David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Hej, trochę spokojniej — powiedział Arth. — Jak zapłacę za ten obiad, nie będzie mnie stać na medyka, żeby cię wyleczył z niestrawności!

Dennis uśmiechnął się szeroko i z kubka obok balustrady wyłowił krzywą, z grubsza tylko obrobioną wykałaczkę. Spojrzał na prześlizgujące się obok restauracji ciężkie sanie towarowe, niemal bezgłośne na samosmarującej się drodze.

— Czy twoim chłopcom udało się zebrać jeszcze trochę tego śliskiego oleju? — spytał złodzieja.

Arth wzruszył ramionami.

— Niezbyt dużo. Kazaliśmy go zbierać chłopcom z band ulicznych, ale woźnicom to się nie spodobało i zaczęli rzucać w nich kamieniami. Poza tym dzieciaki marnują sporo smaru, smarując się nim dla zabawy. Do tej pory mamy tylko ćwierć dzbanka czy coś koło tego.

Tylko ćwierć dzbanka! To niemal litr najlepszego smaru, na jaki udało mu się kiedykolwiek natknąć! Przypomniał sobie, że Arth wcale nie był tak spokojny i obojętny, gdy po raz pierwszy zademonstrował mu zalety tej cieczy. Złodziej niemal oszalał z podniecenia.

Oczywiście smar mógł się stać poszukiwanym na rynku towarem. Jednak dla Artha jego podstawowa wartość polegała na tym, że ogromnie ułatwiał włamania… Oczywiście z czasem właściciele sklepów zaczną intensywnie zużywać drzwi i zamki, żeby mu przeciwdziałać, to jednak była jeszcze śpiewka przyszłości. Tymczasem rabunek papieru, dokonany ostatniej nocy powiódł się właśnie dzięki użyciu tego smaru.

Dennis zastanawiał się, dlaczego ci ludzie dotychczas nie odkryli substancji, która umożliwia funkcjonowanie ich dróg. Czyżby byli aż tak bardzo pozbawieni ciekawości? A może po prostu wynika to z życia z całkowicie innym zestawem wyobrażeń na temat działania praw natury?

Historia oczywiście uczy, że nawet na Ziemi większość kultur opierała się na strukturze kastowej i była bardzo niechętna wszelkim ulepszeniom ustalonego przez wieki porządku rzeczy. A tutaj, gdzie innowacje były znacznie mniej potrzebne, dopiero bardzo niedawno pojawiła się nieco wyraźniejsza dążność do ich wprowadzania. Wojna między baronem Kremerem a królem stanowiła chyba jedną z głównych przyczyn tej zmiany.

Tego poranka Dennis i Arth wynajęli magazyn. Rosnący strach przed działaniami wojennymi powodował stopniowe zamieranie nadrzecznego handlu i właściciel magazynu rozpaczliwie szukał jakiegokolwiek najemcy. Ktoś musiał ten budynek użytkować i utrzymywać go w formie w oczekiwaniu na lepsze czasy. Już w tej chwili ściany zdradzały ślady pierwotnej chropowatości, zaczynając znowu przypominać prymitywne konstrukcje z drewnianych pni.

Arth potrafił znakomicie się targować. Stanęło na tym, że właściciel będzie im wypłacał niewielką sumę za to, że na jakiś czas wprowadzą się do jego magazynu!

Ostatniej nocy dokonano wielkiej kradzieży filcu. Złodzieje z bandy Artha przybywali do magazynu, wnosząc ukradkiem bele cienkiego materiału. Wkrótce pani Aren oraz kilka jej pomocnic, pochodzących bez wyjątku z rodzin zdeklasowanych przez ojca barona Kremera, miały ręce pełne roboty. A młody Gath właśnie w tej chwili, gdy oni siedzieli sobie w przydrożnej restauracji przy obiedzie, konstruował przeznaczoną dla dużego balonu gondolę. Chłopak był zachwycony możliwością zrobienia czegoś nowego — czegoś, co będzie użyteczne jeszcze przed pierwszym procesem zużywania.

Arth zapłacił rachunek za obiad, mrucząc pod nosem na widok sumy.

— I co teraz? — spytał.

— A co ma być? — Dennis omiótł dłonią okolicę. — Pokaż mi wszystko!

Arth westchnął z rezygnacją.

Ich pierwszym przystankiem był Bazar Kupców i Zużywaczy.

W odróżnieniu od innych targowisk, oferujących przedmioty wymagające dalszego zużywania we własnym zakresie, na bazarze wystawiano wyłącznie towary o wysokiej jakości. Budynki wokół były błyszczące i dobrze utrzymane. Ich najniższe kondygnacje, otwarte na ulicę, były podtrzymywane przez zakończone łukami, żłobione kolumny. Sprzedawcy — dobrze ubrani mężczyźni i kobiety — głośno zachwalali towary, wyłożone na długich, stojących przed budynkami stołach.

Dennis obejrzał bardzo ostre dłuta i noże, niezwykle lekkie liny o wspaniałej wytrzymałości, łuki i strzały, które najwyraźniej już tysiące razy trafiały w cel i za które na Ziemi można by uzyskać zupełnie pokaźne sumy.

Nie trafił jednak na śruby czy gwoździe, niemal nieobecne były również inne wyroby z metalu. Nigdzie też nie dostrzegł czegokolwiek, w czym wykorzystano by koło.

Z jednej strony bazaru wystawione były tańsze towary — prymitywne siekiery lub zbroje składające się ze zszytych skrawków wyprawionej skóry. Przy każdym stole znajdowało się godło odpowiedniej gildii wytwórców — znak, że „zaczynacz” jest w pełni legalny.

Dennis podniósł głowę, słysząc w górze głuche uderzenia. Dwaj mężczyźni spacerowali leniwie wokół parapetu na drugim piętrze, uderzając w ściany drewnianymi maczugami.

— Dzięki temu — wyjaśnił Arth — maczugi lepiej uderzają, a ściany są bardziej odporne na uderzenia. — Mrugnął do Dennisa. — Takie uderzenia, jak nasze.

Włamania do domów zwykle były dokonywane poprzez wybicie dziury w ścianie pod nieobecność właścicieli. Czasami ludzie zapominali, że dzięki samemu faktowi zamieszkiwania budynek stał pewniej na ziemi i lepiej chronił od deszczu, ale nic ponadto.

Właściciele tego domu najwyraźniej o tym nie zapomnieli.

Plac targowy był zatłoczony arystokratami z górnego miasta i z położonych poza murami posiadłości. Każdemu ze szlachetnie urodzonych towarzyszył służący.

Zwykle pan i sługa ubrani byli niemal tak samo, również ich wzrost i budowa ciała były niemal identyczne. Arystokratów można było odróżnić tylko po wielkopańskich manierach, stylu uczesania i metalowej biżuterii, którą niektórzy z nich nosili.

Na Ziemi ludzie bogaci podnoszą swój status poprzez gromadzenie wielkich własności i dużych ilości rzeczy, które tylko z rzadka są używane. Tutaj tego rodzaju majątek szybko zdegradowałby się do swego oryginalnego, prymitywnego stanu. Żeby temu zapobiec, ludzie zamożni potrzebowali służących, którzy nie tylko wykonywali prace domowe, pielęgnowali ogród i tak dalej, lecz również nieustannie „zużywali” należące do pracodawców przedmioty.

Dennis dostrzegał pewne uboczne skutki takiego układu.

Służący, zajęci bez przerwy noszeniem strojów swoich panów, nie mieli czasu na „zużywanie” swoich własnych ubiorów. Prezentowali się bardzo dobrze, jednak okrywające ich piękne tkaniny nie były ich własnością. Jeżeli chcieli opuścić swego pracodawcę, odchodzili, nie posiadając zupełnie nic!

Oczywiście punktem honoru człowieka bogatego, symbolem jego statusu, było to, żeby nigdy nie nosić ani nie posługiwać się czymś, co jeszcze wymagało „zużywania”.

Poza ziemią i żywnością, metalem i papierem, najbardziej cenionym tutaj towarem była ludzka praca. Nawet po wyczerpującym, całodziennym trudzie w polu sługa nie dysponował swoim własnym czasem. Podczas odpoczynku zużywał krzesło swego pana; jedząc, doskonalił zapasową zastawę stołową pani. Nie mógł oszczędzać i urządzić się na wolności, gdyż wszystko, co by kupił, wymagało zużywania albo wracało do pierwotnego, niemal bezużytecznego stanu.

Nic więc dziwnego, że na wschodzie ludzie coraz śmielej podnosili głowy, że zaczynały się społeczne niepokoje. Połączone rządy gildii, kościoła i arystokracji sprawiały, że wszelkie zmiany były nader trudne, o ile w ogóle możliwe.

„Zużywania Fixxela” był to położony na północnym skraju placu wysoki budynek, który obudził w Dennisie wspomnienia o domu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x