Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro

Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ekspedycja Mikro: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ekspedycja Mikro»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ekspedycja Mikro — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ekspedycja Mikro», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niezwykłe lądowisko, cisza panująca wokoło i niefrasobliwa rozmowa sprawiły, że zapomnieli o ostrożności. Do rzeczywistości przywołał ich dopiero potężny wstrząs. Momentalnie puścili włos i podnieśli się.

– Helikopter! – zawołał nagle z przerażeniem Karl.

Gela spojrzała we wskazanym przez niego kierunku.

Maszyna chwiała się, jakby w każdej chwili miała się przewrócić. Drgania nie ustawały.

– Szybko! zawołała Gela. Karl pobiegł za nią.

Wstrząsy ustały wprawdzie, zanim zdążyli dobiec do śmigłowca, ale to nie powstrzymało ich; strach działał w dalszym ciągu.

Dopiero kiedy unieśli się w powietrze, Gela przyszła do siebie. Karl musiał się skoncentrować na błyskawicznym starcie.

– Zrób jeszcze kilka okrążeń – powiedziała Gela. Wydało jej się nagle, że białe, plamy w dole poruszyły się.

– Jeszcze masz nadzieję? – zapytał Karl. Wzruszyła ramionami. Po trzecim okrążeniu porozumieli się wzrokiem, po czym Karl wziął kurs na “Highlife”.

Cała załoga czekała już na nich. Dwa śmigłowce stały w pełnej gotowości.

Chris pomógł Geli wysiąść. Zanim jeszcze silnik stanął, zawołał:

– Gela, szczęściaro, chyba się udało! Mamy zdjęcia. Ten drugi jakby się wam przypatrywał. Po waszym lądowaniu zmienił pozycję i tak pozostał do końca.

Gela roześmiał się uradowana.

– Nawet jeżeli się nie udało – powiedział Karl z uśmiechem – to długo będę pamiętał tę wycieczkę. Czułem się tak, jakby jednego dnia wypadło kilka świąt.

Zebrani spojrzeli na niego ze zdziwieniem, ale zanim jeszcze Karl zdążył im to wyjaśnić, rozległ się okrzyk dyspozytora z wieży:

– Jeden z nich wstał i chodzi tam i z powrotem! Załoga pobiegła na skraj płaskowyżu. Nie ulegało wątpliwości; widok zmienił się całkowicie, panował tam jakiś ruch. Ale już po chwili wszystko wyglądało tak jak przedtem.

Czekali jeszcze trochę. Potem Gela wypowiedziała na głos myśli wszystkich obecnych:

– Nic z tego! – Odwróciła się i ruszyła z powrotem. Część załogi przyłączyła się do niej, reszta stała niezdecydowana.

– Obserwuj dalej! – zawołał Chris do dyspozytora. – Melduj o każdej zmianie. Poczekamy pół godziny, a potem wystartujemy jeszcze raz, ale trzema helikopterami. – Wyznaczył jeszcze trzy załogi i odszedł. Nieliczni, ci najbardziej wytrwali, zostali obserwując polanę.

Po kilku minutach znowu zauważyli jakiś ruch. Chris pobiegł na wieżę. Już wkrótce stało się jasne, że próba nawiązania kontaktu nie powiodła się, mimo niezwykle korzystnych warunków. Makrosi zmienili swój kształt i kolor, a to oznaczało tylko jedno: ubierali się, a więc chcieli odejść. Po chwili wstali.

Wyglądało to tak, jakby pod drzewem poruszały się dwa olbrzymie kłęby grubych, potarganych włosów. Wkrótce obydwie głowy zbliżyły się do drzewa na tyle, że zniknęły z pola widzenia.

Na twarzach obserwatorów błyszczała jeszcze nadzieja. Potem Chris odszedł. Opuścili również swe miejsca na skraju płaskowyżu ci najbardziej wytrwali.

Kiedy Chris położył dłoń na klamce, znieruchomiał. Całe ich pomieszczenie wyraźnie zadygotało, ale nie tak, jak podczas wichury, zresztą pogoda była niemal bezwietrzna.

– Alarm! – zawołał. W dwóch susach znalazł się przy emiterze wizyjnym. – Uwaga, kryć się! Wszyscy opuszczają pomieszczenia! Nie zidentyfikowane niebezpieczeństwo!

Pośpiesznie zeszli z wieży. Zgodnie z instrukcją obowiązującą w razie alarmu, każdy z nich miał schronić się teraz w odpowiedniej jaskini na skraju płaskowyżu.

Po drodze spotkał Karla i Gelę. Odniósł wrażenie, że Gela czekała na niego, i przez chwilę poczuł się szczęśliwy. Ostatni odcinek drogi przebiegli wspólnie.

– Chris, jak myślisz – Gela wykrzykiwała poszczególne słowa w rytm oddechu – czy to możliwe, że się nam uda?

Wstrząsy przybrały na sile, utrudniając poruszanie się. Chris nie odpowiedział. Zwolnił kroku i obejrzał się. W oddali stały helikoptery. Powinniśmy byli zabezpieczyć przynajmniej jeden, pomyślał.

Gela pozostała w tyle, czekając na niego. Chwycił ją za rękę.

– Niedługo dowiemy się czegoś więcej, chodź!

Dotarli właśnie do schronu, kiedy niebo pociemniało. Nie było sensu trzymać teraz całej grupy w jaskini, jak nakazywał regulamin. Stanęli więc przy wyjściu, spoglądając w górę.

W odległości około tysiąca stóp widniała nad równiną, oświetlona od tyłu promieniami słońca, potężna kula. Źrenice dwojga olbrzymich oczu poruszały się, obejmując swym zasięgiem cały plac.

Stojący przed jaskinią mimo woli cofnęli się, kryjąc się w jej wnętrzu.

Chris, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co robi, ścisnął rękę Geli. Przysunęła się do niego bliżej.

– Nareszcie – wykrztusił Chris.

Głowa nagle zniknęła. Kolejne wstrząsy zaniepokoiły wszystkich.

– Co teraz? – Takie i podobne pytania rozlegały się dokoła. Spoglądali po sobie bezradnie.

– Poczekajmy – zawołał Chris, wymachując ręką, aby zwrócić na siebie uwagę. – Poczekajmy – powtórzył:

– Charles, przygotuj kamerę filmową. Karl, spróbuj sprowadzić tu pod schron helikopter, ale uważaj na siebie.

Czekanie stawało się nieznośne. Ennil upierał się, żeby podjąć na nowo obserwacje z wieży. Chris nie zgodził się na to.

– Co ty byś zrobił na ich miejscu? – zapytał. – Oni zetknęli się z nami po raz pierwszy, muszą najpierw otrząsnąć się z zaskoczenia i coś postanowić. A jak myślisz, ile my byśmy potrzebowali na to czasu? No, widzisz!

Przed nimi wystartował helikopter. Właśnie wylądował przed schronem, a Nilpach wyskoczył z niego, meldując:

– Wziąłem pierwszy lepszy, który… – kiedy nastąpiły nowe wstrząsy.

– Nadchodzą – ostrzegł Chris. Nie wiedział, co się stanie. Przez chwilę przypomniał sobie Tocsa.

Czy istnieje jakieś niebezpieczeństwo? Wystarczy lekkie przyciśnięcie palcem, a zginie cała załoga, nawet jeżeli będzie to przypadek…

Ale teraz oni już wiedzą o naszym istnieniu! Chris poczuł narastający w nim niepokój. Nie polecił jednak innym wejść do schronu. Sam stał tuż przy wejściu starając się objąć wzrokiem cały płaskowyż.

Nagle zdrętwiał z przerażenia. Znowu pojawiła się w górze para oczu patrzących na plac, lekko zbieżnych, jak u Geli. i

Kiedy Chris uświadomił sobie, że wzrok makrosa skoncentrował się na czymś określonym, Gela krzyknęła. Odwrócił się błyskawicznie. Do schronu zbliżała się różowa ściana o wysokości co najmniej sześćdziesięciu stóp, lśniąca i – jak się wydawało – mocna. Zatrzymała się przy helikopterze, objęła go do połowy od tyłu i znieruchomiała. W następnej chwili kolor się zmienił, to coś przypominające ścianę stało się bardziej białe.

Gela szturchnęła Chrisa lekko w żebra. Podsunęła mu pod oczy prawą dłoń i z całej siły ścisnęła końce kciuka i palca wskazującego.

– Widzisz, jak się zmienia kolor! – szepnęła. Pojął od razu i pokiwał głową.

Helikopter został ostrożnie uniesiony na wysokość około trzydziestu metrów, potem poddany gwałtownym obrotom i szarpnięciom. Wreszcie powrócił na swoje miejsce. Kolor kciuka makrosa nie zmienił się jednak ponownie na różowy; widocznie makros nadal ściskał mocno śmigłowiec między palcami.

– Gdyby ktoś z nas siedział tam w środku, mógłby jeszcze wyjść – powiedziała Gela jakby do siebie samej. Wydawało się, że jej słowa rozładowały napięcie, które zawisło nad nimi jak pole siłowe. Zaczęto snuć przypuszczenia, wymieniać poglądy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ekspedycja Mikro»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ekspedycja Mikro» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Aleksander Filonow
Aleksander Świętochowski - Wesele satyra
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Woły
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Nad grobem
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Na pogrzebie
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Starzec i dziecię
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Strachy Pentelikonu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Cholera w Neapolu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Dafne
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Dwaj filozofowie
Aleksander Świętochowski
Отзывы о книге «Ekspedycja Mikro»

Обсуждение, отзывы о книге «Ekspedycja Mikro» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x