Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Здесь есть возможность читать онлайн «Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Alternatywa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Alternatywa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Alternatywa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Alternatywa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Alternatywa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dokładnie o dziewiątej przeczyta pan ten tekst przez radio dyrektorowi portu w Rotterdamie. Ani słowa mniej, ani słowa więcej. I żadnych uwag po holendersku czy po norwesku. Tylko to, co napisane. Rozumiemy się?
Larsen przytaknął z ponurą miną. Drzwi otworzyły się nagle i do kabiny wszedł jeszcze jeden z napastników. Najwyraźniej przybywał tu z kambuza – niósł bowiem dużą tacę z jajecznicą, masłem, dżemem i kawą. Postawił ją na stole, między dwoma siedzącymi przy nim mężczyznami.
– Śniadanie – oznajmił szef napastników. Gestem zaprosił Larsena. – Może i pan coś zje?
Kapitan nie chciał jeść, ale chętnie napił się kawy. Przecież nie kładł się przez całą noc, a poprzedniego ranka wstał o siódmej. Dwadzieścia sześć godzin bez snu – a przed nim być może jeszcze więcej. Chciał jak najdłużej być przytomny i czujny. Sądził, że kawa mu w tym pomoże. Nie bez pewnej satysfakcji obliczył, że siedzący po drugiej stronie stołu terrorysta jest na nogach równie długo jak on.
Niespodziewanie tamten nakazał wyjść strażnikowi z karabinem. Drzwi się zamknęły i zostali sam na sam – ale nie dawało to kapitanowi szczególnych szans. Stół był bardzo szeroki i Larsen nie zdołałby dosięgnąć terrorysty; a ten miał rewolwer tuż pod prawą ręką i oscylator przypięty do pasa.
– Zapewne nie będę nadużywał pańskiej gościnności dłużej niż trzydzieści godzin… może czterdzieści – odezwał się człowiek w kominiarce. – Ale i to wystarczy, żebym udusił się w tej masce. A w końcu… nigdy przedtem mnie pan nie widział i nigdy więcej mnie pan nie zobaczy.
Lewą ręką ściągnął z głowy czarną kominiarkę. Larsen zobaczył twarz człowieka trzydziestoparoletniego, szatyna o piwnych oczach. Ale, choć zdemaskowany, nadal był dla kapitana zagadką. Mówił jak rodowity Anglik i tak też się zachowywał. Ale przecież Anglicy nie porywają statków, to pewne. A więc może Irlandczyk z IRA? Nie, zaraz… wspomniał przecież coś o przyjaciołach w niemieckim więzieniu. Może Arab? Jacyś terroryści z Organizacji Wyzwolenia Palestyny rzeczywiście siedzą w Niemczech. I rozmawia ze swoimi kolegami jakimś dziwnym językiem. Nie bardzo wprawdzie podobnym do arabskiego, ale rozmaitych dialektów arabskich są dziesiątki – a on, Larsen, znał tylko trochę język Arabów znad Zatoki. Więc może jednak Irlandczyk…
– Jak mam się do pana zwracać? – spytał człowieka, którego nigdy nie miał poznać jako Andrija Dracza czy też Andrew Drake'a.
Mężczyzna, zajęty jedzeniem, namyślał się przez chwilę.
– Może pan mnie nazywać “Swoboda” – powiedział w końcu. – To popularne nazwisko w moim kraju, ale także rzeczownik pospolity. Oznacza tyle co wolność.
– To chyba nie po arabsku? Terrorysta po raz pierwszy uśmiechnął się.
– Nie, oczywiście. Nie jesteśmy Arabami. Jesteśmy Ukraińcami. Kochamy naszą ojczyznę i walczymy o jej wolność.
– I sądzicie, że władze niemieckie wypuszczą waszych przyjaciół z więzienia?
– Muszą – powiedział Drake z przekonaniem. – Nie będą mieć wyboru… No, chodźmy, jest już prawie dziewiąta.
12.
Od 9.00 do 13.00
– Pilot Maas, Pilot Maas, tu “Freya”!
Baryton Thora Larsena zagrzmiał donośnie w pokoju ośrodka kontroli w przysadzistym budynku na końcu mierzei Hook van Holland. W dużej sali na pierwszym piętrze, której szerokie, panoramiczne okna były teraz zasłonięte, by jaskrawe poranne słońce nie utrudniało obserwacji ekranów – pięciu ludzi słuchało głosu kapitana “Freyi”.
Byli tu wciąż Dijkstra i Schipper, choć dawno skończył się ich dyżur. Zupełnie przy tym zapomnieli o śniadaniu. Za krzesłem Dijkstry stał od dłuższego czasu Dirk van Gelder, gotów zastąpić go, gdy tylko odezwie się “Freya”. Przy drugiej konsolecie dyżurny z nowej, dziennej zmiany zajmował się całym pozostałym ruchem w ujściu Mozy, wpuszczając i wypuszczając statki, ale nakazując im omijanie z daleka “Freyi”. Oznaczająca ją świetlista kreska na ekranie radaru była znacznie dłuższa od innych, choć statek znajdował się niemal na krawędzi pola widzenia. W pokoju przebywał także wyższy oficer służby ochrony portu.
Kiedy głośnik odezwał się, Dijkstra odsunął się od konsolety i ustąpił miejsca van Gelderowi. Ten chwycił w rękę mikrofon, odkaszlnął, po czym przesunął przełącznik “odbiór-nadawanie”:
– “Freya”, tu Pilot Maas. Słucham.
Słuchali także inni, daleko poza murami przysadzistego budynku na holenderskiej plaży. Już w czasie pierwszej transmisji rozmowę na kanale dwudziestym usłyszały dwa inne statki. Przez sto dwadzieścia minut, jakie upłynęły, w eterze zaroiło się od plotek. Teraz co najmniej kilkunastu radiooficerów wsłuchiwało się z uwagą w głośniki swoich odbiorników. Na “Freyi” kapitan Larsen zastanawiał się nawet, czy dla większej dyskrecji nie przejść na kanał szesnasty i porozumieć się z Kontrolą Mozy za pośrednictwem Radia Scheveningen. Ale doszedł do wniosku, że niepożądani słuchacze szybko odnajdą go i na tym kanale. Pozostawał więc na dwudziestym.
– Pilot Maas, tu “Freya”. Chcę rozmawiać osobiście z dyrektorem portu.
– Tu Pilot Maas, mówi Dirk van Gelder. To ja jestem dyrektorem portu.
– Mówi kapitan Larsen, dowódca “Freyi”.
– Tak, kapitanie, poznaliśmy pański głos. Jakie ma pan kłopoty? Na mostku “Freyi” Drake wskazał lufą rewolweru na tekst, który Larsen trzymał w ręku. Kapitan skinął głową, przesunął manetkę na “nadawanie” i zaczął czytać do radiotelefonu.
– Odczytuję przygotowane wcześniej oświadczenie. Proszę nie przerywać i nie zadawać pytań. Dziś rano o godzinie trzeciej zero zero “Freya” została opanowana przez uzbrojonych ludzi. Mam dostateczne powody sądzić, że traktują oni swoje działania bardzo poważnie i że spełnią swoje groźby, jeśli ich żądania nie zostaną uwzględnione.
W wieży kontrolnej za plecami Geldera rozległy się pełne emocji szepty. On sam przymknął oczy z rezygnacją. Od lat walczył o to, by tankowcom – tym wielkim pływającym bombom – zapewnić jakąś ochronę przed porywaczami. Ale jego obawy lekceważono, a apele ignorowano. No i stało się.
Tylko magnetofon, nie poddający się żadnym emocjom, niezmordowanie rejestrował dobiegający drogą radiową tekst.
– Cała moja załoga jest obecnie zamknięta w najniższej części statku, za stalowymi drzwiami. Nie mają szansy stamtąd uciec. Jak dotąd, nie stało im się nic złego. Tylko ja zostałem na mostku, ale jestem stale pilnowany i szantażowany nabitą bronią. W ciągu nocy zainstalowano ładunki wybuchowe wewnątrz kadłuba “Freyi”, w jego newralgicznych punktach. Widziałem osobiście te ładunki i mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że jeśli wybuchną, rozerwą statek na kawałki, zabiją natychmiast całą załogę i spowodują wyciek miliona ton ropy naftowej do morza.
– O Boże! – westchnął głośno ktoś za plecami van Geldera. Ten machnął niecierpliwie ręką w stronę mówiącego, chcąc go uciszyć.
– A oto – kontynuował głos z głośnika – aktualne polecenia ludzi, którzy opanowali “Freyę”. Po pierwsze: usunąć wszystkie jednostki pływające z akwenu między “Freya” a wybrzeżem holenderskim, a ściśle z akwenu ograniczonego liniami kursowymi North-East i South-East licząc od pozycji “Freyi”. Po drugie: z innych kierunków nie może się do “Freyi” zbliżyć żadna jednostka nawodna czy podwodna na odległość mniejszą niż pięć mil. Po trzecie: żaden samolot nie może naruszyć obszaru powietrznego w promieniu pięciu mil od “Freyi” na wysokości mniejszej niż dziesięć tysięcy stóp. Czy to jasne? Możecie odpowiedzieć. Van Gelder mocniej ścisnął uchwyt mikrofonu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Alternatywa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Alternatywa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Alternatywa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.