Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2005, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przełęcz. Osada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przełęcz. Osada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To jedne z najsłynniejszych dylogii SF Kira Bułyczowa. Historia załogi statku kosmicznego, który rozbija się na obcej planecie i traci kontakt z Ziemią. Rozbitkowie powoli zapominają, skąd pochodzą, a nowe pokolenie jest już zżyte z otaczającym światem. Są jednak tacy, którzy interesują się utraconym dziedzictwem…Wspaniałe dwie powieści mistrza rosyjskiej fantastyki, przeznaczone dla czytelnika w każdym wieku, wzruszają, bawią, przenoszą nas w niezwykłą i groźną rzeczywistość obcej planety, na której rozbija się ziemski statek badawczy. Wielka wyobraźnia Bułyczowa oszałamia, a akcja trzyma w napięciu dosłownie do ostatniego zdania.

Przełęcz. Osada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przełęcz. Osada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Żyjemy pod naporem konieczności — powiedział Siergiejew. — Żyjemy zawsze pośród napierającego zewsząd zła. I pozostajemy ludźmi, ponieważ nigdy nie przestajemy myśleć.

— I dlatego nie idziemy teraz na pomoc Mariannie!

— Zamknij się! — wybuchnął nagle Stary. — Wydaje ci się, że Siergiejewowi łatwo jest tak rozumować? Jesteś już dorosłym mężczyzną, naszym spadkobiercą. Następcą tronu w naszym miniaturowym królestwie. Liczymy na ciebie, a ty się z nami spierasz jak smarkacz. Kochasz Mariannę…

— Co? — Oleg szczerze się oburzył. — Nic podobnego!

— To widać gołym okiem — uśmiechnął się Stary — chociaż sam tego bardzo długo się nie domyślałeś. A teraz chyba wreszcie zrozumiałeś i dlatego się oburzasz.

— Dobra, nie ma się o co kłócić — powiedział Siergiejew, wstając. — Rozkrzyczeliście się na całą wieś…

Oleg odwrócił się od nich. Zakochany czy nie zakochany nic ich to nie obchodzi. Wiedział już, że ucieknie nocą z osady i sam odnajdzie Mariannę! No i Dicka, rzecz jasna. Kazika też. Trzeba tylko wziąć się w garść i nie dyskutować. Balonem nie mógł polecieć, bo mu nie pozwolili, ale w pójściu do lasu nikt mu nie przeszkodzi!

— Apeluję do twojego rozumu, którego, jak się okazuje, masz niewiele — powiedział Siergiejew. Oleg nie chciał go słuchać, ale słowa do jego świadomości docierały. — Droga do statku jest nam już znana i stosunkowo, powtarzam, stosunkowo bezpieczna. I to jest twoja droga. Oleg. To jest twój los i odbicie losów osady. Gdyby nawet mojej córce przydarzyła się tragedia… — on umyślnie powiedział „moja córka”, żeby Oleg zrozumiał — gdyby żadnej bazy nie było i nikt nas tu nie znalazł, to jednak w najgorszym razie zostaje statek. I zostajesz ty. Zrozumiałeś?

— Zrozumiałem — powiedział tępo Oleg, zupełnie jak na lekcji.

— Ni diabła nie zrozumiał — powiedział Stary. — Za nic nie chce zrozumieć, że nie należy do siebie. Że bywają w życiu takie chwile, kiedy człowiek nie ma prawa należeć tylko do siebie. To zdarza się wtedy, gdy od jego postępków zależą losy innych ludzi.

23

Wieczorem, kiedy ściemniło się, a matka nie wróciła jeszcze od Lindy, z którą coś szyła, Oleg zapakował swój niewielki plecak. Wygarnął z pudełka stojącego na półce całą mąkę i słodkie korzonki, nie zostawiając w domu niczego, naostrzył starannie nóż. Naturalnie mógł wziąć jeszcze kuszę, ale kusza będzie przeszkadzać w marszu, a będzie musiał iść bardzo szybko, poza tym zaś niemal przed każdym drapieżnikiem można uciec. Olega opanował upór. Doskonale rozumiał, że nie ma racji, że rację mają starsi, ale była to racja zimnego okrucieństwa, z którą nie mógł się pogodzić. Przecież nie odmawia pójścia na statek, wybierze się tam później, ale teraz oni tam w lesie czekają na pomoc, a my tutaj sobie gadamy… Wyobraził sobie jak pójdzie — na przełaj, w stronę bagien i rzeka. Nie bał się, chociaż gdyby mu kazali pójść nocą do lasu, nie wiadomo dokąd, samemu, kazali pójść w zwyczajnym życiu, śmiertelnie by się przeraził. Ale teraz ważne było tylko i jedno: niezauważalnie wymknąć się z osady i dojść przez noc tak daleko, żeby nie zdołali go dopędzić i zawrócić. A po nich I wszystkiego się można spodziewać!

Wieczór ciągnął się i ciągnął. Oleg zapalił kaganek, dolał oleju i otworzył podręcznik. Przeczytał go już trzykrotnie, a Siergiejew lepił mu z gliny modele konsoli łączności, żeby łatwiej było mu sobie wszystko wyobrazić, ale teraz Oleg chciał dowieść sam sobie, że przez swoją ucieczkę nie rezygnuje z wyprawy na statek, tylko ją po prostu nieco odkłada.

* * *

— Nie śpisz? — zapytała Liza wchodząc do chaty.

Oleg oderwał się od książki. Okazało się, że tak wczytał się w tekst, że teraz w myślach był na statku, w kabinie łączności.

— Nie.

— Uczysz się? Przeszkodziłam ci?

— Nie, nie szkodzi. Matka jest u Lindy.

— Przyszłam do ciebie.

— Po co? — tylko Lizy mu jeszcze do szczęścia brakowało!

— Znalazłam pod płotem dziwne ziele — powiedziała Liza. — Cudownie pachnie. Natarłam nim rękę. Powąchaj.

Głupi pomysł.

Oleg jednak nie zdążył tego powiedzieć, bo Liza przyłożyła mu dłoń do ust, omal nie udusiła, chociaż zbliżała rękę bardzo delikatnie. Dłoń przyjemnie pachniała, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo Marianna tę trawkę często zrywała i suszyła. Doskonale nadawała się na okłady, kiedy jakaś rana nie chciała się długo goić.

– Ładnie, prawda? Sama znalazłam.

— Marianna ma cały worek tego ziela.

Liza nic nie odpowiedziała. Albo się obraziła, albo zastanawiała się, co by tu jeszcze powiedzieć. Usiadła na ławce tak blisko Olega, że czuł promieniujące od niej ciepło. Włosy Lizy były rozpuszczone i spływały jej na ramiona. Piękne włosy, nikt inny takich w osadzie nie miał. Złociste i ciężkie. Kiedy Liza była mała, Krystyna zaplatała jej warkocze, za które Oleg lubił ciągnąć. Ale to było dawno, jakby w innym świecie.

— Martwisz się o nich? — zapytała Liza.

— A ty nie?

— Ja też. Ja zawsze strasznie się o wszystkich boję — odpowiedziała dziewczyna szczerze. — Ledwie ktoś pójdzie do lasu, a ja już się boję. Mnie nikt nie skusi do pójścia w las, choćby nie wiem co obiecywał.

— Wiem — mruknął Oleg.

— Włosy ci tak urosły, że można je zaplatać. Jak chcesz, to mogę cię ostrzyc.

— Nie, matka to zrobi.

— Tak się denerwuję — powiedziała Liza.

— Czemu?

— Nie wiem.

— W takim razie idź spać — poradził Oleg.

— Jeszcze za wcześnie. I w ogóle jest nudno, nie masz pojęcia, jak okropnie nudno. Ty masz swoją pracę, a ja muszę ciągle siedzieć z tą zwariowaną Krystyną. Nudzę się i dlatego przyszłam do ciebie. No i martwię się o Dicka. O Kazika i Mariannę też… Pewnie są teraz w lesie, prawda? A może już znaleźli tę bazę, co?

— Gdyby znaleźli, przylecieliby tutaj.

— A ja myślę, że dopiero dzisiaj ją znaleźli. I jedzą tam kolację. Jak sądzisz, przywieźli z Ziemi rozmaite potrawy? Takie, jakich nigdy nie jedliśmy?

— Możliwe. Wątpię, żeby chodzili na polowanie.

— A ty, kiedy byłeś na statku, co tam jadłeś?

— Czyżbyś zapomniała, co przywieźliśmy?

— Przynieśliście mleko skondensowane, ale Linda je schowała i dawała tylko chorym dzieciom. Ja zjadłam może łyżkę.

— Nieciekawie żyjesz — powiedział Oleg. Odpędzał od siebie kuszącą myśl, że Marianna jest już bezpieczna, tylko po prostu zwleka z powrotem, bo ludzie z Ziemi o wszystko ją wypytują, chcą wszystko wiedzieć.

— A co tu może być ciekawego? — zdziwiła się Liza. — Przecież wiesz, jak bardzo się nudzę, a zupełnie się mną nie interesujesz.

— Nie mam na to czasu, a ponadto niezbyt dobrze się w twoim towarzystwie czuję.

— A z nią?

— Z nią czuję się bardzo dobrze.

— Rozmawiamy zupełnie jak dzieci — powiedziała Liza, wstając z ławki i przesiadając się na łóżko. — Tu jest wygodniej — dodała.

— Dlaczego jak dzieci?

— Bo powinniśmy myśleć o przyszłości, a ty tego nie potrafisz. Ja tak. Pewnie dlatego, że jestem od ciebie starsza.

— Tyle co nic.

— Nie rozumiesz, Oleg, jesteś jeszcze zupełnym chłopaczkiem. Biegasz po lesie, budujesz baloniki. Wyrosłeś na mężczyznę, a pozwalasz, żeby traktowali cię jak smarkatego.

— Coś wiesz.

— Niczego nie wiem, tylko przeczuwam.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przełęcz. Osada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przełęcz. Osada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przełęcz. Osada»

Обсуждение, отзывы о книге «Przełęcz. Osada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x