Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Kraju Niewiernych
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Biały Diabeł – rozpoznał go tropiciel po zapachu – złapał Cayugę za ramię i zaczął nim potrząsać i szarpać.
– Pobudka, pobudka – mruczał.
Podążający za Cieniem otworzył oczy.
– Wstawaj, szamanie – uśmiechnął się doń szyderczo olbrzym. – Nastał dla ciebie czas cudów. Trafiłeś do Krainy Wiecznych Łowów. No, uwolnię cię, jak tylko się przekonam, że nie zamierzasz popełnić jakiegoś szaleństwa.
Cayuga nie odpowiedział. Rozglądał się po wnętrzu. Była to zwykła, niskostropowa chata, wzniesiony z drewna jednoizbowy budynek o paru wąskich oknach i mocnych drzwiach – myśliwska chata obronna. Potem zogniskował spojrzenie na meblach i mniejszych przedmiotach wypełniających pomieszczenie – i skojarzenie mu uniknęło. Powtórnie przejrzał na oczy. To drewno – w istocie nie było drewnem, ciałem drzew, jakie znał. Szyby w oknach- tylko przezroczystością przywodziły na myśl szkło. A kiedy zaczął się zastanawiać nad zalegającymi pod ścianami stosami metalu – najróżniejszego kształtu, barwy i stopnia zniszczenia – zupełnie stracił panowanie nad wyobraźnią.
Przypomniał sobie przedśmiertny widok ciemnoniebieskiego pogórza i błotnistego nieba. Krzyknął bezgłośnie na krótkim wydechu.
Drugi z rozmówców – Charlie – niewiele był niższy od Białego Diabła. Siedział przy stole na krześle wykonanym z dziwnego materiału, ubrany jedynie w niemal pozbawioną nogawek, górną część spodni, i bawił się metalicznie połyskującym przedmiotem walcowatego kształtu, pokrytym jaskrawymi malunkami i krzywymi ściegami czegoś, co wyglądało na pismo: Podążający za Cieniem nie umiał czytać.
– Biedak jest przerażony – ziewnął Charlie.
Biały Diabeł spojrzał badawczo tropicielowi w oczy; Cayuga nie odwrócił wzroku, znał ten rytuał. Diabeł pozostał w swych myśliwskich spodniach, a miast kurtki miał na sobie jedynie bezrękawną, wciąganą najwyraźniej przez głowę, jednolicie czarną i niemożliwie cienką Koszulkę – zaczął grzebać po kieszeniach, w końcu coś wyjął, rozległ się trzask i wybłystnęło mu z dłoni smukłe ostrze noża. Kilkunastoma szybkimi cięciami uwolnił tropiciela. Podążający za Cieniem powoli usiadł, wstał i odsunął się od białych. Nigdzie nie dostrzegł swoich rzeczy: był bezbronny. Uniósł na wszelki wypadek puste dłonie.
– Wyzbywam się zemsty na tobie, Biały Diable – rzekł po angielsku. – Choć mam do niej wszelkie prawa. Nie chcę z tobą walczyć. Pozwól mi odejść w pokoju. Pozwól mi wrócić do domu, Biały Diable.
Tamci popatrzyli po sobie; olbrzym schował nóż.
– Cóż – czknął Charlie – pozwól mu wrócić do domu, co, Biały Diable? – rozchichotał się dziko.
Olbrzym w lustrzanym geście pokazał puste ręce.
– Nazywam się Anouki Spieglass. Mów mi Anouki. Przykro mi, Luis, ale twój powrót do domu nie jest możliwy. – Też był podpity, ta powolność wymowy brała się nie tylko z jej staranności.
– Chcę jedynie wrócić.
– Wiem. Przykro mi. To niemożliwe.
– Po prostu wrócę.
– To niemożliwe, rozumiesz? Nie-mo-żli-we.
– Pozwól mi wyjść. Zwróć moje rzeczy. Włączył się Charlie.
– Słuchaj no, mądralo. Jak ci Anouki mówi, że niemożliwe, to niemożliwe. Dokąd chcesz wrócić? Tamtego miejsca już nie ma. Nie istnieje.
– Czy jestem więźniem? Czy mogę wyjść? Charlie zazezował w głąb walca.
– Będziesz miał z nim ciężką przeprawę – mruknął.
Biały Diabeł długą chwilę stał w milczeniu. Wreszcie skinął na Podążającego za Cieniem i ruszył ku drzwiom. Wyszli na zewnątrz. Był wieczór; poza kątem padania promieni chorego słońca niewiele się zmieniło, niemal ten sam widok Cayuga zapamiętał sprzed śmierci. Gdy się obejrzał, dojrzał powyżej w stromym stoku góry – wcale nie wyglądała jak góra – ów otwór, łono koszmaru, ciemną dziurę, z której wyłonili się byli na obcy świat. Chata stała o sto kroków od niej. Była większa, niż myślał, posiadała inne pomieszczenia z osobnym wejściem. Zanią częściowo przesłonięty, stał mały, niski, koślawo przysadzisty, metalowy wóz. Tropiciel wskazał wyciągniętym ramieniem półkę i dziurę w skale.
– Rankiem wejdę. Pokaż mi potrzebne czary.
– Teraz jest ranek.
Podążający za Cieniem spojrzał nań bezwyrazowo; nawet w śmiertelnym strachu czy w najwyższej ekstazie posiadał podobnie puste spojrzenie. Anouki machnął w stronę horyzontu.
– Słońce wschodzi nie z tej strony, co myślisz. Nie świeci w ten sposób, do jakiego się przyzwyczaiłeś.
– Pójdę teraz.
– Chryste Panie, przecież ci mówiłem… Nie; chwilę, zaczekaj, zaraz wracam. – Przerwawszy w ten sposób samemu sobie, zawrócił na pięcie i zniknął w jednych z bocznych drzwi chaty. Tropiciel poświęcił tę chwilę na przyjrzenie się szybom: to nie były szyby. Nie chciał patrzeć na pogórze, granatową niepuszczę; przerażał go sam zapach wiatru. Biały Diabeł wrócił z sakwą i bronią Podążającego za Cieniem.
– Teraz ci to zwrócę, ale daj słowo, że mnie wysłuchasz.
Podążający za Cieniem bez wahania skinął głową. Skrzyżowawszy nogi, usiadł na ziemi, na czarnym poroście -który przecież nie mógł być trawą – a obok złożył swoje rzeczy. Tomahawk i nóż miał na wyciągnięcie ręki. Był gotów wysłuchać olbrzyma. Dobrze jest wiedzieć o przeciwniku jak najwięcej. Olbrzym ciężko siadł dwa kroki dalej, oparł się o ścianę chaty, jej cień ciął go krzywo przez brodę i pierś. Wyjął z kieszeni spodni i zapalił bryłką metalu papierową tulejkę z jakimś zielskiem w środku.
– Papieros – wyjaśnił. Wydmuchnął dym na wiatr. -Nie będę cię powstrzymywał przed powrotem, bo wiem, że ci się nie uda; proszę, próbuj. Poczekam na ciebie. Grota Marzeń stoi otworem dla każdego. Widzisz, to miejsce, z którego – jak ci się wydaje – pochodzisz; w którym dotąd żyłeś; świat, którego byłeś częścią… nie istnieje, nigdy nie istniał, nie ma go, to tylko ja go wymyśliłem, wyśniłem tam w grocie, bo potrzebowałem tropiciela, a ta cholerna dziura w górze ma moc przemieniania ludzi w demiurgów… na czas mroku. Wszedłem i wyprowadziłem cię z mego snu. Nie możesz do niego wrócić, tak jak nie możesz się ubrać we wspomnienie minionych dni. A sam jesteś wszak snem. Żyjesz, jeśli można to nazwać życiem, przez moje wyobrażenie o idealnym tropicielu. Wytropisz dla mnie pewnego… pewną istotę. Nie oczekuję od ciebie, że wiele z tego zrozumiesz; w każdym razie jesteś poinformowany, wiesz już… Tak…?
– Kim ty jesteś, Anouki Spieglass?
Biały Diabeł zaśmiał się z wysiłkiem; znów zaciągnął się papierosem. Spoglądał gdzieś w bok, w otwartą nieskończoność koszmaru, gdzie Cayuga bał się spoglądać.
– Człowiekiem. Prawdziwym. Z prawdziwego świata. Urodzonym setki lat po czasie, z którego cię wymyśliłem. Mam żonę, mam dzieci. Teraz wszyscy jesteśmy banitami. Wszyscyśmy tu obcy; ty podwójnie – mówił coraz ciszej. – Zginiemy tu, umrzemy pod cudzym słońcem. Jak ryby wyrzucone na brzeg… Kim ja jestem, kim jestem? Uczono mnie jak przemieniać kamień w powietrze, deszcz w metal… nazwałbyś mnie czarownikiem, Luis, Podążający za Cieniem… ale teraz, bez moich przyrządów magicznych, szamańskich ingrediencji… Już Charlie jest bardziej przydatny. Charlie bimbrownik poradzi sobie – mamrotał tak do siebie, zgarbiony, zagapiony pomiędzy stopy; trzęsła mu się dłoń, w której trzymał popielejącego doszczętnie papierosa. – I co z tego, że potrafię obliczyć co do grama masę księżyców? Dla wnuków moich wnuków to będą jabłka na niebie czy coś podobnego… Jeśli wyrosną w tej glebie jabłonie. W końcu wszystkich nas pogrzebią Trupy. Jezu Chryste, już jesteśmy pogrzebani…!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.