Robert Silverberg - Rodzimy się z umarłymi

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Rodzimy się z umarłymi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rodzimy się z umarłymi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rodzimy się z umarłymi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Robert Silverberg jest jednym z najczęściej nagradzanych współczesnych pisarzy science fiction. Umiejętnie łączy w swojej twórczości motywy fantastyczne z filozoficznymi. W prezentowanej powieści wykorzystuje wątki religijne z „Apokalipsy św. Jana”. Książka składa się z trzech części. W pierwszej przedstawia historię głęboko zakochanego męża, który poszukuje kontaktu ze swoją zmarłą, a zarazem ożywioną żoną. Część druga to historia Tomasza Proroka, głoszącego nadejście końca świata. Wątek trzeci stanowią losy Martina Ballingera, genialnego artysty, który ponownie odkrywa swe zdolności poprzez konfrontację ze śmiercią.

Rodzimy się z umarłymi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rodzimy się z umarłymi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— On mnie kocha, Kent.

— Kochał cię. Dobrze. Na to się zgodzę. Jednakże osoba, którą kochał, już nie istnieje. Musi sobie zdać z tego sprawę.

Sybille zamknęła oczy.

— Nie chcę mu sprawiać przykrości. Nie chcę również, żebyś ty mu sprawiał przykrość.

— Nie sprawię mu przykrości. Spotkasz się z nim?

— Nie.

Mruknęła coś w zakłopotaniu i rzuciła bluzkę i szorty na krzesło. Czuła gwałtowne pulsowanie w skroniach. Takiego zagrożenia nie pamiętała od czasu tego strasznego dnia przy kurhanach w Newark. Podeszła do okna i wyjrzała. Może miała wrażenie, że zobaczy Jorge’a rozmawiającego z Neritą i Laurencem na podwórzu. Nikogo jednak nie zobaczyła poza boyem hotelowym, który popatrzył na jej nagie piersi i obdarzył ją szerokim uśmiechem. Sybille odwróciła się do niego tyłem i powiedziała bezbarwnym głosem:

— Zejdź na dół. Powiedz mu, że nasze spotkanie jest niemożliwe. Użyj tego słowa. Nie mów, że nie chcę się z nim spotkać, nie mów, że takie spotkanie nie jest właściwe, ale że jest niemożliwe. Zadzwoń na lotnisko. Chcę wrócić do Dar wieczornym samolotem.

— Przecież dopiero przyjechaliśmy!

— To nie ma znaczenia. Wrócimy innym razem. Jorge jest bardzo uparty. Nie pogodzi się z niczym oprócz brutalnej odmowy, a tego nie mogę mu zrobić. Musimy zatem wyjechać.

* * *

Klein nigdy jeszcze nie widział zmarłych z tak bliskiej odległości. Ostrożnie i z zakłopotaniem rzucał ukradkowe spojrzenia na Kenta Zachariasa siedzącego obok niego na wyplatanym fotelu wśród doniczkowych palm hotelowego hallu. Jijibhoi powiedział mu, że to prawie nie rzucało się w oczy, że odbierało się to podświadomie raczej niż w wyniku oznak zewnętrznych i tak rzeczywiście było. Pewien wygląd oczu, ten typowy utkwiony w jeden punkt wzrok zmarłych, a także dziwna bladość skóry pod żywymi rumieńcami Zachariasa były czymś nietypowym. Gdyby jednak Klein nie wiedział, kim jest Zacharias, pewnie by nie zauważył. Próbował wyobrazić sobie tego człowieka, tego rudego, rumianego archeologa, tego kreta ziemnych kurhanów w łóżku z Sybille, robiących to, co robili zmarli w czasie stosunku. Nawet Jijibhoi nie był pewien. Były dotyki, spojrzenia, szepty i uśmiechy, jak uważał Jijibhoi, ale genitalia chyba nie brały udziału. Przecież rozmawiam z kochankiem Sybille, z jej kochankiem. Jakie to dziwne, że tak się tym denerwował. Miała przecież swoje przygody za życia, podobnie jak i on; podobnie jak wszyscy. Taki był sposób na życie. Teraz czuł się jednak zagrożony, pokonany i zniszczony przez tego chodzącego trupa, jej kochanka.

— Niemożliwe? — zapytał Klein.

— Tak właśnie powiedziała.

— Czy nie mogę zobaczyć się z nią choć przez dziesięć minut?

— Niemożliwe.

— Choć przez kilka chwil? Chciałbym wiedzieć, jak ona wygląda.

— Czy nie uważa pan za upokarzające tak zabiegać o jeden rzut oka na nią?

— Tak.

— Ale w dalszym ciągu pan tego chce?

— Tak.

— Przykro mi, ale nie mogę nic dla pana zrobić — powiedział Zacharias z westchnieniem.

— Może Sybille jest zmęczona po podróży. Czy nie myśli pan, że może jutro będzie w lepszym nastroju?

— Może — powiedział Zacharias. — Niech pan przyjdzie jutro.

— Dziękuję panu bardzo.

— De nada.

— Czy mogę panu postawić drinka?

— Nie, dziękuję — powiedział Zacharias, — Nie piję od czasu, kiedy… — uśmiechnął się.

Klein czuł alkohol w oddechu Zachariasa. No cóż, pójdzie sobie. Kierowca taksówki czekającej w pobliżu hotelu wychylił głowę z okna wozu i zapytał z nadzieją w głosie:

— Może chcecie panowie zwiedzić wyspę? Plantacje goździków, stadion…?

— Już je widziałem — powiedział Klein. — Zawieź mnie na plażę.

Popołudnie spędził obserwując małe turkusowe fale liżące różowy piasek. Następnego dnia wrócił do hotelu, w którym mieszkała Sybille, ale wszyscy pięcioro odlecieli ostatnim wieczornym samolotem do Dar, jak poinformował go zakłopotany recepcjonista. Klein zapytał, czy może zatelefonować, i recepcjonista wskazał mu stary aparat w niszy koło baru. Zadzwonił do Barwaniego.

— Co się dzieje? — zapytał. — Powiedział pan, że zostaną tu co najmniej tydzień.

— No cóż, sytuacja się zmieniła — odparł Barwani łagodnie.

Rozdział 4

Jakie są perspektywy? Co przyniesie przyszłość?

Nie wiem. Nie mam przeczuć. Kiedy pająk rzuca się w dół z jakiegoś punktu zgodnie ze swoją naturą, widzi zawsze przed sobą tylko pustą przestrzeń, gdzie nie może znaleźć oparcia dla nóg niezależnie od tego, jak szeroko je rozstawi. Tak samo jest ze mną. Przede mną jest zawsze pusta przestrzeń. To, co pcha mnie naprzód, to czynnik leżący poza mną. Życie jest postawione na głowie i straszne. Nie można tego wytrzymać.

Soren Kierkegaard, Albo-albo

— Drogi przyjacielu, jeżeli chodzi o cały problem śmierci, kto może stwierdzić, co jest słuszne? — powiedział Jijibhoi. — Kiedy byłem jeszcze chłopcem w Bombaju, nasi sąsiedzi wyznający hinduizm praktykowali zwyczaj sati, to znaczy spalanie wdowy na stosie pogrzebowym jej męża. Na jakiej podstawie możemy nazwać ich barbarzyńcami? Oczywiście — jego ciemne oczy błysnęły figlarnie — nazywaliśmy ich barbarzyńcami, ale nigdy wtedy, kiedy mogli nas usłyszeć. Zjesz jeszcze curry?

Klein opanował westchnienie. Był już najedzony, a curry było bardzo ostre, ostrzejsze niż zazwyczaj mógł wytrzymać. Jednakże gościnność Jijibhoia wywierająca delikatny nacisk miała w sobie coś takiego, że jakakolwiek odmowa wydawała się Kleinowi niemal bluźnierstwem. Uśmiechnął się i skinął głową, a Jijibhoi wstając nałożył górę ryżu na talerz Kleina, ukrył ją pod gęstym baranim curry i udekorował hinduskimi przyprawami. Bez słowa żona Jijibhoia wyszła do kuchni i wróciła z butelką zimnego heinekena. Przesłała Kleinowi wstydliwy uśmiech, stawiając butelkę przed nim na stole. Tych dwoje parsów, jego gospodarze, świetnie ze sobą współpracowało.

Stanowili elegancką parę, nawet bardzo. Jijibhoi był wysoki, prosty jak trzcina, z wydatnym orlim nosem, ciemną, lewantyńską skórą, włosami czarnymi jak skrzydło kruka i ogromnymi wąsami. Jego dłonie i stopy były niezwykle małe. Sposób bycia miał uprzejmy i powściągliwy. Ruchy szybkie, prawie nerwowe. Klein przypuszczał, że przekroczył już czterdziestkę, ale mógł równie dobrze mylić się o dziesięć lat w każdą stronę. Jego żona (dziwne, ale Klein nigdy nie poznał jej imienia) była młodsza, prawie tego samego wzrostu. Miała jasną skórę o lekko oliwkowym odcieniu i zmysłową figurę. Zawsze była ubrana w zwiewne, jedwabne sari. Jijibhoi ubierał się zazwyczaj w garnitur i koszulę z krawatem, które wyszły z mody dwadzieścia lat temu. Klein żadnego z nich nie widział nigdy z odkrytą głową. Ona zawsze nosiła białą lnianą chusteczkę, a on małą krymkę, która pozwalała ludziom mylić go z orientalnym Żydem. Byli bezdzietni i samowystarczalni. Tworzyli zamkniętą parę, idealną jednostkę składającą się z dwóch części tej samej całości, połączonych i niepodzielnych, tak jak kiedyś Klein i Sybille. Ich harmonijna wymiana myśli i gestów trochę peszyła i krępowała innych, tak jak to było kiedyś z Kleinem i Sybille.

— W twoich stronach… — zaczął Klein.

— Och, zupełnie inaczej i całkiem, wyjątkowo. Czy znasz nasze zwyczaje pogrzebowe?

— Pozostawiacie zmarłych na otwartym powietrzu, prawda?

— Najstarszy program ponownego wykorzystania — zaśmiał się Jijibhoi. — Wieże Milczenia…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rodzimy się z umarłymi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rodzimy się z umarłymi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Good News from the Vatican
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Pope of the Chimps
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Rodzimy się z umarłymi»

Обсуждение, отзывы о книге «Rodzimy się z umarłymi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x