Robert Sheckley - Czy pani coś czuje, kiedy to robię?

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Czy pani coś czuje, kiedy to robię?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, ISBN: , Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy pani coś czuje, kiedy to robię?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czy pani coś czuje, kiedy to robię? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Robert Sheckley

Czy pani coś czuje, kiedy to robię?

Był to średniej klasy apartament w Forest Hill z całym standardowym wyposażeniem: grubo ciosaną ławą z sosnowego drewna od Lady Yoginy, stroboskopową lampą do czytania nad wielkim Niewygodnym Krzesłem zaprojektowanym przez Sri Jakiegośtam, polifonicznym odtwarzaczem grającym „Blood-Stream Patterns” dra Molidoffa i dra Yulil Zgodnie ze zwyczajem znajdował się tam również barek z mikrobiotycznym jedzeniem, zapełniony aktualnie Zestawem Numer Trzy Murzyńskiej Kuchni Grubego Czarnego Andy — podgardle wieprzowe i zielony groszek. I było też Łóżko Gwoździ Murphy’ego, Specjalny Ascetyczny Model „Piękny Sen” zawierający 2000 chromowych, platerowanych, samoostrzących się gwoździ numer cztery. Jednym słowem, całe umeblowanie świadczyło o patetycznych wysiłkach dotrzymania kroku powstałej w ubiegłym roku modzie na wartości duchowe.

W owym apartamencie przebywała obecnie młodo wyglądająca gospodyni, Melisanda Durr, samotna i cierpiąca na anomię. Przed chwilą właśnie wyszła z Pokoju Rozkoszy, największego pomieszczenia w mieszkaniu, wyposażonego w iście królewskich rozmiarów komodę oraz smutno-ironiczne podobizny lingama i yoni z brązu, zawieszone na ścianie.

Była naprawdę ładna: miała wspaniałe nogi, kusząco zaokrąglone biodra, jędrne kształtne piersi. Twarz o drobnych, delikatnych rysach °kalały długie, miękkie, błyszczące włosy. Ładna, bardzo ładna. Dziewczyna, z którą każdy mężczyzna chciałby się znaleźć sam na sam. Chociaż raz. Może nawet dwa razy. Ale z pewnością nie po raz trzeci.

Dlaczego? Cóż, oto najświeższy przykład:

— Hej, Sandy, kochanie, coś było nie tak?

— Ależ nie. Frank, było cudownie; dlaczego myślisz, że coś było nie w porządku?

— No, bo patrzyłaś w sufit z takim dziwnym wyrazem twarzy, marszczyłaś brwi…

— Naprawdę? Ach tak, już sobie przypominam; zastanawiałam się właśnie, czy nie kupić takiego uroczego trompe-l’oleil, jakie sprzedają u Saksa. Można by je powiesić na suficie.

— I myślałaś o tym? W takim momencie?

— Ależ, Frank, nie denerwuj się, było wspaniale, możesz mi wierzyć, Frank, byłeś wspaniały, naprawdę tak uważam.

Frank był mężem Melisandy. Nie odgrywa on żadnej roli w tym opowiadaniu i bardzo małą rolę w jej życiu.

Stała więc w swoim wytwornym apartamencie, doskonale piękna powłoka skrywająca puste wnętrze, wspaniała możliwość, której nigdy nie dano się urzeczywistnić, prawdziwa niedotykalska Amerykanka… kiedy rozbrzmiał dzwonek u drzwi.

Na twarzy Melisandy pojawił się wyraz zaskoczenia, potem niepewności. Czekała. Dzwonek zabrzęczał ponownie. „Pewnie pomyłka” — pomyślała.

Mimo to podeszła do drzwi, włączyła Uzbrojonego Portiera-Strażnika na wypadek, gdyby to był jakiś zboczeniec, włamywacz lub cwaniak, który mógłby spróbować wepchnąć się przemocą do środka; potem uchyliła nieco drzwi i zapytała:

— Kto tam?

Męski głos odpowiedział:

— Agencja Wysyłkowa Acme, mam burbur dla pani Burburburbur.

— .Nie rozumiem, proszę mówić głośniej.

— Agencja Acme, mam burbur dla burburburbur i nie mogę tu stać przez cały burbur.

— Nie rozumiem pana!

— MÓWIĘ, ŻE MAM PACZKĘ DLA PANI MELISANDY DURR, DO CHOLERY!

Melisanda otworzyła drzwi na całą szerokość. Za drzwiami stał posłaniec z wielką paką, prawie tak wysoką, jak on sam, na oko mierzącą jakieś pięć stóp cztery cale. Adres i nazwisko na opakowaniu zgadzał) się. Pokwitowała odbiór, posłaniec wepchnął pakę do środka i wyszedł, przez cały czas burcząc coś pod nosem. Melisanda zamknęła za nim drzwi i popatrzyła na paczkę.

Kto mógł mi przysłać taki niespodziewany prezent bez żadnej szczególnej okazji? — pomyślała. — Nie Frank, nie Harry, nie ciotka Emmie ani ciotka Ellie, ani mama, ani tata (oczywiście, że nie, głuptasku, przecież on nie żyje od pięciu lat, biedny staruszek), ani żadna z osób, które mi przychodzą na myśl. Ale może to wcale nie jest prezent; może to jakiś kiepski dowcip albo bomba przeznaczona dla kogoś innego i wysłana pod niewłaściwym adresem (albo bomba przeznaczona dla mnie i wysłana pod właściwym adresem), albo po prostu nieporozumienie.

Przeczytała nalepki na opakowaniu. Towar został wysłany z domu towarowego Sterna. Pochyliła się, wyciągnęła zawleczkę unieruchamiającą zabezpieczający zamek (łamiąc przy tym paznokieć), zdjęła zabezpieczenie i przesunęła dźwignię na pozycję OTWARTE.

Opakowanie pękło na dwanaście identycznych segmentów, które rozchyliły się jak płatki kwiatu. Każdy z segmentów zaczął się samodzielnie składać.

— Jejku — powiedziała Melisanda.

Opakowanie rozłożyło się do końca, poskładane segmenty zwinęły się do wewnątrz i rozpadły. Pozostały po nich dwie garście delikatnego, zimnego, szarego popiołu.

— Ciągle jeszcze nie rozwiązali tego problemu z popiołem — mruknęła Melisanda. — Mimo wszystko.

Spojrzała z zainteresowaniem na przedmiot stanowiący zawartość paczki. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak metalowy cylinder, pomalowany na czerwono i pomarańczowo. Jakaś maszyna? Tak, z pewnością maszyna; szczeliny wentylacyjne przy podstawie, gdzie znajdował się silnik, dodatkowe wyposażenie — rozsuwane wysięgniki, chwytne zaczepy, rozmaite urządzenia. Były też dodatkowe wejścia do podłączania końcówek umożliwiających przeprowadzanie bardziej skomplikowanych operacji, rozciągliwy, samonawijający się kabel oraz standardowa wtyczka, obok której widniała plakietka z napisem: WŁĄCZAĆ DO GNIAZDKA POD NAPIĘCIEM 110-115 VOLT.

Gniew wykrzywił rysy twarzy Melisandy.

— To jakiś cholerny odkurzacz! Na litość boską, przecież ja już m a m odkurzacz! Kto mi to przysłał, do cholery?

Przemierzyła pokój tam i z powrotem, migając długimi nogami pod spódnicą. Na jej wykrojonej w kształcie serca twarzy malowało się napięcie.

— Mimo wszystko — powiedziała na głos — myślałam, spodziewałam się, że to będzie prawdziwy prezent, coś ładnego albo przynajmniej coś zabawnego, może nawet jakaś ciekawostka. Na przykład… O Boże, sama nie Wiem, na przykład, co może taki wielki pomarańczowo-czerwony automat do gry, taki duży, żebym mogła wejść do środka i siedzieć tam zwinięta w kłębek a kiedy ktoś by zaczął gracja mogłabym naciskać wszystkie dźwignie światełka by się zapalały dzwonki by dzwoniły a ja naciskałabym wszystkie te cholerne dźwignie naraz a jak już doszłabym do końca to wtedy Boże automat by wyświetlił wygraną MILION MILIONÓW i to jest właśnie to!

A więc — w końcu wypowiedziała na głos to długo skrywane marzenie. Jakże odległe i bezbarwne wydawało jej się w tej chwili, a przecież nad kusiło i wywoływało poczucie winy.

— W każdym razie — powiedziała sobie, otrząsając się z rozkosznych wizji i upychając je na później w najgłębszych zakamarkach umysłu — w każdym razie zamiast prezentu dostałam tylko zwyczajny, parszywy odkurzacz, chociaż mój własny odkurzacz ma dopiero niecałe trzy lata więc po co mi jeszcze jeden i kto mi to świństwo przysłał?

Obejrzała, swój prezent szukając wizytówki. Nie było nic. Żadnej wskazówki. A potem pomyślała: Sandy, ależ tuman z ciebie! Oczywiście że nie ma żadnej wizytówki; maszyna z pewnością została tak zaprogramowana, żeby po uruchomieniu wygłosić określoną wiadomość.

Melisanda była teraz zaciekawiona, umiarkowanie, ale w wystarczającym stopniu, żeby zacząć działać. Rozwinęła kabel i wetknęła wtyczkę do gniazdka w ścianie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Sheckley - Reborn Again
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Pułapka
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Magazyn Światów
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Forever
Robert Sheckley
Отзывы о книге «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy pani coś czuje, kiedy to robię?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x