Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ee…! — Mira energicznym machnięciem ręki przepłoszyła wyraz rozmarzenia, który odbił się w jej oczach.

— E…! — Paweł odwrócił głowę.

Dziadek zaśmiał się cicho.

— Panie profesorze — rzekł półgłosem ojciec Łukasza — znam ludzi, którzy mieliby także inne życzenia… Przede wszystkim inne…

— Ja też — pan Klemens spoważniał. — Ale ludzie zaspokajają swoje pragnienia również bez udziału wróżek… a świat wygląda tak, jak wygląda. Czy czytaliście kiedyś bajkę, w której dobra wróżka pokazuje się nie jakiemuś jednemu samotnemu wybrańcowi, tylko, dajmy na to, mieszkańcom całej wsi? Albo całego miasta? Albo całej Ziemi?… Prawda, że nie? No więc spróbujcie sobie wyobrazić taką właśnie bajkę. Miro? Pawle? Spróbujecie?

— Ee!.. — prychnęła już bez rozmarzenia Mira.

— Ee!.. — zawtórował jej Paweł. — Mamy wakacje — zaznaczył z naciskiem.

Dziadek pokiwał głową.

— Szkoda. Okazałoby się, że kwestia, o co prosić dobrą wróżkę, aby jej nie postawić w sytuacji bez wyjścia, a sobie zamiast przyjemności, nie napytać biedy, jest bardzo zawiła i wysoce pouczająca.

— Tak… — westchnął ojciec Łukasza. — To prawda. Robimy swoje i bez dobrych wróżek. — Właśnie.

Zaległo milczenie.

Pani Heleny wciąż jeszcze nie było w domu. Nie wrócił także Łukasz.

— Dziadek ma rację — Mira zajrzała do kuchni i wyszła z niej niezadowolona. — Nie ma tu żadnej wróżki. Jest zły potwór. Usadowił się w sklepie spożywczym i kiedy zjadł wszystko, co tam było, zaczął pożerać kupujących. Mama widziała go z daleka, ale pomyślała, że biedak musi być strasznie głodny i sama szybko rzuciła mu się w paszczę.

— To możliwe — rzekł z namysłem dziadek. — Wasza mama rzeczywiście ma słabość do potworów.

— Szczególnie lubi obgryzać kości — Mira uznała, że dziadek nic nie powiedział. — Czy Łukasz nie miał czegoś do załatwienia w sklepie? — spytała przymilnie.

Przez twarz pana Polowego przebiegł króciutki, bolesny skurcz.

— Nie wiem…

— Ani wróżka, ani potwór — ogłosił tonem wyroczni Paweł. — Ktoś kopał żwir i dokopał się do podziemnej rzeki. Powstał kolosalny lej, aż do środka ziemi. Ludzie nosili w workach glinę, żeby go zatkać, ale lej wchłonął wszystkich. Byłem na japońskim filmie…

Słuchacze nigdy się nie dowiedzieli dlaczego Paweł zaczął mówić o japońskim filmie, skoro to właśnie Japończycy robią frapujące filmy o potworach, a nie o kopaniu żwiru, bo w tym momencie z zewnątrz dobiegło ogłuszające wołanie:

— Tato! Tato!

— Widzisz?! — ucieszyła się Mira. — Jednak potwór!

„Potwór” wpadł do pokoju jak bomba, potknął się o dywan, przewrócił krzesło, po czym porwał ojca za rękę i zaczął go z całej siły ciągnąć ku drzwiom.

— Tato! Tato! — dyszał gorączkowo. — To ONI! Wiesz? Wiesz? ONI!!!.. Chodź zaraz do szkoły! Tam jest cały Górek, wszyscy czekają na nowe wiadomości. Przyjechało wojsko! Są dziennikarze, uczeni!

Być może Łukaszowi udałoby się wywlec na dwór oszołomionego ojca, który stawiał jedynie bierny opór, gdyby nie to, że drogę zagrodziła mu pani Helena. Ona i Łukasz spotkali się przypadkiem tam, gdzie dzisiaj spotykali się wszyscy, i razem wrócili do domu. To „razem” polegało na tym, że biedna pani Helena usiłowała nadążyć za galopującym chłopcem.

Chwilę ciszy wykorzystał dziadek Klemens, by prędko zapytać: — Jacy „oni”? Co się dzieje?

Łukasz zaczerpnął powietrza, ale jego z kolei ubiegła teraz mama Miry i Pawła.

— Po prostu oni — powiedziała. Rzuciła na fotel prawie puste Siatki i odruchowo poprawiła swoje śliczne posrebrzane włosy. — Słuchajcie — mówiła z niezwykłym jak na nią ożywieniem — albo ja zwariowałam, to znaczy oboje z Łukaszem ulegliśmy jakiemuś szaleństwu, albo zwariował cały świat dokoła nas. Ale jeśli przypadkiem nikt nie zwariował, to znaczy, że w Górku wylądowali kosmici. Tacy jak na obrazkach, mali, zieloni, skośnoocy. Byli, a przynajmniej jeden z nich był w kilku domach. Mnóstwo ludzi widziało latające spodki. Kosmici. Przybysze z gwiazd. Co wy na to?

Tu Alauda z planety trzeciej

— Wykluczone — sprzeciwiła się pani Helena. — Nawet kosmonauci nie startują z pustymi żołądkami. Normalnego obiadu nie zrobię, bo sklepy były zamknięte, ale są jeszcze konserwy. Coś zjeść musicie, inaczej was nie puszczę.

— Jak to „nas”? — obruszył się dziadek Klemens. — Czyżbyś ty zamierzała zostać w domu?

— Ależ pójdę. Naturalnie że pójdę — odpowiedzi, która dobiegła już z kuchni, zawtórował szczęk naczyń. — UFO w Górku. Pomyśleć tylko…

— To znaczy, że kolacji także nie będzie — rzekł dobitnie Paweł.

— Tato… — powiedział błagalnie Łukasz mrugając nerwowo oczami. — Tato…

Ojciec położył palec na ustach.

— Mnie się nie śpieszy — podkreśliła Mira. — Mam nadzieję, że te stwory odlecą, zanim wszyscy dostaniemy kręćka, jak gajowy.

Na stole pojawiły się dymiące talerze.

— No — pierwszy skończył Paweł. — Jeśli koniecznie chcecie biegać z wywieszonym językiem za jakimiś zieleniuchami, to ja jestem gotowy. Chętnie się pośmieję. Trzeba wziąć aparat fotograficzny — zerwał się i pobiegł do szafki. — Dlaczego nie mamy kamery? Wszyscy moi koledzy mają kamery — szybkimi ruchami wyrzucał z półek zbędne przedmioty. — Ale mnie oczywiście wystarczy aparat. No! Są wreszcie filmy — odsapnął. — Wezmę dwa zapasowe…

Mira z hałasem odsunęła krzesło.

— Chodźmy w końcu! — wybuchnęła, zapominając, że jakieś tam gwiezdne zielonuchy nic a nic jej nie obchodzą.

Dziadek Klemens uśmiechnął się nieznacznie, po czym bez słowa ujął swoją synową pod ramię i ceremonialnym krokiem tancerza, który prowadzi partnerkę na parkiet, powiódł ją w stronę wyjścia.

Pięć minut później nikt z szóstki śpieszącej na spotkanie Wielkiej Przygody nie posuwał się już krokiem ceremonialnym. I nikt nie udawał, że lądowanie kosmitów stanowi jedynie nużącą przeszkodę w statecznym, wakacyjnym leniuchowaniu.

Mama Miry i Pawła zdążyła powtórzyć wszystko, czego dowiedziała się od ludzi oblegających budynek miejscowej szkoły i od Łukasza. Ten ostatni słuchał opowieści pani Heleny z nie mniejszym zainteresowaniem niż pozostali, poprzestając na pełnych treści przerywnikach w rodzaju: „właśnie, właśnie!”, „widzisz tato, widzisz?” lub „tak, tak!”

Trzy dni temu, późnym wieczorem, mieszkańcy trzech gospodarstw leżących na przeciwległym skraju Górka ujrzeli w oknach jaskrawe światło. Wybiegli na dwór i zobaczyli w chmurze opadającego jasnego dymu dużą bryłę przypominającą dwa złożone ze sobą spodki. Przez uchyloną klapę u góry wyglądała czyjaś głowa. Miała włosy, ale ich barwy nikt nie potrafił potem określić. Natomiast czoło pod tymi włosami oraz cała reszta twarzy były z całą pewnością zielone. Co do tego zgadzali się wszyscy. Przez otwór spod klapy sączyła się niezwykła poświata, toteż oblicze i popiersie tajemniczej postaci zdawały się promieniować wewnętrznym lśnieniem. Szczegóły zielonej twarzy były doskonale widoczne. Na przykład kościste policzki i duże, wyraźnie skośne oczy.

— UFO! — zabrzmiał zdławiony okrzyk, po czym nastała przejmująca cisza.

Kosmici dobrze wybrali miejsce lądowania. Owe trzy gospodarstwa tworzyły mały przysiółek, oddzielony od zabudowań miasteczka pierścieniem lasu i półokrągłym grzebieniem połączonych pagórków. Dlatego nikomu nie przyszło na myśl pobiec i zaalarmować cały Górek. Ktoś wprawdzie mówił potem, że owszem, przyszło mu to na myśl, tylko bał się spłoszyć nieziemskich gości, ale inni go zakrzyczeli powiadając, że sam był za bardzo spłoszony, aby cokolwiek mogło mu przyjść na myśl.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x