— Spróbuję. — Położył się na brzuchu i zaczepił czubkami palców o drugi brzeg ściany, po czym wyciągnął w dół lewą rękę. Mura wyjął miotacz i sprawdził magazynek.
— No to idę… — Z miotaczem w dłoni steward spuścił się po prowizorycznej linie. Dan zagryzł usta i mimo bólu w ramionach, utrzymywał pozycję.
Nagły błysk oślepił go na chwilę a dym z miotacza gryzł w gardło. Nareszcie zrozumiał pomysł Mury. Steward wypalał w gładkiej ścianie uchwyty dla rąk i miniaturowe schody, po których można będzie swobodnie dostać się do Aliego.
Rozdział 16. — Serce Otchłani
Nagle rozdzierający ból w mięśniach ustał — Mura widocznie stanął na ziemi. Dan spojrzał w dół i zobaczył szereg wypalonych w ścianie dziur: te wcześniejsze były już czarne, ale niektóre żarzyły się jeszcze czerwono. Rozprostował obolałe palce i oba pasy zsunęły się na podłogę.
Gdy na najniższych stopniach zniknął żar, Dan wciągnął rękawice przyczepione do mankietów tuniki i zaczął schodzić do kolegów. Choć utworzona przez Murę drabina kończyła się w dość sporej odległości od dna pomieszczenia, Dan nie miał żadnych kłopotów z pokonaniem tej wysokości.
Mura rozłożył już swoją podręczną apteczkę i zajmował się teraz twarzą Aliego.
— Latarka — rzucił niecierpliwie steward. — Poświeć mi tu trochę!
Dan oświetlił Murę i jego pacjenta. Rany zostały przemyte i posmarowane maścią regenerującą tkankę. Ali dostał porcję skondensowanego pokarmu i łyk witaminizowanego płynu. Widział już teraz swoich wybawców i chociaż trudno było mu się uśmiechać, w jego głosie pojawiła się znowu, dobrze im znana ironia.
— Jak się tu dostaliście? Szperaczem?
Mura wstał i spojrzał na ogromną kopułę nad nimi.
— Nie, ale pewnie któryś z nich bardzo by nam się tu przydał.
— Zgadza się! — Okaleczone i spuchnięte usta nie pozwalały Kamilowi swobodnie mówić, ale mimo wszystko ciągnął dalej: — Myślałem, że już po mnie. Kiedy ten Rich zamknął mnie tutaj, powiedział, że jeśli będę mądry, to znajdę wyjście. Ale nie sądziłem, że do tego trzeba skrzydeł!
— Co to w ogóle jest? zapytał Dan. — Więzienie?
— Tak, ale nie tylko. Wiecie, co tu się dzieje? — głos Aliego zadrżał z podniecenia. — Znaleźli instalację zbudowaną przez Przodków i okazuje się, że ona działa! Każdy statek, który znajdzie się w pewnej odległości od planety, jest skazany na katastrofę.
Potem ta banda banitów wychodzi z ukrycia i kradnie z wraków wszystko, co się da.
— W ten sposób uwięzili też Królową — poinformował go Dan. — Jeśli spróbuje wystartować, marny będzie jej los.
— A więc o to chodzi! Muszą pilnować, żeby maszyna równo pracowała i jeszcze zanim mnie tu zamknęli, była mowa o tym, że nie wiadomo, jak długo ta instalacja może działać bez odpoczynku. Zdarzyło się już kiedyś, że wyłączyła się i włączyła pod wpływem jakiegoś impulsu, którego nie rozszyfrowali. W każdym razie, rozwiązanie tej całej zagadki jest tutaj, w tym przeklętym labiryncie!
— To znaczy, że instalacja jest tutaj? — Mura przyglądał się ścianom tak łapczywie, jak gdyby chciał wyssać z nich tajemnicę.
— Albo instalacja, albo coś równie ważnego. Można się tam dostać, jeśli trafi się na szlak. Dwa razy podczas mojego tutaj kołowania słyszałem za ścianą rozmowy. Tylko nigdy nie mogłem wejść w odpowiedni korytarz — westchnął Ali. — Już prawie uniosłem się w nadprzestrzeń, kiedy usłyszałem was w eterze.
Dan zapiął pas i wyciągnął miotacz. Ustawiwszy miernik ciśnienia na najniższej wartości, zaczął wypalać w murze kolejne stopnie aż do wysokości, na której zakończył pracę Mura.
— Możemy pójść i sprawdzić — powiedział nie przerywając pracy.
— Ty pójdziesz — odparł Mura. — I zrobisz to z największą ostrożnością. Ali nie jest jeszcze w stanie wędrować po murach. Ale ty dojrzysz może z góry ten szlak, o którym mówił. Potem, pod twoim kierunkiem, możemy wyruszyć wszyscy.
Było to chyba najbardziej rozsądne rozwiązanie. Dan czekał, aż wystygną nowe wyżłobienia i przysłuchiwał się relacji, którą zdawał Kamilowi Mura. Potem Ali opowiedział, co go spotkało od czasu, gdy tak tajemniczo zniknął.
— Nagle skoczyło na mnie dwóch ludzi — rzekł nie ukrywając wstydu za brak ostrożności. — Mieli osobiste szybkościowce! — W jego głosie słychać było złość. — To też spuścizna po Przodkach. Przeogromny Kosmosie! Czegóż tu oni nie zostawili! Rich używa tych cudów i zupełnie nie ma pojęcia, dlaczego i na jakiej zasadzie działają. Te góry to potężny magazyn! No więc zabrali mnie tym szybkościowcem w górę i uderzyli na tyle skutecznie, że straciłem przytomność. Kiedy doszedłem do siebie, leżałem związany na tym ich gąsienicowatym pełzaczu. Potem miałem krótką rozmowę z Richem i jego ekipą. — Ali zamyślił się na moment przy ostatnim zdaniu, ale nie podał szczegółów — jego twarz mówiła sama za siebie. — Zrobili jeszcze parę mądrych uwag i wrzucili mnie tutaj. Od tego czasu chodziłem w kółko po tych zwariowanych korytarzach. Ale czy wy rozumiecie, że to jest coś, o czym każdy Branżowiec marzy przez całe życie? Urządzenia Przodków! I to w dodatku tak dobrze zachowane. Gdybyśmy mogli się wydostać…
— Tak, to jest w tej chwili najistotniejsze — wtrącił Mura. — No i sprawa instalacji. Dan spojrzał w górę.
— Jak ja was tu odnajdę?
— Ustalisz współrzędne. A ponadto — Mura wyjął swoją lampę, ustawił ją na podłodze i wcisnął klawisz niskiego zasilania — kiedy będziesz na górze, sprawdź, czy to w ogóle stamtąd widać.
Dan ponownie użył wyrytej w ścianie drabiny i wdrapał się na górę. Spojrzał w dół. Snop światła rozcinał mrok, tak jak niedawno promień reflektora Królowej. Dał znak ręką pozostałym w korytarzu kolegom i ruszył w stronę centrum labiryntu, gdzie według przypuszczeń Aliego, znajdowała się tajemnicza instalacja.
Zakrzywione pod przeróżnymi kątami mury wiodły czasami w ślepe zaułki, toteż niekiedy musiał zawracać. Nigdzie nie dostrzegł korytarza, który bez przeszkód prowadziłby do środka. Nawet jeśli takie przejście istniało, to zapewne trzeba by użyć odpowiednich dźwięków, żeby rozsunąć jakąś ścianę.
Jego ciało przenikało coraz silniejsze dudnienie instalacji. Zbliżał się więc do źródła. Potem zauważył przed sobą wzmożoną jasność. Nie było to jednak światło lamp, ale raczej niezwykle skoncentrowane promieniowanie pochodzące ze ścian. Zwolnił teraz i zaczął ostrożnie przesuwać nogi po murze, aby uniknąć stukotu magnetycznych butów.
Natrafił na podwójny, owalny mur. Przestrzeń między ścianami wynosiła około metra. Zdecydowany sprawdzić, co jest w środku, przeskoczył na wewnętrzną ścianę, przykucnął i spojrzał w dół. Pomieszczenie było całkowicie odmienne od tych, które dotychczas widzieli.
Stały w nim maszyny, ogromne, niebotyczne urządzenia, z których każde pokryte było warstwą aluminium. Jedną trzecią ściany stanowiła wielka tablica rozdzielcza, ze wszystkimi wskaźnikami i zegarami. W jej centrum znajdowała się płyta z gładkiego metalu, która bardzo przypominała ekranowizory używane na statkach.
Nie było na niej jednak żadnego obrazu z przestrzeni kosmicznej. Płyta była całkiem czarna i tylko od czasu do czasu pojawiały się na niej jakieś iskierki.
Przy tablicy stało trzech ludzi. Trochę jaśniejsze światło pozwoliło Danowi rozpoznać Salzara Richa oraz Rigeliańczyka, który również był na Królowej. Trzeciego człowieka nie mógł zidentyfikować — chyba nigdy przedtem go nie spotkał.
Читать дальше