Kir Bułyczov - Ludzie jak ludzie

Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczov - Ludzie jak ludzie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ludzie jak ludzie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ludzie jak ludzie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzie jak ludzie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ludzie jak ludzie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale Pogosjan nigdzie nie poszedł. Bardzo chciał, żeby go zatrzymywali, mówili, że to wszystko żarty, ale nikt nie zatrzymywał i niczego takiego nie mówił. Wszyscy wiedzieli, że wprawdzie Udałow ma bujną wyobraźnię i jest człowiekiem nerwowym, ale brzydzi się kłamstwem, a w dodatku Ksenia, jego małżonka, za mijanie się z prawdą urwałaby mu głowę.

— Ja go pytam — kontynuował tymczasem Udałow — a on wymachuje swoimi łapkami i powiada: „Skandal, bałagan kosmiczny”.

— A duzi są ci przybysze? — zapytał Wasilij Wasiljewicz.

— Nie, nie bardzo, wzrostu dziesięciolatka — odparł Udałow.

— Tak też myślałem — powiedział Wasilij Wasiljewicz. — Gdzie niby mieli urosnąć?

— Chciałem przejść pod szlabanem, a on mnie z początku nie puszczał, napis pokazywał i mamrotał, że przejście wzbronione. Ja mu na to, że jestem kierownikiem komunalnego przedsiębiorstwa budowlanego miasta Wielki Guslar, na przedmieściach którego on prowadzi nie znane mi prace remontowe.

— I nie przestraszyłeś się?

— Przestraszyłem się później — wyznał Udałow. — Aż początku wzięło górę oburzenie. Jeździ tu jeden z drugim spychaczem, nie puszcza, ludzi straszy, a co najważniejsze, spychacz ma obcej marki. Wówczas ten przybysz trochę spuścił z tonu i mówi do mnie: „Bardzo przepraszam, czy nie bylibyście tak uprzejmi pójść ze mną, porozmawiać z naszym zwierzchnictwem?” Żona Kaca wychyliła się przez okno aż do pasa i omal nie wypadła na podwórze.

— I ty poszedłeś?

— A niby dlaczego nie? Poszedłem. Przelazłem pod szlabanem i ruszyłem do zakrętu, tam, za wzgórkiem, ujrzałem zadziwiający widok. Dopiero wówczas wszystko zrozumiałem. Droga na odcinku co najmniej trzydziestu metrów była całkowicie zniszczona, jakby kto w nią rąbnął ogromnym młotem albo spuścił z góry lawinę. Ale ja od razu zrozumiałem, o co chodzi, bo trochę dalej na zboczu leżał, przechylony na bok, ich latający talerzyk.

— A jakie miał znaki rozpoznawcze? — zapytał podejrzliwie Pogosjan.

— Aparat nie miał żadnych znaków rozpoznawczych — odparł Udałow. — Im to nie jest potrzebne. Leżał więc sobie ten talerzyk, a wokół niego kłębił się tłum przybyszów. Jedni statek naprawiają, inni krzątają się na drodze. Sprzęt, urządzenia mechaniczne, maszyny drogowe — aż dziw bierze, ile tego wszystkiego może się pomieścić w niewielkim talerzyku.

Grubin wyszedł przez okno nogami naprzód i zbliżył się do stołu.

— Ja ich pytam: „Przymusowe lądowanie?” Na to z tłumu wychodzi do mnie jeden, też na trzech nogach, i powiada: „Skandaliczne lądowanie. Chuligańskie lądowanie. Powiem uczciwie, że udzieliłem nawigatorowi dwóch surowych nagan, w tym jednej z ostrzeżeniem”. Ja na to: „Czemu tak ostro?” A on mi na to odpowiada…

Przy tych słowach Udałow przerwał opowieść, bowiem poczuł, niczym Szeherezada, że słuchacze są pod całkowitym urokiem jego historii. Obrócił się w stronę swojego okna i zapytał surowo:

— Ksenia, kiedy kolacja?

Ksenia nie odpowiedziała.

— Zdążysz jeszcze zjeść kolację — powiedział Kac. — Najpierw dokończ swoją bajkę.

— Dla kogo bajka, dla kogo prawda — powiedział Udałow. Nikt się nie roześmiał.

— Dawaj dalej — powiedział Wasilij Wasiljewicz. — Robi się chłodno.

— No więc pytam — ciągnął Udałow zapalając papierosa — „Dlaczego tak ostro?” A główny przybysz odpowiada: „A co mam robić? Postawcie się — powiada — na nasze miejsce. Przylatujemy na obcą planetę. Mamy — powiada — kategoryczne polecenie unikania kontaktów i ograniczenia się jedynie do obserwacji wizualnej. Tubylcze — powiada — cywilizacje, powinny rozwijać się wedle własnych praw”.

— Jakie niby tubylcze cywilizacje? — zapytał Pogosjan.

— My — odparł Grubin za Udałowa.

— My nie jesteśmy cywilizacja tubylcza — oburzył się Pogosjan. — To obraźliwe słowo! Wychodzi, że na golasa biegamy, tak? Na golasa?!

— Nie obrażaj się — powiedział Grubin. A Udałow tymczasem kontynuował:

— „Wybieramy — powiada mi główny przy-przybysz — spokojne miejsce pod niewielkim miasteczkiem…” — Jakie niewielkie miasteczko? — zapytał Pogosjan. — Wielki Guslar to niewielkie miasteczko, tak?

— „Wybieramy niewielkie, spokojne miasteczko, chcemy wylądować w pobliżu, żeby zebrać próbki flory i zrobić rozmaite zdjęcia. A tu nagle z winy tego niedouczonego nawigatora następuje katastrofa!” — I słusznie — powiedziała stara Łożkina. — Słusznie, że udzielił nawigatorowi surowej nagany z ostrzeżeniem. Jeśli wypuścili cię w kosmos, to pracuj, a nie dłub w nosie.

— Może on zobaczył z góry, jaka piękna jest nasza Ziemia w okolicach Wielkiego Guslaru — powiedziała żona Kaca — i ręka mu drgnęła?

— A te ich nagany bywają z zawieszeniem czy bez? — zapytał Wasilij Wasiljewicz.

— Nie wiem, nie pytałem — powiedział Udałow. — Jeśli kogoś nie interesuje, to niech sobie idzie do domu i nie przeszkadza. Dyskutuje tu jeden z drugim!

Udałow, znajdując się w centrum uwagi, wyraźnie zbezczelniał i w jego głosie dawały się teraz wyczuć metaliczne nuty. Słuchacze zamilkli.

— Wokół nas krzątają się roboty, jeżdżą maszyny, kosmonauci się śpieszą, żeby naprawić szkodę, zanim ich hańba dotrze do wiadomości publicznej mieszkańców Ziemi. Dowódca kiwa hełmem, wzdycha po swojemu i mówi dalej: „A jak się będziemy czuli, kiedy galaktyka dowie się, że nasz statek zniszczył drogę na Ziemi w okolicach Wielkiego Guslaru? A możecie sobie wyobrazić, jak się będą z nas śmiać bezczelne Akaryle z planety Cuk? Jak obrzydliwe Tumsy będą miauczeć w ataku ironii? Jak będą kręcić wszystkimi swoimi głowami mądrzy Ikikowie? Wstyd na cały kosmos…” — Nie, oni pewnie nie zawieszają swoich surowych nagan — powiedział Wasilij Wasiljewicz.

— I jakżeś ty, Korneliuszu, potrafił zapamiętać te wszystkie nazwy? — zapytał Grubin.

— Oni wiedzieli, z kim się na Ziemi spotykać — odpowiedział z godnością Udałow. — „Proszę sobie wyobrazić mój stan” — powiada ten przybysz, a ja, rzecz jasna, wyrażam mu swoje współczucie. Wtedy do nas podchodzi jeszcze jeden w pasiastym kombinezonie, czarniawy i zezowaty w trzy strony. Zaczyna tam coś po swojemu gadać. Ja na razie rozglądam się na boki i dochodzę do wniosku, że remont talerzyka i naprawa drogi zajmie im cały dzień, a może jeszcze i kawałek nocy. Nawet z ich sprzętem. „Nie wiem, czy się nie mylę — główny przybysz przechodzi tymczasem na rosyjski. — Mam jednak nadzieję, że dobry los zesłał nam rozumnego i dobrego tubylca”.

— Powiedział: tubylca? — zapytał Pogosjan.

— Tak właśnie powiedział.

— Ja bym mu odpowiedział — warknął Pogosjan. — Dałbym mu za swoje. Przecież nie byłeś na golasa!

— Nie na golasa, tylko w marynarce — rzekł Udałow. — Ale ja o tym nie myślałem. Oai ze mną rozmawiali jak z bratem w rozumie. Po co bez potrzeby komplikować stosunki międzyplanetarne?

— Słusznie — zgodził się Wasilij Wasiljewicz — inaczej oni by ci udzielili takiej nagany, że więcej byśmy cię nie zobaczyli.

— Oj — powiedziała żona Kaca. — Jakie niebezpieczeństwo!

— Żadnego niebezpieczeństwa — uspokoił ją Udałow. — Ja im od razu odpowiedziałem: Jeśli mają jakąś prośbę albo zlecenie, ludzie Ziemi i Wielkiego Guslaru w mojej osobie gotowi są natychmiast pośpieszyć z pomocą.

— Zuch! — powiedział Wasilij Wasiljewicz. — Po naszemu im odpowiedziałeś.

— I wtedy on mi powiada, że ma prośbę. Drogę to oni naprawią, że śladu nie będzie, talerzyk zabiera na orbitę wokółziemską. Ale nie mają białej farby.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ludzie jak ludzie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ludzie jak ludzie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ludzie jak ludzie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ludzie jak ludzie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x