Dwie wielkie łzy spłynęły po policzkach Blaine’a.
— Aj, aj — powiedziała. — Szkoda, że nie ma tu kamer. To są najbardziej autentyczne łzy, jakie kiedykolwiek widziałam. Wiele tragicznych i autentycznych zdarzeń widziałam w tym szpitalu, wierz mi. Mogłabym powiedzieć co nieco tym zarozumiałym chłopcom o ludzkiej naturze, choć im się wydaje, że znają każde drgnienie serca.
— Gdzie ja jestem? — zapytał senny.
— Możesz to nazwać pobytem w przyszłości.
— Och!
Zasnął.
Obudził się po wielu godzinach, spokojny i odprężony. Rozejrzał się dookoła i wszystko sobie przypomniał. Zginął w wypadku i w jakiś czas później został wskrzeszony. Stał tu doktor, który uważał, że przecenia się znaczenie urazu wywołanego śmiercią, i ludzie, którzy nagrywali jego reakcje i nazywali je materiałem godnym archiwum. I ładna dziewczyna, której twarz wyrażała tak mało emocji.
Ziewnął i przeciągnął się. Martwy. Zmarł w wieku trzydziestu dwu lat. Szkoda, stwierdził, a jednocześnie — jaka korzyść. Materiał w pierwszym gatunku i wielce obiecujący…
Zaniepokoił się swoim nonszalanckim stosunkiem do tego, co się stało. Nie powinien w ten sposób reagować. Próbował wzbudzić w sobie uczucie szoku, które — jak sądził — było bardziej na miejscu.
Jeszcze wczoraj — pomyślał — byłem projektantem jachtów, wracającym z Maryland. Dziś jestem człowiekiem wskrzeszonym w bliżej nieokreślonej przyszłości. Przyszłość! Wskrzeszenie!
Bez skutku, nie działało. Widocznie oswoił się z sytuacją. Niektórzy potrafią przywyknąć nawet do śmierci. Szczególnie do swojej śmierci. Pewnie dałoby się komuś takiemu ucinać głowę trzy razy dziennie i tak by mu to weszło w krew, że płakałby jak dziecko, gdyby zaprzestano tej czynności…
Pomyślał o Laurze. Czy płakała po nim? Czy się rozpiła? A może po prostu poczuła przygnębienie i wzięła środek uspokajający? A co z Jane i Miriam? Czy dowiedziały się o jego śmierci? Prawdopodobnie nie. Jeszcze wiele miesięcy po wypadku zastanawiały się, czemu nie dzwoni.
Dosyć tego. To wszystko tylko przeszłość. Teraz jest w przyszłości.
Cała jednak jego wiedza o przyszłości ograniczała się do białego pokoju, lekarzy i pielęgniarki, a także mężczyzn nagrywających jego reakcje i ładnej dziewczyny. Jak dotąd nie widział większych różnic pomiędzy obydwoma epokami. Ale niewątpliwie jakieś istnieją.
Przypomniał sobie artykuły w gazetach i opowiadania. Być może wykorzystywana jest energia jądrowa, uprawia się rośliny na dnie mórz, a na całym świecie panuje pokój; może wprowadzono powszechną kontrolę urodzin, odbywają się podróże międzyplanetarne, uznaje się wolną miłość i całkowitą równość, może też wynaleziono lekarstwa na każdą chorobę, a w społeczeństwie — mimo powszechnego planowania — każdy człowiek jest wolny.
Tak powinno być. Ale istniały jeszcze inne, mniej przyjemne warianty. Być może władzę na Ziemi sprawuje jakaś bezwzględna oligarchia i maluczcy walczą o swoją wolność albo jakieś dziwacznie wyglądające istoty pozaziemskie zmieniły ludzi w niewolników. Może jakieś straszliwe choroby zagrażają ludzkiej rasie lub wojna atomowa zniszczyła całą cywilizację lub… miliony innych możliwości.
A jednak — pomyślał Blaine — ludzkość na przestrzeni wieków dowiodła, że umie unikać skrajności; przepowiadano chaos, utopię, które jednak nie miały większego wpływu na rzeczywistość.
Blaine spodziewał się, że podobnie jest i teraz. Pewne problemy znikły, a na ich miejsce pojawiły się nowe. Spodziewam się, że w pewnym uproszczeniu — powiedział do siebie — ta przyszłość okaże się dokładnie taka sama, jak inne przyszłości w porównaniu do wcześniejszych czasów. Może nie jest to dokładny opis, ale nie jestem przecież futurologiem.
Jego rozważania przerwało wejście Marie Thorne.
* * *
— Dzień dobry, jak pan się czuje? — zapytała.
— Jak nowo narodzony — odpowiedział szczerze.
— Wspaniale. Czy mógłby pan to podpisać? — podała mu długopis i kartkę.
— Jest pani cholernie efektowna. Co podpisuję?
— Niech pan przeczyta. Jest to oświadczenie uwalniające nas od prawnej odpowiedzialności za uratowanie panu życia.
— Rzeczywiście uratowała je pani?
— A jak pan myśli — skąd pan się tu wziął?
— Nie zastanawiałem się nad tym.
— Uratowaliśmy pana. Odbyło się to jednak bez pana przyzwolenia, wbrew obowiązującemu prawu. Pracownicy Korporacji Rexa nie mieli okazji skontaktować się z panem wcześniej. Chcielibyśmy więc teraz dopełnić formalności.
— Co to jest, ta Korporacja Rexa?
Wyglądała na zaniepokojoną.
— Nikt jeszcze pana nie zapoznał z naszą rzeczywistością? Jest pan teraz w budynku, w którym mieści się zarząd Rexa. Nasza spółka jest także znana jako Flyier-Thiess w pana czasach.
— Kto to jest Flyier-Thiess?
— Nie zna pan? A Forda?
— Tak, Ford. A więc Korporacja Rexa jest równie znana jak w swoim czasie Ford. Czym się zajmujecie?
— Wytwarzamy System Energetyczny Rexa, wykorzystany w rakietach kosmicznych, urządzeniach reinkarnacyjnych, maszynach przenoszących w życie pozagrobowe i tak dalej. To dzięki Systemowi Energetycznemu Rexa wydostaliśmy pana z samochodu tuż po śmierci i przenieśliśmy do przyszłości.
— Podróże w czasie — powiedział Blaine. — Na jakiej zasadzie?
— Trudno mi to będzie wyjaśnić. Pan nie ma odpowiedniego przygotowania naukowego. Cóż, spróbujemy. Wie pan o tym, że czas i przestrzeń to jest to samo, że są to różne postacie tej samej rzeczy.
— Naprawdę?
— Tak. Podobnie jak masa i energia. W pańskich czasach naukowcy wiedzieli, że masa i energia są wymiennikami. Potrafili odkryć procesy rozpadu i syntezy, odbywające się we wnętrzu gwiazd. Ale nie byli w stanie ich odtworzyć, gdyż potrzebna była do tego ogromna ilość energii, umożliwiająca rozbicie atomu i stworzenie nowego za pomocą syntezy.
— Wiem o tym. A co z podróżami w czasie?
— Podobnie. Przez długi czas wiedzieliśmy, że czas i przestrzeń to dwie postacie tej samej rzeczy. Wiedzieliśmy, że zarówno czas, jak i przestrzeń da się rozbić na podstawowe elementy i przekształcić jedno w drugie, wykorzystując olbrzymią energię. Odkryliśmy zmiany w przestrzeni w pobliżu supernowej. Zaobserwowano też zniknięcie gwiazdy Wolfa-Rayeta, kiedy to doszło w niej do przyspieszenia przetwarzania czasu. Potrzebowaliśmy jednak nauczyć się jeszcze wielu innych rzeczy. No i musieliśmy znaleźć źródło energii o odpowiedniej mocy. Gdy to nastąpiło, opanowaliśmy proces zamiany czasu w przestrzeń i odwrotnie. W tej chwili możemy przebyć, dajmy na to, dystans stu lat zamiast porównywalnego dystansu stu parseków.
— Jako tako zrozumiałem. Czy ma pani coś przeciwko temu, żeby powtórzyć mi to wszystko powoli?
— Później — odpowiedziała. — Czy mógłby pan podpisać to oświadczenie?
Na kartce było napisane, że on, Thomas Blaine, nie będzie zgłaszał żadnych pretensji pod adresem Korporacji Rexa w związku z jej samowolnym aktem uratowania mu życia w 1958 roku i przeniesieńia tegoż życia w Odbieralnik w rok 2110.
Podpisał. — Teraz — rzekł — chciałbym wiedzieć…
Przerwał. Jakiś nastolatek wszedł do pokoju, niosąc wielki plakat.
— Przepraszam, pani Thorne — zapytał — ludzie z działu plastycznego chcieliby wiedzieć, czy tak jest dobrze? Chłopak rozwinął plakat. Widniał na nim samochód w momencie zderzenia. Wynurzająca się z chmur gigantyczna, stylizowana ręka wydobywała kierowcę z płonącego wraku.
Читать дальше