— Nie o takim grzechu mówię — powiedziała cicho. Raz jeszcze zrobiła głęboki wdech, mobilizując się. — Mój grzech polegał na tym, że nie powiadomiłam o gwałcie policji.
Usłyszała skrzypienie drewna. Caldicott przesunął się na ławce.
— Bóg o tym wie i ukarze tego, kto cię skrzywdził.
Mary zamknęła oczy.
— On zrobił to znowu. Sądzę, że to był ten sam mężczyzna.
— Och — powiedział ksiądz.
Och? — pomyślała Mary — Och? Jeśli tylko na tyle go stać…
Ale Caldicott jeszcze nie skończył.
— Żałujesz, że nie zgłosiłaś się na policję?
To pytanie musiało paść; żal za grzechy był warunkiem otrzymania rozgrzeszenia. Wiedziała o tym, ale i tak jej głos załamał się, gdy odpowiadała: „Tak”.
— Dlaczego tego nie zrobiłaś, moje dziecko?
Milczała przez chwilę. Mogła powiedzieć, że miała za dużo pracy — to by była prawie prawda. Została zgwałcona w nocy przed wyjazdem do Sudbury. Ale decyzję podjęła jeszcze zanim odsłuchała wiadomość od Reubena Montego, poszukującego eksperta w dziedzinie neandertalskiego DNA.
— Bałam się — powiedziała w końcu. — Jestem… jestem w separacji z mężem. Bałam się tego, co by ze mną zrobili, tego, co mówiliby o mnie i o mojej moralności, gdyby ta sprawa trafiła przed sąd.
— A teraz kogo innego spotkała krzywda z powodu… z powodu twojej bierności.
Uwaga księdza przypomniała Mary wykład na temat sztucznej inteligencji, którego wysłuchała przed kilkoma miesiącami. Mówca, człowiek z MIT Robotics, opowiadał o prawach robotyki Asimova, z których pierwsze brzmiało chyba jakoś tak: „Robot nie może skrzywdzić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy”. Mary pomyślała, że świat byłby o wiele lepszym miejscem, gdyby ludzie kierowali się tą samą zasadą.
Tylko że…
Tylko że tak wiele zasad, jakimi kierowała się w życiu, mówiło właśnie o tym, by nie działać. Większość z dziesięciu przykazań przestrzegała, czego nie robić.
Grzech Mary polegał na zaniechaniu. Caldicott pewnie uważał go za drobny, z pewnością nie za śmiertelny, a mimo to…
Mimo to coś w niej umarło tamtego dnia, gdy została zgwałcona. Była pewna, że podobnie czuła się nowa ofiara bestii.
— Tak — powiedziała w końcu bardzo cicho. — Kogo innego spotkała krzywda dlatego, że nic nie zrobiłam.
Zauważyła, że Caldicott się poruszył.
— Mógłbym ci polecić modlitwę lub lekturę Pisma Świętego jako pokutę, ale… — Ksiądz umilkł, najwyraźniej czekając, aż Mary dokończy myśl za niego.
W końcu odważyła się powiedzieć na głos to, co od dawna wiedziała.
— Ale jedynym rozwiązaniem jest pójście na policję i przedstawienie im wszystkiego, co wiem.
— Zdołasz znaleźć w sobie siłę, by to zrobić? — zapytał Caldicott.
— Zamierzałam tak postąpić, ojcze. Ale dowody gwałtu, które miałam… zniknęły.
— Mimo to możesz posiadać informacje, które pomogą policji. Jeśli jednak wolałabyś inną pokutę…
Mary raz jeszcze zamknęła oczy i pokręciła przecząco głową.
— Nie. Nie. Pójdę na policję.
— W takim razie… Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą poprzez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów… — Mary wytarła oczy, a Caldicott dokończył — …niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy…
Choć czekało ją trudne zadanie, poczuła, jak opada z niej wielki ciężar.
— …w imię Ojca…
Zamierzała pójść na policję jeszcze dziś. Od razu.
— …i Syna…
Ale nie sama.
— …i Ducha Świętego.
Przeżegnała się.
— Amen.
Ponter siedział w jednej z ławek. Gdy Mary do niego podeszła, ze zdumieniem zauważyła, że na kolanach trzyma otwartą książkę i przerzuca jej strony.
— Ponterze?
Podniósł głowę.
— Jak poszło?
— W porządku.
— Lepiej się teraz czujesz?
— Trochę. Ale muszę jeszcze coś zrobić.
— Wszystko, co tylko będzie trzeba. Pomogę ci, jak tylko potrafię.
Mary przyjrzała się otwartej książce.
— Czytasz Biblię? — spytała zdziwiona.
— Ach, więc dobrze się domyślałem! To jest główny tekst twojej religii.
— Tak. Ale… sądziłam, że nie potrafisz czytać w moim języku.
— Nie potrafię. Hak też jeszcze tego nie umie. Może za to rejestrować obraz każdej strony i kiedy już posiądzie tę umiejętność, będzie mógł przetłumaczyć dla mnie ten tekst.
— Mogę ci załatwić nagranie Biblii, no wiesz, jedno z tych elektronicznych urządzeń, które odczytują słowa, albo taśmy z głosem aktora czytającego treść pisma. James Earl nagrał świetne wersję…
— Nie wiedziałem, że są takie opcje — przyznał Ponter.
— Aja nie miałam pojęcia, że chciałbyś przeczytać Biblię.
Nie sądziłam, że cię to zainteresuje.
— Skoro jest ważna dla ciebie, jest ważna również dla mnie.
Mary się uśmiechnęła.
— Miałam ogromne szczęście, że cię znalazłam.
— Nietrudno dostrzec mnie w tłumie — próbował zażartować Ponter.
Nie przestając się uśmiechać, pokręciła głową.
— Jesteś naprawdę wyjątkowy. — Spojrzała na krucyfiks nad amboną i przeżegnała się jeszcze raz. — Ale chodź już, musimy się zbierać.
— Dokąd teraz? — zapytał.
Mary odetchnęła głęboko.
— Na policję.
— „Skoro jest ważna dla ciebie” — powtórzył Selgan — „jest ważna również dla mnie”.
Ponter spojrzał na rzeźbiarza osobowości.
— Właśnie tak powiedziałem.
— I naprawdę był to jedyny powód, dla którego zajrzałeś do tej książki?
— O co ci chodzi?
— Czy to nie ona zawiera rzekome historyczne relacje, o których wcześniej wspominałeś? Czy to nie w niej znajduje się główny dowód istnienia życia po śmierci?
— Naprawdę nie wiem — odparł Ponter. — Była bardzo obszerna. Niezbyt gruba, ale znaki w niej były bardzo małe, a papier najcieńszy, jaki dotąd widziałem. Tłumaczenie jej zabrałoby sporo czasu.
— A mimo to czułeś potrzebę poznania tej książki?
— Na sali, w której czekałem na Mary, było sporo egzemplarzy. Po jednym przed każdym z miejsc do siedzenia.
— Wysłuchałeś potem wersji audio, tak jak radziła Mary?
Ponter zaprzeczył.
— A zatem wciąż zastanawiasz się, jaki jest ów domniemany dowód?
— Owszem, jestem tego ciekawy.
— Jak bardzo? — spytał Selgan. — Jak ważna jest dla ciebie ta kwestia?
Ponter wzruszył ramionami.
— Wcześniej zarzucałeś mi, że nie mam otwartego umysłu. Ale tak nie jest. Jeżeli w dziwacznym twierdzeniu jest jakaś prawda, chcę ją poznać.
— Dlaczego?
— Z ciekawości.
— Tylko?
— Oczywiście — odparł Ponter. — Tylko.
Dyżurny sierżant zmierzył Pontera wzrokiem od góry do dołu.
— Jeśli któryś z was, neandertalczyków, będzie szukał nowego zajęcia, bardzo przydałaby nam się setka takich w policji — powiedział.
Znajdowali się na 31. posterunku przy Norfinch Drive, zaledwie kilka przecznic od uniwersytetu.
Ponter się uśmiechnął, a Mary zaśmiała się krótko. Policjant był chyba najpotężniejszym przedstawicielem Homo sapiens, jakiego dotąd widziała, ale nie miała wątpliwości, na kogo by postawiła w bezpośrednim starciu.
Читать дальше