Elizabeth Moon - Prędkość mroku

Здесь есть возможность читать онлайн «Elizabeth Moon - Prędkość mroku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prędkość mroku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prędkość mroku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokująca do myślenia, wzruszająca, niezapomniana PRĘDKOŚĆ MROKU to pasjonująca wyprawa w głąb umysłu osoby autystycznej, zmagającej się z fundamentalnymi kwestiami człowieczeństwa i uczuć.

Prędkość mroku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prędkość mroku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie. Twierdziłeś, że pan Crenshaw mówił, że nowe oprogramowanie też da sobie z tym radę. Chodzi o coś innego.

— Nadal chcę się dowiedzieć o twoim bracie — upiera się Linda. Aldrin zamyka oczy, przerywając kontakt. Bywałem karcony za to samo. Otwiera je znowu.

— Jesteście… bezlitośni — mówi. — Po prostu nigdy nie dajecie za wygraną.

Tworzący się w mojej głowie wzór, światło i mrok, zmieniając się i kołując, zaczyna układać się w spójną całość. Lecz nie dostatecznie; potrzebuję więcej danych.

— Wyjaśnij pieniądze — proszę pana Aldrina.

— Wyjaśnić… co?

— Pieniądze. Jak firma zarabia pieniądze, które nam płaci.

— To jest… bardzo skomplikowane, Lou. Nie sądzę, byś to zrozumiał.

— Spróbuj, proszę. Pan Crenshaw twierdzi, że za dużo kosztujemy, że cierpi na tym firma. Skąd tak naprawdę biorą się zyski?

ROZDZIAŁ DZIESIĄTATY

Pan Aldrin wpatruje się we mnie. W końcu mówi:

— Nie wiem, jak to powiedzieć, Lou, ponieważ nie znam dokładnie całego procesu, nie wiem też, co by się stało, gdyby zastosować go wobec osoby nieautystycznej.

— Nie możesz nawet…

— Poza tym… uważam, że nie powinienem o tym rozmawiać. Pomaganie wam to jedno… — Jeszcze nam nie pomógł. Okłamywanie nas w niczym nam nie pomaga. — Lecz spekulacje na temat czegoś, co nie istnieje, domniemywanie, że firma planuje jakieś szersze działania, które mogą… które polegałyby na… — Urywa i kręci głową, nie kończąc zdania. Wszyscy na niego patrzymy. Oczy bardzo mu błyszczą, jakby miał się zaraz rozpłakać. — Nie powinienem był przychodzić — oznajmia po chwili. — To był poważny błąd. Zapłacę za posiłek, ale musimy już stąd iść.

Odsuwa krzesło i wstaje. Widzę, jak podchodzi do kasy i obraca się do nas tyłem. Nikt nic nie mówi, dopóki nie znika za drzwiami wyjściowymi.

— Jest szalony — podsumowuje Chuy.

— Jest przerażony — wpada mu w słowo Bailey.

— Wcale nam nie pomógł — mówi Linda. — Nie wiem, czemu zawracał sobie głowę…

— Jego brat — podsuwa Cameron.

— Powiedzieliśmy coś, co zaniepokoiło go bardziej niż pan Crenshaw czyjego brat — mówię.

— Wie coś, czego nie chce nam zdradzić. — Linda gwałtownym gestem odgarnia włosy z czoła.

— Sam nie chce tego wiedzieć — dodaję. Nie jestem pewny, czemu tak uważam, lecz tak właśnie jest. To coś, co powiedzieliśmy. Muszę wiedzieć, o co chodzi.

— Było coś takiego, na początku wieku — rzuca Bailey. — W jednym z naukowych periodyków napisali o tym, że robiono z ludzi do pewnego stopnia autystyków, żeby ciężej pracowali.

— Periodyk naukowy czy fantastycznonaukowy? — pytam. — To było… Czekaj, sprawdzę. Znam kogoś, kto będzie wiedział. — Bailey robi notatkę na podręcznym komputerze.

— Nie wysyłaj tego z biura — radzi Chuy.

— Dlaczego… Och, oczywiście. — Bailey kiwa głową.

— Jutro, przy pizzy — mówi Linda. — To normalne, że tu przychodzimy. Nikt nie będzie nic podejrzewał.

Otwieram usta, żeby powiedzieć, że we wtorek robię zakupy spożywcze, ale gryzę się w język. To jest ważniejsze. Mogę przez tydzień obejść się bez zakupów albo zrobić je później.

— Niech każdy sprawdzi, co może znaleźć — dorzuca Cameron.

W domu loguję się i wysyłam e-maila do Larsa. Tam, gdzie obecnie przebywa, jest bardzo późno, ale jeszcze nie śpi. Ustalam, że badania zapoczątkowano w Danii, lecz laboratorium, sprzęt i tak dalej zostały wykupione i cały ośrodek przeniósł się do Cambridge. Artykuł, o którym usłyszałem kilka tygodni temu, bazował na wynikach badań sprzed ponad roku. Pan Aldrin miał co do tego rację. Lars uważa, że większość pracy mającej na celu opracowanie kuracji dla ludzi została już wykonana, i spekuluje na temat tajnych eksperymentów wojskowych. Nie wierzę w to. Lars we wszystkim dopatruje się tajnych eksperymentów wojskowych. To bardzo dobry gracz, nie wierzę jednak we wszystko, co mówi.

W okna uderza podmuch wiatru. Wstaję i kładę dłoń na szybie. Znacznie zimniej. Krople deszczu i grzmot. Jest już późno. Zamykam system i idę spać.

We wtorek nie rozmawiamy ze sobą w pracy, ograniczając się do „dzień dobry”. Po zakończeniu kolejnej części mojego projektu spędzam piętnaście minut w sali gimnastycznej, potem jednak wracam do pracy. Pan Aldrin i pan Crenshaw przychodzą razem, może nie ramię w ramię, niemniej jednak odnoszą się do siebie przyjaźnie. Nie zostają długo i nie rozmawiają ze mną. Po pracy znowu idziemy do pizzerii.

— Dwa wieczory pod rząd! — woła Cześć-Jestem-Sylwia. Nie potrafię powiedzieć, czy ją to cieszy, czy martwi. Wybieramy nasz stolik i dostawiamy drugi, żeby starczyło dla wszystkich miejsca.

— A więc? — zaczyna Cameron zaraz po złożeniu zamówienia.

— Czego się dowiedzieliśmy?

Mówię im, co powiedział Lars. Bailey odszukał tekst starego artykułu, który jest czystą fikcją. Nie wiedziałem, że periodyki naukowe publikują fantastykę. Najwyraźniej dzieje się tak tylko raz w roku.

— Chodziło o to, by ludzie nauczyli się naprawdę koncentrować na zleconym im projekcie, nie tracąc czasu na inne sprawy — mówi Bailey.

— Tak jak pan Crenshaw uważali, że marnujemy czas? — podsuwam. Bailey przytakuje.

— Nie tracimy tyle czasu, ile on na łażenie z rozgniewaną miną — rzuca Chuy. Wybuchamy cichym śmiechem. Eric kreśli zawijasy kolorowymi długopisami; wyglądają jak odgłosy śmiechu.

— Wyjaśnili, jak to ma działać? — pyta Linda.

— W pewnym sensie — odpowiada Bailey. — Ale nie jestem pewny, czy założenia naukowe są słuszne. Poza tym, minęły dziesiątki lat. W rzeczywistości ich założenia mogą się nie sprawdzić.

— Nie chcą ludzi autystycznych, takich jak my — mówi Eric. — Chodziło im, tak przynajmniej tam napisano, o specjalistów i zwiększoną koncentrację bez efektów ubocznych. W porównaniu ze specjalistami marnujemy mnóstwo czasu, choć nie tyle, ile uważa pan Crenshaw.

— Normalni ludzie też marnują mnóstwo czasu — woła Cameron.

— Przynajmniej tyle samo co my, jeśli nie więcej.

— Czego potrzeba, by zamienić normalną osobę w specjalistę wolnego od dodatkowych problemów? — pyta Linda.

— Nie wiem — odpowiada Cameron. — Przede wszystkim musiałby być inteligentny. Dobry w jakiejś dziedzinie. I jeszcze jedno: musiałby chcieć robić określoną rzecz, zamiast czegokolwiek innego.

— Niewiele by dało, gdyby chciał robić to, w czym nie jest dobry — mówi Chuy. Wyobrażam sobie człowieka, który chce być muzykiem, a nie ma słuchu ani wyczucia rytmu. Zabawne. Wszyscy to dostrzegamy i wybuchamy śmiechem.

— Czy ludzie w ogóle chcą robić coś, w czym nie są dobrzy? — pyta Linda. — To znaczy: normalni? — Choć raz nie wymawia słowa „normalny” jak przekleństwa.

Przez chwilę siedzimy i zastanawiamy się, po czym Chuy mówi:

— Miałem wujka, który chciał być pisarzem. Moja siostra, która dużo czyta, twierdziła, że był naprawdę kiepski. I to bardzo. Miał sprawne ręce, jak rzemieślnik, ale chciał pisać.

— Tu jesteście — rzuca Cześć-Jestem-Sylwia, stawiając talerze z pizzą. Patrzę na nią. Uśmiecha się, ale wygląda na zmęczoną, a nawet nie ma jeszcze siódmej.

— Dziękuję — mówię do niej. Macha mi ręką i oddala się.

— Coś, co nie pozwoli, by ludzie się rozpraszali — mówi Bailey.

— Co sprawi, że polubią właściwe rzeczy .

— Brak skupienia determinowany jest wrażliwością zmysłów na każdym poziomie przetwarzania oraz siłą ich integralności — recytuje Eric. — Czytałem o tym. częściowo jest wrodzony. Wiedziano o tym już czterdzieści albo i pięćdziesiąt lat temu; pod koniec dwudziestego wieku można było o tym przeczytać w podręcznikach dla rodziców. Zespół kontroli uwagi wykształca się we wczesnej fazie rozwoju płodu; później może ulec uszkodzeniu…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prędkość mroku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prędkość mroku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Elizabeth Moon - Oath of Fealty
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Liar's Oath
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Surrender None
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Against the Odds
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Change of Command
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Rules of Engagement
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Once a Hero
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Winning Colors
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Oath of Gold
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Divided Allegiance
Elizabeth Moon
libcat.ru: книга без обложки
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - The Speed of Dark
Elizabeth Moon
Отзывы о книге «Prędkość mroku»

Обсуждение, отзывы о книге «Prędkość mroku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x