• Пожаловаться

Joan Vinge: Tiamat

Здесь есть возможность читать онлайн «Joan Vinge: Tiamat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, год выпуска: 1993, ISBN: 83-7075-233-0, издательство: Phantom Press International, категория: Фантастика и фэнтези / Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Joan Vinge Tiamat

Tiamat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tiamat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Planeta Tiamat należy do konfederacji skolonizowanych przez ludzkość światów, zwanej Hegemonią. Faktyczną władzę dzierży technokracja z planety Kharemough. Tiamat jest cywilizacyjnie zacofana, pokryta w większości oceanem, z osadnictwem rozlokowanym na licznych archipelagach. Na Tiamat występuje jednak wielkie bogactwo — woda życia, wyciąg z krwi merów — morskich zwierząt. Jej zażywanie pozwala przedłużać życie. Ze względów astronomicznych Tiamat ma tylko dwie pory roku, trwające po około 150 lat — Lato i Zimę. Podczas Lata rządzą Letniacy, lud zabobonny, odrzucający technikę, a Zimą Zimacy, lud współpracujący z Hegemonią i bezlitośnie eksploatujący swoją planetę. W czasie lata Tiamat, z powodu bliskości czarnej dziury, jest niedostępna dla statków kosmicznych i transport wody życia urywa się. Nadchodzi czas zmiany warty. Ustępująca Królowa Zimy nie zamierza ustąpić i nie chce się pogodzić ze swoją rytualną śmiercią na zakończenie Zimy. Sprawia, że kilka kobiet Letniaków urodzi jej klony… Spisek ma doprowadzić do przedłużenia jej panowania. Zdobyła nagrody Hugo i Locusa w 1981. Nominowana do nagrodę Nebula w 1981.

Joan Vinge: другие книги автора


Кто написал Tiamat? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Tiamat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tiamat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyciągnęła ramiona i Sparks wszedł w nie ze smutkiem; złapali się za nadgarstki. Nim się spostrzegła, chwyt przeszedł w objęcie i jej obawy rozwiały się jak poranna mgła.

— Sparkie, kocham cię… bardziej niż wszystko pod niebem. — Pocałowała go, czując sól na wargach. — Niech Matka Morza zaświadczy, że masz me chętne serce, tylko ty, teraz i na zawsze.

Powtórzył te słowa, wyraźnie i dumnie, potem dopełnili ślubowania, pijąc morską wodę ze swych złączonych dłoni. — Po tym rejsie nikt nie powie, że jesteśmy za młodzi na przysięgi! — Po raz pierwszy ślubowali sobie miłość, gdy tylko potrafili wypowiedzieć te słowa, i wszyscy się śmiali. Dla nich były jednak prawdą i przez lata dzielili się wszystkim, łącznie z niepewnymi, tęsknymi dotknięciami ust, rąk i ciał…

Moon wspomniała kryjówkę wśród skał zawietrznej strony zatoki; ciepłe, stwardniałe dłonie kamieni otaczające ich drżące ciała, gdy leżeli splecieni miłośnie w jasne południe, a dalej na plaży szeptały fale. Jak wtedy, czuła teraz moc wiążącej ich razem potrzeby; wytwarzane przez nich ciepło, odganiające zimną samotność świata. Zjednoczenie dusz opanowujące ich w końcowej chwili — doznanie wysokości, pełni, jakich nie mogło dać im nic innego. Razem wkroczą w nowe życie, wreszcie będą należeć do ich świata równie w pełni, jak należą do siebie… Usta Sparksa musnęły jej ucho, przysunęła się i objęła go znowu. Porzucona łódź płynęła do brzegu.

* * *

— Czy coś widzisz?! — zawołał Sparks. Po raz ostatni sprawdzał łódź spoczywającą pewnie na muszlach i resztkach wyrzuconych przez burzę poza zasięgiem przypływu. Wyrzeźbiony na dziobie rodzinny totem wpatrywał się w niego trojgiem namalowanych oczu. Trwał odpływ, lecz zdołał już odsłonić taki szmat mokrego piasku, że wleczenie czółna mocno ich wyczerpało. Wraz z nimi wyszedł na brzeg jeden z merów, pozwalając, by nieśmiało gładzili jego wilgotną, gładką, cętkowaną sierść. Nigdy dotąd nie dotykali żadnego. Ten był ich wielkości i dwukrotnie lżejszy.

— Jeszcze nie — tu! — dobiegł go głos Moon. Szaleńczo machała rękami. Szła obok mera brnącego przez plażę. — Przy strumieniu jest ścieżka. To o niej musiał opowiadać dziadek!

Ruszył przez zasłaną śmieciami pochyłość plaży ku ujściu potoku, a pod nogami trzeszczały mu porzucone muszle. Koryto strumienia przecinało szeroką wstęgę czerwonej soli na glinie, barwiąc ją swym zielonym jak mech nurtem. Nad brzegiem stała Moon, gotowa do wspinaczki na wzgórza.

— Pójdziemy w górę strumienia?

Przytaknęła, śledząc wzrokiem stromo wznoszący się niebieskozielony ląd. Jeszcze wyżej sterczały nagie, poszarpane szczyty z czerwonych skał. W niezmiernej skali czasu Morza te wyspy są młode; ich nie przygięte przez wiek grzbiety nadal drapią niebo.

— Zapowiada się wspinaczka. — Wcisnął niepewnie dłonie w kieszenie.

— No. — Moon patrzyła na mera wracającego plażą. Na dłoni czuła jeszcze dotyk jego gęstej sierści. — Dziś zatańczymy na wantach. — Spojrzała na Sparksa, uświadamiając sobie nagle, co oznacza ich obecność tutaj. — No, idziemy — stwierdziła niemal niecierpliwie. — Najtrudniejszy jest pierwszy krok. — Zrobili go razem.

Nie oni pierwsi tu idą, pomyślała Moon podczas wspinaczki… ilu było innych? Odpowiedź wyryta była na zboczu, gdzie przejście wielu stóp zdarło puszysty pumeks wulkaniczny, tak iż niekiedy posuwali się wąską ścieżką, zagłębieni w nim po kolana. A ilu wspięto się tylko po to, by uzyskać odmowę ? Moon szybko zmówiła modlitwę, patrząc na ścieżkę, która była teraz wąską półką wznoszącą się na wysokość kostek ponad wąwóz porośnięty paprociami i nieprzebytymi zaroślami. Gdy umilkł wiatr, zapadła wokół całkowita cisza, nie widziała żadnej istoty większej od żuka. Raz tylko zdawało się jej, że słyszy w oddali krzyk ptaka… Dziesiątki metrów niżej migotał strumień, a z lewej strony wznosiła się równie wysoka, pokryta zielenią ściana. Choć przywykła do ostrożnych stąpań żeglarzy i wąskich ścieżek między zagrodami dla ryb, tu kręciło się jej w głowie.

Sparks złapał się wystającego krzaka, który ocierał mu twarz.

— To nie dla załamujących się łatwo — powiedział głośno, choć właściwie zamierzał zachować tę uwagę dla siebie.

— Przypuszczalnie o to chodzi — wymamrotała i wytarła twarz rękawem.

— Myślisz, że to próba? — Przyciskali się do nierównej, zniszczonej skały.

— Pani! — Na poły wezwanie, na poły przekleństwo. — Mam dosyć!

— Długo to się jeszcze ciągnie? A jeśli się ściemni?

— Nie wiem… Tam dolina się zamyka.

— Mówiłaś chyba, że dziadek zrobił to, gdy był młody? Myślałem, że wiesz.

Moon odetchnęła głęboko.

— Dziadek powiedział mi, że się załamał i zawrócił. Nigdy nie znalazł jaskini.

— Tego mi nie mówiłaś! — zaczął się śmiać. — I tak spodziewałem się czegoś innego.

W dole strumień robił pętlę, po dojściu do następnego zakrętu półka rozszerzyła się, a wraz z nią ścieżka. W tej odciętej od morskich wichrów dolinie żar słońca odbijał się od nagrzanych skał. Moon ściągnęła w marszu ciężką kurtkę. Sparks już wcześniej niósł ją narzuconą na ramiona. Wietrzyk przyciskał jej do piersi przepoconą lnianą koszulę. Rozpięła ją aż do pasa i podrapała się, mówiąc:

— Jest mi gorąco, wiesz? Naprawdę gorąco! Co robią ludzie, gdy jest im za ciepło? Można zawsze nałożyć więcej ubrań, lecz zdjąć tylko tyle, ile się ma. — Odpięła od pasa bukłak i napiła się wody. Gdzieś w dali słyszała plusk, lecz pomyślała jedynie o skwierczącym w kociołku tłuszczu.

— Pewnie nie powinniśmy się tym martwić. — Sparks wzruszył ramionami, dobrodusznie ironizując. — Do pełni lata jeszcze daleko. Prawdopodobnie umrzemy przed jego upałami. — Poślizgnął się i opadł z jękiem na kolano. — Może jeszcze wcześniej.

— Śmieszne. — Pomogła mu wstać, jej także nogi ciążyły jak kamienie. — Już widać Letnią Gwiazdę. Od paru dni patrzę na nią przez palce… Och — szepnęła. Otarła rozpaloną twarz wierzchem dłoni.

Sparks wymijał wybrzuszenie ściany. Przed ostatnim zakrętem szlaku słyszany przez nich szum przeszedł w ryk wody spadającej w przepaść, rozdzieranej przez skały, składającej ciągle siebie samą w śmiertelnej ofierze. Przy wodospadzie kończyła się ścieżka.

Stali, zadyszani, oszołomieni kakofonią dźwięków i wodnego pyłu.

— To nie może być koniec! — Sparks wskazał na spadający strumień. — Jesteśmy na pewno na właściwej ścieżce. Gdzie dalej?

— Tu! — Moon przycupnęła, wyglądając za zasłonę wody, z głowy opadały jej mokre, luźne pasma włosów. — W skale są uchwyty. — Wstała i odrzuciła włosy na plecy. — To nie jest… — Pokręciła głową i umilkła na widok jego zagniewanej twarzy.

— Co to ma znaczyć?! — Sparks krzyknął w głąb doliny. — Jakich jeszcze prób żądasz? Czy mamy się pozabijać?

— Nie! — Moon pociągnęła go za rękę, w swym zmęczeniu czuła jego gniew, jak piach ciągle sypany pod nogi. — Chce, byśmy byli pewni. I jesteśmy. — Znowu się pochyliła, ściągnęła buty i opuściła nogi poza krawędź przepaści.

Zaczęła schodzić w dół, jej zmysły wypełniały się rykiem i bryzgami, pozwalając jej przytłoczyć strach. Widząc za sobą rozpoczynającego zejście Sparksa, zaczęła powtarzać, że przed nią schodzili tędy niezliczeni ludzie, przez niezliczone lata… (stopa ślizgająca się po mokrej skale)… ona też zdoła… (jeszcze jeden krok! zacisnęła palce na krawędzi skały)… to mokre zejście nie jest trudniejsze od wspinaczki po wantach, jakich dokonywała swobodnie niezliczoną ilość razy… (jeszcze jeden)…zawsze ufaj Matce Morza, stawiając pewnie dłonie i stopy… (skurcz palców; przygryzła wargi)… skupiła się na wierze w Panią, w siebie; bo jeśli zwątpi w którąś… (macała stopą po mokrej, śliskiej ścianie, nie znajdując żadnej szczeliny, żadnego występu, żadnego…)

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tiamat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tiamat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tiamat»

Обсуждение, отзывы о книге «Tiamat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.