– Nie.
– Maltretowanie dziecka, żony? Zaniedbanie?
– Nie.
– Wszystko wskazuje na to, że wychował dwoje zdrowych dzieci. Żadnych wycieczek na pogotowie, żadnych doniesień o awanturach. Czy w pierwszym raporcie nie napisałeś, że doktor Stokes ma opinię czułego ojca i nadmiernie wyrozumiałego małżonka?
David zgrzytnął zębami.
– Napisałem.
– A Patricia Stokes? Wiem, że Quincy się zainteresował starannie owiniętym ciałem dziecka, ale czy wiadomo coś o jej skłonności do agresji czy zaniedbania?
– Ma problem alkoholowy.
– Który powrócił pół roku temu. Czy wówczas pojawiły się jakieś oznaki przemocy?
Musiał pokręcić głową.
– Co nas prowadzi do Jamiego O’Donnella. Tu możemy mieć nawet przestępczą przeszłość. Larry Digger twierdzi, że O’Donnell odwiedził akuszerkę w Teksasie. Ale wszystkie źródła donoszą, że chrześniacy są mu bardzo bliscy, podobnie jak reszta rodziny. I wreszcie zostaje Brian Stokes. Sam twierdzisz, że uwielbia swoją drugą siostrę i zawsze zachowywał się wobec niej wyjątkowo opiekuńczo. Zrozum wreszcie, ta sprawa cię przerasta. Masz motywy, masz dogodną możliwość, ale nikt nie wydaje się prawdopodobnym kandydatem do roli mordercy. Przynajmniej dla nas. Zostaw to specjalistom. Zostaw to Quincy’emu.
– Powiązanie istnieje – wycedził David. – Spróbuję wam to wyjaśnić.
Lairmore i Chenney popatrzyli na niego ze zniecierpliwieniem.
– Informator. Anonimowy rozmówca, który zwrócił nam uwagę na nadużycia doktora Stokesa w tym samym czasie, kiedy zwrócił uwagę Larry’emu Diggerowi na Melanie. Wydaje się, że kieruje nim chęć zemsty za Meagan Stokes. I stara się, żeby dosięgła wszystkich, którzy na to zasługują. Jeśli on nas w to wciągnął, to te sprawy mają powiązanie.
Lairmore zastanawiał się przez dłuższą chwilę, ale wreszcie westchnął.
– Dobrze. Daję ci ostatnią szansę. Ustal charakter sprawy. Daj mi jakikolwiek dowód na to, że Harper, Patricia lub Brian Stokes mają w sobie dość okrucieństwa, są tak nieczuli czy chorzy, by zaplanować morderstwo czteroletniej Meagan Stokes. Daj mi go, a pozwolę ci pracować nad tą sprawą… w wolnym czasie. Na razie zleciłem wam tylko badanie nadużyć finansowych.
– Dobrze – warknął David.
Lairmore nie chciał już więcej słyszeć o przestępstwach sprzed dwudziestu pięciu lat, więc skupili się na odkryciu Chenneya. Nie mieli żadnych niezbitych dowodów, więc możliwości były ograniczone. Mieli pewny motyw – pieniądze – oraz możliwość popełnienia zbrodni. Ale potrzebowali prawdziwego dowodu lub zeznania naocznego świadka. Niestety, w szpitalach naoczni świadkowie zdarzają się zdecydowanie zbyt rzadko. Za wiele tam pielęgniarek i lekarzy, by pacjenci mogli się w tym połapać, a pielęgniarki i lekarze są zobowiązani do milczenia. Nie donoszą na siebie nawet wtedy, gdy zobaczą dowód popełnienia zbrodni.
Uznali, że najlepiej będzie umieścić Chenneya w szpitalu jako sprzątacza. Będzie mógł zaglądać na OIOM, wypytywać pielęgniarki, może nawet przyłapie Sheffielda na gorącym uczynku.
David dostał pasjonujące zadanie przewertowania wszystkich dokumentów. Musiał przejrzeć zeznania podatkowe Stokesa, by udowodnić motyw, a także znaleźć dowód układów finansowych między Harperem a Sheffieldem.
Potem zajęli się Melanie Stokes. Tutaj David zabrał się do pracy na poważnie. Pod koniec dnia udowodnił tylko, że Lairmore ma rację. Jeśli nie liczyć migren, Melanie cieszyła się doskonałym zdrowiem. Nie miała ani jednej złamanej kości, ani jednego podejrzanego siniaka. Opisywano ją jako osobę szczęśliwą i zadowoloną z życia. Miała najwspanialsze przyjęcia urodzinowe w całej okolicy.
Najwyraźniej wszyscy w tej rodzinie byli w niej zakochani na śmierć i życie.
Melanie obudziła się we wtorek rano z myślą o Meagan. I o rodzinie, którą tak bardzo kochała i której miłości była tak pewna. Stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie. Cholera, nie przypominała Meagan. Nie była piękna.
Uderzyła pięścią w szafkę i zbiegła na dół.
Davida nie było, ale zostawił list na kuchennym stole:
„Wyszedłem na spotkanie. Wrócę po piątej. Pamiętaj, nie wychodź. D.”
Odłożyła list i zaczęła krążyć po pokoju. W lodówce znalazła mrożonki. Na szafce – słoik rozpuszczalnej kawy. Postawiła wodę na gazie, żeby się czymś zająć. Czekając, aż się zagotuje, wygrzebała z torebki notatnik i zajrzała do rozkładu dnia na dzisiaj. Dawno powinna już była wysłać książki do antykwariusza. Miała się dziś spotkać z przyjaciółką z Wellesley, a po południu czekało ją zebranie komitetu w sprawie zimowego balu na rzecz szpitala pediatrycznego. Był dopiero czerwiec, ale oni musieli już zacząć przygotowania.
Zasiadła przy telefonie i odwołała wszystkie spotkania. Powiedziała, że ma grypę. Rozmówcy wyrazili swoje współczucie. Poradzili, żeby dobrze wypoczęła. Oczywiście, że sobie bez niej poradzą.
Odłożyła słuchawkę z poczuciem zawodu. Oczekiwała protestów, okrzyków: „Nie, nie zostawiaj nas, Melanie, nie poradzimy sobie bez ciebie”.
Jesteś wyjątkowa. Niezastąpiona. Nie jesteś zastępczą córką.
Niech to diabli, jak matka mogła powiedzieć, że chciała mieć znowu Meagan? Jak mogła spojrzeć na nią i zobaczyć Meagan?
Czy zawsze chodziło tylko o Meagan?
Czy wszyscy tak uważają? Matka, ojciec, brat, ojciec chrzestny? Ludzie, którzy ją przyjęli do swojej rodziny, dali jej dom. Ludzie, którym ufała.
Do diabła z pytaniami. Znajdzie na nie odpowiedzi.
Narysowała na kartce kółko i podpisała „Meagan”. Wokół niego nakreśliła kółka dla matki, ojca, brata i Jamiego. Potem wpisała Russella Lee Holmesa, Larry Diggera i siebie. Dodała jeszcze Ann Margaret. David uważał, że ona też jest wmieszana w sprawę, a na tym etapie Melanie nie mogła wykluczyć żadnej możliwości. Pamiętając o tym, wpisała jeszcze Williama Sheffielda.
Dziewięcioro ludzi otaczało małą dziewczynkę.
Połączyła liniami Meagan z matką, ojcem, bratem i ojcem chrzestnym. Miała wrażenie, że właśnie przekonała się o istnieniu rywalki. Musiała się pogodzić z prawdą. Takie były fakty, Meagan miała pierwszeństwo. Dodała Larry’ego Diggera. Nie znalazła bezpośredniego połączenia dla Williama Sheffielda i Ann Margaret.
Więcej kłopotów miała z Russellem Lee Holmesem. Chciała wpisać „morderca”, ale Quincy zasiał w niej ziarno wątpliwości. Russell Lee nie miał bezpośredniego połączenia z Meagan. Natomiast miał je z ludźmi otaczającymi dziewczynkę.
Po chwili wahania przeciągnęła linię pomiędzy nim a sobą. Ojciec i córka. Wreszcie zobaczyła to napisane czarno na białym.
Kiedy już to ustaliła, reszta potoczyła się łatwiej.
Nieco po wpół do szóstej do drzwi zapukał David. Trzy razy. Potem wszedł. Niósł papierową torbę. Melanie, usadowiona na kanapie, uniosła pytająco brew.
– Przyniosłem chińszczyznę – wyjaśnił. Pokazał jej torbę. Najwyraźniej usiłował ocenić jej nastrój.
– Fajnie.
Wycofał się ostrożnie do kuchni.
– Wołowina na ostro i kurczak Tsao.
– Dobrze. – Wbrew jego obawom nie była na niego zła. Przez cały dzień siedziała nad wykresem i doszła do wniosku, którego potrzebowała: nikt z jej rodziny nie mógł zabić Meagan. A to wprawiło ją w dobry humor.
Wstała z kanapy i poszła za nim do kuchni.
David zdjął marynarkę, rozluźnił zielony krawat we wzorek, a rękawy białej koszuli podwinął do łokci. Włosy miał już za długie, powinien pójść do fryzjera. Widać było, że ustawicznie przejeżdża po nich palcami. A w kącikach oczu pojawiły mu się zmarszczki.
Читать дальше