Wang-mu kiwnęła głową. Qing-jao wierzyła, że dziewczynka jest szczera, ale nie w to, że zdoła wytrwać. Lecz bogowie nalegali, by jej nowa sekretna druhna została… a kim jest Qing-jao, by odmawiać żądaniom bogów?
Wróciła do rogu i na nowo przystąpiła do rytuału. Przekonała się z ulgą, że bogowie wciąż są dla niej łaskawi. Na kolejnych deskach wskazywali najwyraźniejsze, najłatwiejsze do śledzenia słoje. A kiedy czasem dostawała od nich trudniejszy, ten łatwy nieodmiennie zanikał w połowie drogi lub skręcał poza krawędź. Bogowie troszczyli się o nią.
Wang-mu starała się jak mogła. Dwa razy, powracając od zachodu na wschód, Qing-jao spojrzała na nią i zobaczyła, że dziewczynka zasnęła. Kiedy jednak przesuwała się w pobliżu miejsca, gdzie leżała Wang-mu, stwierdziła, że sekretna druhna obudziła się i przeszła tam, gdzie Qing-jao już była. Przeszła tak cicho, że Qing-jao nie słyszała nawet jej poruszeń. Dobra dziewczyna. Świetnie wybrana na sekretną druhnę.
W końcu, po długim czasie, Qing-jao dotarła do ostatniej deski, w samym kącie pokoju. Krzyknęła niemal z radości, ale w porę się powstrzymała. Rozproszona dźwiękiem własnego głosu i nieuniknioną odpowiedzią Wang-mu, z pewnością musiałaby zacząć od nowa. To niedopuszczalne szaleństwo. Qing-jao pochyliła się nad deską, niecały metr od północno-zachodniego rogu pokoju, i ruszyła wzdłuż najwyraźniejszej, najgrubszej linii… prosto do ściany.
Skończyła.
Qing-jao oparła się i roześmiała z ulgą. Była jednak słaba i zmęczona. Dla Wang-mu jej śmiech brzmiał pewnie jak szloch. Dziewczynka natychmiast stanęła obok i dotknęła jej ramienia.
— Qing-jao — zapytała. — Czy cierpisz? Qing-jao przytrzymała dłoń Wang-mu.
— Nie. A przynajmniej nie tak, by tych cierpień nie uleczył sen. Skończyłam. Jestem oczyszczona.
Tak oczyszczona, że bez oporów mogła trzymać dłoń Wang-mu, mogła skórą dotykać skóry. Nie czuła żadnej nieczystości. Otrzymała dar od bogów: kogoś, kogo mogła wziąć za rękę, gdy rytuał dobiegł końca.
— Dzielnie się zachowałaś — pochwaliła sekretną druhnę. — Łatwiej było mi się skupić na śledzeniu, gdy ty byłaś ze mną w pokoju.
— Raz chyba zasnęłam, Qing-jao.
— Może dwa razy. Ale obudziłaś się w porę i nic złego się nie stało. Wang-mu zapłakała. Nie cofnęła ręki, by zakryć twarz. Pozwoliła, by łzy ciekły jej po policzkach.
— Dlaczego płaczesz, Wang-mu?
— Nie wiedziałam… Naprawdę trudno jest być bogosłyszącą. Nie wiedziałam.
— I trudno jest być prawdziwą przyjaciółką bogosłyszącej — odparła Qing-jao. — Dlatego właśnie nie chciałam, żebyś została moją służącą, nazywała mnie „świątobliwą” i drżała ze strachu na dźwięk mego głosu. Taką służącą musiałabym odsyłać, gdy mówią do mnie bogowie. Łzy Wang-mu popłynęły jeszcze obficiej.
— Si Wang-mu, czy jest ci nazbyt trudno przebywać ze mną? — zapytała Qing-jao.
Wang-mu pokręciła głową.
— Gdyby było za ciężko, zrozumiem. Możesz mnie wtedy opuścić. Byłam już sama. Nie boję się samotności.
Wang-mu znów potrząsnęła głową, tym razem bardziej energicznie.
— Jak mogę cię opuścić teraz, kiedy wiem, że to dla ciebie trudne?
— Będzie więc zapisane i powtórzone w opowieściach: Si Wang-mu zawsze stała u boku Hań Qing-jao podczas rytuału oczyszczenia.
Uśmiech rozjaśnił nagle twarz Wang-mu. Spojrzała wesoło, mimo łez błyszczących jeszcze na policzkach.
— Nie rozumiesz żartu, który właśnie opowiedziałaś? — zapytała. — Moje imię… Si Wang-mu. Kiedy opowiedzą tę historię, nikt nie zgadnie, że towarzyszyła ci twoja sekretna druhna. Pomyślą, że to Królewska Matka Zachodu.
Qing-jao także się roześmiała. Przyszło jej jednak do głowy, że może Królewska Matka naprawdę jest przodkinią-serca Wang-mu. I mając u boku Wang-mu, zbliża się w szczególny sposób do tej bogini, jednej z najstarszych.
Wang-mu rozłożyła maty do spania, chociaż Qing-jao musiała jej pokazać, jak to robić. Był to obowiązek sekretnej druhny i Qing-jao jej na to pozwoliła, chociaż bez oporów mogła sama się tym zająć. Kiedy położyły się na matach zsuniętych tak blisko, by żaden słój drewna nie był widoczny między nimi, szary brzask sączył się już przez szpary okien. Nie spały przez cały dzień, a teraz całą noc. Wang-mu szlachetnie ofiarowała swój wypoczynek. Będzie prawdziwą przyjaciółką.
Jednak po kilku minutach, kiedy Wang-mu już spała, Qing-jao — która sama zaczynała drzemać — zastanowiła się. W jaki sposób Wang-mu, dziewczynka bez pieniędzy, mogła przekupić nadzorcę grupy słusznego trudu, by pozwolił jej bez przeszkód rozmawiać z Qing-jao? Może jakiś szpieg za nią zapłacił, aby przeniknęła do domu Hań Fei-tzu? Nie… Ju Kung-mei, strażnik Rodu Hań, dowiedziałby się o tym i nigdy nie przyjął dziewczynki na służbę. Wang-mu nie pieniędzmi dokonała przekupstwa. Miała dopiero czternaście lat, ale była piękną dziewczyną. Qing-jao dość przeczytała dzieł historycznych i biografii, by wiedzieć, w jaki sposób kobiety opłacały zwykle takie przysługi.
Uznała, że podejrzenie należy dyskretnie sprawdzić. Jeśli się potwierdzi, nadzorca odejdzie w nienazwanym pohańbieniu. W czasie śledztwa nie padnie imię Wang-mu, a więc nie stanie się jej żadna krzywda. Qing-jao musi tylko wspomnieć o tym Ju Kung-mei, a on już wszystkiego dopilnuje.
Qing-jao spojrzała na słodką twarzyczkę śpiącej służącej, swej godnej przyjaciółki. Najbardziej smuciła ją nie cena, jaką Wang-mu zapłaciła nadzorcy, ale że zapłaciła ją za bezwartościowe, bolesne, okropne stanowisko sekretnej druhny Hań Qing-jao. Jeśli kobieta musi sprzedać bramę swego łona, jak zmuszone było czynić tyle już kobiet w historii ludzkości, z pewnością bogowie powinni ofiarować jej za to coś wartościowego.
Dlatego Qing-jao usnęła nad ranem, jeszcze bardziej umocniwszy się w decyzji, by uczyć Si Wang-mu. Nie może pozwolić, by przeszkadzało to w zmaganiach z zagadką Floty Lusitańskiej, jednak wykorzysta każdą wolną chwilę. Wang-mu otrzyma należne błogosławieństwo w dowód szacunku dla swej ofiary, Z pewnością co najmniej tego oczekują bogowie w zamian za przysłanie tak doskonałej sekretnej druhny.
Ender nie daje nam ostatnio spokoju. Upiera się, żebyśmy wreszcie znalazły jakiś sposób, by podróżować szybciej niż światło.
Mówiłaś, że to niemożliwe.
Tak uważamy. Tak uważają naukowcy ludzi. Jednak Ender twierdzi, że skoro ansible przenoszą informację, możliwe powinno być przenoszenie materii z taką samą prędkością. To nonsens, oczywiście. Nie ma żadnego porównania między informacją a rzeczywistością fizyczną.
Dlaczego tak bardzo mu zależy na podróżach szybszych niż światło?
To głupi pomysł, prawda? Żeby dotrzeć gdzieś przed własnym obrazem. To jakby przejść przez lustro, żeby spotkać się ze sobą po drugiej stronie.
Ender i Korzeniak wiele razy o tym, rozmawiali. Słyszałem ich, Ender przypuszcza, że być może materia i energia składają się wyłącznie z informacji. Ta fizyczna rzeczywistość to nic innego niż wiadomości, jakie filoty transmitują między sobą.
Co na to Korzeniak?
Twierdzi, że Ender ma w połowie rację. Korzeniak uważa, że fizyczna rzeczywistość to istotnie wiadomość… a tą wiadomością jest pytanie, które filoty bez przerwy stawiają Bogu.
Jakie to pytanie?
Читать дальше