Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1988, Издательство: Nasza Księgarnia,, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bal na pięciu księżycach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bal na pięciu księżycach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Wtedy to do akcji niespodziewanie wkroczył Din. Błyskawicznie wyciągnął z kieszeni cudem uratowany aparat Irka, przyklęknął na jedno kolano i zawołał:
— Jeszcze krok, a strzelę! Mam miotacz!
Zbir stanął. Ale Din mimo to strzelił. Strzelił i trafił. Zdjęcie, które wtedy powstało, krążyło potem po bazach i osiedlach planetarnych, dostarczając wszystkim niezrównanej uciechy.”

Bal na pięciu księżycach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bal na pięciu księżycach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Przepraszam. Do widzenia — automat nie odwracając się zaczął wchodzić po stopniach na górę. Najwidoczniej lampki zdobiące jego okrągłą główkę nie służyły mu za organ wzroku.

Kiedy drzwi na piętrze zamknęły się za nowym mieszkańcem domu przy ulicy Delfinów, dziadek po raz drugi tego dnia uderzył się dłonią w czoło.

— Ciągle o czymś zapominam! — zawołał. — Poczekajcie…

Zerwał się i zaczął gorączkowo przetrząsać swoją podróżną torbę. Po chwili wydobył z niej gruby, pięknie o prawiony album z wielką fotografią Jurija Gagarina na okładce.

— To dla ciebie — podszedł do Irka. — Już tak niewiele wydają prawdziwych książek, że powinieneś mieć w swojej bibliotece przynajmniej parę takich uczciwych tomów, a nie same mikroskopijne szkiełka. Proszę.

— Dziękuję, dziadku — chłopiec ostrożnie wziął podany mu album i zaczął go przeglądać.

Dzieło nosiło tytuł „Historia podboju kosmosu” i opisywało dzieje zmagań człowieka z otaczającą Ziemię przestrzenią, od wystrzelenia pierwszego sztucznego satelity „Sputnika l” w roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym poprzez pionierskie loty załogowe aż do budowy ostatnich osiedli planetarnych i schematów rakiet dalekiego zwiadu, konstruowanych między innymi przez doktora Jacka Skibę. Jeden z rozdziałów, autorzy poświęcili tragediom, jakie rozegrały się na polach startowych i w gwiezdnej pustce. Pilotom, badaczom i uczonym, którzy nie wrócili. Rozdział ten zamykało zdjęcie przedstawiające młodego mężczyznę o śmiałym spojrzeniu i otwartej, uśmiechniętej twarzy. Tę twarz Irek znał nie tylko z fotografii. Ale znacznie lepiej znała ją jego starsza siostra.

— Piotr… — usłyszał nagle tuż za sobą cichutki szept. Piotr…

Chłopiec odwrócił się raptownie. Za jego plecami stała Inia. Jej oczy wpatrzone w wizerunek uśmiechniętego pilota były pełne łez.

— Proszę cię, daj mi to na chwilę — powiedziała nieswoim głosem.

— Ale…

— Co się stało? — spytał dziadek. — Iniu?… Dziewczyna nie odpowiedziała. Odebrała bratu album i odeszła z nim pod szklaną ścianę.

— Tam jest zdjęcie Piotra — szepnął Irek, zerkając porozumiewawczo na mamę.

— Czyje zdjęcie? — profesor Bodrin także mimo woli zniżył głos.

— Piotra Gomery — odrzekł doktor Skiba. — Tego, który zaginął dwa miesiące temu, zaraz po zejściu z orbity Ganimeda. Wystartował razem ze swoim ojcem z tej samej bazy, do której wy teraz lecicie.

Gomery? powtórzył unosząc brwi asystent słynnego uczonego. — A przecież my właśnie… — urwał, ujrzawszy utkwione w sobie oczy profesora, których wyraz niedwuznacznie nakazywał mu milczenie.

— Piotr był chłopcem Ini — ciągnął jeszcze ciszej doktor Skiba, zbyt przejęty i poruszony, by zauważyć wymianę spojrzeń między Bodrinem a jego młodym współpracownikiem. — Poznali się na studiach. Piotr często tu u nas bywał… polubiliśmy go wszyscy. Bardzo miły chłopiec i zdolny fotonik. A jeśli chodzi o lnię… cóż, sami widzicie — wskazał ruchem głowy przygarbioną sylwetkę dziewczyny.

— Nie wiedziałem — powiedział głucho profesor.

— A to się popisałem z tym albumem! — zawołał półgłosem dziadek. — Ale nikt mi nie powiedział, że ona tak… — zająknął się — że aż tak to przeżywa. Poza tym skąd mogłem wiedzieć, że w tej książce j u ż zamieszczą zdjęcie Piotra…

— Tam napisali, że poszukiwania trwają — zauważył nieśmiało Irek.

Raptem Inia zamknęła z trzaskiem album, szybko podeszła do Bodrina i spojrzała mu prosto w oczy.

— Panie profesorze, pan jedzie na Ganimeda, prawda? Proszę mnie wziąć z sobą.

— Co? Co? — spytało kilka osób naraz.

— Przysyłają po was statek. Na pewno znajdzie się na nim miejsce i dla mnie — ciągnęła zdecydowanie dziewczyna. — Przyrzekam, że nie będziecie mieć ze mną kłopotów. Zrozumcie — spojrzała błagalnie na rodziców — ja muszę przynajmniej zobaczyć tę bazę. To miejsce, gdzie ostatni raz… ostatni raz… — nie skończyła, bo głos odmówił jej posłuszeństwa.

Bodrin odruchowo poprawił okulary, które spadły mu na środek nosa, po czym rozejrzał się po obecnych, jakby wzywając pomocy.

— Ta baza jest chwilowo absolutnie niedostępna dla osób trzecich — odezwał się znowu młody asystent. Będziemy tam prowadzić pod kierunkiem profesora badania bardzo trudne, a może i niebezpieczne. Nie wolno nam narażać nikogo.

— Niebezpieczne! — powtórzyła Inia takim tonem, że Bob Long zakrztusił się, przygładził bezwiednym ruchem swą płomienną czuprynę i umilkł.

— Wiecie co? — dziadek wyglądał teraz, jakby w ciągu kilku ostatnich minut postarzał się o całe lata. — Uważam, że nie mamy prawa jej zatrzymywać. Niech leci — zakończył z głębokim westchnieniem.

— Jak to? Tak… sama? — mama musiała szybko odwrócić głowę.

Inia podeszła do niej i delikatnie położyła jej rękę na ramieniu,

— Nie wiem, czy sama — powiedziała. — To będzie zależało od tego, czy profesor Bodrin zechce mnie wziąć ze sobą. Pan Long powiedział przed chwilą, że teraz nie mogłabym zobaczyć tej bazy — posłała krótkie spojrzenie młodemu naukowcowi. — W takim razie poczekałabym na Ganimedzie, aż te ważne i niebezpieczne badania dobiegną końca. Zamieszkałabym w kosmotelu. Tam jest przecież jakiś ośrodek turystyczny, pokazywali go nawet w trivi.

— Doprawdy nie wiem — odezwał się po krótkiej pauzie słynny uczony. — Nie wiem… — powtórzył i znowu poprawił okulary, chociaż tym razem nie było po temu żadnego racjonalnego powodu.

Doktor Skiba wstał, zatarł nerwowo dłonie i zaczął chodzić po pokoju. W pewnym momencie zatrzymał się.

— Jak duży jest ten statek, którym jutro macie stąd odlecieć? — spytał patrząc na Bodrina.

— No… normalna rakieta. Przystosowana do zadań specjalnych, ale dość duża…

— Czy znalazłoby się w niej miejsce nie dla jednej dodatkowej pasażerki, ale dla trzech osób… czterech? poprawił się.

— Proszę?

— Dla nas czworga, Ini, Irka, mnie i… Truszka? Profesor oprzytomniał wreszcie po wstrząsie, jakim była dla niego zaskakująca prośba córki gospodarzy. Podniósł się także, odetchnął głęboko, popatrzył na lnię i rzekł krótko:

— Oczywiście, że weźmiemy was z sobą.

— Zmienimy nieco plany, co, synu? — Ojciec podziękował spojrzeniem uczonemu, po czym uśmiechnął się blado do Irka. — Zaczniemy od wyższego stopnia wtajemniczenia, to znaczy od wspinaczki w próżniowych skafandrach. Na Ganimedzie także są góry, a ten turystyczny ośrodek, o którym tu była mowa, został zbudowany właśnie z myślą o alpinistach, prawda?

— Tak — Bodrin skinął głową. — Okolica obfituje w wysokie kratery, a sam kosmotel jest ponoć naprawdę piękny. Nazywa się „Pięć Księżyców”. Więc umowa stoi? Rano odlatujemy w piątkę… przepraszam, w szóstkę, ja też zapomniałem o Truszku. A ty, dziewczyno, bądź dzielna — jego głos zabrzmiał nagle miękko i serdecznie. — Nie chcę cię oszukiwać, dwa miesiące w kosmosie to bardzo dużo… Ale nie wolno załamywać rąk, dopóki istnieje bodaj cień nadziei. W każdym razie mogę ci obiecać, że zobaczysz bazę, z której wystartował Piotr… Tylko będziesz musiała na to poczekać kilka, a może i kilkanaście dni.

— Dziękuję — wyszeptała Inia. — Poczekam… Dziadek Wiktor, siedzący dotąd nieruchomo przy stole, ożywił się. Odchrząknął, przetarł palcami powieki i nieco zbyt głośno powiedział:

— Skoro już będziecie na Ganimedzie, to pozdrówcie Augusta, mojego brata. Chociaż wątpię, czy go spotkacie. Zaszył się w jakimś laboratorium i od kilkudziesięciu lat nie odpowiada na wezwania radiowe. Jest stuprocentowym odludkiem, od kiedy… ale mniejsza z tym.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bal na pięciu księżycach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bal na pięciu księżycach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach»

Обсуждение, отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x