– Nie, to nie Kennedy… – zaczął Jim Warren.
– Właśnie… Powiedział to Michael Corleone… – dodał Darwin.
– W części drugiej Ojca chrzestnego - dokończył człowiek z FBI.
– Boże, mężczyźni i ich gadki o Ojcu chrzestnym - mruknęła Jeanette Poulsen. – Ten film, który widziałam kilka lat temu… jak on się nazywał… taki z Meg Ryan i Tomem Hanksem. W nim była cała prawda. Czy faceci naprawdę myślą że wszystkie zdarzenia tego świata można podsumować dialogiem z którejś części Ojca chrzestnego?
– Nie, chodzi tylko o dwie pierwsze części – poprawił ją Minor.
– Trzecia była do niczego – zgodził się z nim Warren.
– Nie liczy się – przyznał Darwin.
– Skończycie kiedyś te pogadanki? – spytała Syd. – A może macie na określenie tej sytuacji jakiś kolejny odpowiedni dialog z pierwszej bądź drugiej części Ojca chrzestnego?
Dar przeczesał palcami krótkie włosy, nieco je unosząc, po czym przemówił chrypliwym tonem a la Al Pacino, podrabiając jednocześnie jego gesty:
– „Akurat kiedy pomyślałem, że mnie wyrzucają, wciągnęli mnie z powrotem do środka”.
– Ale, ale – obruszyła się przedstawicielka Narodowego Biura do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych.
– To nie jest fair. Ten tekst pochodzi właśnie z Ojca chrzestnego III.
– Bo to jest wyjątek od reguły – oświadczył agent specjalny Warren.
– Do widzenia, chłopcy – mruknęła Syd.
– Zauważył pan, jak to jest? – spytał Darwin przedstawiciela Federalnego Biura Śledczego. – One mogą nazywać nas chłopcami, ale jeżeli my nazwiemy je dziewczynami, podają nas do sądu za obrazę.
Warren westchnął.
– Ja nigdy nie mam w zwyczaju nazwać kobiety z dziewięciomilimetrowym półautomatem marki SIG przy biodrze… dziewczyną. – Zerknął na zegarek. – Może zjemy lunch, doktorze Minor? Słyszałem, że tu niedaleko jest niezły lokal z grillem w stylu tych w Kansas City.
– Rzeczywiście jest i chętnie się do pana przyłączę – odparł Minor. Zamachał na pożegnanie obu kobietom, które stały z dezaprobującymi minami nauczycielek ze szkoły podstawowej i ramionami butnie założonymi na piersiach.
– Hej – powiedział agent specjalny Warren. Ten idealnie ubrany mężczyzna o cichym zazwyczaj głosie nieźle imitował ton Tłustego Clemenzy: „Zostawcie broń, przynieście słodkie cannoli”.
P JAK PRZYGOTOWANIA
Gdy Darwin skończył jeść lunch z agentem FBI, centrum San Diego już pustoszało. Wszyscy pędzili ku przedmieściom.
– Federalne Biuro Śledcze – powiedział w pewnym momencie Warren – zrobi wszystko, co w jego mocy, ażeby panu pomóc.
– Chciałbym mieć kopie wszelkich dostępnych akt na temat Pavla Zukera i Gregora Yaponchika – odparł Minor. – Nie tylko akt Federalnego Biura Śledczego, ale także CIA, NSA, Interpolu, Mossadu, NDA… Wszystkie, jakie istnieją.
Agent specjalny przyjrzał mu się z wahaniem.
– Wątpię, czy zdołam otrzymać pozwolenie na pokazanie panu choćby niektórych akt FBI. Skąd myśl, że możemy zdobyć dokumenty izraelskie? – Dar odpowiedział milczeniem i pokerową twarzą. – Po co cywilowi taki materiał? – spytał Warren.
– Dlatego że jedyny cywil, który ich potrzebuje, to cywil, którego dwukrotnie zaatakowali dwaj rosyjscy dżentelmeni – odciął się cicho Minor. – Być może te informacje pomogą wyżej wspomnianemu cywilowi zachować życie, zamiast ginąć.
Agent specjalny wyglądał, jakby połknął pestkę oliwki, w końcu wszakże skinął głową.
– W porządku – odparł. – Spróbuję zdobyć kopie wszelkich dostępnych papierów.
– Świetnie – powiedział Darwin.
– Czego jeszcze panu potrzeba? – spytał Warren swobodnym tonem. – Helikoptera, może… albo dostępu do satelitów szpiegowskich różnych agencji?
– Jasne – odrzekł Dar. – Najchętniej jednak pożyczyłbym McMillana M87R.
Człowiek z Federalnego Biura Śledczego śmiał się dobrotliwie przez dłuższą chwilę, zanim sobie uświadomił, że Minor mówi poważnie.
– To jest niemożliwe.
– To jest ważne – upierał się Dar.
– To jest nielegalne. Cywil nie może posiadać takiej broni – wyjaśnił Warren.
– Nie chcę jej posiadać – tłumaczył cierpliwie Darwin. – Chcę tylko pożyczyć.
Skończyli lunch. Warren wciąż potrząsał głową.
– Spróbuję z tymi aktami, ale mcmillan…
– Albo jakiś jego ekwiwalent – nalegał Minor.
– Nie ma szans – odparł Warren. Darwin wzruszył ramionami, dał agentowi specjalnemu wizytówkę ze wszystkimi numerami telefonicznymi, numerem faksu i e-mailem. Dopisał nawet ręcznie numer do domku, którego nie podał wcześniej nikomu z wyjątkiem Larry’ego i Syd. – Proszę mnie powiadomić o zdobyciu tych akt najszybciej jak to możliwe – dorzucił. Nie zaproponował, że zapłaci rachunek.
***
Opuszczając land cruiserem okolice metra, Dar zadzwonił do Trudy.
– Jakie są ostatnie doniesienia na temat śledztwa w sprawie Esposito?
– Dzięki tobie i lekarzowi sądowemu pojawiło się podejrzenie zabójstwa – odparła. – Przesłuchałam architekta, który wtedy rozmawiał przez telefon z kierownikiem budowy, Vargasem. Mężczyzna jest skłonny zeznać, że wraz z panem Vargasem byli przez kilka minut całkowicie skoncentrowani na planach, dokładnie w momencie wypadku… czy też morderstwa.
– Ktoś miał więc dość czasu, aby potrzymać prawnika pod podnośnikiem. Prawdopodobnie groził mu bronią, a następnie przez nikogo nie widziany przekręcił pokrętło zaworu – zakończył Darwin. – Interesujące.
– Detektywi policji Los Angeles i San Diego szukają Pauliego Satchela… powoda, który podobno był na budowie i spotkał się z Esposito.
– To dobrze – odrzekł Minor. – Mam nadzieję, że go znajdą, zanim i on zginie w jakimś wypadku.
– Ale nie uważasz, że Satchel zabił Esposito, prawda?
– Nie uważam – przyznał Dar, odprężając się, kiedy samochody przed nim zatrzymały się. Zerknął w lusterko. Ten sam samochód jechał za nim, odkąd opuścił Centrum Sprawiedliwości. Nie niepokoił się jednak, ponieważ rozpoznał taurusa Syd i jej jasnobrązową czuprynę. Jak na oficer śledczą, marnie się ukrywała. Chyba nie nadawała się na tajniaczkę. – Sporo wiem o Pauliem – dodał. – To pionek… Występuje o odszkodowanie częściej, niż niektórych boli głowa. Facet nie wygląda na zabójcę.
– Skoro tak mówisz – odpowiedziała Trudy. – Będę cię informować. Zostawisz włączoną komórkę?
– Chwilowo ją wyłączę – odparł Darwin. – Właśnie jadę na zakupy.
***
Minorowi lepiej poszło z zakupami niż Sydney z inwigilacją. Zatrzymał się w centrum przed sklepem Sears i kupił niedrogą, ale mocną maszynę do szycia. Potem pojechał do sklepu z artykułami z demobilu, w którym zaopatrywali się myśliwi, i kupił trzy dwuczęściowe mundury polowe i maskujący, miękki kapelusz z szerokim rondem. Znalazł też siatkową ochronę na głowę i ramiona; jak zapewnił go sprzedawca, jednooki weteran z Wietnamu: „Tak mocną, że nie przepuści największego nawet moskita, a przy tym tak szczelną, że nie przemknie się przez nią nawet najmniejsza muszka”. Darwin odwiedził jeszcze dwa inne sklepy, zanim znalazł większą siatkę, której szukał, w potrzebnej ilości.
Potem odwiedził kilka sklepów z tkaninami i centrum ogrodnicze pod gołym niebem. Dopiero wtedy zdobył wszystko: grube płótno, jutę i tkaninę workową we wszystkich kolorach, których potrzebował. W ostatnim sklepie z materiałami kupił płótno, które kazał pociąć na kawałki, a także ciemnobrązowy materiał w formie nieregularnych skrawków. W pewnej chwili zatrudnił do cięcia i krojenia aż czterech sprzedawców i kierownika. Właścicielka sklepu patrzyła na niego jak na wariata, ale oczywiście pieniądze od niego przyjęła. Wracając do samochodu z ogromnymi torbami wypełnionymi kawałkami tkanin, Darwin zatrzymał się na widok wysiadającej ze swojego auta Sydney. Kobieta podeszła do niego.
Читать дальше