Andre Norton - Sargassowa planeta

Здесь есть возможность читать онлайн «Andre Norton - Sargassowa planeta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sargassowa planeta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sargassowa planeta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dan Thorson był świeżo upieczonym absolwentem akademii kształcącej obsługę statków kosmicznych. Jednak nie trafił na statek żadnej z prestiżowych kompanii handlowych. Komputer zaoferował mu los wolnego pośrednika.
Będąc najmłodszym członkiem załogi statku „Królowa Słońca”, Dan trafia na planetę z tajemniczą przeszłością by rozwiać mroki jej teraźniejszości.

Sargassowa planeta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sargassowa planeta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozdział 11. — Cmentarzysko

Dan wytężył słuch, próbując usłyszeć w swoich słuchawkach jakiś dźwięk. Rozległ się trzask, który szybko zniknął. Na pewno jednak Wilcox ze swym podwójnym zasilaniem usłyszał znacznie więcej.

Astronawigator odsunął dłoń od mikrofonu i gestem przywołał wszystkich do pojazdu. Na szczęście nie było żadnych zakłóceń i w uszach Dana zabrzmiało nagle słowo: „Zostańcie”. Wilcox spojrzał na nich.

— Mamy na razie nie wracać…

— Co się stało? — głos Mury był nadal zupełnie spokojny.

— Królowa jest otoczona…

— Otoczona? Przez kogo? Co się stało? — padły naglące pytania.

— Ktoś otworzył do nich ogień, kiedy próbowali opuścić statek. I nie mogą wystartować z jakiegoś powodu. Mamy trzymać się z daleka, aż oni zorientują się, o co chodzi.

Mura spojrzał na doliny, które odsłoniła unosząca się w postrzępionych obłokach mgła.

— Gdybyśmy szli przez otwarty teren na przełaj — zaczął mówić powoli — bylibyśmy teraz widoczni z daleka. Ale przypuśćmy, że wrócimy tymi krętymi kotlinami, omijając pustkowie. Moglibyśmy dotrzeć do Królowej od drugiej strony, wspiąć się na wzgórza i zobaczyć stamtąd, co się dzieje.

Wilcox skinął głową.

— Mamy nie kontaktować się z nimi przez interkom. To już nie jest bezpieczne.

Chociaż mgła uniosła się, widoczność nie była dobra. Musiał być już późny wieczór. Astronawigator przyglądał się otoczeniu z dezaprobatą. Było dla wszystkich oczywiste, że nie mogą wędrować w górzystym terenie w ciemnościach. Muszą poczekać do rana. Jednak ich dowódca zwlekał z decyzją.

Mura przerwał ciszę:

— Jest przecież ta bańka… Moglibyśmy tam się rozłożyć. Chyba nie używał jej nikt od czasu, gdy postawiono ją dla odwrócenia uwagi.

Z wdzięcznością przystali na jego propozycję i pełzacz ruszył w stronę opuszczonego obozowiska archeologów. Tam rozsunęli całkowicie wejściową klapę, aby zmieścił się również pojazd. Dan odczuł ulgę, gdy drzwi namiotu zostały powtórnie zasunięte. Dobrze znane ściany z tworzywa pochodzącego z Ziemi odgradzały ich od wrogiego, obcego świata i to stwarzało poczucie bezpieczeństwa. Nie mógł się przez nie przedrzeć również wiatr i mimo braku ogrzewania, było im całkiem wygodnie. Tylko błąkający się wokół pustego pojemnika Kosti uderzył nogą w wystającą skałę.

— Mogli zostawić grzejnik! Przecież jest chyba częścią wyposażenia? Rip roześmiał się.

— Ależ nikt ich nie uprzedził o naszym przyjściu!

Kosti obrzucił go takim spojrzeniem, jakby poczuł

się znieważony, ale za chwilę rozległ się jego chichot.

— Tak, nikt ich nie uprzedził, nie możemy więc narzekać…

Mura zajął się sprawami, które stanowiły część jego codziennych obowiązków: zebrał wszystkie awaryjne racje żywnościowe i rozdał teraz każdemu po jednej z tych bezsmakowych kostek. Pozwolił im też na jeden łyk soku z menażki. Dana zastanowiło dokładne dozowanie żywności przez stewarda. Zachowywał się tak, jakby nie wierzył w szybki powrót do bazy. Może sądził, że te skąpe zapasy mają wystarczyć na bardzo długo.

Po posiłku rozłożyli się na piaszczystym podłożu w zwartej grupce, dla utrzymania ciepła. Z zewnątrz dochodziło złowróżbne wycie wiatru hulającego w szczelinach ruin.

Dan nie mógł zasnąć. Co się działo na Królowej? Jeśli statek był otoczony, to dlaczego po prostu nie wystartowali? Mogliby wylądować gdzieś w bezpiecznym miejscu, po czym albo wysłać po nich samolot, albo przekazać swoje nowe współrzędne. Co trzymało ich na lądzie?

Być może rozmyślania pozostałych członków grupy zwiadowczej były podobne, ale nikt nie zwerbalizował swoich obaw, nikt nie zadawał pytań. Mieli wszak już rozkazy i postanowili je wykonać, toteż jedyne, co mogli teraz zrobić, to próbować odpocząć.

Krótko po świcie Wilcox usiadł i utykając podszedł do pełzacza. W szarym świetle poranku wyglądał znacznie starzej, tym bardziej że usta miał mocno zaciśnięte. Pochylił się nad maszyną i przestawił wszystkie przyrządy na. sterowanie ręczne, bo takie właśnie będzie im odtąd potrzebne.

Prawdopodobnie żaden z nich nie spał, ponieważ pierwsze kroki Wilcoxa zadziałały na wszystkich jak sygnał. W ciągu kilku sekund cała grupa była na nogach. Mrukliwie wymieniali pozdrowienia rozprostowując kości. Posiłek też nie wzbudził entuzjazmu: Mura oszczędnie rozdawał przysługujące im racje. Potem wyszli na rześkie powietrze i z ulgą przywitali słońce, którego od tak dawna nie widzieli. Mgła zniknęła całkowicie. Na północy ostre szczyty gór wyraziście wcinały się w niebo. Tam właśnie Wilcox skierował pełzacz.

Mieli przed sobą wzgórza postrzępione kotlinami, mogli więc czuć się dostatecznie zamaskowani. Może uda im się przemknąć tędy na wschód, do bazy. Najtrudniejsze zadanie czekało astronawigatora: droga była tu bardzo nierówna, toteż zwolnił do minimum, aby nie spaść z platformy.

Po jakimś czasie podzielili się na dwie grupy: dwóch zawsze stanowiło zwiad i wysuwało się do przodu, a pozostali szli obok pełzacza. Brak jakichkolwiek śladów sugerował, że byli zupełnie sami w tym spustoszonym świecie. Tutaj droga nie była znaczona koleinami, nie dochodziły do nich żadne dźwięki, nie zauważyli nawet tych rzadkich i niezwykłych owadów, które najwidoczniej przebywały w bardziej gościnnych częściach kotlin.

Dan z Murą wysunęli się właśnie do przodu, gdy nagle steward chrząknął i podniósł dłoń zasłaniając oczy. Ponad ich głowami promień słońca dotknął jakiejś lśniącej powierzchni i palący snop światła uderzył Ziemian.

— Metal! — zawołał Dan. Czy jest to może trop, który doprowadzi ich do instalacji?

Ruszył w stronę tego punktu, wdrapując się niezdarnie na rumowisko utworzone zapewne przez niedawną kamienną lawinę. Potem wciągnął się na skalny występ i szedł dalej w kierunku źródła światła. Trudno powiedzieć, czego tak naprawdę oczekiwał. Ale to, co znalazł, było niewątpliwie wrakiem kolejnego statku kosmicznego… Jego sylwetka była dziwna, nawet jeśli wziąć pod uwagę zniekształcenia wywołane przez kraksę. Był mniejszy niż kosmolot, który odkryli poprzedniego dnia. Był również bardziej zniszczony: jego kadłub stanowiły teraz kawałki pokrytego rdzą metalu.

Mura dołączył do Dana i spojrzał w dół na zgnieciony pojazd, który niegdyś przemierzał Kosmos.

— Ten jest stary — bardzo, bardzo stary. — Wziął w rękę kawałek jakiegoś pręta. W jego palcach, zamiast metalu, został czerwony pył. — Myślę, że żaden Ziemianin nigdy nie przebywał na jego pokładzie.

— Statek Przodków? — Dan był wstrząśnięty. Gdyby to rzeczywiście była prawda, gdyby udało im się odkryć coś tak cennego, zaroiłoby się tu natychmiast od statków Inspekcji i służb pokrewnych.

— Może nie aż tak stary — już by go nie było… Ale przed nami byli w przestrzeni międzygalaktycznej Rigeliańczycy i wymarła już rasa Angoli Wtórnych. To oni mogli go zbudować…

— Ale dlaczego tutaj przylecieli? — zastanawiał się Dan. — To dziwne, że zarówno kosmolot pionierów, jak i ten tutaj statek, zakończył podróż tak tragicznie. Jest jeszcze ten frachtowiec, który słyszeliśmy, zanim opadła mgła. A Królowa nie miała najmniejszych problemów z lądowaniem. Czegoś tu nie rozumiem: aż trzy katastrofy na jednej planecie?

— Tak, to daje wiele do myślenia — zgodził się Mura. — Może powinniśmy się jeszcze rozejrzeć. Rozwiązanie tej zagadki jest być może w zasięgu naszego wzroku i słuchu, a jednak nie możemy go dostrzec.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sargassowa planeta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sargassowa planeta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andre Norton - Ciara's Song
Andre Norton
Andre Norton - Were-Wrath
Andre Norton
Andre Norton - Year of the Unicorn
Andre Norton
Andre Norton - The Jargoon Pard
Andre Norton
libcat.ru: книга без обложки
Andre Norton
libcat.ru: книга без обложки
Andre Norton
Andre Norton - Ralestone Luck
Andre Norton
Andre Norton - Voodoo Planet
Andre Norton
Andre Norton - Time Traders
Andre Norton
Andre Norton - Sargasso of Space
Andre Norton
Andre Norton - Świat Czarownic
Andre Norton
Отзывы о книге «Sargassowa planeta»

Обсуждение, отзывы о книге «Sargassowa planeta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x