Kathy Reichs - Dzień Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Ryan, detektyw z Wydziału Zabójstw, znowu może pomóc w rozwikłaniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotność doskwiera przecież obojgu…

Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Monsieur Charbonneau, s'il vous plait.

Un instant, s'il vous plait.

Kiedy wróciła, oznajmiła mi, że Charbonneau tego popołudnia nie ma.

– Czy mam połączyć z monsieur Claudelem?

– Tak. – Równie mocno pragnęłam wrzodów. Cholera.

– Ciaudel – odezwał się inny głos.

– Monsieur Claudel. Mówi Tempe Brennan.

Wyobraziłam sobie czubiasty nos Claudela i papuzią twarz, zwykle przyobleczoną w wyraz niechęci do mojej osoby. Lubiłam go równie mocno jak czyraki. Ale ponieważ sama nie zajmuję się ucieczkami nieletnich, nie byłam pewna, do kogo się zwrócić. Kiedyś pracowaliśmy razem przy kilku sprawach i zaczął mnie nawet tolerować, więc miałam nadzieję, że chociaż mi powie, do kogo mam się zwrócić.

– Oui?

– Monsieur Claudel, mam raczej niezwykłą prośbę. Zdaję sobie sprawę, że nie należy to do pana obowiązków…

– O co chodzi, doktor Brennan? – Krótko. Claudel należał do tych ludzi, w ustach których nawet francuski brzmiał zimno. Może konkretnie, pani kochana.

– Właśnie dzwoniła do mnie kobieta, która martwi się o swoją siostrzenicę. Dziewczyna jest studentką na uniwersytecie McGill i wczoraj wieczorem nie wróciła do domu. Myślałam…

– Trzeba wypełnić raport zaginięcia.

– Powiedziano matce, że nie można nic zrobić, dopóki nie minie od czterdziestu ośmiu do siedemdziesięciu dwóch godzin.

– Wiek?

– Dziewiętnaście lat.

– Nazwisko.

– Anna Goyette.

– Mieszka w campusie?

– Nie wiem. Chyba nie, chyba mieszka z matką.

– Czy była wczoraj na zajęciach?

– Nie wiem.

– Gdzie widziano ją po raz ostatni?

– Nie wiem.

Kolejna przerwa. Po chwili:

– Wygląda na to, że mało pani wie. To może wcale nie być sprawa dla MWP i na razie to absolutnie nie jest sprawa dla wydziału zabójstw. – Widziałam, jak puka czymś w jakiś przedmiot, ze zniecierpliwieniem na twarzy.

– Tak. Po prostu nie wiem, z kim mam się skontaktować – odparowałam. Nie lubię, jak ktoś sprawia, że czuję się nieprzygotowana. I psuje mi koncept. Jak zwykle, nie wypadłam przed nim najlepiej, zwłaszcza że jego krytyka mojej metodologii nie była zbyt uzasadniona.

– Niech pani spróbuje w wydziale osób zaginionych.

Usłyszałam sygnał.

Wciąż byłam wściekła, kiedy telefon znowu zadzwonił.

– Doktor Brennan – warknęłam w słuchawkę.

– Wybrałam chyba nie najlepszą chwilę…? – Miękki akcent z Południa silnie kontrastował z nosowym francuskim Claudela.

– Doktor Jeannotte?

– Tak. Ale proszę mi mówić Daisy.

– Wybacz mi, Daisy. Ja… to było kilka ciężkich dni. Co mogę dla ciebie zrobić?

– Znalazłam kilka ciekawych materiałów na temat rodziny Nicolet dla ciebie. Nie chciałabym wysyłać ich przez kuriera, bo kilka z nich to stare i prawdopodobnie wartościowe egzemplarze. Może byś wpadła po nie?

Rzuciłam okiem na zegarek. Było po jedenastej. Do diabła, czemu nie. Może kiedy będę w campusie, popytam o Annę. Będę miała coś dla siostry Julienne.

– Podjadę przed dwunastą. Może być?

– Świetnie.

Znowu byłam za wcześnie. Znowu drzwi były otwarte, a w biurze młoda kobieta przerzucała czasopisma. Zastanawiałam się, czy to ten sam stos, który asystentka Jeannotte porządkowała w środę.

– Halo, szukam doktor Jeannotte.

Kobieta obróciła się i jej wielkie kolczyki w kształcie kół zakołysały się i błysnęły w słońcu. Była wysoka, może metr osiemdziesiąt, z ciemnymi, krótko obciętymi włosami.

– Zeszła na chwilę na dół. Czy jest pani umówiona?

– Jestem trochę za wcześnie. Nie szkodzi.

W biurze znowu było tak ciepło. Zdjęłam kurtkę i wetknęłam rękawiczki do kieszeni. Kobieta wskazała mi wieszak i powiesiłam na nim kurtkę. Przyglądała mi się bez słowa.

– Ona ma mnóstwo czasopism – zagadnęłam, wskazując stos na biurku.

– Wydaje mi się, że pół życia spędzam sortując je. – Bez wstawania położyła jedno z nich na półce nad swoją głową.

– Ale wzrost się tu pani przydaje – zagadnęłam.

– Czasami tak.

– Poznałam asystentkę doktor Jeannotte w środę. Też układała czasopisma.

– Aha. – Dziewczyna wzięła do ręki kolejne i spojrzała na jego grzbiet

– Jestem doktor Brennan.

Wsunęła egzemplarz na półkę na wysokości oczu.

– A pani to…? – nie ustępowałam.

– Sandy O'Reilly – odparła nie odwracając się.

Zastanawiałam się, czy może uraziłam ją tymi uwagami o wzroście.

– Na pewno zapamiętam, Sandy. Ale wtedy w środę, imienia tamtej asystentki nie poznałam…

Wzruszyła ramionami.

– Anna tym się na pewno nie przejęła.

Zdrętwiałam. Nie mogłam mieć aż tak dużo szczęścia.

– Anna? – zapytałam. – Anna Goyette?

– Tak. – Wreszcie się do mnie obróciła. – Zna ją pani?

– Nie, niezupełnie. Studentka o tym nazwisku jest spokrewniona z jedną z moich znajomych i zastanawiałam się, czy to nie będzie ta sama osoba. Jest tutaj dzisiaj?

– Nie. Chyba jest chora. Dlatego ja pracuję. Zwykle mnie tu nie ma w piątki, ale Anna nie mogła przyjść, więc doktor Jeannotte porosiła mnie, abym ją zastąpiła.

– Chora?

– Tak, chyba tak. Właściwie to nie wiem. Wiem tylko, że znowu jej nie ma. Ale to nic. Przyda mi się ta kasa.

– Znowu?

– No tak. Zawala coś ostatnio. Wtedy zwykle ja tu ląduję. Niby dobrze jest zarobić trochę dodatkowego grosza, ale przez to nie mogę poświęcić pisaniu mojej pracy tyle czasu, ile bym chciała. – Zaśmiała się, ale w jej głosie wyczułam irytację.

– Czy Anna ma problemy ze zdrowiem?

Sandy przechyliła głowę i spojrzała na mnie.

– Dlaczego pani tak się nią interesuje?

– Nie, nie interesuję się nią. Przyjechałam tu po materiały, które ma dla mnie doktor Jeannotte. Ale jestem przyjaciółką ciotki Anny i wiem, że jej rodzina niepokoi się, bo nie widzieli jej od wczoraj rana.

Pokręciła głową i sięgnęła po kolejne czasopismo.

– Powinni się o nią martwić. To dziwaczka.

– Dziwaczka?

Położyła gazetę na półkę i obróciła twarz w moją stronę. Jej oczy długo mi się przyglądały, jakby mnie oceniała.

– Jest pani przyjaciółką rodziny?

– Tak. – W pewnym sensie.

– Nie jest pani detektywem, reporterką ani nikim takim?

– Jestem antropologiem. – To była prawda, choć może niezbyt dokładna. – Pytam, bo ciotka Anny dzwoniła do mnie dziś rano. A kiedy okazało się, że mówimy o tej samej osobie…

Sandy przeszła przez biuro i wyjrzała na korytarz, a potem oparła się o ścianę tuż obok drzwi. Było oczywiste, że nie przejmuje się swoim wzrostem. Nosiła głowę wysoko, a jej ruchy były długie i powolne.

– Nie chciałabym powiedzieć nic, co mogłoby kosztować Annę jej pracę. Albo mnie. Proszę nie mówić nikomu, skąd pani to wie, a zwłaszcza doktor Jeannotte. Nie podobałoby jej się to, że rozmawiam o jej studentce.

– Masz moje słowo.

Wzięła głęboki oddech.

– Anna się chyba w coś wplątała i trzeba jej pomóc. I to nie tylko dlatego, że muszę za nią pracować. Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami, a przynajmniej dużo czasu spędzałyśmy razem w zeszłym roku. Potem się zmieniła. Odpłynęła. Myślałam o tym, czy nie zadzwonić do jej matki. Ktoś powinien wiedzieć…

Przełknęła ślinę i przerzuciła ciężar ciała na drugą nogę.

– Anna spędza dużo czasu w poradni, bo jest nieszczęśliwa. Znika na całe dnie, a kiedy się pojawia, nie ma w niej żadnego życia, tylko się tu kręci. I zawsze jest podenerwowana, jakby była gotowa skoczyć z mostu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Seizure
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones Are Forever
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones to Ashes
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Grave Secrets
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
KATHY REICHS
Kathy Reichs - Cross bones
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Informe Brennan
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Zapach Śmierci
Kathy Reichs
Отзывы о книге «Dzień Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x