Orson Card - Ksenocyd

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Ksenocyd» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ksenocyd: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ksenocyd»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ender jako chłopiec uratował Ziemię przed najazdem Robali, wdzięczność ludzi nie trwała jednak długo. Winą za morderstwo na obcej rasie obarczyli tego, który ich uratował. Szanują i podziwiają Mówcę Umarłych, twórcę odnowy moralnej, który głosi szacunek dla wszelkiej formy życia. Nikt nie wie, że Ender i Mowca to ta sama osoba. Mówca zostaje wezwany na planetę Lusitanię, gdzie odkryto kolejną formę inteligentnego życia. Prosiaczki po śmierci swej pierwszej swej formy cielesnej otrzymują formę drzewa. W procesie przejścia konieczny jest udział pewnego wirusa, który zagraża życiu ludzi, na dodatek jest to wirus myślący. Kongres międzyplanetarny wydaje rozkaz zniszczenia planety. Kryzys narasta…

Ksenocyd — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ksenocyd», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sam w kajucie, położył się na koi i przywołał Jane. Ale nie na głos. Subwokalizował, ponieważ taki miał zwyczaj, gdy z nią rozmawiał. Chociaż inni na pokładzie już o niej wiedzieli, nie miał zamiaru zmieniać przyzwyczajeń, które pozwalały zachować w tajemnicy jej istnienie.

— Jane — odezwał się bezgłośnie.

— Tak? — odpowiedział głos w jego uchu. Jak zawsze, wyobraził sobie, że to głos kobiety stojącej wprawdzie poza polem widzenia, ale blisko. Bardzo blisko. Zamknął oczy, by wyczuć ją wyraźniej. Lekki oddech na policzku i muśnięcie włosów, gdy przemawia cicho, a on odpowiada w ciszy.

— Zanim coś zdecydujesz, porozmawiaj z Enderem.

— Już rozmawiałam. Przed chwilą, kiedy się nad tym zastanawialiście.

— Co powiedział?

— Żeby nic nie robić. Nie podejmować decyzji, dopóki nie wyślą rozkazu.

— Słusznie. Może tego nie zrobią.

— Może. Może władzę obejmie nowa grupa, prowadząca inną politykę. Może ta grupa zmieni zdanie. Może propaganda Valentine odniesie skutek. Może flota się zbuntuje.

To ostatnie było tak mało prawdopodobne… Miro zrozumiał, że Jane jest absolutnie przekonana, iż rozkaz zostanie wysłany.

— Jak prędko? — zapytał Miro.

— Flota dotrze na miejsce za jakieś piętnaście lat. Rok, może mniej, po przybyciu tych dwóch statków. Tak zaplanowałam waszą podróż. Rozkaz zostanie wydany trochę wcześniej. Pewnie około sześciu miesięcy przed dotarciem do celu… to znaczy koło ośmiu godzin, zanim flota wyjdzie z przyświetlnej i wyhamuje do normalnej prędkości.

— Nie rób tego.

— Jeszcze nie zdecydowałam.

— Owszem, tak. Postanowiłaś to zrobić. Nie odpowiedziała.

— Nie opuszczaj mnie — poprosił.

— Nie opuszczam swoich przyjaciół, jeśli nie muszę — odparła. — Niektórzy tak robią, ale nie ja.

— Po prostu nie odchodź.

Płakał. Czy widziała to, wyczuwała jakoś poprzez klejnot w uchu?

— Spróbuję.

— Znajdź inny sposób, żeby ich powstrzymać. Albo wymyśl, jak przenieść się poza sieć filotyczną. Wtedy nie będą mogli cię zabić.

— To samo powiedział Ender.

— Więc zrób to!

— Mogę szukać sposobu, ale kto wie, czy on w ogóle istnieje?

— Musi.

— Właśnie dlatego zastanawiam się czasem, czy naprawdę żyję. Wy, istoty żywe, myślicie, że jeśli bardzo czegoś chcecie, to coś musi się zdarzyć. Pragnienie z całego serca ma moc sprawczą.

— Jak szukasz czegokolwiek, skoro nie wierzysz, że istnieje?

— Albo szukam, albo nie — stwierdziła Jane. — Coś może mnie odciągnąć albo znudzę się, tak jak ludzie. Spróbuję wymyślić coś innego.

— Ale o tym myśl także — nie ustępował Miro. — Myśl, kim jesteś. Jak pracuje twój umysł. Nie zdołasz ocalić życia, jeśli najpierw nie zrozumiesz, że w ogóle to życie rozpoczęłaś. A kiedy już zrozumiesz siebie…

— Wtedy może wykonam swoją kopię i gdzieś ją przechowam.

— Może.

— Może — powtórzyła jak echo.

Wiedział jednak, że sama w to nie wierzy. On także nie. Istniała w filotycznej sieci ansibli. Mogła przechować własne wspomnienia w komputerach wszystkich planet i każdym statku w przestrzeni, ale nie miała gdzie umieścić swej jaźni, gdyż wymagała ona sieci filotycznych łączy.

Chyba że…

— A co z ojcowskimi drzewami na Lusitanii? Przecież one komunikują się filotycznie.

— To nie to samo — wyjaśniła Jane. — Nie cyfrowo. To nie jest kodowane w taki sposób jak ansible.

— Może i nie cyfrowo, ale jakoś przekazują informacje. I to działa przez filoty. A królowa kopca? Przekazuje polecenia robalom.

— Na to nie ma szans. Zbyt prosta struktura. Jej system nie tworzy sieci. Oni wszyscy są połączeni tylko z nią.

— Skąd możesz wiedzieć, że się nie uda, jeśli nie wiesz nawet dokładnie, jak sama działasz?

— No dobrze. Pomyślę o tym.

— Myśl intensywnie — powiedział.

— Znam tylko jeden sposób myślenia — przypomniała Jane.

— Chciałem powiedzieć, żebyś poświęciła temu uwagę.

Potrafiła śledzić kilka torów myślowych równocześnie, ale jej myśli miały priorytety, wiele różnych poziomów uwagi. Miro nie chciał, by odsunęła studia nad sobą na któryś z niskich poziomów.

— Poświęcę uwagę — obiecała.

— W takim razie wymyślisz coś — stwierdził. — Na pewno.

Przez chwilę nie odpowiadała. Uznał, że zakończyła rozmowę. Myśli rozbiegły się. Spróbował sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać jego życie — nadal w tym ciele, ale bez Jane. To może nastąpić, zanim jeszcze dotrą do Lusitanii. A jeśli tak, ta podróż okaże się największym błędem jego życia. Lecąc z szybkością przyświedną przeskoczył trzydzieści lat czasu rzeczywistego. Trzydzieści lat, które mógł spędzić z Jane. Może wtedy poradziłby sobie jakoś z jej stratą. Ale utracić ją teraz, po kilku tygodniach znajomości… Wiedział, że łzy biorą się z żalu nad sobą, ale ronił je mimo wszystko.

— Miro — odezwała się.

— Słucham.

— Jak mogę wymyślić coś, czego nikt wcześniej nie wymyślił? Przez chwilę nie potrafił zrozumieć.

— Miro, jak mogę odkryć coś, co nie jest logicznym wnioskiem z tego, do czego ludzie już doszli i gdzieś zapisali?

— Bez przerwy wymyślasz różne rzeczy — stwierdził Miro.

— Próbuję pojąć coś niepojętego. Szukam odpowiedzi na pytania, których istoty ludzkie nigdy nie próbowały stawiać.

— Potrafisz tego dokonać?

— Jeśli nie jestem zdolna do oryginalnych myśli, czy oznacza to, że jestem tylko programem komputerowym, który wymknął się spod kontroli?

— Do diabła, Jane! Większość ludzi przez całe życie nie miała ani jednej oryginalnej myśli. — Roześmiał się cicho. — Czy to znaczy, że są ziemnymi małpami, które wymknęły się spod kontroli?

— Płakałeś — zauważyła.

— Tak.

— Nie wierzysz, że znajdę jakieś rozwiązanie. Myślisz, że zginę.

— Wierzę, że możesz znaleźć rozwiązanie. Naprawdę. Ale boję się mimo to.

— Boisz się, że umrę.

— Boję się, że cię utracę.

— Czy to będzie aż takie straszne? Utracić mnie?

— O Boże — szepnął.

— Czy będziesz tęsknił za mną przez godzinę? — dopytywała się. — Przez dzień? Przez rok?

Czego od niego chciała? Zapewnienia, że kiedy odejdzie, nie zostanie zapomniana? Że ktoś będzie za nią tęsknił? Dlaczego w to wątpi? Czyżby go jeszcze nie poznała?

A może jest dostatecznie ludzka, by pragnąć potwierdzenia tego, o czym i tak już wie?

— Zawsze — odpowiedział.

Tym razem ona się roześmiała. Żartobliwie.

— Nie będziesz żył tak długo.

— Coś podobnego…

Kiedy tym razem umilkła, nie powróciła więcej i Miro pozostał sam na sam ze swymi myślami.

Valentine, Jakt i Plikt siedzieli razem na mostku i omawiali poznane fakty. Próbowali rozstrzygnąć, co mogą oznaczać, co może się wydarzyć. Doszli jedynie do wniosku, że chociaż nie można przewidzieć przyszłości, prawdopodobnie nie będzie nawet w przybliżeniu tak czarna, jak ich najgorsze obawy, ani tak pomyślna, jak najlepsze nadzieje. Czy nie tak zawsze toczy się świat?

— Tak — przyznała Plikt. — Z wyjątkiem wyjątków.

Typowe dla Plikt. Kiedy nie uczyła, mówiła niewiele, ale kiedy się już odezwała, jej wypowiedzi zawsze jakby zamykały rozmowę.

Teraz wstała i skierowała się do swej okrutnie niewygodnej kabiny. Jak zwykle, Valentine spróbowała ją przekonać, by wróciła na drugi statek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ksenocyd»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ksenocyd» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ksenocyd»

Обсуждение, отзывы о книге «Ksenocyd» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x