Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Krucjata Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krucjata Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to drugi tom powesci o agencie Jasonie Bournie. "Miedzynarodowy spisek oplata siecia intrygi caly swiat. Jej macki siegaja z Hongkongu do Waszyngtonu i Pekinu. Wplatany wbrew swojej woli w zagadkowa i bezwzgledna gre superagent Jason Bourne znow musi walczyc i zabijac. W miare jak zrywa kolejne zaslony falszu, przekonuje sie, ze stawka jest zycie ukochanej kobiety i utrzymanie niepewnej rownowagi miedzy mocarstwami…"

Krucjata Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krucjata Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Młody kupiec, absolwent Columbia University, oniemiał z wrażenia. Po jego oczach było widać, że to, co zobaczył, nie mieściło mu się w głowie. Oczekiwał, że jego goryle podniosą się lada chwila z ziemi i że to oni odniosą zwycięstwo. Potem nagle zdał sobie sprawę, że tak się nie stanie; ruszył w panice ku rozsuwanym drzwiom i dopadł ich w tym samym momencie, kiedy Webb dopadł jego. Dawid chwycił go za watowane ramiona i okręcił ku sobie. Wu Song potknął się o własną stopę i wywrócił, podnosząc natychmiast ręce w błagalnym geście.

– Nie, proszę! Niech pan przestanie! Nie jestem w stanie znieść fizycznej konfrontacji! Niech pan weźmie, co pan chce!

– Czego nie jesteś w stanie znieść?

– Słyszał pan, ja się rozchoruję.

– Co to ma wszystko, u diabła, znaczyć?! – krzyknął Dawid zataczając ramieniem dokoła pokoju.

– Wykonuję zlecenie, to wszystko. Może pan wziąć, co pan chce, ale proszę mnie nie dotykać. Proszę!-

Ogarnięty niesmakiem Webb podszedł do pobitego kierowcy, który dźwigał się na kolana. Z kącika ust kapała mu krew.

– Zawsze płacę za to, co biorę – oświadczył Webb handlarzowi, ujmując kierowcę pod ramię i pomagając mu wstać. – Nic ci się nie stało? – zapytał Pak-feia.

– Napyta pan sobie wielkiej biedy – odparł kierowca. W oczach miał strach i trzęsły mu się ręce.

– To nie ma nic wspólnego z tobą. Wu Song świetnie o tym wie, prawda, Wu?

– To ja pana tutaj przywiozłem! – upierał się kierowca.

– Żebym dokonał zakupu – dodał szybko Dawid. – Załatwmy zatem to, po cośmy przyjechali. Ale najpierw zwiąż tych dwóch baranów. Zasłonami. Podrzyj je na pasy.

Pak-fei spojrzał błagalnie na młodego handlarza.

– Wielki chrześcijański Jezu, rób, co ci każe! – zawył Wu Song. – Inaczej mnie pobije! Zerwij zasłony! Zwiąż ich, ty imbecylu!

Trzy minuty później Webb trzymał w ręku dziwnie wyglądający pistolet, pękaty, ale niezbyt duży. To była broń najnowszej generacji;

perforowany, służący jako tłumik cylinder wysuwał się pneumatycznie podczas strzału, redukując liczbę decybeli do takiej, która towarzyszy głośnemu splunięciu – zaledwie splunięciu – bez żadnego uszczerbku dla precyzji strzału, przynajmniej z bliskiej odległości. Magazynek zawierający dziewięć nabojów mieścił się w podstawie kolby, a wymiana trwała nie dłużej niż kilka sekund. Do broni dołączone były trzy zapasowe magazynki – trzydzieści sześć pocisków o sile rażenia magnum 357, które można było wypalić z broni o połowę mniejszej i lżejszej od colta 45.

– Wspaniałe – stwierdził Webb przypatrując się związanym strażnikom i rozdygotanemu kierowcy. – Kto to projektował? Wracała do niego wiedza eksperta. Prawdziwego eksperta. Skąd się brała?

– Być może urazi to pański amerykański patriotyzm – odparł Wu Song – ale jest to ktoś, kto mieszka w Bristolu, w stanie Connecticut. Zdał sobie sprawę, że firma, dla której pracuje, a raczej projektuje, nigdy nie wynagrodzi go odpowiednio do jego wynalazczych talentów. Poprzez pośredników wszedł na rynek międzynarodowy i sprzedał projekt temu, kto dał najwięcej.

– Tobie.

– Ja nie inwestuję. Zajmuję się tylko marketingiem.

– Racja, zapomniałem. Wykonujesz zlecenia.

– Dokładnie tak.

– Komu płacisz?

– Znam tylko numer konta w Singapurze. Nic więcej nie wiem. Oczywiście jestem kryty. Wszystkie przesyłki są konsygnowane.

– Rozumiem. Ile za tę sztukę?

– Niech ją pan weźmie ode mnie w prezencie.

– Śmierdzisz. Nie biorę prezentów od ludzi, którzy śmierdzą. Ile? Wu Song przełknął ślinę.

– Cena katalogowa wynosi osiemset dolarów.

Webb sięgnął do lewej kieszeni i wyciągnął stamtąd plik banknotów. Odliczył osiem studolarówek i wręczył je handlarzowi broni.

– Zapłacone co do centa.

– Zapłacone – potwierdził Chińczyk.

– Zwiąż go – zwrócił się Webb do przerażonego Pak-feia. – No, nie bój się, zwiąż go.

– Rób, co ci każe, idioto!

– A potem wyprowadź wszystkich trzech na zewnątrz. Wzdłuż ściany magazynu, za samochodem. Tak żeby cię nie zobaczył ten przy bramie.

– Szybko! – wrzasnął Song. – On jest w złym humorze!

– Jakbyś zgadł – potwierdził Webb.

Cztery minuty później dwaj strażnicy i Wu Song wymaszerowali niezdarnie wprost w oślepiające popołudniowe słońce, któremu, ku,ch dodatkowej udręce, towarzyszyły roztańczone błyski na falach Portu Wiktorii. Ze związanymi rękami i nogami skrępowanymi w kolanach poruszali się niepewnie i niezdecydowanie. Milczenie gwarantowały tkwiące w ustach strażników bawełniane wkładki. Tego rodzaju środki zabezpieczające nie były potrzebne w przypadku młodego handlarza;

całkowicie sparaliżował go strach.

Kiedy Dawid został sam, postawił swoją porzuconą dyplomatkę na podłodze i szybko przespacerował się po pokoju przyglądając się eksponatom, aż znalazł to, czego szukał. Rozbił szybę kolba pistoletu i omijając wyszczerbione szkło sięgnął po broń, którą miał zamiar się posłużyć – broń, na którą pożądliwie patrzą terroryści całego świata – granaty zegarowe, każdy o sile wybuchu dwudziestofumowej bomby. Skąd wiedział? Jak stal się w tej dziedzinie ekspertem?

Wyjął sześć granatów i sprawdził, czy w każdym znajdują się naładowane baterie. Potrafił to zrobić. Skąd wiedział, gazie zajrzeć, gdzie nacisnąć? Nieważne. Wiedział.

Nastawił zegary i ruszył szybko wzdłuż gablot, rozbijając w nich szyby kolbą pistoletu i wrzucając do każdej po jednym granacie. Pozostał mu jeden granat i dwie gabloty; spojrzał na trójjęzyczny napis NIE PALIĆ i zmienił decyzję. Podbiegł do rozsuwanych drzwi, otworzył je i zobaczył to, czego się spodziewał. Wrzucił do środka ostatni granat.

Spojrzał na zegarek, podniósł dyplomatkę i wyszedł na zewnątrz, starając się za wszelką cenę nie stracić nad sobą panowania. Zbliżył się do daimiera od strony magazynu, gdzie spocony jak mysz Pak-fei błagał bez przerwy swoich jeńców o wybaczenie. Wu Song, który pragnął jedynie, by nikt nie tknął go palcem, na zmianę mieszał z błotem i pocieszał kierowcę.

– Zabierz ich na falochron – rozkazał Dawid wskazując na kamienny mur wznoszący się nad wodami portu. Wu Song wlepił oczy w Webba.

– Kim jesteś? – zapytał.

Nadszedł właściwy moment. Teraz.

Webb ponownie spojrzał na zegarek i zbliżył się do handlarza bronią. Złapał przerażonego Wu Songa za łokieć i popchnął go dalej wzdłuż ściany budynku, tam gdzie inni nie mogli usłyszeć wypowiadanych półgłosem słów.

– Nazywam się Jason Bourne – powiedział krótko.

– Jason bou…i – człowiek Wschodu rozwarł szeroko usta, jakby gardło przebił mu sztylet, a jemu kazano na własne oczy oglądać swoją gwałtowną śmierć.

– I jeśli chodzą ci po głowie jakieś pomysły, żeby za swoją urażoną dumę odegrać się na przykład na moim kierowcy, to lepiej o tym zapomnij. Będę wiedział, gdzie cię znaleźć. – Webb przerwał na moment, a potem mówił dalej: – Jesteś człowiekiem uprzywilejowanym, ale razem z przywilejami idzie w parze odpowiedzialność. Z pewnych względów możesz być przesłuchiwany, a ja nie chcę, żebyś kłamał – wątpię zresztą, czy w ogóle potrafisz to dobrze robić – wolno ci zatem powiedzieć, że się spotkaliśmy. Okradłem cię nawet, jak uznasz za stosowne. Ale jeśli podasz mój dokładny rysopis, to lepiej dla ciebie, żebyś sb znalazł w innej stronie świata – martwy. Mniej by cię to bolało.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Krucjata Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krucjata Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Krucjata Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Krucjata Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x