Kilka minut później szesnaście pocisków wystrzelonych w jedenaście wabików zlokalizowało większość swych celów i stworzyło pomiędzy Bleskothem a Okiray jaskrawą gorącą zasłonę z rozszerzających się i zachodzących na siebie kul plazmy. Uniemożliwiło to wrogiemu dowódcy zaobserwowanie ostatniej salwy pocisków.
Bleskoth nie widział zagłady czyhającej w cieniu planety.
— Wszystkie statki, o 18:14:01 zwiększyć hamowanie do 3 g – przekazał Martinez eskadrze.
— „Władczy” potwierdza — raportował Coen. — „Prześwietny” potwierdza. „Wzywający do Boju” potwierdza… wszystkie statki potwierdzają, milady.
Moc silników wepchnęła Martineza z powrotem w fotel. Siły Chen nie zadawalały się już czekaniem na wraży pościg — teraz zwiększały szybkość zbliżania się obu eskadr.
Mijały minuty. Najbliższe wabiki Naksydów manewrowały jak prawdziwe eskadry, dostosowując swoją szybkość do szybkości sił Chen. Inne wabiki, już nie udając okrętów, nadlatywały pędem z nieludzkimi przyśpieszeniami z odległych zakamarków układu. Zostaną zastosowane jako broń. Eskadra Bleskotha przedarła się przez stygnący ekran plazmowy i po raz pierwszy zobaczyła, że lojaliści kierują się ku Protipanu Trzy, nie chcą okrążać układu i przyjmują wyzwanie.
Siły Naksydów obniżyły przyśpieszenie, rozważały różne warianty. Obmyślając taktykę Bleskoth bez wątpienia chciał mieć jasną głowę. Martinez wydał z siebie okrzyk czystej wściekłości. Do pocisków, zbliżających się do Okiray, nadawał polecenia zmian kursu i szybkości. Starał się je utrzymać poza zasięgiem radarów Bleskotha.
Kiedy silniki Naksydów znowu zapłonęły, Martinez był gotów. Do pocisków przesłano kolejną korektę kursów, a potem Martinez podniósł wzrok na lady Michi.
— Pozwolenie na rozlot, milady? — zapytał. Skinęła głową.
— Pozwolenie wydane, lordzie kapitanie.
— Wszystkie statki — wysłał Martinez. — Rozlot, Wzór Jeden. Wykonać o 18:22:01.
Coen recytował potwierdzenia pozostałych kapitanów. Przyśpieszenie ustało gwałtownie i Martinezowi żołądek podskoczył nagle do gardła. „Prześwietny” zmienił kierunek, klatka Martineza zakołysała się łagodnie w rytm ruchu statku, a potem przyśpieszenie wróciło i fotel Martineza łupnął w kierunku, który nagle stał się „dołem”. Jednostki Sił Chen rozdzielały się, mknęły zgodnie z pozornie losowym wzorcem stworzonym przez Caroline Sulę, która zastosowała teorię chaosu dla tego typu nowych manewrów. Statki poruszały się po powłoce wypukłej układu dynamicznego.
Eskadra Bleskotha zmieniła kierunek przelotu obok Okiray. Bez względu na to, jakie ruchy Sił Chen zaobserwowali Naksydzi, nie mogli już zmienić obranego kursu.
— Wszystkie okręty ognia salwami — rozkazał Martinez.
— „Prześwietny” potwierdza, „Wzywający do Boju” potwierdza…
Kiedy sto sześćdziesiąt pocisków i następną parę pilotów w szalupach wyrzucono w przestrzeń ku wrogowi, wszyscy Naksydzi byli nieprzytomni z powodu wysokich przyśpieszeń przy zbliżaniu się do Okiray. Będą się musieli uporać z salwą, gdy się obudzą.
A jeśli Martinezowi dopisze szczęście, nie obudzą się w ogóle.
Rebeliancka Piąta Lekka Eskadra rzuciła się w grawitacyjną studnię Okiray. A sto dwadzieścia osiem pocisków, skrywających się dotychczas w cieniu planety, pomknęło im na spotkanie.
Martinez zobaczył na displejach nagły wir energii z antymaterii, skoncentrowany wytrysk promieniowania gamma i wysokoenergetycznymi neutronami, które wylewały się z serca ekspandującej plazmy. Było jasne, że naksydzkie zautomatyzowane laserowe systemy obronne wyłapały część atakujących pocisków, a te z kolei spowodowały wybuch innych pocisków wycelowanych w te same cele. Ale, jak przekonywał sam siebie Martinez, niektóre musiały dosięgnąć celu.
Martinez szukał na displejach jakichkolwiek oznak wroga, a w uszach miał dziwne, chrupiące odgłosy. Zorientował się po chwili, że to zgrzytanie jego zębów. Z rozmyślnym wysiłkiem rozluźnił mięśnie szczęk.
Mijały sekundy; doznał zawodu, gdy zobaczył statki wylatujące z ekspandującej, stygnącej chmury plazmy. Liczył: dwa, trzy, siedem. Nie więcej.
W chmurę wleciało dziesięć. Zasadzka zlikwidowała prawie jedną trzecią naksydzkich sił.
Powinna zniszczyć więcej, pomyślał w nagłym wybuchu wściekłości, a potem poderwał głowę na dźwięk głosu Michi Chen.
— Wszystkie okręty, strzelać salwami — powiedziała.
Coen i stacja łączności przekazały ten rozkaz innym statkom.
Wystrzelono następne sto sześćdziesiąt pocisków, a ich szczegółowe szlaki wytyczali oficerowie zbrojeniowi poszczególnych statków. Martinezowi przebiegł po plecach dreszcz przyjemności, gdy „Prześwietny” zmieniał kurs zgodnie z Wzorem Jeden rozlotu.
Jeden z naksydzkich statków oddzielił się od pozostałych. Silniki nie pracowały, ale przy statku pojawiły się płomienie pocisków i Martinez wiedział, że statek walczy nadal.
Pozostałe sześć statków znalazło się w kilwaterze „Prześwietnego”. Analiza Martineza okazała się słuszna. Bleskoth cały czas planował przyczepienie się do ogona Sił Chen i trwanie tam, dopóki jedna ze stron nie zwycięży.
Sześć statków naksydzkich przestało przyśpieszać. Pociski wyskoczyły z wyrzutni. Potem statki obróciły się i rozpoczęły wściekłe hamowanie, próbując zmniejszyć szybkość, z jaką wyprzedzały Siły Chen. Wiedziały, że wpadły w kłopoty.
Usta Martineza rozciągnął szeroki uśmiech. Wszystko szło znakomicie.
— Następna salwa — rozkazała Michi Chen.
Wróg wypluwał pociski z fantastyczną szybkością. Wiele z nich było kontrpociskami, pozostałe leciały do ataku. Naksydzkie wabiki po otrzymaniu nowych instrukcji nakierowywały się na cele. Kapitanowie poszczególnych okrętów rozkazali strzelać ogniem przeciwpociskowym.
Martinez obserwował to wszystko, zaskoczony względną ciszą i porządkiem w stacji oficera flagowego. W poprzednich bitwach, w których brał udział, stanowisko dowodzenia było jak energiczny ul: operatorzy czujników wykrzykiwali, co widzą; błyski sygnałów biegały tam i z powrotem; zbrojeniowcy wystrzeliwali pociski i tworzyli wykresy; oficer przy kontrolkach silnika powtarzał otrzymane parametry rozkazów co do kursu i przyśpieszenia, a sam Martinez krzyczał w ten zgiełk.
Tu dźwięków było bardzo mało — dudnienie silników, sporadyczne rozkazy lady Michi, meldunki oficerów sygnałowych, recytujących potwierdzenia od innych okrętów. Teraz, kiedy obie strony całkiem zwarły się w bitwie, Martinez stał się prawie wyłącznie obserwatorem. Mógł doradzać lady Michi, ale miał wrażenie, że sama dobrze sobie radzi.
Jak na jego gust, wyrzucała za dużo pocisków, ale ogólnie radziła sobie doskonale.
Lasery wroga zaczęły niszczyć nadchodzącą salwę pocisków. Rozszerzające się kule plazmy rozświetliły mrok. Wkrótce Naksydzi zniknęli z displejów, ekran z plazmy skrył samo ich istnienie.
Plazma wybuchała jednak bliżej wroga niż Sił Chen. Naksydzi mknęli ku ekranom z plazmy, które zakłócały działanie ich czujników, a lojaliści się od tych ekranów oddalali. Martinez czuł w żyłach triumfalny pomruk, kiedy myślał o plazmie zbliżającej się do wrogów; w końcu całkowicie ich otoczy i odda na pastwę pocisków, których nawet nie dostrzegą. Lasery obrony bezpośredniej Sił Chen rozpoczęły niszczenie nadlatujących pocisków wroga. Wkrótce dołączyły do nich jasne lance promieni antyprotonowych, wyrzucanych z ciężkich krążowników. Wzajemnie wspierający się ogień tkał wzory w ciemności, niczym krzyżujące się miecze w nocnej walce, nadziewając nadchodzące pociski na wysokoenergetyczne smugi ognia. Pochodnie plazmowe pstrzyły mrok. Pół wszechświata wyglądało jak przykryte narzuconą na nie płonącą zasłoną.
Читать дальше