Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wężyca uśmiechnęła się.

Była to dziewczynka w wieku dziewięciu lub dziesięciu lat, drobna i niepozorna. Nawet nie spojrzała na Wężycę. Szczotkowała teraz zmierzwioną sierść klaczy, stojąc tuż przy niej ze wzrokiem utkwionym w bok zwierzęcia. Miała jasnorude włosy i brudne, poobgryzane paznokcie.

— Masz rację — rzekła Wężyca. — Robisz to lepiej niż ja.

Dziewczynka przez moment milczała.

— Oszukałaś mnie — stwierdziła ponurym głosem, nie odwracając się do Wężycy.

— Troszeczkę — przyznała uzdrowicielka. — Musiałem, bo inaczej nie pozwoliłabyś mi podziękować ci twarzą w twarz.

Dziewczynka odwróciła się i objęła Wężycę pełnym oburzenia spojrzeniem.

— W takim razie mi podziękuj! — krzyknęła.

Lewą stronę jej twarzy szpeciła okropna blizna.

„Oparzenie trzeciego stopnia — pomyślała Wężyca. — Biedne dziecko! Gdyby w pobliżu był wtedy jakiś uzdrowiciel, te blizny nie byłyby takie straszne”.

W tej samej chwili dostrzegła siniak na prawym policzku dziewczynki. Uklękła, ale dziecko cofnęło się gwałtownie, odwracając się, żeby ukryć bliznę. Wężyca delikatnie dotknęła sińca.

— Słyszałam, jak stajenny dziś rano na kogoś krzyczał — powiedziała Wężyca. — Na ciebie, prawda? To on cię uderzył.

Dziecko odwróciło się i popatrzyło na uzdrowicielkę szeroko otwartym prawym okiem, bowiem lewe było częściowo pokryte zabliźnioną skórą.

— Nic mi nie jest — oznajmiła dziewczynka. Wyśliznęła się szybko z uścisku Wężycy i wbiegła po drabinie, pogrążając się w ciemności.

— Proszę cię, wróć — krzyknęła Wężyca. Wdrapała się za dziewczynką na strych, ale już jej tam nie znalazła.

Wężyca poszła szybkim krokiem w stronę rezydencji; towarzyszył jej cień, kołyszący się w rytmie niesionej przez nią lampy. Myślała o bezimiennej dziewczynce, która wstydziła się swojego wyglądu. Siniak znajdował się w bardzo niedobrym miejscu — tuż przy skroni. Mimo to dziewczynka nawet nie drgnęła pod dotykiem uzdrowicielki i nie wykazywała objawów wstrząśnienia mózgu. Wężyca nie musiała na razie martwić się o zdrowie małej, ale jej przyszłość stała pod znakiem zapytania.

Chciałaby jakoś pomóc temu dziecku, chociaż wiedziała, że jeśli doprowadzi do ukarania stajennego, to po jej wyjeździe właśnie na dziewczynkę spadną konsekwencje takiego kroku.

Weszła po schodach do pokoju burmistrza.

Brian sprawiał wrażenie wyczerpanego, za to burmistrz wyglądał bardzo dobrze. Opuchlizna prawie zupełnie zeszła już z jego lewej nogi, a ślady po ukąszeniu pokryły się strupami. Przez cały ten czas Brian pilnował jednak, by główna rana była otwarta i czysta.

— Kiedy będę mógł chodzić? — zapytał burmistrz. — Mam obowiązki. Muszę spotykać się z ludźmi. Muszę podejmować decyzje.

— Możesz wstać w każdej chwili — odparła Wężyca — jeżeli chcesz potem poleżeć w łóżku trzy razy dłużej.

— Nalegam jednak…

— Zostań w łóżku — powiedziała zmęczonym głosem Wężyca.

Wiedziała, że jej nie usłucha. Brian jak zwykle wyszedł za nią na korytarz.

— Jeżeli w nocy rany zaczną krwawić, od razu po mnie poślij.

Miała świadomość, że właśnie tak się stanie, jeśli burmistrz już teraz zacznie chodzić, a nie chciała, żeby stary sługa musiał sam radzić sobie z tym problemem.

— Wszystko jest dobrze, prawda? Będzie dobrze?

— Tak, jeśli tylko burmistrz nie będzie się przemęczał. Rany goją się jak należy.

— Dziękuję ci, uzdrowicielko.

— Gdzie jest Gabriel?

— On już tutaj nie przychodzi.

— Brianie, co to za spór między nim a ojcem?

— Przykro mi, uzdrowicielko, ale nie wolno mi o tym mówić.

„Nie wolno, czyli nie chcesz” — pomyślała Wężyca.

Przyglądała się pogrążonej w mroku dolinie. Nie miała jeszcze ochoty iść do łóżka. Jedną z rzeczy, których najbardziej nie lubiła w swoim okresie próbnym, była konieczność samotnego spania. Zbyt wielu ludzi w odwiedzanych przez nią miejscach znało uzdrowicieli tylko ze słyszenia, toteż najczęściej się jej bano. Nawet Are-vin z początku okazywał jej nieufność, a kiedy jego obawy minęły i wzajemny szacunek przerodził się w obopólną sympatię, Wężyca musiała go opuścić. Nie było im dane pobyć razem.

Przycisnęła czoło do chłodnej szyby.

Kiedy po raz pierwszy przemierzyła pustynię, chciała zbadać ten teren, docierając do miejsc, w których uzdrowicieli nigdy albo bardzo długo nie było. Postąpiła zarozumiale, a może i głupio, robiąc to, co jej nauczycielom nie przyszłoby nawet do głowy. Uzdrowicieli było zbyt mało, aby zajmować się ludźmi również po tej stronie pustyni. Jeżeli Wężycy powiedzie się w Mieście, może to wszystko ulegnie zmianie. Kiedy zgłosi się do Centrum, jedyną różnicę między nią a innymi uzdrowicielami stanowić będzie imię Jesse. A jeśli jej się nie uda… Nauczyciele to dobrzy ludzie, tolerujący odmienność i oryginalność, ale Wężyca nie wiedziała, jak zareagują na popełnione przez nią błędy.

Stukanie do drzwi uwolniło ją od takich myśli.

— Proszę!

Do pokoju wszedł Gabriel i Wężyca raz jeszcze znalazła się pod wrażeniem jego urody.

— Brian mówił mi, że z ojcem już lepiej.

— To prawda.

— Dziękuję za pomoc. Wiem, że ojciec bywa bardzo trudny. — Zawahał się, rozejrzał po pokoju i wzruszył ramionami. — Tak…

Przyszedłem sprawdzić, czy mógłbym coś dla ciebie zrobić.

Pomimo całego zatroskania zachowywał się łagodnie i kulturalnie, czym zjednał sobie Wężycę w takim samym stopniu jak swoją urodą. Poza tym była przecież samotna. Postanowiła skorzystać z jego uprzejmej propozycji.

— Owszem — powiedziała. — Dziękuję.

Stanęła przed nim, położyła dłoń na jego policzku, wzięła za rękę i poprowadziła w stronę kanapy. Na niskim stoliku pod oknem stała butelka wina i kieliszki.

Wężyca zauważyła, że Gabriel spurpurowiał.

Nie znała wprawdzie obyczajów pustynnych, ale wiedziała, jakie zwyczaje panują w górach: nie nadużyła jego gościnności, zresztą to przecież on wyszedł z propozycją. Spojrzała na niego i chwyciła za ramiona tuż nad łokciami. Gabriel był teraz zupełnie blady.

— Gabrielu, co się stało?

— Ja… Chyba źle się wyraziłem. Nie miałem na myśli… Jeśli chcesz, mogę ci kogoś przysłać…

Zmarszczyła brwi.

— Gdybym chciała „kogoś”, mogłam go wynająć w mieście.

Zależało mi na kimś, kto mi się podoba.

Patrzył na nią ze słabym uśmiechem wyrażającym wdzięczność. Zapewne przestał golić brodę i pozwolił jej rosnąć w dniu, w którym postanowił opuścić dom ojca, ponieważ na jego policzkach widać było delikatny, rudozłoty zarost.

— Dziękuję ci — powiedział.

Poprowadziła go na kanapę, kazała usiąść i sama spoczęła obok niego.

— Co się stało?

Potrząsnął głową. Włosy opadały mu na czoło, przysłaniając oczy.

— Gabrielu, zauważyłeś chyba, że jesteś piękny.

— Tak — uśmiechnął się smutno. — Wiem o tym.

— Czyżbyś nie umiał tego docenić? A może to ja nie przypadłam ci do gustu? Bogowie świadkiem, że mojej urodzie daleko do piękności mieszkańców Podgórza. A jeśli wolisz mężczyzn, potrafię to zrozumieć. — Nie mogła pojąć, co go od niej odpychało.

Nie zareagował na żadną z jej sugestii. — Może jesteś chory? Jeśli tak, to właśnie mnie powinieneś o tym powiedzieć.

— Nie jestem chory — rzekł łagodnym głosem, nie patrząc jej w oczy. — I nie o ciebie tu chodzi. To znaczy… Gdybym miał kogoś wybrać… Cieszę się, że masz o mnie dobre zdanie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x