Orson Card - Dzieci Umysłu

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Dzieci Umysłu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzieci Umysłu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzieci Umysłu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ostatni tom sagi o Enderze. Sojusznicy Endera wyruszają na spotkanie lusitańskiej flotylli sposobiącej się do zniszczenia planety zamieszkanej przez trzy rasy istot rozumnych. Czy uda im się nie dopuścić do masakry? Jaką rolę odegra Ender? Odpowiedzi na te pytania są bardziej zaskakujące niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Dzieci Umysłu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzieci Umysłu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Leiloi Lavei?

— Raczej nie. Nie żyje od dwóch tysięcy lat. Nawiasem mówiąc, Ender poznał ją kiedyś. Przybył Mówić o śmierci na jej ojczystej planecie… Gwiezdny Kongres nadał jej nazwę Pacifica, ale enklawa samoańska nazywa ją Lumana’i. „Przyszłość”.

— Ender Mówił nie o jej śmierci…

— Nie, o śmierci mordercy z Fidżi. Człowieka, który zabił ponad setkę dzieci, samych Tongijczyków. Najwyraźniej nie lubił Tongijczyków. Trzydzieści lat czekali z pogrzebem, żeby Ender mógł przylecieć i Mówić o jego śmierci. Mieli nadzieję, że Mówca Umarłych pomoże im zrozumieć sens uczynków tego człowieka.

— I pomógł? Peter parsknął.

— Oczywiście. Był wspaniały. Ender nigdy nie zawodzi. Ta-da dada dam.

Zignorowała ten odruch niechęci.

— Spotkał Leiloę Laveę?

— Jej imię znaczy „zagubiona, zraniona”.

— Pozwól, że zgadnę. Sama je sobie wybrała.

— Właśnie. Wiesz, jacy są pisarze. Jak Hikari. Tworzą siebie, kiedy tworzą swoje dzieła. A może tworzą dzieła, aby stworzyć siebie.

— Jakże to gnomiczne — stwierdziła Wang-mu.

— Daj mi spokój — burknął Peter. — Naprawdę wierzysz w te bzdury o cywilizacjach pogranicza i centrum?

— Myślałam o tym, kiedy u Hana Fei-tzu pierwszy raz uczyłam się ziemskiej historii. Nie śmiał się, kiedy zdradziłam mu swoje przemyślenia.

— Ależ ja też się nie śmieję. To naiwne brednie, naturalnie, ale właściwie nie są zabawne.

Wang-mu nie zwróciła uwagi na jego kpiny.

— Skoro Leiloa Lavea nie żyje, to dokąd pójdziemy?

— Na Pacificę. Na Lumana’i. Hikari poznał ua lava w czasie studiów na uniwersytecie. Od samoańskiej studentki, wnuczki ambasadora Samoa. Oczywiście, nigdy nie była na Lumana’i, więc tym gorliwiej pielęgnowała stare zwyczaje i stała się całkiem sprawną misjonarką. To było wiele lat przed tym, zanim Hikari cokolwiek napisał. Nigdy o tym nie mówi, nigdy nie pisał o ua lava, ale teraz, kiedy pokazał nam karty, Jane znajduje w jego pracach wszelkiego rodzaju wpływy tej religii. W dodatku ma przyjaciół na Lumana’i. Nigdy ich nie spotkał, ale korespondują poprzez sieć ansibli.

— A co z wnuczką ambasadora?

— Jest w tej chwili w statku kosmicznym. Leci do domu, na Lumana’i. Wystartowała dwadzieścia lat temu, kiedy zmarł jej dziadek. Dotrze na miejsce… za jakieś dziesięć lat mniej więcej. Zależy od pogody. Z całą pewnością zostanie przyjęta z honorami, a ciało dziadka będzie uroczyście pochowane albo spalone czy co oni tam robią… spalone, mówi Jane…

— Ale Hikari nie będzie próbował się z nią porozumieć.

— Wobec prędkości lotu przesłanie najprostszej wiadomości zajęłoby tydzień. Nie da się w ten sposób prowadzić filozoficznych dyskusji. Wnuczka ambasadora dotrze do domu, zanim Hikari zdąży jej wyjaśnić, o co chodzi.

Po raz pierwszy Wang-mu pojęła wygodę natychmiastowych podróży kosmicznych, z jakich wraz z Peterem korzystali. Można zapomnieć o tych długich, morderczych podróżach.

— Gdyby tylko… — westchnęła.

— Wiem — zgodził się Peter. — Ale nie możemy. Miał rację, oczywiście i dlatego polecimy sami — stwierdziła, wracając do tematu. — I co potem?

— Jane już pilnuje Hikariego, bo on się z kimś porozumie. To będzie osoba, która może na niego wpłynąć. A zatem…

— Z nią właśnie musimy porozmawiać.

— Właśnie. Chcesz zrobić siusiu, zanim zorganizuję transport do naszej chatki w lesie?

— Z przyjemnością. A ty mógłbyś się przebrać.

— Myślisz, że nawet ten konserwatywny strój okaże się zbyt śmiały?

— A jak się ubierają na Lumana’i?

— Większość po prostu chodzi na golasa. W tropikach. Jane ostrzega, że Polinezyjczycy często są bardzo masywni, więc jest to niezapomniany widok.

Wang-mu zadrżała.

— Ale nie będziemy udawać miejscowych, prawda?

— Nie tam. Jane sfałszuje dane. Będziemy pasażerami ze statku, który wczoraj przyleciał z Moskwy. Pewnie jakimiś urzędnikami rządowymi.

— To chyba nielegalne?

Peter spojrzał na nią znacząco.

— Wang-mu, już opuszczając Lusitanię jesteśmy winni zdrady Kongresu. To zbrodnia. Nie sądzę, żeby wielką różnicę zrobiło podszywanie się pod jakiegoś urzędnika.

— Ja nie opuściłam Lusitanii — przypomniała. — Nigdy nawet jej nie widziałam.

— Niewiele straciłaś. Same sawanny i lasy, czasem fabryka Królowej Kopca, gdzie montują kosmoloty… W drzewach mieszkają bandy prostaczkowatych obcych.

— Jestem wspólniczką zdrady, tak? — upewniła się Wang-mu.

— Jesteś także winna zmarnowania całego dnia japońskiemu filozofowi.

— Ściąć mi głowę.

Godzinę później lecieli już prywatnym poduszkowcem, tak prywatnym, że pilot nie zadawał żadnych pytań. Jane dopilnowała, żeby dokumenty mieli w porządku. Przed wieczorem znaleźli się w swoim małym stateczku.

— Powinniśmy zostać na noc w mieszkaniu — mruknął Peter, niechętnym wzrokiem spoglądając na prymitywne posłanie.

Wang-mu zaśmiała się i zwinęła na podłodze. Rankiem, wyspani, odkryli, że Jane nocą przeniosła ich na Pacificę.

Aimaina Hikari przebudził się ze snu w świetle, które nie było ani nocą, ani rankiem. Wstał z łóżka. Powietrze nie było ani ciepłe, ani chłodne. Sen nie dał mu wypoczynku, dręczyły go brzydkie, gorączkowe mary, w których wszystko, czego dokonał, powracało jako przeciwieństwo jego zamierzeń. W snach Aimaina wspinał się, by dotrzeć na dno kanionu. Mówił, a ludzie od niego odchodzili. Pisał, a stronice książki wyślizgiwały się spod ręki i rozsypywały na podłodze.

Pojmował, że wszystko to jest reakcją na wczorajszą wizytę tych kłamliwych cudzoziemców. Całe popołudnie starał się o nich zapomnieć, czytając opowieści i eseje, starał się zapomnieć przez cały wieczór, rozmawiając z siedmioma przyjaciółmi, którzy przyszli go odwiedzić. Ale opowieści i eseje krzyczały do niego: „Oto są słowa niepewnego siebie ludu z cywilizacji pogranicza”, a siedmiu przyjaciół, uświadomił sobie, było bez wyjątku necesarianami. I kiedy skierował rozmowę na Flotę Lusitańską, przekonał się, że mają właśnie takie poglądy, o jakich mówiła ta para kłamców o śmiesznych imionach.

I tak Aimaina dotrwał prawie do blasku przedświtu. Siedział na macie w ogrodzie, gładził palcami medalion z prochami i myślał: Czyżby te sny zesłali mi przodkowie? Czy oni także skierowali do mnie tych kłamliwych gości? A jeśli ich zarzuty wobec mnie nie były kłamstwem, to w czym właściwie mnie okłamali? Odgadł bowiem z tego, jak patrzyli na siebie, z wahania młodej kobiety, a potem jej zuchwałości, że grali przedstawienie. Przedstawienie bez prób, zgodne jednak z pewnym scenariuszem.

Świt nadszedł w pełni, wyszukując wszystkie liście wszystkich drzew, potem krzewów, dając każdemu własny odcień i zabarwienie. Dmuchnął wietrzyk, czyniąc światło nieskończenie zmiennym. Później, za dnia, liście staną się jednakowe: posłuszne, wyrównane, chłonące światło potężnym strumieniem podobnym do wody z hydrantu. Jeszcze później, po południu, nadpłyną chmury i spadnie lekki deszcz, przywiędłe liście odzyskają siłę, zabłysną wilgocią, ich kolor będzie głębszy, przygotowany do nadejścia nocy, do życia nocy, do snów o roślinach pieniących się w mroku, przechowujących padający na nie za dnia blask słońca, odżywianych chłodnymi wewnętrznymi strumieniami zasilanymi deszczem. Aimaina Hikari stał się liściem, stłumił wszelkie myśli prócz tych o świetle, wietrze i deszczu. Aż zakończyła się faza świtu i słońce uderzyło w ziemię żarem dnia. Wtedy dopiero opuścił swe miejsce w ogrodzie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzieci Umysłu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzieci Umysłu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dzieci Umysłu»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzieci Umysłu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x