Bohdan Petecki - Sola z Nieba Północnego

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Sola z Nieba Północnego» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1985, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sola z Nieba Północnego: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sola z Nieba Północnego»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opuścił głowę i osłupiał. Jakieś sześćdziesiąt metrów przed nim, w samym środku polany, wyrósł czwarty bunkier. Tak samo, jak tamte, miał białoszare ściany, pozbawione okien i w ogóle jakichkolwiek otworów. Tyle, że jego powierzchnia lśniła jak szkło. A poza tym Jarek nie widział w życiu bunkra, który by miał kształt lekko spłaszczonego jaja o obwodzie co najmniej trzydziestu metrów w najszerszym miejscu. Mało tego. Wodząc nieprzytomnym wzrokiem po tajemniczej budowli chłopiec odkrył nagle, że…

Sola z Nieba Północnego — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sola z Nieba Północnego», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— No więc skąd się tutaj wzięłaś? — rzucił lekko, z udaną obojętnością.

— Poczekaj… Sola odwróciła się, podeszła do ściany i oparła o nią plecami. Wyglądało na to, że przygotowuje się do dłuższej przemowy i zawczasu pragnie zająć wygodniejszą pozycję. Jarek zauważył ze zdumieniem, że ściana lekko ugięła się pod nią, tworząc jakby miękkie zagłębienie, które przybrało kształt jej pleców. Chytrze pomyślane — przyznał w duchu. W ten sposób wszędzie, gdzie się człowiek obróci, natrafia na fotel. Albo na łóżko, jeśli zajdzie potrzeba…

Postanowił natychmiast skorzystać z tego nowego odkrycia. Podszedł do sąsiedniej ściany, odwrócił się tyłem i opadł na nią całym ciężarem ciała.

Spotkało go gorzkie rozczarowanie. Śladu żadnego „fotela” czy innych miękkości podobnego typu. Gładka, twarda płyta. I to jak twarda! Zwłaszcza, kiedy się na nią natarło z pewnej odległości, z rozpędem i akurat wystającymi kośćmi kręgosłupa.

Przeszło mu jeszcze przez myśl, że to pewnie tylko tam, gdzie stoi Sola, ściana ma te dogodne dla ludzkich kształtów i ciężaru właściwości, ale na wszelki wypadek przyjrzał się uważniej owemu wklęśnięciu, które powstało pod plecami dziewczyny. I nagle odkrył coś, od czego przeniknął go chłód, jakby w mroźny dzień ktoś na oścież otworzył okno. To wcale nie ściana ugięła się pod ciężarem Soli. Ściana pozostała taką, jaką była, twardą, gładką, nieustępliwą. Rzecz w tym, że będąc taką właśnie, nie stanowiła żadnej przeszkody dla pleców dziewczyny, które najspokojniej w świecie nie zatrzymały się na jej powierzchni, ale powędrowały dalej, w głąb budowli. Przy czym Sola sama zdawała się tego nie zauważać. Patrzyła na Jarka jakby nigdy nic, a nawet po krótkiej chwili ponownie ujrzał jej uśmiech.

— Skąd się wzięłam?… — powtórzyła przeciągle. — No cóż, w pewnym sensie jestem tą dziewczyną, o której mówiłeś. Ale tylko w pewnym sensie… może chcesz usiąść? — zagadnęła nagle nieco zmienionym tonem.

— Dziękuję… — dziękuję pięknie! — chciał wykrzyknąć Jarek, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Sprawdził już na własnym grzbiecie twardość tutejszych murów. Ale to nie one przecież wykazywały gotowość do wchłaniania części istot, które niebacznie podejdą zbyt blisko. To tylko Sola miała takie dziwne plecy. Jemu ze strony tutejszych sprzętów czy ścian nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Przynajmniej, jak do tej pory.

— Chętnie — mruknął rozglądając się, czy nie dojrzy czegoś, co ona mogła mieć na myśli, czyniąc mu tę obiecującą propozycję.

— No to siadaj — padło natychmiast.

Siadaj. No dobrze. Siadaj, to siadaj. Widać taki zwyczaj.

Pochylił się i krzyżując nogi w kolanach wyciągnął rękę z odwróconą w dół otwartą dłonią, jak to się robi, mając zamiar usiąść na podłodze. Zanim jednak poczuł pod palcami chłód posadzki, jego… no, to, na czym się zwykle siada, już siedziało. I to zgoła nie na podłodze, a na jakiejś wygodnej, miękkiej i elastycznej zarazem poduszce.

— Co u licha… — mruknął, oglądając się. — Aha — odpowiedział sobie natychmiast ze spokojem. Bo i pewnie. Nie stało się przecież nic nadzwyczajnego. Po prostu tkwił w sporym, rozłożystym fotelu, sporządzonym z jakiegoś miłego w dotyku materiału. To, że ten fotel wychynął spod ziemi, jak diabeł z pudełka? — no cóż, widać taki zwyczaj — powtórzył sobie w duchu. Lepsze w każdym razie to niż plecy w ścianie.

— Bo wiesz — zaczęła szybko Sola, takim tonem, jakby chciała się usprawiedliwić — my tu mamy pewne urządzenia, których być może nie znasz… to znaczy na pewno nie znasz… — poprawiła się.

Nic dodać, nic ująć — pomyślał Jarek. Ale nic nie powiedział.

— No więc — podjęła po chwili przerwy — jestem tutaj tylko o tyle, o ile w tobie, w twoich myślach, jest ta dziewczyna, którą ci przypominam… Przy czym to „jestem tutaj” dotyczy tego, że mnie widzisz i słyszysz. Niczego innego. Pod żadnym innym względem z tamtą dziewczyną nie mam nic wspólnego… rozumiesz?

— Rozumiem… — zaczął ponuro Jarek. Miał zamiar posłużyć się jednym ze szczególnie mało popularnych powiedzeń pana Piotrowskiego, dyrektora szkoły, który po wysłuchaniu czyjejś niekoniecznie precyzyjnej odpowiedzi na temat gramatycznych zawiłości języka polskiego, zwykł mawiać: „rozumiem ale niezupełnie… dlaczego posługujesz się zagadkami, chłopcze?…” Po czym padało, nie ozdobione już żartobliwym tonem: „Siadaj” i sprawę należało uważać za załatwioną.

Oczywiście tego „siadaj” Jarek byłby już Soli oszczędził. Ale nie pozwoliła mu nawet dokończyć pierwszego członu zdania, jeśli już jesteśmy przy gramatyce.

— Nie rozumiesz — odpowiedziała sama sobie, potrząsając przecząco głową. — Nie możesz rozumieć.

Przed chwilą — głos jej złagodniał — przyglądałeś się moim plecom, kiedy stanęłam przy ścianie. To, widzisz, był taki mały błąd konstrukcyjny…

— Błąd?… — nie wytrzymał Jarek.

— Błąd — przytaknęła. — Ale nie dziw się. Programując projektor, braliśmy pod uwagę tylko najważniejsze czynniki. Żebyś widział przed sobą kogoś, z kim także w innych okolicznościach byłoby ci przyjemnie rozmawiać. Żebyś słyszał głos tej osoby i żeby ona mówiła dokładnie takim samym językiem, jak twoja… no, tak jakby to naprawdę była ona. Ale na tym koniec. Nigdy nie będziesz mnie mógł na przykład dotknąć. Doszliśmy do wniosku, że nie musimy doprowadzać złudzenia, jakiemu ulegasz, do doskonałości. Że wystarcza obraz i dźwięk. Przecież chodziło tylko o kontakt, a ty dałeś już dowody, że umiesz myśleć… że, dajmy na to, potrafisz rozmawiać z automatem tak, jakby to był ktoś żywy. Mimo to nie powinnam była opierać się o ścianę, zanim nie powiedziałam ci wszystkiego o sobie. A jeśli już, to należało pamiętać, żeby w porę się zatrzymać… zaczynasz już rozumieć?…

— Nie — odpowiedział rezolutnie Jarek. Krótko i węzłowato, choć może niezupełnie zgodnie z prawdą. Coś niecoś zaczynało mu już świtać. Chciał jednak, żeby mówiła dalej.

Sola uśmiechnęła się znowu. Następnie wyszła ze ściany i zaczęła iść w stronę Jarka. Kiedy szła, jej sposób stawiania stóp, ruchy jej rąk, wyraz twarzy, nawet to jakieś charakterystyczne przekrzywienie głowy, jakby się z kimś przekomarzała, wszystko to t tak bardzo przypominało prawdziwą Solę, że chłopiec musiał odpowiedzieć uśmiechem na uśmiech. Ale wiedział już, że kimkolwiek ta dziewczyna była naprawdę, z Solą łączą ją tylko ten jej wygląd i głos. I nic więcej.

Podeszła tak blisko, że Jarek odruchowo odchylił się do tyłu, chwytając dłońmi za oparcie fotela. Wtedy stanęła. Pochyliła się i powoli wyciągając przed siebie rękę przewierciła nią siedzącemu żołądek.

— Czujesz coś? — spytała nie przestając się uśmiechać.

— Nie — odparł chłopiec nieco zduszonym głosem. Nie poczuł rzeczywiście nic. Ale nie zawsze trzeba coś aż poczuć. Czasem wystarczy zobaczyć, jak czyjaś ręka ni z tego, ni z owego pogrąża się człowiekowi w żołądku.

— A widzisz — ucieszyła się Sola. Wyprostowała się i obrzuciła Jarka czułym spojrzeniem swoich niebieskich oczu. — Teraz ty — zaproponowała. — No, uderz mnie…

Wyprostował rękę. I nie zdziwił się, kiedy ta ręka skierowana w jej ramię przeszyła tylko powietrze.

Sola cofnęła się kilka kroków, nie wracając już jednak na swoje dawne miejsce pod ścianą. Splotła ramiona na piersiach i spoważniała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sola z Nieba Północnego»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sola z Nieba Północnego» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Sola z Nieba Północnego»

Обсуждение, отзывы о книге «Sola z Nieba Północnego» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x