Stanisław Lem - Rozprawa
Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Rozprawa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1968, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rozprawa
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Literackie
- Жанр:
- Год:1968
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rozprawa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rozprawa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rozprawa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rozprawa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Więcej niż czterysta nie?
— Nie wiem, ale chyba nie.
— Skąd pan pochodzi?
— Z Arizony.
— Chorował pan?
— Nie. W każdym razie na nic poważnego.
— Pan ma dobry wzrok?
— Dobry.
Pirx nie słuchał właściwie tego, co mówili. Zważał raczej na dźwięk głosu, jego modulację, brzmienie, na ruchy twarzy, warg, i ogarniała go chwilami irracjonalna nadzieja, że to wszystko jest tylko jednym wielkim a głupim żartem, kpiną, że chciano pobawić się nim, zadrwić z jego naiwnej wiary we wszechmoc technologii. A może ukarać go w ten sposób za to, że tak w nią wierzył? Bo to przecież byli zupełnie zwyczajni ludzie; sekretarka mówiła od rzeczy — cóż znaczy uprzedzenie! Mc Guirra wzięła przecież także za jednego z nich…
Rozmowa była dotąd błaha — gdyby nie ów niezbyt mądry koncept z Panem Bogiem. Nie był mądry na pewno, niesmaczny i prymitywny raczej, Pirx czuł to doskonale, miał się za osobnika ograniczonego do tępoty, tylko przez nią zgodził się… Tamci patrzyli na niego jak przedtem, ale wydało mu się, że rudy, Thomson i obaj piloci przybrali wyraz twarzy aż przesadnie obojętny, jak gdyby nie chcieli dać mu do poznania, że już ze wszystkim przejrzeli jego prymitywną duszę rutyniarza, wytrąconego teraz kompletnie ze znanej sobie, zrozumiałej i bezpiecznej przez to równowagi. Chciał pytać „ich dalej, tym bardziej że milczenie, które poczęło narastać, zwracało się przeciwko niemu, stając się świadectwem jego bezradności, lecz nie mógł: po prostu nic wymyślić; już tylko rozpacz, nie zdrowy rozsądek, podszeptywała, by uczynić coś dziwacznego, na poły szalonego, ale wiedział dobrze, że nic przecież takiego nie zrobi. Czuł, że ośmieszył się, należało zrezygnować z tego spotkania; popatrzył na Mc Guirra.
— Kiedy mogę wejść na pokład?
— Ach, w każdej chwili, nawet dziś.
— Co będzie z kontrolą sanitarną?
— Proszę o tym nie myśleć. Wszystko już załatwione. Inżynier odpowiadał mu niemal pobłażliwie, tak mu się przynajmniej wydało.
— Nie umiem dobrze przegrywać — pomyślał. A głośno rzekł:
— To wszystko. Oprócz Browna wszyscy możecie się uważać za członków załogi. Brown zechce odpowiedzieć mi jutro na pytanie, które mu zadałem. Mc Guirr, ma pan przy sobie te papiery do podpisu?
— Mam, ale nie tu. Są w dyrekcji. Pójdziemy tam?
— Dobrze.
Pirx wstał. Wszyscy uczynili to samo.
— Do zobaczenia — skinął im głową i wyszedł pierwszy. Inżynier dogonił go przy windzie.
— Pan nas nie doceniał, komandorze… Całkowicie odzyskał dobry humor.
— Jak mam to rozumieć?
Winda ruszyła. Inżynier podniósł ostrożnie cygaro do ust, by nie strącić siwego stożka popiołu.
— Naszych chłopców nie da się tak łatwo odróżnić od… zwyczajnych.
Pirx wzruszył ramionami.
— Jeżeli są z tego samego materiału co ja — powiedział — to są ludźmi, a czy powstali przez jakieś sztuczne zapłodnienie w probówce, czy w sposób bardziej obiegowy — nie obchodzi mnie to wcale.
— Och, nie, nie są z tego samego materiału!
— A z jakiego?
— Proszę wybaczyć, to tajemnica produkcyjna.
— Kim pan jest?
Winda stanęła. Inżynier otworzył drzwi, ale Pirx, czekając na odpowiedź, nie ruszył się z miejsca.
— Chodzi panu o to, czy jestem projektantem? Nie. Pracuję w dziale public relations.
— I jest pan kompetentny, by odpowiedzieć mi na kilka pytań?
— Naturalnie, ale chyba nie tu?
Ta sama sekretarka wprowadziła ich do dużego pokoju Konferencyjnego.
Za długim stołem stały dwa rządy foteli w idealnym ordynku. Siedli u końca owego stołu, tam gdzie leżała otwarta teczka z umowami.
— Słucham pana — rzekł Mc Guirr. Popiół spadł mu na spodnie, zdmuchnął go, Pirx zauważył, że inżynier ma przekrwione oczy i nadmiernie równe zęby. Sztuczne pomyślał. — Udaje młodszego, niż jest.
— Czy ci, którzy… nie są ludźmi, zachowują się jak ludzie? Spożywają posiłki? Piją?
— Tak.
— Po co?
— Aby złudzenie było zupełne. Dla otoczenia; rzecz oczywista.
— Więc muszą się potem tego… pozbywać?
— No, tak.
— A krew?
— Proszę?
— Czy mają krew? Serce? Czy krwawią — zranieni?
— Mają… pozory krwi i serca — powiedział Mc Guirr, dobierając słów z wyraźną ostrożnością.
— Co to znaczy?
— Że tylko dobry specjalista lekarz, po wszechstronnym badaniu, mógłby się zorientować…
— A ja nie?
— Nie. Oczywiście, wyłączając zastosowanie jakichś specjalnych urządzeń.
— Rentgena?
— Pan jest domyślny! Ale nie będzie go pan miał na pokładzie.
— Tego nie wymyślił żaden fachowiec — rzekł spokojnie Pirx. — Mogę mieć tyle izotopów ze stosu, ile zechcę, no i muszę też mieć na pokładzie aparaty do defektoskopii; rentgen całkiem mi więc niepotrzebny.
— Nie mamy zastrzeżeń co do tej aparatury, o ile zobowiąże się pan nie używać jej do żadnych innych celów.
— A jeżeli się nie zgodzę?
Mc Guirr westchnął i dusząc cygaro w popielniczce, jakby nabrał do niego nagle obrzydzenia, rzekł:
— Komandorze… pan stara się to nam utrudnić, jak się tylko da!
— To prawda! — serdecznie odparł Pirx. — Więc oni mogą krwawić?
— Tak.
— I to jest krew? Także pod mikroskopem?
— Tak, to jest krew.
— Jakeście to zrobili?
— Imponujące, nie? — Mc Guirr uśmiechnął się szeroko. — Mogę panu powiedzieć tylko bardzo ogólnikowo: zasada gąbki. Podskórnej, specjalnej gąbki.
— To ludzka krew?
— Tak.
— Po co?
— Na pewno nie po to, aby wywieść w pole pana. Proszę zrozumieć, przecież nie dla pana uruchomiona została produkcja kosztem miliardów dolarów! Oni muszą wyglądać tak, być tacy, aby w żadnych okolicznościach nikomu z pasażerów czy innych ludzi nie przyszło nawet do głowy podejrzewać…
— Chodzi o uniknięcie bojkotu waszych „produktów”?
— O to też. No i o komfort, o wygodę psychologiczną…
— A pan potrafi ich rozróżnić?
— Tylko dlatego, że ich znam. No… są sposoby… gwałtowne… ale przecież nie będzie pan używał siekiery!
— Pan mi nie powie, czym oni się różnią od ludzi pod względem fizjologicznym? Oddychanie, kaszel, rumieńce…
— Ach, to wszystko zostało zrobione. Są różnice, pewne, ale powiedziałem już panu: poznałby się na nich tylko lekarz.
— A pod względem psychicznym?
— Mózg mają w głowie! To nasz największy triumf! — rzekł Mc Guirr z prawdziwą dumą. — „Inteltron” umiejscawiał go dotychczas w kadłubie, bo był zbyt wielki. Dopiero my pierwsi przenieśliśmy go do głowy!
— Powiedzmy, drudzy: pierwsza była Natura…
— Cha, cha! No, więc drudzy. Ale szczegóły są tajemnicą. To multistat monokrystaliczny, z szesnastoma miliardami elementów dwójkowych!
— A czy to, do czego są zdolni, także jest tajemnicą?
— Co pan ma na myśli?
— Na przykład to, że mogą kłamać… w jakim zakresie mogą kłamać… że mogą utracić panowanie nad sobą więc i nad sytuacją…
— Owszem. To wszystko możliwe.
— Dlaczego?
— Dlatego, że to nieuniknione. Wszelkie — mówiąc obrazowo — hamulce, wprowadzone w sieć neutronową, czy krystaliczną, są względne, są do pokonania. Mówią to, bo pan powinien znać prawdą. Zresztą, jeśli choć trochę zna pan literaturą przedmiotu, wie pan, że robot, który by zarazem umysłowo dorównywał człowiekowi, a nie był zdolny do kłamstwa czy oszukiwania, jest czystą fikcją. Można produkować albo pełnowartościowe równoważniki człowieka, albo marionetki. Trzeciej drogi nie ma.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rozprawa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rozprawa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rozprawa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.