Anthony Burgess - Mechaniczna pomarancza

Здесь есть возможность читать онлайн «Anthony Burgess - Mechaniczna pomarancza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mechaniczna pomarancza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mechaniczna pomarancza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dzieje się to w przyszłości nieokreślonej i w mieście też nie całkiem określonym. Tylko nieliczne realia wskazują, może niechcący, że to Anglia i poniekąd Londyn. Więc jakby
w tej specyficznej i nadzwyczaj ważkiej odmianie zwanej dystopia: na krytyce politycznej i społecznej zbudowany, posępny, do katastrofizmu skłonny rodzaj utopii. Kolejne w szeregu imponujących dzieł, jakie stworzyli nie tylko George Orwell, bo i Zamiatin, Aldous Huxley, Ayn Rand, Karin Boye i wielu innych. A teraz Anthony Burgess.
Jednak niedaleka to przyszłość i pod niektórymi względami łatwo kojarząca się
dniem dzisiejszym…

Mechaniczna pomarancza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mechaniczna pomarancza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To co teraz, ha?

Na to miejsce żeście się włączyli.

Tego ranka były u nas cztery porcje tej religii więziennej, ale bogusław już nie odezwał się do mnie, jak chodzi o technikę Ludovycka, co by to nie było, braciszkowie. Odrabotałem swoje przy stereo i bałaknął mi tylko dzięk dzięk i odwiedli mnie apiać do celi na 6 kondygnacji, gdzie miałem ja swoje cuchnące i tłoczne żyliszcze. Ten ciurmak nie był akurat najgorszy i nie przyładował mi daże w łeb ani kopa, jak mnie wpuszczał, tyle co bałaknął: — I znajdujemy się z powrotem, synku, w naszej kałuży. — No i faktycznie oto moi drużkowie nowego typu, sam kryminał i przystupniki na sto dwa, jeszcze chwała Bogu, że nie zboczeni. Na swojej pryczy Zophar, bardzo chudoszczawy i śniady, jak zawsze truł i truł tym głosem jakby rakowatym, że nikomu się nie chciało słuszać. Teraz jakby do nikogo posuwał o taki razkaz: — A że w tym czasie nie szło dostać kluka (co by to nie znaczyło, braciszkowie) nawet za melona pierdolców i za dziesięć, to co ja robię, no, poszłem do Indora i mówię, że mam jutro to siupsko i czy on by czegoś nie skombinował? — Cały czas ta po nastojaszczy kryminalna starożytna grypsera. I był Murko bez jednego oka, co jak raz obdzierał sobie paznokcia u nóg po kusoczku, że w niedzielę od święta, I był też Wielki Żyd, bardzo prędki mużyk i pocący się, wyciągnięty w kojce na wznak jak truposz. A prócz nich Jajasio i Doktor. Jajasio był na balszoj zły i cięty i żylasty, specjalista od przemocy seksualnej i te pe, a znów Doktor udawał, że potrafi wyleczyć syfa i trynia i różne upławy, a tylko zastrzykiwał wodę: no i tak uśmiercił dwie dziuszki zamiast, jak się zobowiązał, usunąć im czego nie chciały mieć. Była to sawsiem brudna przeciwna i użasna ferajna i nie miałem ja przyjemności co by obszczać się z nimi, jak i wy w nastojaszczy moment, o braciszkowie moi, ale to już niedługo.

Otóż musicie wiedzieć, że ta cela była ustrojona dla trzech, a popadło w nią sześciu i wsie na kupie, spotniawszy i ciasno. Tak przedstawiały się w tych czasach wszystkie cele we wszystkich mamrach, o braciszkowie, wstyd i hańba po prostu zafajdana, ze nie było gdzie nóg porządnie wyciągnąć. I nie uwierzycie, co powiem, że tej niedzieli wpichnięto nam jeszce jednego zeka. No tak, przegłotnęło się jakoś tę rzygotliwą piszczę, niby że gulasz z kluch i śmierdzącego mięsochłapu, i każdy na swojej pryczy kopcił normalnie rakotwora, jak wrzucili między nas tego mudaka. Był to stary pyskaty grzdyl i od razu wziął się wywrzaskiwać, ani my się połapali, co jest, różne tam skargi. Nawet jakby kratami pytał się trząchać i darł mordę: — Ja domagam się moich dziobanych praw, tu jest przepełnione, to przemoc kurewska, tak jest! — Na co jeden z czasowych zawrócił i powiedział mu, żeby sobie radził, jak może i na wspólnej pryczy z kimś, co go wpuści, bo jak nie, to przyjdzie mu się na podłodze kiblować. — I będzie — dobawil ten klawisz — gorzej, nie lepiej. Przecież to wy się staracie, wy łajdaki, ustroić taki do imentu parszywy bandycki światek.

2

No i od wpuszczenia tego nowego zaczęło się, tak po nastojaszczy moje wydobywanie się z młyna, bo z niego był taki wredny i zjadliwy poprzeczniak a nie więzień, z brudem na mózgu i samo plugastwo w myślach, że jeszcze tego dnia się zaczęły kłopoty. Niemożebnie się chełpił i do każdego z nas wziął się przydzierać z tym szyderstwem na ryju i gromko a z pyszna. Że on jedyny w całej wupie jest horror szoł po nastojaszczy przystupnik i że wykonał to i tamto, i zabił rrraz i dziesięciu gliniarzy jedną ręką i cały ten szajs. Ale nie zaimponował tym nikomu, braciszki. Wiec przysrał się do mnie, że byłem najmłodszy, i starał się wcisnąć, że jako ten najmłodszy to ja mam kimać na podłodze, nie on. Ale wsie postawili się za mną i krzyknęli: — Zostaw go, ty zimny łobuzie! — wiec on dał się w ten stary skowyt, że nikt go nie kocha. I tej samej nocy zbudziłem się i patrzę, a ten ohydny zek już leży ze mną na pryczy co była dolna z trzech pięter i wąziutka, i truje mi jakiś brud miłosny i głach głach głaska mnie! To ja się dopiero wściekłem i łomot! choć nie za bardzo horror szoł było widno, tylko ta malutka czerwona lampka w przejściu na zewnątrz. Ale wiedziałem, że nikt inny, tylko ten cuchnący skurwysyn, a potem, jak wybuchła już po nastojaszczy zadyma i światła się zapaliły, to zobaczyłem ten jego przeciwny ryj cały we krwi cieknącej z pyska, gdzie mu przyłożyłem z rozcapierzonej graby.

No i potem co się stało, wiadomo, że ci w mojej celi zbudzili się i dawaj mieszać, łup lup i w półmroku trochę na dziko, cała kondygnacja się rozbudziła od zgiełku i już słychać na balszoj krzyk i walenie blaszanymi kubkami o ściany, jakby wszystkim zakluczonym we wszystkich klatkach przywidziało się, że idzie na gromadny wyłom, o braciszkowie moi. Wtedy zapalili te światła i ciurmaki wlecieli w koszulach, sztanach i czapkach, wymachując pałami. Dopiero uwidzieli my swoje czerwone gęby i rozlatane piąchy, a skrzyku co niemiara i twojamaci. To ja wniosłem skargę i wsie ciurmaki oświadczyli, że i tak czy siak, o braciaż wy moi, wszystko to nawierno zaczął Wasz Pokorny i Piszący Te Słowa, bo wyszedłem daże nie draśnięty, a ten w mordę dziobaty zek juchą krasno i przekrasno farbował z pyska od mojej rozcapierzonej graby. Dopiero poczułem się z uma szedłszy. I powiadam, że ani nocy dłużej nie spędzę w tej celi, skoro Dyrekcja Więzienia pozwala, żeby mi jakiś ohydny prześmiardły woniejący zboczeniec i przystupnik na płyć rzucał się, kiedy ja śpię i daże bronić się nie mogę. — Wytrzymaj aby do rana — odrzekli. — Czy osobistego apartamentu z łazienką i telewizją życzy sobie Wasza Wysokość? Oczywiście! z rana to się załatwi. A jak na razie, drużku, to kładź ty swój dziobany czerep na tej słomianej poduchnie i żeby nam więcej nikt nie podskoczył. Zrozumiano i recht recht recht? — Po czym udalili się z poważnym ostrzeżeniem dla wsiech, po czym zaraz światła pogasły i ja oświadczyłem, że przesiedzę ostatek nocy, a najpierw jeszcze powiedziałem temu ohydnemu przystupnikowi: — No jazda, bierz tę moją prycz, jak ci pasuje. Mnie ona już obrzydła. Uczyniłeś z niej brud, smród i fekał, żeś położył na niej tę płyć swoją szajsowatą. — Ale tu reszta się wkluczyła. Wielki Żyd, jeszcze spocony od tej drobnej harataniny w ciemnościach, zagaił sepleniąc jak następuje:

— Już co to, nie, bracia, tak się nie robi. Nie dawaj dla tego karypla. — A ten mu na to:

— Hałt pysk i bubeł w kubeł, uś, ty parchu! — czyli przymknij się, ale niegrzecznie. Na to już Wielki Żyd rozmachnął się, żeby mu przydziarmażyć.

A Doktor się odezwał:

— Ależ panowie, po co nam tu awantura, nieprawdaż? — tym głosem z najwyższych sfer towarzyskich. Ale ten nowy przystupnik się po nastojaszczy dopraszał i krugom pokazywał, jak uważa się za gromadnego i wielkiego flimona i że to ubliża jego nadzwyczajnej godności, aby dzielił celę z sześcioma i spał na podłodze, aż ja wykonałem ten gest. Więc postarał się jechidno po swojemu zażyć Doktora i tak się odezwał:

— Euuuu, więc nie ouudpouuwiada ci już awantuuura, czyż nie taaak, Archijajcu? — A na to włączył się Jajasio, zły i cięty i żylasty, jak następuje:

— Skoro już nie można spać, to można zająć się edukacją. Naszemu przyjacielowi, który się od niedawna wśród nas pojawił, przyda się lekcja. — Mimo że specjalizował się Jajasio w napaściach seksualnych, ale przemawiał kulturalnie, z cicha i tak jakby starannie. Więc nowy tylko się obszczerzył:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mechaniczna pomarancza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mechaniczna pomarancza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mechaniczna pomarancza»

Обсуждение, отзывы о книге «Mechaniczna pomarancza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x