– Dlaczego? – spytał Rich. – Co, do diabła, firma ubezpieczeniowa ma wspólnego z taką sprawą?
– Siostra nieboszczyka zdążyła już wysunąć żądanie – wyjaśnił Stewart.
– Przeciwko komu? – spytał porucznik. – Wiecie, jak ten gość zmarł?
– Popełnił samobójstwo, nieprawdaż? – odparował Lawrence. – Jego siostra zamierza wytoczyć sprawę psychiatrze nieboszczyka. Pan Hatton, czyli samobójca, zdaniem siostry cierpiał na depresję i paranoję, a jego psychiatra nie zrobiła dość, aby zapobiec tej tragedii.
Porucznik zachichotał.
– Nie sądzę, żeby coś takiego przeszło. Musiałbym wtedy zeznawać w sądzie przeciwko powódce. Powiedziałbym, że psychiatra zrobiła naprawdę wszystko w celu uszczęśliwienia tego biednego świra. Wejdźcie, pokażę wam. Możecie zrobić zdjęcia, ale moim zdaniem szkicu na pewno pan nie sporządzi. Nie wysiedzi pan tam dostatecznie długo.
Darwin wszedł za porucznikiem i Stewartem do małego, przegrzanego mieszkania. Ktoś uchylił jedyne okno, które na szczęście się otwierało, tylko że znajdowało się w kuchni, a ciało leżało na łóżku w pokoju.
– Jezu Chryste – mruknął Lawrence, stając obok zakrwawionego łóżka i patrząc na nasączone krwią poduszki, obryzgany podgłówek i ścianę. – Trzydziestkę ósemkę nieszczęśnik nadal trzyma w ręce. Czy lekarz sądowy sugerował morderstwo zamiast samobójstwa?
Porucznik Rich, który próbował trzymać się za nos, a równocześnie wyglądać dostojnie, skinął tylko głową.
– Mamy zeznanie psychiatry, z którego wynika, że pan Hatton rzeczywiście cierpiał na depresję, paranoję i schizofrenię. Lekarka powiedziała nam, że jej klient, to jest nieżyjący już pan Hatton, sypiał, trzymając broń marki Smith and Wesson kaliber.38 na nocnej szafce obok łóżka. Bał się, że Organizacja Narodów Zjednoczonych planuje inwazję na USA… Wiecie, widywał czarne helikoptery, strzałki na znakach drogowych, dzięki którym jakieś afrykańskie oddziały mają znaleźć drogę do posiadających broń Amerykanów… Zwykłe pierdoły chorego umysłu. W każdym razie psychiatra… tak przy okazji, całkiem ładna babeczka… powiedziała, że celem krótkoterminowej terapii miało być skłonienie pana Hattona do schowania broni w bezpieczne miejsce.
– Domyślam się, że celu nie osiągnęła – odparował Lawrence przez chusteczkę.
– Lekarka twierdzi, że Hatton cierpiał na potężną paranoję, lecz bynajmniej nie miał skłonności samobójczych – wyjaśnił porucznik. – Kobieta jest skłonna zeznać coś takiego pod przysięgą. Ale biedny kretyn brał pięć różnych rodzajów leków, łącznie z doksepiną i flurazepamem o silnym działaniu nasennym. Nieźle go wszystkie razem ogłupiały. Według psychiatry, Hatton zawsze starał się położyć spać przed dwudziestą drugą trzydzieści.
– No i co się zdarzyło? – spytał Stewart, podczas gdy Darwin robił zdjęcia lustrzanką na film trzydziestopięciomilimetrowy.
– Siostra Hattona zadzwoniła do niego trzy minuty przed północą – wyjaśnił porucznik Rich. – Twierdzi, że zwykle nie telefonowała do brata o tak późnej porze, ale miała straszny sen… Przeczuwała jego śmierć.
– Tak? – zadumał się Lawrence.
– Hatton nie odebrał telefonu. Siostra wiedziała, że brał pigułki na sen, więc poczekała do dziewiątej rano i znów zadzwoniła. W końcu powiadomiła policję.
– Nie rozumiem – mruknął Stewart.
Dar kucnął przy ciele. Przez chwilę studiował kąt ułożenia ramienia i skręt nadgarstka, który znieruchomiał w stężeniu pośmiertnym, przyjrzał się też ranie w skroni mężczyzny, a później obszedł łóżko i powąchał poduszkę po drugiej stronie.
– A ja tak – oświadczył.
Lawrence popatrzył na niego, na ciało, na porucznika Richa, a potem znów na ciało.
– Och nie, żartujecie sobie obaj – jęknął w końcu.
– To ekspertyza lekarza sądowego – przypomniał porucznik.
Stewart pokiwał głową.
– Chodzi wam o to, że facet był tak naćpany lekami, że gdy jego siostra zadzwoniła, ażeby mu powiedzieć, iż śniła jej się jego śmierć, Hatton chciał odebrać telefon, lecz przez pomyłkę zamiast słuchawki podniósł z nocnej szafki rewolwer kaliber.38 i strzelił sobie w łeb? Nikt nie zdoła czegoś takiego udowodnić.
– Był świadek – mruknął Rich.
Lawrence zerknął na puste miejsce obok ofiary. Pościel na nim była skotłowana.
– No tak, pojmuję… przynajmniej częściowo.
– Georgio z Beverly Hills – powiedział Dar. Stewart odwrócił się powoli i popatrzył na przyjaciela.
– Twierdzisz, że widząc odbicie po drugiej stronie łóżka i obwąchawszy poduszkę… mimo całego tego smrodu… odkryłeś imię faceta z Beverly Hills, z którym sypiał pan Hatton?
Porucznik roześmiał się wesoło, po czym znów przykrył sobie usta i nos. Darwin potrząsnął głową.
– To damskie perfumy. Georgio z Beverly Hills, tak się nazywają. – Odwrócił się do Richa. – Posunę się dalej w swoich przypuszczeniach. Osoba, która leżała w łóżku z panem Hattonem w chwili wypadku, nie ujawniła się ubiegłej nocy, ponieważ albo jest mężatką albo sytuacja była dla niej kłopotliwa w innym sensie, tym niemniej do tej pory kobieta zdążyła już złożyć zeznanie. Kimkolwiek była, znaleźliście ją dziś rano… i prawdopodobnie nie poprzez obwąchanie wszystkich kobiet w południowej Kalifornii w poszukiwaniu tych skraplających się Georgio.
Porucznik kiwnął głową.
– Dwie minuty po przyjeździe auta patrolowego kobieta się załamała, zaczęła szlochać i wszystko nam opowiedziała.
– O kim wy mówicie? – spytał zaskoczony Lawrence.
– O pani psychiatrze – wyjaśnił Minor. Lawrence spojrzał na ciało.
– Hatton posuwał swoją terapeutkę?
– Nie w chwili wypadku – odparł wesoło Rich. – Kochali się, potem Hatton wziął flurazepam i doksepinę, po czym oboje zasnęli. Psychiatra… pozwolicie, że pominę milczeniem jej nazwisko, chociaż podejrzewam, że usłyszycie je w wieczornych wiadomościach o dwudziestej trzeciej, a później jeszcze wielokrotnie… Tak czy owak, kobieta usłyszała dzwonek telefonu o północy, a następnie odgłos szperania, w końcu pytanie Hattona: „Halo?”. No a potem strzał.
– I oczywiście uznała, że dyskrecja to najwspanialsza cecha psychiatrów – dodał Dar.
– Coś w tym rodzaju – przyznał porucznik. – Zerwała stąd swój tyłek, jeszcze zanim krew się rozprysła. Niestety dla nieszczęsnej babki wścibski dozorca widział, jak odjeżdżała swoim porszakiem jakieś pięć minut po północy.
– Czy siostra Hattona już o wszystkim wie? – spytał Stewart.
– Nie, jeszcze nie – odrzekł Rich.
Minor wymienił spojrzenia z Lawrence’em.
– Dzięki temu proces zyska na atrakcyjności.
Stewart i Darwin wycofali się za porucznikiem do korytarza. Wszyscy wyszli naprawdę szybko i stanęli na moment na balkonie, wdychając pozbawione smrodu powietrze. Lekki wiatr zwiewał z ubrań zapach śmierci.
– Ten wypadek przypomina mi starą historię Helen Keller, która straszliwie sobie poparzyła ucho – zauważył porucznik Rich.
– Jak to zrobiła? – spytał Lawrence, robiąc w notesie z pamięci szybki szkic widzianej przed chwilą scenki i opisując całe zdarzenie.
– Pomyliła telefon z żelazkiem – odparł porucznik i zaczął się śmiać niemal histerycznie.
Stewart i Minor odjechali. Przez długi czas milczeli. Dopiero gdy już byli daleko od San Jose, Lawrence szepnął:
– Chronić i służyć. Ha!
***
Pod koniec jazdy powrotnej do San Diego Dar spytał nagle:
Читать дальше