Pchnęła ich na Zewnątrz i spostrzegła, że tym mocniej zwierają się razem — nie tylko ciała, ale też niewidoczne sploty najgłębszej jaźni. Razem znaleźli się na Zewnątrz, razem wrócili do Wnętrza. Jane poczuła ukłucie zazdrości — tak jak była zazdrosna o Novinhę, choć bez tego fizycznego wrażenia żalu i gniewu, których źródłem było jej ciało. Wiedziała jednak, że to absurd. Mira kochała tak, jak kobieta kocha mężczyznę. Ender był jej przyjacielem i ojcem, a teraz właściwie przestał już być Enderem. Stał się Peterem, pamiętającym tylko kilka miesięcy ich związku. Byli przyjaciółmi, ale nie miał praw do jej serca.
Znajoma aiúa Endera Wiggina i aiúa Si Wang-mu splotły się jeszcze mocniej, kiedy Jane ustawiła ich na powierzchni Lusitanii.
Stali pośrodku lądowiska. Ostatnie kilka setek ludzi gorączkowo usiłowało zrozumieć, dlaczego statki przestały odlatywać akurat w chwili, kiedy wystrzelono system DM.
— Statki są pełne — zauważył Peter.
— Przecież nie potrzebujemy statku — odparła Wang-mu.
— Potrzebujemy. Bez statku Jane nie przechwyci pocisku.
— Przechwyci? — zdziwiła się. — A zatem masz jakiś plan.
— Czy nie mówiłaś, że mam? Nie mogę pozwolić, żebyś z mojej winy okazała się kłamcą.
Przez klejnot zwrócił się do Jane.
— Jesteś? Możesz ze mną rozmawiać przez satelity na… Rozumiem. Dobrze. Jane, musisz opróżnić dla nas jeden statek. — Przerwał na moment. — Przenieś ludzi do którejś kolonii, poczekaj, aż wysiądą, a potem sprowadź statek do nas, z daleka od tego tłumu.
Jeden z kosmolotów zniknął z lądowiska. Ludzie krzyknęli radośnie i rzucili się do pozostałych. Peter z Wang-mu czekali… Czekali, wiedząc, że z każdą straconą na rozładunek minutą system DM zbliża się do celu.
Wreszcie oczekiwanie dobiegło końca, obok nich wyrosła puszka statku. Peter otworzył drzwi i wciągnął Wang-mu do środka, zanim ktokolwiek z ludzi zauważył, co się dzieje. Rozległy się krzyki, ale zamknął i uszczelnił właz.
— Jesteśmy — stwierdziła Wang-mu. — Ale gdzie teraz lecimy?
— Jane zgrywa prędkość z pociskiem.
— Myślałam, że bez statku go nie znajdzie.
— Odbiera namiary z satelity. Przewidzi, gdzie się znajdzie w określonym momencie, a potem przerzuci nas do Wnętrza dokładnie w tym punkcie, lecących dokładnie z taką samą prędkością.
— Pocisk znajdzie się wewnątrz statku? — zdumiała się Wang-mu. — Razem z nami?
— Cofnij się pod ścianę — polecił. — I trzymaj się mnie. Będziemy w nieważkości. Odwiedziłaś już cztery planety i ani razu tego nie doświadczyłaś.
— A ty przeżyłeś coś takiego?
— Nie w tym ciele. — Peter roześmiał się. — Ale chyba na jakimś poziomie pamiętam, jak sobie z tym radzić, ponieważ…
W tej właśnie chwili stracili ciężar, a w powietrzu przed nimi — nie dotykając ścian statku — znalazł się ogromny pocisk niosący system DM.
Peter zaczepił stopy o przymocowaną do ściany ławeczkę i sięgnął do powłoki.
— Musi dotknąć podłogi — oznajmił.
Wang-mu próbowała mu pomóc, ale natychmiast oderwała się od ściany i popłynęła w powietrzu. Poczuła mdłości, zmysły rozpaczliwie szukały jakiegoś kierunku, który mógłby posłużyć za dół.
— Wyobraź sobie, że pocisk jest w dole — rzekł z naciskiem Peter. — Jest w dole. Spadasz na pocisk.
Przeorientowała się. Pomogło. Kiedy podpłynęła bliżej, zdołała chwycić metalową powłokę i przytrzymać. Potem, wdzięczna losowi, że nie wymiotuje, już tylko patrzyła, jak Peter delikatnie popycha pocisk w stronę podłogi. Statek zadrżał, kiedy się zetknęły — masa pocisku była prawdopodobnie większa niż masa statku wokół niego.
— W porządku? — zapytał Peter.
— Już mi lepiej — odpowiedziała Wang-mu i zrozumiała, że zwracał się do Jane.
— Jane bada go teraz — wyjaśnił. — Tak jak statki, zanim gdziekolwiek je przeniesie. Jej aiúa robi coś w rodzaju obchodu całego urządzenia. Teraz, kiedy nastąpił fizyczny kontakt, może wyczuć wewnętrzną formę obiektu. Dostatecznie, żeby utrzymać go na Zewnątrz.
— Zabierzemy go tam i zostawimy?
— Nie. Albo przetrwa w całości i detonuje, albo się rozpadnie. Tak czy tak, kto wie, jakich narobi szkód? Ile jego kopii się pojawi?
— Ani jedna — stwierdziła Wang-mu. — Stworzenie czegoś nowego wymaga inteligencji.
— Jak myślisz, z czego on jest zrobiony? Jak każdy skrawek twojego ciała, jak każdy kamień i chmura, to wszystko aiúa. A tam będą inne, nie połączone, pragnące znaleźć swoje miejsce, imitować, rosnąć. Nie. Ta rzecz jest zła i nie wyniesiemy jej na Zewnątrz.
— Więc co z nią zrobimy?
— Odeślemy do nadawcy — odparł.
* * *
Admirał Lands stał ponury i samotny na mostku okrętu flagowego. Causo już wszystko powiedział: użycie systemu DM było bezprawne i wbrew rozkazom. Kiedy wrócą do cywilizacji, Stary stanie przed sądem wojennym albo i gorzej. Nikt z nim nie rozmawiał, nikt nie śmiał na niego spojrzeć. Lands wiedział, że musi zdać dowództwo i przekazać okręt Causo jako pierwszemu oficerowi, natomiast flotyllę swojemu zastępcy, admirałowi Fukudzie. Gest Causo, który nie aresztował go od razu, był miłosierny, ale bezużyteczny. Skoro poznali prawdę o buncie, oficerowie i żołnierze nie mogliby wykonywać jego rozkazów, a on nie mógłby tego od nich wymagać.
Lands odwrócił się, by wydać polecenie, i zauważył, że pierwszy już biegnie w jego stronę.
— Sir! — Causo zatrzymał się.
— Wiem — rzekł Lands. — Przekazuję panu dowództwo.
— Nie, sir. Proszę za mną.
— Co pan zamierza?
— Oficer ładunkowy zameldował, że coś znalazło się w głównej ładowni statku.
— Co takiego? Causo tylko spojrzał. Lands skinął głową i razem zeszli z mostku.
Jane przeniosła statek nie do przedziału uzbrojenia, gdyż tam zmieściłby się tylko pocisk, a nie puszka, w której się znalazł. Wybrała główną ładownię jako o wiele większą, a także pozbawioną praktycznej możliwości ponownego wystrzelenia systemu DM.
Peter i Wang-mu wyszli ze statku na podłogę.
Potem Jane zabrała statek, zostawiając Petera, Wang-mu i pocisk.
Statek pojawi się na Lusitanii, ale nikt do niego nie wsiądzie. Nie ma potrzeby. System DM nie leci już w stronę planety. Znajduje się w ładowni okrętu flagowego Floty Lusitańskiej, pędzącego z relatywistyczną prędkością ku zniszczeniu. Czujnik zbliżeniowy nie zareaguje, naturalnie, gdyż pocisk nie trafił z pobliże masy planetarnego rzędu. Ale zapalnik czasowy wciąż odmierza sekundy.
— Mam nadzieję, że szybko nas zauważą — szepnęła Wang-mu.
— Nie martw się. Mamy jeszcze sporo minut.
— Ktoś już nas widział?
— W tamtym gabinecie siedział jakiś człowiek. — Peter wskazał otwarte drzwi. — Zobaczył statek, potem nas, a potem pocisk. Teraz go nie ma. To chyba już długo nie potrwa.
Naprzeciwko, w górnej części ściany, otworzyły się drzwi. Trzej mężczyźni wyszli na galeryjkę otaczającą ładownię z trzech stron.
— Cześć — powiedział Peter.
— Kim jesteście, do diabła? — zapytał ten, który miał najwięcej baretek i pasków na mundurze.
— Założę się, że jest pan admirałem Bobbym Landsem. A pan to pierwszy oficer Causo. A pan to oficer ładunkowy Lung.
— Pytałem, kim jesteście, do diabła! — krzyknął admirał Lands.
— Mam wrażenie, że myli pan priorytety — stwierdził Peter.
— Sądzę, że będzie mnóstwo czasu na dyskusję o mojej tożsamości, kiedy już zostanie wyłączony zapalnik czasowy w tym urządzeniu, które tak nieostrożnie wyrzucił pan w przestrzeń w pobliżu zamieszkanej planety.
Читать дальше