Stanisław Lem - Rozprawa
Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem - Rozprawa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1968, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rozprawa
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Literackie
- Жанр:
- Год:1968
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rozprawa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rozprawa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rozprawa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rozprawa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Młody pilot wstał.
— Komandorze, proszę wybaczyć. Jeżeli tak — to było nieporozumienie. Chciałem najlepiej. Ale wobec tego, że pan uważa, że ja… jednym słowem, proszę o tym zapomnieć… i pamiętać tylko…
Nie dokończył na widok uśmiechu Pirxa.
— Siadaj pan. Siadajże pan, no! Brown usiadł.
— Czego pan nie dopowiedział? O czym mam pamiętać? O tym, że obiecałem nie powtórzyć nikomu naszej rozmowy? Prawda? No, bo gdybym ja z kolei uznał, że mogę ją powtórzyć? Cicho! Nie przerywa się dowódcy. Widzi pan, to nie jest taka prosta sprawa. Pan przyszedł do mnie w zaufaniu — i zaufanie to umiem ocenić. Ale… co innego zaufanie, a co innego — rozsądek. Powiedzmy, że ja już wiem na pewno, dzięki panu, kim pan jest i kim — Burns. Co będę z tego miał?
— To… już pana rzecz. Pan ma, po tym rejsie, ocenić przydatność…
— O, właśnie! Przydatność każdego. Ale przecież pan sobie nie myśli, Brown, że ja będę pisał nieprawdę? Że ja| minusy powpisuję nie tym, którzy będą gorsi, ale tym, którzy nie są ludźmi?
— To nie jest moja rzecz — sztywno zaczął pilot, poruszając się niespokojnie na krześle podczas tej przemowy. Pirx zmierzył go oczami tak, że zamilkł.
— Tylko proszę nie zgrywać mi tu takiego karnego kaprala, który wyżej swego paska nie patrzy. Jeżeli pan jest człowiekiem i poczuwa się do solidarności z ludźmi, to musi pan próbować oceny całej tej historii i czuć własną odpowiedzialność…
— Jak to „jeżeli”? — tamten drgnął. — Pan mi nie wierzy? To… to pan myśli…
— Ale skąd! Tak mi się powiedziało! — szybko odparował jego słowa Pirx. — Wierzę panu. Jasne, że panu wierzę, ponieważ pan się już zdradził, a ja nie mam zamiaru oceniać tego pod względem moralnym czy tam innym, proszę, aby pan nadal utrzymywał ze mną pozasłużbowy kontakt i mówił mi o wszystkim, co pan zauważy.
— Teraz to już nic nie rozumiem — powiedział Brown i mimo woli westchnął. — Najpierw beszta mnie pan, a teraz…
— To są dwie różne sprawy, Brown. Skoro powiedział mi pan to, czego nie miał mówić, jakieś wycofywanie się byłoby zupełnie bez sensu. Inna rzecz, naturalnie, z tą forsą. Może i należało mówić. Ale, na pana miejscu, tych pieniędzy bym nie brał.
— Co? Ależ… ależ, panie komandorze — Brown szukał rozpaczliwie argumentów, aż znalazł: — Oni by się natychmiast zorientowali, że złamałem umowę! Jeszcze by mnie zaskarżyli…
— To jest pańska rzecz. Nie mówię, że ma pan oddać te pieniądze. Obiecałem dyskrecję i nie mam zamiaru mieszać się do tego. Powiedziałem tylko, zupełnie prywatnie i nieobowiązująco, co ja bym na pana miejscu zrobił, ale pan nie jest mną, ja nie jestem panem, i na tym koniec. Czy jeszcze coś?
Brown potrząsnął głową, otworzył usta, zamknął je, wzruszył ramionami, okazując coś więcej niż rozczarowanie przebiegiem rozmowy, ale już nic nie powiedział i wyprostowawszy się odruchowo przed odejściem — wyszedł.
Pirx odetchnął pełną piersią. Niepotrzebnie wyrwało mu się to: „jeżeli pan jest człowiekiem” — pomyślał z naganą. — Co za piekielna gra! Diabli go wiedzą, tego Browna, Albo jest człowiekiem, albo to chwyt zastosowany umyślnie, aby nie tylko wprowadzić mnie w błąd, lecz dodatkowo przekonać się jeszcze, czy nie zamierzam używać jakichś sprzecznych z umową sposobów, by ich rozróżnić… W każdym razie tę część rozgrywki przeprowadziłem chyba nie najgorzej? Jeśli mówił prawdę, powinien odtąd czuć się trochę nieswojo we własnej skórze, po tym wszystkim, com mu nagadał. A jeżeli nie… to znów nic mu w ogóle nie Powiedziałem. Co za historia! A tom się wpakował w kabałę!
Nie mogąc spokojnie usiedzieć, zaczął chodzić tam i z powrotem po kabinie. Odezwał się brzęczyk; to był Calder ze sterowni; uzgodnili poprawki kursowe i przyspieszę: na noc, po czym Pirx usiadł i wpatrzył się przed siei myśląc nie wiadomo co czyni ze ściągniętymi w supły brwiami gdy ktoś zapukał. A to co znowu? — pomyślał.
— Proszę! — rzekł głośno.
Do kajuty wszedł neurolog, lekarz i cybernetyk zarazem — Burns.
— Czy można?
— Proszę, niech pan siada. Burns uśmiechnął się.
— Przyszedłem, żeby panu powiedzieć, że nie jestem człowiekiem.
Pirx, razem z krzesłem, obrócił się ku niemu gwałtownie.
— Jak proszę? Że pan nie jest…
— Nie jestem człowiekiem. I stoję — w tym eksperymencie — po pańskiej stronie.
Pirx odetchnął głęboko.
— To, co pan mówi, ma oczywiście pozostać między nami? — powiedział.
— Pozostawiam to pana uznaniu. Mnie na tym nie zależy.
— Jak to?…
Tamten znowu się uśmiechnął.
— To całkiem proste. Działam z egoizmu. Jeżeli wyda pan pozytywną opinię o „nieliniowcach”, wywoła to produkcyjną reakcję łańcuchową. To jest więcej niż prawdopodobne. Tacy jak ja zaczną się pojawiać masowo — i nie tylko na statkach kosmicznych. Wywoła to fatalne konsekwencje u ludzi — powstanie nowy rodzaj dyskryminacją nienawiści, z wszystkimi wiadomymi rezultatami. Przewiduję to, ale, powtarzam, działam przede wszystkim z pobudek osobistych. Jeśli istnieję sam, jeśli takich jak ja; jest dwóch czy dziesięciu, nie ma to żadnego znaczenia społecznego — zginiemy po prostu w masie, nie dostrzeżeni i niedostrzegalni. Będę — będziemy mieli przed sobą przyszłość podobną do przyszłości każdego człowieka, z nader istotną poprawką na inteligencję oraz szereg specjalnych umiejętności, jakich ów zwykły człowiek nie ma. Osiągniemy więc niejedno, ale tylko wtedy, jeśli do uruchomienia masowej produkcji nie dojdzie.
— Tak — w tym coś jest… — powiedział powoli Pirx. Miał w głowie lekki zamęt. — Ale dlaczego nie zależy panu na dyskrecji? Czy nie obawia się pan, że firma, która…
— Nie. Wcale się nie obawiam. Niczego — powiedział tym samym spokojnym tonem wykładu Burns. — Jestem niesamowicie kosztowny, panie nawigatorze. W to tutaj — dotknął ręką piersi — włożono miliardy dolarów. Nie przypuszcza pan chyba, że rozgniewany fabrykant każe mnie rozkręcić na śrubki? Mówię to oczywiście przenośnie, bo nie mam w ciele żadnych śrubek… Zapewne, będą wściekli, ale mojej sytuacji to nie zmieni. Prawdopodobnie będę musiał pracować w tej firmie — ale cóż mi to szkodzi? Wolę nawet tam, niż gdzie indziej, gdyż znajdę tam lepszą opiekę w razie… choroby. Nie sądzę także, by usiłowali mnie uwięzić. Właściwie — po co? Stosowanie przemocy mogłoby się dla nich samych bardzo smutno skończyć. Pan wie, jaką potęgą jest prasa…
On myśli o szantażu — błysnęło Pirxowi. Miał wrażenie, że to sen. Słuchał jednak dalej, z największą uwagą.
— Tak zatem, teraz pan już rozumie, czemu pragnę, aby pana opinia o nieliniowcach wypadła negatywnie.
— Tak. Rozumiem. Czy — może mi pan wskazać, kto jeszcze spośród załogi…?
— Nie. To znaczy, nie mam pewności, a przypuszczeniami mógłbym panu więcej zaszkodzić, niż pomóc. Lepiej mieć zero informacji, niż być zdezinformowanym, bo oznacza to informację ujemną, mniejszą od zera.
— Tak. Hm. W każdym razie — bez względu na pana pobudki — dziękuję panu. Tak. Dziękuję. Czy… mógłby pan wobec tego powiedzieć mi coś o sobie? Mam na myśli kwestie, które mogłyby mi pomóc…
— Domyślani się, o co panu chodzi. O tym, jak jestem zbudowany, nic nie wiem, podobnie jak i pan nie wie nic o swojej anatomii czy fizjologii, przynajmniej nie wiedział Pan, dopóki nie przeczytał jakiegoś podręcznika biologii. Ale ta strona konstrukcyjna chyba mało pana interesuje i chodzi panu raczej o psychiczną? O nasze — słabe miejsca?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rozprawa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rozprawa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rozprawa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.