– Chodź – poleciła i zaczęli schodzić ze wzgórza, ku szczątkom beli rangera.
Syd zatrzymała się i przyjrzała belce ogonowej oraz pokiereszowanemu wirnikowi z nadal uwięzionymi fragmentami skrzydła szybowca, lecz Darwin przebiegł ostatnie metry. Czuł ostry smród paliwa lotniczego na wietrze i wiedział, że jeżeli coś się zapali w kabinie pasażerskiej, ci, którzy przeżyli upadek, zginą.
Kokpit był zupełnie pogruchotany. Pilot nie żył – siedział wciąż w pasach na fotelu, lecz z przeciętym brzuchem, z którego wylewały się trzewia i niemal całkowicie odciętą przez pokręcony pleksiglas i kawałki metalowej podłogi głową. Dar nigdzie nie dostrzegł drugiego mężczyzny. Z wraku kapało paliwo. Wdrapał się na płozy przewróconej maszyny, stanął na głównej kabinie i zajrzał do środka na tyły. Constanzy tam nie było.
– Dar! – krzyknęła do niego Sydney, po czym umilkła. Znajdowała się na stoku, w odległości jakichś dwudziestu paru metrów.
Tony Constanza właśnie wyszedł chwiejnie zza większego z dwóch głazów. Był sponiewierany i pokrwawiony, w mocno podartej marynarce i koszuli, niestety trzymał w dłoniach kałasznikowa i brał na cel Darwina.
– Stój! – wrzasnęła do zabójcy kobieta, kucając i mierząc do niego z małego sig sauera.
Constanza obrzucił ją szybkim spojrzeniem. Był teraz zaledwie dwa i pół metra od Minora, a z automatycznego AK-47 celował w jego pierś.
„Mogę go przeskoczyć” – pomyślał mętnie Dar. „Nie, nie możesz, dupku” – odpowiedział sobie w myślach zgodnie z prawdą.
– Zamierzasz mnie, suko, zastrzelić z tej małej pukawki? – zawołał zabójca. – Wiesz, że wcześniej zdążę rozwalić tego sukinsyna. No dalej, rzuć pistolet, głupia cipo.
Na odgłos tego słowa Minor o mało nie podskoczył. Zatrzymał go w miejscu oczywiście kałasznikow. Syd opuściła broń.
– Nie! – krzyknął Dar.
– Kazałem ci to rzucić, suko! – wrzasnął Constanza, podnosząc lufę karabinu szturmowego, z którego mierzył teraz Minorowi w twarz.
Sydney podniosła sig sauera i wystrzeliła trzykrotnie, tak szybko raz za razem, że wszystkie odgłosy zlały się w uszach Dara w jeden. Pierwsza kula trafiła zabójcę w lewe kolano, które rozprysło się w prysznicu kawałków krwawego ciała i białych chrząstek. Drugi pocisk wbił się wysoko w lewe udo mężczyzny, trzeci ugodził go w lewy pośladek.
Constanza odwrócił się ku kobiecie, jednocześnie opróżniając pół magazynka w ziemię.
Minor podskoczył do niego i wykopnął mu broń. Syd zbiegała po stoku wielkimi krokami, ani na chwilę nie przestając celować w krzyczącego, turlającego się zabójcę.
– Pomóż mi, Jezu, kurwa – zawył Tony Constanza, gdy Sydney zatrzymała się przy nim. – Odstrzeliłaś mi jaja, suko.
– Na pewno nie – odparła, po czym kopnęła mężczyznę w bok. Pod wpływem kopniaka przetoczył się na brzuch, a wtedy przycisnęła mu do głowy pistolet, fachowo wykręciła ręce i zakuła w kajdanki.
– Syd – zauważył Dar cicho – nie uczyli cię w Quantico, że z pistoletu trzeba strzelać w środek masy?
– Oczywiście, że uczyli – odparła oficer śledcza. – Ale potrzebujemy tego faceta żywego. – Schowała broń do kabury. – Znasz tylko ten jeden sposób walki z przestępcami? – spytała. – Wszystkich byś zepchnął w przepaść?
Minor wzruszył ramionami.
– Na tym się znam najlepiej – odparował. Klęknął przy głośno jęczącym mężczyźnie. – Wykrwawi się na śmierć od tej rany w udzie – oświadczył – o ile czegoś nie zrobimy…
– Tak – zgodziła się z nim Syd. Na jej twarzy nie było widać żadnych emocji.
Dar uciszał Constanzę, Sydney tymczasem zdjęła mu pasek i mocno zaciągnęła go wysoko na lewym udzie, wykorzystując to jako prowizoryczną opaskę uciskową. Kiedy zapinała pasek, zabójca wrzasnął i zemdlał.
Darwin usiadł ciężko na wyschniętej trawie.
– I tak się wykrwawi i umrze, zanim ktoś nas znajdzie. Steve albo Ken zaczną się martwić zapewne dopiero za kilka godzin.
Kobieta potrząsnęła głową.
– Czasami, mój drogi Darwinie, jesteś takim barbarzyńcą. – Wyjęła telefon komórkowy z kieszeni kamizelki i wdusiła przycisk z zakodowanym numerem. – Warren – rzuciła w słuchawkę. – Jim… Syd Olson z tej strony. Tak. No cóż, mamy Tony’ego Constanzę, ale jest dość poważnie ranny. Jeśli ma być naszym głównym świadkiem, lepiej przyślij tu helikopter medyczny. Jesteśmy… – Opuściła telefon. – Gdzie, do diabła, jesteśmy, Dar?
– Wschodnia ściana Mount Palomar – odparł. – Mniej więcej na poziomie tysiąca dwustu metrów. Bell ranger ma pudło z flarami na tyłach… Powiedz Warrenowi, że kiedy usłyszymy, że nadlatują, zapalimy flary.
– Słyszałeś wszystko, Jim? – spytała Syd. – Okej. Tak… Będziemy czekać. – Spojrzała na Darwina. – Wysyłają helikopter medyczny Marinę Corps z bazy Twenty-nine Palms.
– Powiedz mu, że na tym obszarze żyje mnóstwo grzechotników – dorzucił Dar.
– Będziemy czekać cierpliwie – powtórzyła Sydney – ale Dar twierdzi, że na tym wzgórzu aż się roi od grzechotników, więc, proszę cię, każ tym marines ruszyć dupy, o ile chcesz, żeby przeżył twój świadek i ci, którzy go ujęli. – Rozłączyła się.
Popatrzeli po sobie, potem na nieprzytomnego zabójcę, w końcu znów na siebie. Oboje ociekali potem, byli posiniaczeni, z przecięć i ranek spływały im strumyczki krwi. No i lepili się od brudu. Nagle równocześnie się do siebie uśmiechnęli.
– Boże, ale jesteś piękny – zauważyła Sydney.
– Właśnie to samo miałem powiedzieć o tobie – odciął się Darwin.
Po czym objęli się i całowali tak namiętnie, że odgłosy o mało nie obudziły nieprzytomnego Constanzy. Mężczyzna postękiwał, lecz przytomności nie odzyskał.
Rozdział dwudziesty drugi
V JAK VICTORIA
Minorowi zaproponowano uczestnictwo w aresztowaniach, ale odmówił. Miał coś do zrobienia. Szczegółów wysłuchał później.
W Anglii, jak mu wyjaśniła Syd, zanim policjanci dokonają zatrzymania, wolą poczekać, aż podejrzany wejdzie do swojego domu. W ten sposób istnieje niewielkie niebezpieczeństwo zastosowania przemocy i zranienia niewinnych, przypadkowych przechodniów. W Stanach Zjednoczonych procedura wygląda dokładnie odwrotnie. Tu bowiem dom często jest niemal arsenałem bądź twierdzą, toteż amerykańska policja woli dokonać aresztowania w miejscu publicznym, lecz sprawdzonym, w którym podejrzany – przynajmniej w teorii – nie powinien mieć broni. W interesującej Darwina sprawie pięciu Rosjan, łącznie z Zukerem i Yaponchikiem, zatrzymano jednakże w domu na ranczu, gdzie się ukrywali i gdzie FBI chciało ich wziąć z zaskoczenia, używając sporej liczby uzbrojonych ludzi.
Federalne Biuro Śledcze domagało się pierwszeństwa i objęcia dowodzenia nad akcjami, które odbyły się w czwartkowy poranek. Ponieważ zginęło trzech agentów, nikt się o to z Biurem nie spierał. Dowodzący akcją agent specjalny z Los Angeles, Howard Faber, osobiście wprowadził do wieży Century City taktyczny zespół uzbrojonych w pistolety maszynowe osiemnastu agentów specjalnych w hełmach i kevlarowych kamizelkach kuloodpornych. Była szósta czterdzieści osiem rano, czasu pacyficznego. Dowodzący dochodzeniem agent specjalny James Warren pragnął uczestniczyć w tych działaniach, musiał jednak objąć kierownictwo inwigilacji i ataku na odosobnione ranczo rosyjskich przedstawicieli mafii w pobliżu toru wyścigowego w Santa Anita. Główna oficer śledcza Sydney Olson, również z kamizelce kuloodpornej z jaskrawożółtym napisem „FBI”, została zastępczynią Fabera w akcji aresztowania Dallasa Trace’a. Tak jak pozostali, miała pistolet maszynowy Heckler amp; Koch MP-10.
Читать дальше