Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Hej! — zawołał Hunter. — Skręcamy w prawo! Uważajcie na rampę!

Skierował samochód na płaskowyż.

Wreszcie ujrzeli kogoś z obsługi — trzech żołnierzy, którzy, sądząc po karabinach opartych o ścianę blaszanej budki, powinni byli stać na warcie, a którzy przykucnąwszy, zafascynowali przyglądali się międzyplanetarnej bitwie. Jeden z nich pstryknął palcami.

Kiedy furgonetka wjechała za Corvettą na płaskowyż i oba pojazdy zatrzymały się, Margo podeszła szybko do żołnierzy i stanęła za nimi.

Na niebie trzy nowe niebieskie promienie i dwa fioletowe przyłączyły się do ognia zaporowego, komplikując rysunek sieci.

Margo dotknęła najbliższego żołnierza, a kiedy ten nie zareagował, potrząsnęła go za ramię. Obrócił do niej podnieconą, spoconą twarz.

— Gdzie jest profesor Opperly? — spytała. — Gdzie są naukowcy?

— Chryste, nie mam pojęcia — odparł. — Są gdzieś tam — wskazał ręką bliżej nie określone miejsce na płaskowyżu. — Niech mi pani nie przeszkadza!

Odwrócił się, skierował spojrzenie w niebo i uderzył jednego z kumpli w ramię.

— Tony! — zawołał. — Stawiam następne dwa dolce, że Złoty dołoży Kuli Armatniej.

— Przegrasz!

(Cztery tysiące kilometrów na wschód Jake chwycił Sally za ramię i krzyknął: — Och, Sally, gdybym się tylko mógł z kimś założyć, który z nich wygra!).

Margo pomaszerowała naprzód. Pani Hixon znów zatrąbiła. Hunter ruszył wolno za dziewczyną.

— W drogę! — krzyknął ostro do piechurów przy wozach. — Możecie patrzeć, ale nie stójcie w miejscu.

Przed nimi reflektory oświetlały białe ściany, na których tle rysowały się stojące postacie mężczyzn, stłoczonych w gromadki i nieruchomo wpatrzonych w niebo.

Na niebie wystrzeliły następne dwa promienie: nie pochodziły jednak z Nowego, lecz z punktów — może z ogromnych pancerników (kosmicznych — pól średnicy od planety. Jeden z nowych promieni przeszył Wędrowca. Krawędź górnej żółtej płaszczyzny mandali naraz rozbłysla, a gdy oślepiające białe światło zgasło, na fioletowo-złotej powierzchni Wędrowca ukazała się podłużna, czarna dziura o poszarpanych brzegach.

Milczenie przerwała Anna, w której głosie brzmiała rozpacz:

— Mamusiu, oni ranią Wędrowca! Nienawidzę ich! Dziadek, który szedł potykając się, znów wymachiwał pięściami i krzyczał zadowolony:

— Spalcie się! Tak, spalcie się! Na co czekacie? Pozabijajcie się tam!

Nagle dziewięć niebieskich promieni zbiegających się tuż przed Wędrowcem rozstąpiło się, tworząc jasnoniebieską półkolistą zasłonę — mglistą kurtynę, przez którą ledwo było widać fioletowe i złote płaszczyzny planety. Fioletowe promienie Wędrowca znikły.

— Chcą go zatopić! — krzyknął podekscytowany Hixon. — Zaraz zginie!

— Chyba nie. Wydaje mi się, że Wędrowiec ma nową tarczę ochronną — powiedział Dodd.

Pięć jaskrawych białych światełek rozbłysło na ciemnej powierzchni Nowego.

— Pociski! — domyślił się McHeath. — Wędrowiec odpiera ataki Drągal, który oddychając ciężko, szedł trzymając się furgonetki, zawołał z rozpaczą:

— Ale jaki stąd wniosek? Że nienawiść i śmierć rządzą kosmosem i że nawet istoty na najwyższym szczeblu nie potrafią temu zapobiec?

Nie odrywając spojrzenia od nieba, Rama Joan, która trzymała za rękę Annę, odpowiedziała szybko na pytanie Drągala głosem dźwięcznym i donośnym:

— Bogowie trwonią bogactwa gromadzone przez wszechświat, poddają próbom cuda, a potem je niszczą. Dlatego są bogami! Mówiłam, że to diabły.

— Och, mamusiu — rzekła z wyrzutem Anna. Zgodnie z przypuszczeniem McHeatha pięć białych światełek rozrosło się, tworząc bladą półkulę — front wybuchów — przez którą Widać było nietkniętą szarą powierzchnię Nowego.

— Ja się tam nie znam na diabłach, ale wiem na pewno, że zawsze będą wojny — oświadczył Hixon i wskazał ręką niebo. — Oto najlepszy dowód.

— Nareszcie mówisz do rzeczy, Bili! — zawołała z furgonetki pani Hixon. — Ale co komu z tego?

— Kiedy najpotężniejsze… najmądrzejsze istoty… — mamrotał Drągal. — Czy naprawdę nie ma ratunku?

Pytanie Drągala zadane głosem tak pełnym rozpaczy pobudziło imaginację McHeatha: na chwilę wyobraził sobie, że siedzi we wszechpotężnym jednoosobowym statku kosmicznym zawieszonym w połowie drogi między Wędrowcem a Nowym, gasi promienie obu planet i doprowadza do zaprzestania walki.

— Może ratunek musi nadejść z dołu. Może trzeba im stale i wiecznie pomagać — rzekł Dodd tak cicho, jakby mówił do siebie.

Ale Wojtowicz usłyszał go i nie odrywając spojrzenia od nieba, spytał:

— Jak to z dołu, Dodd? Chyba nie myślisz, że od nas? Dodd spojrzał na niego.

— Owszem. Od zwykłych szarych ludzi, takich jak ty i ja — odparł, parskając śmiechem na samą myśl o tym, jak zabawne muszą się wydawać jego słowa.

— O rety — roześmiał się Wojtowicz i potrząsnął głową. — Nic z tego nie rozumiem.

Szli dalej, z każdym krokiem zbliżając się do oświetlonych reflektorami ścian budynku. Młody mężczyzna w podkoszulku minął Margo, chwycił za rękę jakiegoś majora i krzyknął mu do ucha:

— Opperly kazał zgasić te przeklęte reflektory. Psują nam obserwację!

Hunter mimo woli pomyślał o Archimedesie, który, gdy nieprzyjacielski żołnierz stanął na nakreślonym przez niego na piasku kole, zawołał:

— Psujesz mi rysunek!

Jak głosi legenda, żołnierz zabił Archimedesa, ale major z Vandenbergu skinął tylko głową i zawrócił. Hunter poznał Buforda Humphreysa, którego spotkali dwa dni temu. Jednocześnie Humphreys spostrzegł Huntera, Ramę, Joan i Annę, słowem, całą bandę „fanatyków latających talerzy”, którym zabronił wstępu do Vandenbergu. Wytrzeszczył oczy, ale po chwili wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że nic z tego nie rozumie, spojrzał na niebo i pobiegł wołając:

— Cholera jasna, kapralu, wyłączcie te reflektory! Margo tymczasem chwyciła za podkoszulek młodego mężczyznę, zanim ten zdążył się oddalić.

— Proszę nas zaprowadzić do profesora Opperly’ego — rozkazała. — Musimy złożyć raport. Niech pan spojrzy, mam od niego kartkę.

— Dobrze, proszę za mną — odpowiedział młodzieniec, nie patrząc nawet na brudny, pomięty papier. — Ale zgaście światła! — krzyknął do Huntera i pani Hixon.

Posłusznie wygasili światła i ciemność spadła na białe ściany Vandenbergu. Margo nie odstępowała młodego mężczyzny. Hunter jechał za nimi, starając się nie stracić z oczu białego podkoszulka. Przed nimi na tle nieba rysowały się ekrany radarowe i biała podstawa teleskopu polowego.

W górze zgasły niebieskie promienie, znikła też mglista kurtyna wokół Wędrowca, ustępując miejsca setkom jaskrawych, białych świateł.

Mrużąc oczy, McHeath zawołał:

— Sfera implozyjna!

W tej samej chwili Wędrowiec skoczył nagle o dwie średnice wyżej i wszystkich ogarnęło dziwne uczucie, jakby wszechświat zadrżał w posadach. Kiedy białe światła, znajdujące się po przeciwnej stronie, zaczęły przenikać na tę stronę sfery implozyjnej, ta rozbłysła — na jej powierzchni widać było szeroki rozdarty kołnierz, przez który wyrwał się Wędrowiec.

— Mają napęd antygrawitacyjny — cała planeta! — zawołał Clarence Dodd.

Powlokę Wędrowca pokrywały czarne, postrzępione dziury, z których wydobywał się ciemnoczerwony blask — było ich tyle, że z trudem można było rozpoznać mandalę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x