— Groźny dla kogo? Nie dadzą ci jeść, jeżeli będziesz rzadziej wygrywał? To chyba ty powiedziałeś, że to wszystko jest tylko głupią zabawą, która nie ma żadnego znaczenia.
Dinkowi nie podobało się, że Ender wypomina mu jego własne słowa, zwłaszcza w obecnej sytuacji.
— A ty mnie namówiłeś, żebym grał z nimi dalej. Ale z tobą nie będę się bawił, Ender. Mnie nie pokonasz.
— Chyba nie — zgodził się Ender.
— To ja cię nauczyłem — dodał Dink.
— Wszystkiego, co umiem — przyznał Ender. — Teraz korzystam z tego, na wyczucie.
— Gratuluję.
— Dobrze wiedzieć, że ma się tu przyjaciela.
Lecz Ender nie był przekonany, że Dink wciąż jest jego przyjacielem. Dink także nie. Zamienili jeszcze kilka nic nie znaczących zdań i chłopiec wrócił do swojego stołu.
. Ender skończył jeść i rozejrzał się. Dowódcy rozmawiali w małych grupkach. Zauważył Bonza, teraz jednego z najstarszych komendantów. Ross Nos skończył szkołę. Petra z kilkoma innymi siedziała w kącie pokoju i nie spojrzała na niego ani razu. Ponieważ wszyscy inni od czasu do czasu rzucali w jego stronę ukradkowe spojrzenia — także ci, z którymi rozmawiała — Ender był pewien, że świadomie unika jego wzroku. Tak to jest, jeśli się zwycięża od pierwszej walki, pomyślał. Traci się przyjaciół.
Trzeba im zostawić parę tygodni, żeby zdążyli się przyzwyczaić. Zanim wyznaczą następną bitwę, wszystko się uspokoi.
Carn Carby demonstracyjnie podszedł do Endera tuż przed końcem przerwy obiadowej. W przeciwieństwie do Dinka nie wydawał się zmieszany.
— Obecnie jestem w niełasce — wyznał otwarcie. — Nie wierzą, kiedy im mówię, że robiłeś rzeczy, jakich nikt tu jeszcze nie oglądał. Mam nadzieję, że rozbijesz na miazgę następną armię, z którą będziesz walczył. Zrób mi tę przysługę.
— Zrobię — odparł Ender. — I dzięki, że ze mną rozmawiasz.
— Uważam, że zachowują się wobec ciebie okropnie. Zwykle wszyscy gratulują nowym dowódcom, kiedy pierwszy raz przychodzą do mesy. Tyle że nowy dowódca zanim wreszcie tu trafi, ma za sobą parę przegranych. Mnie się udało dopiero miesiąc temu. Jeśli ktokolwiek zasłużył na gratulacje, to na pewno ty. Ale takie jest życie. Niech gryzą ziemię.
— Postaram się.
Carn Carby odszedł, a Ender wciągnął go na swą osobistą listę tych, których zakwalifikował jako istoty ludzkie.
Tej nocy Ender spał bardzo dobrze, co nie udało mu się już od dawna.
Tak dobrze, że zbudził się dopiero po zapaleniu świateł. Wstał w znakomitym nastroju, pobiegł pod prysznic i nie zauważył paska papieru na podłodze, dopóki nie wrócił i nie zaczął sie.ubierać. Zobaczył go tylko dlatego, że papier podfrunął, gdy Ender szarpnął za leżący na krześle mundur. Podniósł go i przeczytał.
PETRA ARKANIAN, ARMIA FENIKSA, 7.00
To była jego dawna armia, którą opuścił niecałe cztery tygodnie temu. Na wylot znał formacje, których tam używano. Częściowo dzięki wpływowi Endera, Armia Feniksa działała najbardziej elastycznie, stosunkowo szybko reagując na nowe sytuacje. Z pewnością jest najlepiej przygotowana, by stawić czoła płynnym, nie pasującym do żadnych wzorów atakom Endera. Najwyraźniej nauczyciele postanowili uatrakcyjnić mu życie.
Rozkaz stwierdzał: 7.00, a była już 6.30. Część chłopców mogła wyjść na śniadanie. Ender odrzucił mundur, chwycił skafander i po chwili stał przy drzwiach do koszar.
— Panowie, mam nadzieję, że czegoś się wczoraj nauczyliście, ponieważ dzisiaj robimy to jeszcze raz. Nie od razu zrozumieli, że chodzi mu o bitwę, nie o ćwiczenia. To na pewno pomyłka, mówili. Nikt nie walczy dwa dni pod rząd.
Ender podał pasek papieru Fly Molo, dowódcy plutonu A.
— Skafandry! — krzyknął natychmiast chłopiec i zaczął się przebierać.
— Czemu nie powiedziałeś nam wcześniej? — zapytał z wyrzutem Kant Zupa. Kant lubił stawiać Enderowi pytania, których nikt inny nie ośmielał się zadać.
— Pomyślałem, że przyda się wam prysznic. Wczoraj Armia Królika twierdziła, że wygraliśmy, bo smród zemdlił ich zupełnie. Ci, którzy go usłyszeli, wybuchnęli śmiechem.
— Znalazłeś rozkaz dopiero kiedy wyszedłeś spod prysznica, zgadza. się?
Ender spojrzał w stronę, z której dochodził głos. To był Groszek, z zuchwałą miną. Czyżby przyszła pora odpłacić za dawne upokorzenia?
— Oczywiście — odparł pogardliwym tonem. — Mam dalej do podłogi, niż ty.
Śmiech. Groszek zaczerwienił się ze złości.
— Sprawa jest jasna. Nie możemy liczyć na to, że będą nas normalnie traktować-zawołał Ender. — Lepiej bądźcie gotowi do bitwy w każdej chwili. I często. Nie będę udawał, że mi się to podoba, ale jestem zadowolony, że moja armia potrafi sobie z tym poradzić.
Po tych słowach poszliby za nim wszędzie, nawet na spacer po Księżycu bez skafandrów.
Petra nie była Carnem Carbym. Miała szyki bardziej elastyczne, reagowała o wiele szybciej na błyskawiczne, nieprzewidywalne ataki Endera. W rezultacie pod koniec bitwy Armia Smoka miała trzech zamrożonych i dziewięciu unieruchomionych. W dodatku Petra nie podeszła, by uścisnąć mu rękę. Jej płonące gniewem oczy zdawały się mówić: byłam twoim przyjacielem, a teraz tak mnie upokarzasz?
Ender udawał, że nie widzi, jak bardzo jest wściekła. Po kilku kolejnych bitwach zrozumie, że w walce z nim zyskała więcej trafień, niż spodziewałby się po kimkolwiek. Zresztą, nadal uczył się od niej. Tego dnia na ćwiczeniach musi pokazać dowódcom plutonów, jak przeciwdziałać manewrom, których użyła Petra. Niedługo znów będą przyjaciółmi.
Miał nadzieję.
* * *
Przez pierwszy tydzień Armia Smoka rozegrała siedem bitew osiągając 7 zwycięstw i 0 porażek. Ender ani razu nie poniósł strat większych niż w walce z Armią Feniksa, a w dwóch bitwach nie miał ani jednego zamrożonego czy unieruchomionego. Nikt już nie uważał, że to szczęśliwy traf wyniósł go na wierzchołek tabeli. Pobił najlepsze armie z przewagą, o jakiej nikt jeszcze nie słyszał. Inni dowódcy nie mogli go dłużej ignorować. Zawsze kilku siadało przy jego stole i próbowało się dowiedzieć, jak pokonał ostatnich przeciwników. Tłumaczył im chętnie, pewien, że niewielu tylko potrafi tak wyszkolić żołnierzy i plutonowych, by potrafili to samo, co jego ludzie. A kiedy mówił, dużo większa grupa zbierała się wokół pokonanych przez Endera. Próbowali znaleźć sposób, by z nim zwyciężyć.
Wielu go nienawidziło. Za to, że jest młody i zdolny, że przez niego ich zwycięstwa straciły na znaczeniu. Po raz pierwszy Ender dostrzegł to w ich twarzach, gdy mijali go na korytarzu; potem zauważył, że niektórzy chłopcy wstają i przechodzą do innego stolika, gdy w mesie usiadł blisko nich; czyjeś łokcie trafiały go przypadkowo w sali treningowej, stopy wplątywały się w jego stopy, gdy wracał z gimnastyki; ślina i kulki mokrego papieru uderzały go w plecy, gdy biegał po korytarzach. Wiedzieli, że nie pobiją go w sali bojowej, więc próbowali tam, gdzie nic im nie groziło, gdzie nie był gigantem, ale zwykłym, małym chłopcem. Ender gardził nimi, ale w głębi duszy — tak głęboko, że sam o tym nie wiedział — bał się ich. To Peter dokuczał mu zawsze w ten sposób i Ender zaczynał czuć się za bardzo jak w domu. Wszystko to były jednak drobne przykrości i Ender zdołał sam siebie przekonać, że należy je traktować jako jeszcze jedną formę wyrażania podziwu. Inne armie zaczynały już go naśladować. Żołnierze atakowali z podkurczonymi kolanami, łamały się szyki, a komendanci wysyłali plutony, by prześlizgiwały się po ścianach. Nikt jeszcze nie przejął podziału na pięć plutonów — ten fakt dawał Enderowi pewną przewagę. Gdy przeciwnik zlokalizuje cztery plutony, nie będzie szukał piątego.
Читать дальше