DRUGI ŻOŁNIERZ: Nie wstawać, bo posiekam was na kawałki! Idziecie z nami.
MESCHIANE: Na czworakach?
PIERWSZY ŻOŁNIERZ: Zaraz odechce ci się mądrzyć!
Szturcha ją piką. Rozlega się głęboki jęk. tak niski, że prawie niesłyszalny, ale zarazem tak potężny, że scena trzęsie się w posadach.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Co to było?
PIERWSZY ŻOŁNIERZ: Nie mam pojęcia.
JAHI: Koniec Urth, głupcy. Dalej, możecie ją zabić! To już i tak wasz koniec.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Jak mało wiesz! Dla nas to dopiero początek. Kiedy otrzymaliśmy rozkaz przeszukania ogrodu, polecono nam dawać szczególne baczenie na was dwie. Będziecie warte co najmniej dziesięć chrisos albom kiep.
Chwyta JAHI. W tej samej chwili MESCHIANE podrywa się z ziemi i ucieka w ciemność. PIERWSZY ŻOŁNIERZ pędzi za nią.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Co, próbujesz gryźć?!
Szamocząc się z JAHI uderzają na odlew piką.
JAHI: Głupcze, ona uciekła!
DRUGI ŻOŁNIERZ: Tym niech się martwi Ivo. Ja mam swojego więźnia, a on pozwolił uciec swojemu. Ruszaj, idziemy do chiliarchy.
JAHI: Czy nie pokochasz się ze mną, zanim opuścimy to urocze miejsce?
DRUGI ŻOŁNIERZ: Żeby odcięli mi męskość i wepchnęli do gardła? Nigdy w życiu!
JAHI: Najpierw musieliby ją znaleźć. DRUGI żołnierz: Ejże, co ty sobie myślisz? (Potrząsa nią).
JAHI: Służysz Urth, która posłała cię po mnie, gdyż sama nie chciała się fatygować. Gdybyś jednak uwolnił mnie choć na chwilę, pokazałabym ci wspaniałe rzeczy .
DRUGI ŻOŁNIERZ: Widzę je już teraz, za co dziękuję niebiosom.
JAHI: Mogę uczynić cię bogatym. Dziesięć chrisos nic by wtedy dla ciebie nie znaczyło. Nie zdołam jednak tego zrobić, dopóki mnie trzymasz.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Twoje nogi są dłuższe niż nogi innych kobiet, ale zauważyłem, że nie używasz ich zbyt chętnie. Zdaje się, że masz nawet trudności ze staniem.
JAHI: Nie mylisz się.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Będę trzymał cię za twój naszyjnik. Łańcuszek wygląda na dość mocny. Jeżeli ci to wystarczy, pokaż, co potrafisz, a jeśli nie, to od razu ruszaj za mną. Dopóki jesteś ze mną, nie masz co liczyć na więcej swobody.
JAHI podnosi obie ręce z wyprostowanymi trzema palcami: serdecznym, środkowym i kciukiem. Przez chwilę panuje całkowita cisza, a potem rozlega się tajemnicza, delikatna muzyka, w powietrzu zaś zaczynają wirować piątki śniegu.
DRUGI ŻOŁNIERZ: Przestań!
Łapie ją za rękę i ciągnie w dół. Muzyka milknie, a na głowie DRUGIEGO ŻOŁNIERZA osiada kilka płatków śniegu.
DRUGI ŻOŁNIERZ: To nie było złoto.
JAHI: Ale widziałeś, co zrobiłam.
DRUGI ŻOŁNIERZ: W mojej wiosce mieszka stara kobieta, która też potrafi zaklinać pogodę. Przyznaję, że idzie jej to dużo wolniej niż tobie, ale jest znacznie starsza i słabsza.
JAHI: Z pewnością nie jest nawet w tysiącznej części tak stara jak ja.
Wchodzi POSĄG. Porusza się tak, jakby był ślepy.
JAHI: A cóż to jest?
DRUGI żołnierz: Jeden z ulubieńców ojca Inire. Nie słyszy cię ani nie potrafi mówić. Nawet nie jestem pewien, czy w ogóle żyje.
JAHI: To samo mógłbyś powiedzieć o mnie.
Kiedy POSĄG przechodzi obok niej, głaszcze go przelotnie po policzku.
JAHI: Mój kochanku, dlaczego mnie nie pozdrowisz?
POSĄG: Eeeej…
DRUGI żołnierz: Co to ma być? Przecież powiedziałaś, że nie możesz nic zrobić, dopóki cię trzymam!
JAHI: A oto mój niewolnik. Możesz go pokonać? Dalej, połam swoją pikę na jego szerokiej piersi!
POSĄG klęka i całuje stopę JAHI.
DRUGI żołnierz: Nie, ale mogę przed nim uciec.
Przerzuca sobie JAHI przez ramię i ucieka. Otwierają się przed nim drzwi między wzgórzami. Znika za nimi, a one zatrzaskują się z hukiem.POSĄG łomocze w nie pięściami, ale bez skutku. Po jego twarzy j spływają łzy. Wreszcie odwraca się i zaczyna rozkopywać ziemię rękami.
GABRIEL: (Spoza sceny). W taki oto sposób kamienne postaci dochowują wierności minionym dniom. Pozostają samotne na pustyni, długo po ucieczce ostatniego człowieka.
POSĄG nadal kopie, a scena pogrąża się w ciemności. Kiedy ponownie zapalają się światła, AUTARCHA siedzi na tronie, zupełnie sam na scenie, lecz sylwetki na ekranach po obu jego stronach świadczą o tym, że jest otoczony przez dworzan.
AUTARCHA: Siedzę tutaj, jakbym był panem stu światów, a tymczasem nie mogę zapanować nawet nad tym jednym. Zza sceny dobiega odgłos obutych stóp uderzających o ziemię w równym rytmie. Ktoś wydaje rozkaz podniesionym głosem.
AUTARCHA: Generalissimus!
Wchodzi PROROK. Ma na sobie koźlą skórę i trzyma laskę, na której uchwycie ktoś niezdarnie wyrzezbił tajemniczy symbol.
PROROK: Znaków przeróżnych pojawia się co niemiara. W Incusus urodziło się cielę bez głowy, za to z dwoma pyskami na kolanach. Pewnej kobiecie przyśniło się, że jest w ciąży z psem, ubiegłej nocy ulewa gwiazd spadła z sykiem na południowy lód, a prorocy chodzą i opowiadają o tych dziwach.
AUTARCHA: Ty też jesteś prorokiem.
PROROK: Sam Autarcha widział ich na własne oczy!
AUTARCHA: Mój archiwista, człowiek doskonale znający historię tego miejsca, powiedział mi raz, że kiedyś zabito tutaj ponad stu proroków; niektórych ukamienowano, innych spalono, jeszcze innych rzucono na pożarcie dzikim bestiom albo utopiono. Paru nawet poprzybijano do drzwi, jak uprzykrzone szkodniki. Teraz chciałbym dowiedzieć się od ciebie czegoś o przepowiadanym od dawna przybyciu Nowego Słońca. W jaki sposób to nastąpi i co będzie oznaczać? Mów, bo jeśli nie, to mój archiwista będzie mógł wzbogacić swoją opowieść o jeszcze jeden szczegół!
PROROK: Nie wiem, czy uda mi się ciebie zadowolić, ale spróbuję.
AUTARCHA: A więc nie wiesz?
PROROK: Wiem. Znam cię jednak jako człowieka stąpającego mocno po ziemi, zainteresowanego jedynie sprawami tego świata, który rzadko spogląda wyżej niż na gwiazdy.
AUTARCHA: Od trzydziestu lat uważam to za moją największą zaletę. PROROK: A mimo to nawet ty musisz wiedzieć, że robak pożera serce starego słońca. W samym jego środku materia zapada się w samą siebie, jakby była tam dziura bez dna.
AUTARCHA: Moi astronomowie mówią mi o tym od dawna.
PROROK: Wyobraź sobie jabłko gnijące od środka. Z zewnątrz wydaje się soczyste i zdrowe, aż do chwili, kiedy zgnilizna dotrze do skórki.
AUTARCHA: To porównanie przychodzi do głowy każdemu człowiekowi, który przeżył już ponad połowę życia, a mimo to nadal czuje się rześki i zdrowy.
PROROK: Tyle więc o starym słońcu. Ale co z pożerającym je robakiem? Co o nim wiemy, z wyjątkiem tego, że zabiera Urth ciepło i światło, a w ostatecznym rozrachunku także życie?
Zza sceny dobiegają odgłosy walki. Rozlega się okrzyk bólu. a zaraz potem donośny huk, jakby ktoś strącił na ziemie dużą wazę.
AUTARCHA: Wkrótce dowiemy się, o co chodzi w tym zamieszaniu. Mów dalej, Proroku.
PROROK: Otóż wiemy już, że jest czymś więcej, a mianowicie rozdarciem w naszym wszechświecie, dziurą w jego strukturze, w której obowiązują nie znane nam prawa. Nic z niej nie wychodzi, natomiast wszystko, co tam wpadnie, ginie bez śladu. Mimo to w każdej chwili może się coś pojawić, ponieważ ze wszystkich rzeczy, jakie istnieją na świecie, tylko ona jedna nie jest jego niewolnikiem.
Wchodzi zakrwawiony SEN, popychany pikami przez żołnierzy, którzy pozostają za sceną.
Читать дальше