Bob Shaw - Potyczka w letni poranek
Здесь есть возможность читать онлайн «Bob Shaw - Potyczka w letni poranek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, ISBN: 1983, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Potyczka w letni poranek
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1983
- Город:Warszawa
- ISBN:83-207-0518-5
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Potyczka w letni poranek: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Potyczka w letni poranek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Potyczka w letni poranek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Potyczka w letni poranek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zgodnie z obietnicą Ruth przyjechała nazajutrz wczesnym rankiem.
Przywiozła jeszcze prowiant, łącznie ze słoikiem rosołu, zawiniętym w podróżny koc, żeby nie wystygł. Gregg rad ją widział i był jej wdzięczny za kobiecą sprawność, z jaką zajęła się domem, ale jednocześnie wstydził się swojej nieprzydatności. Coraz więcej czasu spędzał w szopie pilnując kolumny destylacyjnej i radosny moment rozmowy o miłości między nim a Morna zaczął mu się wydawać wytworem wyobraźni. Nie łudził się oczywiście, że miała na myśli miłość jak między mężem a żoną ani nawet między ojcem a córką, ale samo użycie przez nią tego słowa uczyniło na moment jego życie mniej jałowym i dlatego tak bardzo sobie to cenił.
Ruth — dla odmiany — mówiła o cenach i niedostatku towarów, o szyciu i sprawacn lokalnych i ta atmosfera normalności, jaka ją otaczała, sprawiła, że postanowił nie wspominać o fantastycznej kuracji, którą Morna zaaplikowała mu na łokcie. Czuł, że by nie uwierzyła i że odarłaby jego samego z wiary odbierając siłę magii i niwecząc cud. Ruth przyszła po południu do szopy odwiedzić go i zatykając sobie nos chusteczką powiedziała mu poufnie, że Wolfowi Caleyowi nie dają nawet dnia życia i że Josh Portfield ze swoimi ludźmi opuścił już Sonorę i jedzie na północ.
Gregg podziękował jej za tę informację i chociaż nie dał po sobie poznać, że go to obeszło, przy najbliższej okazji przemycił z domu do szopy swojego Remingtona i Trantora Caleya i poświęcił sporo \ czasu na ich przegląd.
Portfield był zawsze dla Gregga postacią enigmatyczną. Odziedziczył po ojcu szmat ziemi, która przynosiła mu dochód, nie potrzebował więc angażować się w żadne podejrzane afery. Podczas wojny zasmakował jednak w aktach gwałtu i nieszczęsne tereny Meksyku. położone w nieznacznej odległością południe przyciągały go jak magnes. Od czasu do czasu brał ze sobą całą bandę mężczyzn i urządzał nieoficjalny i niczym nie uzasadniony „wypad" za granicę. Portfielda w żadnym razie nie można by nazwać okrutnikiem. Miesiącami nieraz prowadził zupełnie normalne życie, wydawało się jednak, że pojęcie zła i dobra było mu zupełnie obce.
Szczerze wierzył na przykład, że okazał Greggowi wielką wspaniałomyślność okaleczając mu ręce, zamiast go zabić za przeszkadzanie w pijatyce. Od tamtej p9ry spotykając Gregga czy to na drodze, czy w Copper Cross pozdrawiał go najserdeczniej, jak fcvlko umiał, wyraźnie przeświadczony, że zyskał sobie jego wdzięczność i szacunek. Każdy człowiek, pomyślał Gregg, ma swój własny świat.
Istniało więc prawdopodobieństwo, że Portfield na wiadomość o nieszczęściu Caleya wzruszy ramionami i orzeknie, że każdy, kto dla niego pracuje, powinien sobie poradzić z podstarzałym kaleką. Gregg znał takie nieoczekiwane reakcje Josha, podejrzewał jednak, że tym razem brzemię gniewu Portfielda zwali się na niego. W niezrozumiały sposób jego strach był spotęgowany i podsycany przez tajemnicze lęki samej Morny.
Kiedy podczas posiłków zasiadali we trójkę przy prymitywnym drewnianym stole, był zadowolony, że to Ruth bierze na siebie ciężar rozmowy z Morna. Pogawędka obracała się głównie wokół spraw domowych i stwarzała niejedną okazję do wyciągnięcia od Morny jakichś szczegółów dotyczących jej osoby, ale ona omijała pułapki Ruth ze zręczną dyplomacją.
Późnym wieczorem chwyciły ją pierwsze bóle parte i od tego momentu Ruth zaczęła traktować Gregga jak niewygodny mebel. Przyjął to bez urazy, od dawna przyzwyczajony do ukrytej wrogości, jaką kobiety w połogu czują do mężczyzn, i chętnie spełniał wszystkie polecenia. Od czasu do czasu jedynie pełne zadumy spojrzenie Morny przypominało mu o istnieniu między nimi porozumienia, z którego Ruth, mimo całej swojej macierzyńskiej troski, nie zdawała sobie sprawy.
Dziecko urodziło się w niedzielę w południe i — tak jak przepowiedziała Morna — był to chłopiec.
— Nie pozwalaj jej wysilać się nadto — powiedziała Ruth w poniedziałek rano wsiadając do dwukółki. — Bezpośrednio po porodzie nie powinna się krzątać.
Gregg skinął głową.
— Bądź spokojna, sam się wszystkim zajmę.
— Zajmij się. — Ruth spojrzała na niego z nagłym zainteresowaniem. — A jak tam ostatnio twoje ręce?
— Lepiej. Jak gdyby mniej mi dolegały.
— To dobrze. — Ujęła lejce, ale wyraźnie ociągała się z odjazdem. Jej wzrok pobiegł ku domowi, gdzie stała Morna z maleństwem na ręku. — Już się chyba nie możesz doczekać, kiedy cię wreszcie zostawię samego z tą twoją gotową rodziną, co?
— To niesprawiedliwe, Ruth. Wiesz przecież, jak bardzo sobie cenię to wszystko, co tu zrobiłaś. Chyba nie jesteś zazdrosna?
— Zazdrosna? — Potrząsnęła głową, a następnie posłała mu znaczące spojrzenie. — Morna to dziwna dziewczyna. Nie jest ani taka jak ty, ani jak ja, ale… wydaje mi się, że coś jest między wami.
Gregg znów poczuł lęk przed intuicją Ruth.
— Wiesz co, Ruth, zaczynasz mi przypominać jeden z tych nowych gramofonów.
— ^ Nie mam na myśli żadnego krętactwa, ale jak cię znam, coś tam knujesz.
— Ureguluję rachunki za dzień albo dwa — odpowiedział wymijająco. — Jak tylko zmienię jedną z tych sztabek złota.
— Pospiesz się, zanim wróci Josh Portfield. — Szarpnęła lejce i dwukółka potoczyła-się zboczem w dół.
Gregg zaczerpnął tchu i zanim wszedł do domu, ogarnął wzrokiem odległe błękitne szańce sierry. Morna w dalszym ciągu miała na sobie kwiecisty szlafroczek i z owiniętym w szal maleństwem na rękach wyglądała zupełnie jak pierwsza lepsza młoda matka. Jedyny niecodzienny element jej wyglądu stanowiła złota ozdoba na ręku. Nawet w jasnym porannym słońcu igiełka purpurowego światła błyszczała ostro i pulsowała w szybkim tempie kilku drgnień na sekundę. Gregg wiele myślał o tej ozdobie podczas swoich samotnych posiedzeń w ciągu dwóch ubiegłych dni i doszedł do wniosku, że rozumie jej funkcję, jeśli nie naturę. Uznał, że nadszedł czas, żeby wyjaśnić pewne sprawy.
Morna weszła za nim do domu. Poród był łatwy i bez problemów, ale twarz miała bladą i ściągniętą, a w uśmiechu, jakim go obdarzyła, kiedy zamykał drzwi, było coś niepewnego.
— Dziwne, że znów jesteśmy sami — powiedziała spokojnie.
— Bardzo dziwne — Gregg wskazał na migocącą bransoletkę. — Ale wygląda na to,, że niedługo będziemy sami.
Usiadła nagle, a noworodek podniósł miniaturową różową rączkę na znak protestu przeciwko takim gwałtownym ruchom. Morna przytuliła go do piersi. Pochyliła głowę dotykając czołem do czoła maleństwa; jej włosy opadły na twarzyczkę dziecka przysłaniając ją pasmami złota.
— Przepraszam cię bardzo — powiedział Gregg — ale ja muszę wiedzieć, kogo się spodziewasz ze wschodu Muszę wiedzieć, komu mam stawić czoło.
— Nie mogę ci tego powiedzieć, Billy.
— Aha, rozumiem. Mam prawo, być może, zginąć, ale nie mam prawa wiedzieć, z czyjej ręki ani dlaczego.
— Proszę cię, przestań — głos jej był stłumiony. — Zrozum, że nie mogę ci nic powiedzieć.
Gregg poczuł się winny. Podszedł do Morny i przykląkł koło niej.
— Dlaczego oboje, to znaczy wszyscy troje, nie wyjedziemy stąd natychmiast? Moglibyśmy załadować moją bryczkę i w dziesięć minut już by nas nie było.
Morna potrząsnęła głową nie patrząc w jego stronę.
— To by nic nie zmieniło.
— Dla mnie by zmieniło.
Na te słowa uniosła głowę i spojrzała na niego pełnymi niepokoju i łez oczami.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Potyczka w letni poranek»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Potyczka w letni poranek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Potyczka w letni poranek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.