Robert Silverberg - Czas przemian

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Czas przemian» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas przemian: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas przemian»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzka kolonia na nieprzyjaznej, ubogiej planecie Borthan, pozbawiona kontaktu z Ziemią, wypracowała niespotykany nigdzie indziej system społeczny. Człowiek jest w niej skazany na samotność w tłumie — normy i zasady społeczne zakazują mówienia o sobie i swoich potrzebach czy uczuciach, bo to prowadzi jakoby do zbytniego pobłażania sobie, litowania się nad sobą i zepsucia moralnego. Kinnall Darival, syn arystokraty, pisze pamiętnik (rzecz sama w sobie niebywała), w którym używa słów “ja”, “mnie” (uznawanych powszechnie za obsceniczne) — licząc, że poruszy w ludziach jakąś czułą strunę i zdoła odmienić swój świat.

Czas przemian — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas przemian», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Pani… pani…

67

Noim był brutalny. — Skłamałeś — powiedział. — Twierdziłeś, że nie zabrałeś ze sobą tego narkotyku. Skłamałeś. I wczoraj wieczór dałeś jej. Tak? Tak? Nie ma już co ukrywać, Kinnallu. Dałeś jej!

— Rozmawiałeś z nią. — Z trudem zdobywałem się na słowa. — Co ci powiedziała?

— Mówiący zatrzymał się przy jej drzwiach, bo wydawało mu się, że słyszy płacz — odparł Noim. — Zapytał, czy nic jej się nie stało. Wtedy wyszła. Twarz miała dziwną, jakby przyćmioną marzeniami, oczy zupełnie puste, jak dwa kawałki wypolerowanego metalu, z których toczyły się łzy. Mówiący spytał, czy wydarzyło się coś złego, czy ma jakieś kłopoty. Zaprzeczyła, powiedziała, że wszystko w porządku. Zdradziła mi, ze rozmawiała z tobą przez cały wieczór. Dlaczego więc płakała? Wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się i powiedziała, że to kobiece sprawy, nic ważnego, że kobiety wciąż płaczą i nie ma w tym nic szczególnego. Znów się uśmiechnęła i zamknęła za sobą drzwi. Ale ten wyraz jej oczu — to był narkotyk, Kinnallu! Mimo wszystkich przysiąg, dałeś jej narkotyk! A teraz… a teraz…

— Proszę cię — odezwałem się łagodnie. Ale on wciąż krzyczał i rzucał na mnie oskarżenia. Nic nie mogłem odpowiedzieć.

Chłopak stajenny przedstawił przebieg wydarzeń. Odnaleziono ślady stóp Halum na wilgotnej od porannej rosy piaszczystej ścieżce. Drzwi domku, przez który był dostęp do zagrody szabloryjów żarłaczy, stały szeroko otworem. Otwarte też były wewnętrzne drzwi prowadzące do klapy, którą podnoszono, zęby wsunąć pożywienie dla zwierząt. Tamtędy przeszła. Podniosła klapę i potem starannie opuściła ją za sobą, ażeby żadna bestia nie wydostała się na zewnątrz i nie zagroziła śpiącym w majątku ludziom. I tak stała się ofiarą kłów i pazurów. To wszystko wydarzyło się przed świtem, być może akurat wtedy, gdy spacerowałem w innej części ogrodu. Ten krzyk we mgle… Dlaczego? Dlaczego?

68

Wczesnym popołudniem mój skromny dobytek był już spakowany. Poprosiłem Noima o pożyczenie wozu terenowego, co skwitował machnięciem ręki. Nie było mowy, abym pozostał tu dłużej. Nie tylko dlatego, iż wszystko przypominało Halum, ale po prostu musiałem znaleźć się gdzieś, gdzie mógłbym sam spokojnie przemyśleć to wszystko, co zrobiłem i co miałem nadzieję zrobić. Nie miałem też ochoty znajdować się tu, gdy miejscowa policja rozpocznie śledztwo w sprawie śmierci Halum.

Czy nie była już w stanie spojrzeć mi w oczy rano, po tym jak otworzyła przede mną swą duszę? Chętnie przecież przystała na współdzielenie się ze mną jaźnią. Potem jednak w nagłym poczuciu winy, które często następuje po pierwszym otwarciu się, mogła odczuwać to inaczej: stare nawyki powściągliwości upomniały się o swoje prawa i mogło ją ogarnąć przerażenie, że się odsłoniła. I wtedy nastąpiła ta nagła, nieodwracalna decyzja, ta straszliwa droga do zagrody szabloryjów żarłaczy, to szalone przejście przez ostatnią bramę i moment spóźnionego żalu, gdy rzuciły się na nią zwierzęta, gdy zdała sobie sprawę, że pokuta jest za wielka. Czy tak było? Nie mogłem znaleźć innego wytłumaczenia dla tego przeskoku z pogodnego nastroju do rozpaczy jak tylko to, iż był to irracjonalny odruch po gwałtownym wstrząsie, jakiego doznała. Zostałem bez więźnej siostry, straciłem również więźnego brata, bo w oczach Noima, gdy na mnie patrzał, nie było już litości. Czy o to mi chodziło, kiedy marzyłem o otwieraniu się dusz?

— Dokąd jedziesz? — spytał Noim. — W Manneranie wsadzą cię do więzienia. Postawisz nogę w Glinie z tym swoim narkotykiem, a obedrą cię ze skóry. Stirron przepędzi cię z Salli. Dokąd więc się udasz, Kinnallu? Do Threish? Yelis? Albo może do Umbis, lub Dabis? Nie! Na bogów! Będzie to niechybnie Sumara Borthan, prawda? Tak, między tymi dzikusami znajdziesz tyle samoobnażania, ile tylko zechcesz, prawda?

Powiedziałem spokojnie: — Zapomniałeś o Wypalonej Nizinie, Noimie. Szopa na pustyni, miejsce, gdzie można spokojnie myśleć. Mówiący musi tyle przemyśleć, tyle zrozumieć…

— Wypalona Nizina? Tak, doskonale, Kinnallu. Wypalona Nizina w środku lata. Ognisty czyściec dla twej duszy. Jedź tam. Jedź.

69

Samotnie jechałem na północ wzdłuż pasma gór Huishtor, a potem drogą na zachód, która wiodła do Kongoroi i Bramy Salli. Nie raz już myślałem, żeby skręcić ostro na pobocze i stoczyć się z wozem w przepaść i byłby z tym wszystkim koniec. Często, gdy światło budzącego się dnia dotykało mych powiek w jakiejś wiejskiej gospodzie, myślałem o Halum i z najwyższym wysiłkiem podnosiłem się 2 łóżka, bo przecież o tyle łatwiej byłoby nie wstawać i spać dalej. Dzień i noc, dzień i noc, dzień i jeszcze kilka dni i znalazłem się daleko w Zachodniej Salli, mogłem już jechać w góry i przez Bramę. Pewnego wieczoru w połowie drogi, odpoczywając w miasteczku, przekonałem się, że wydano rozkaz aresztowania mnie w Salli. Kinnall Darival, syn septarchy, mężczyzna w wieku trzydziestu lat, takiego a takiego wzrostu i o takich rysach, brat miłościwie panującego Stirrona, poszukiwany jest w związku z popełnionymi potwornymi zbrodniami: samoobnażaniem się i zażywaniem niebezpiecznego narkotyku, który na domiar złego, wbrew wyraźnemu zakazowi septarchy, dawał nieostrożnym osobom. Zbiegły Darival, wskutek podania tego narkotyku swej więźnej siostrze doprowadził ją do obłędu i ta będąc w szale zginęła w straszny sposób. Dlatego nakazuje się wszystkim obywatelom Salli ująć złoczyńcę. Tym, którzy to zrobią, zostanie wypłacona wysoka nagroda.

Skoro Stirron wiedział, w jaki sposób zmarła Halum, to znaczy, że Noim wszystko mu wyznał. Byłem zgubiony. Gdy dotrę do Bramy Salli, będą tam na mnie czekać oficerowie sallańskiej policji, znali przecież kierunek mej jazdy. Ale w takim razie, dlaczego ogłoszenie nie informowało ludności, że zmierzam w kierunku Wypalonej Niziny? Prawdopodobnie Noim ukrył jednak coś z tego, co wiedział, ażeby umożliwić mi ucieczkę.

Nie miałem innego wyboru, jak tylko jechać naprzód. Potrzebowałbym wielu dni, żeby dostać się na wybrzeże, a zresztą wszystkie porty w Salli są w pogotowiu, żeby mnie schwytać. Gdybym nawet przedostał się na pokład jakiegoś statku, dokąd się udam? Do Glinu? Manneranu? Podobnie beznadziejna była myśl, żeby przedostać się jakoś przez Huish albo Woyn do sąsiednich prowincji. W Manneranie już mnie szukali, a w Glinie na pewno czekało mnie lodowate przyjęcie. Pozostała więc Wypalona Nizina. Zatrzymam się tam przez pewien czas, a potem, być może, uda mi się przedrzeć przez którąś przełęcz w górach Treishtor i rozpocząć nowe życie na zachodnim wybrzeżu. Być może.

W mieście, w którym zaopatrywali się myśliwi udający się na Nizinę, nabyłem niezbędne artykuły: suszone produkty żywnościowe, wodę skondensowaną, tyle tylko by przy oszczędnym gospodarowaniu wystarczyło mi na kilka obrotów księżyca. Dokonując zakupów miałem wrażenie, że mieszkańcy miasta dziwnie mi się przyglądają. Czyżby rozpoznawali we mnie wyjętego spod prawa księcia, którego poszukiwał septarcha? Nikt jednak nie ruszył się, żeby mnie ująć. Możliwe, iż wiedzieli, że przy Bramie Salli i tak ustawiono kordon policji, nikt więc nie chciał ryzykować zbliżenia się do takiego potwora, jak ja. Opuściłem przeto bez przeszkód miasto i ruszyłem w ostatni odcinek swej drogi. W przeszłości przebywałem ją tylko w zimie, kiedy wszystko pokrywał głęboki śnieg. Nawet teraz w cienistych kątach widniały płachty brudnej bieli, a im bardziej droga szła w górę, tym więcej leżało śniegu, a w pobliżu podwójnego szczytu Kongoroi już cała ziemia przysypana była białym puchem. Czas obliczyłem tak starannie, żeby do wielkiej przełęczy przybyć dobrze po zachodzie słońca, bo miałem nadzieję, że ciemność stanie się moim sprzymierzeńcem w przypadku zablokowania drogi. Końcową odległość przejechałem z wygaszonymi światłami (spodziewałem się, że może wpadnę w przepaść?). W znanym mi miejscu skręciłem w lewo i skierowałem się ku Bramie Salli. Nie było tam nikogo. Albo Stirron nie zdążył obsadzić zachodniej granicy, albo uważał, że nie jestem tak głupi, żeby uciekać tą drogą. Przejechałem przełęcz i potem już wolno serpentynami w dół po zachodnim zboczu Kongoroi. O świcie byłem już na Wypalonej Nizinie, nieprzytomny z gorąca, ale bezpieczny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas przemian»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas przemian» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Czas burzy
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher
Robert Sheckley - Ręce przy sobie
Robert Sheckley
Robert Sheckley
Robert Silverberg - Tom O'Bedlam
Robert Silverberg
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Oblicza Wód
Robert Silverberg
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Człowiek w labiryncie
Robert Silverberg
Robert Silverberg
Jan Brzechwa - Tryumf Pana Kleksa
Jan Brzechwa
Jan Brzechwa
Отзывы о книге «Czas przemian»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas przemian» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x