Sue Grafton - Z Jak Zwłoki

Здесь есть возможность читать онлайн «Sue Grafton - Z Jak Zwłoki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Z Jak Zwłoki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Z Jak Zwłoki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kinsey Millhone, trzydziestodwuletnia mieszkanka Kalifornii posiadająca licencję prywatnego detektywa, zostaje wynajęta przez młodego chłopaka, poznanego podczas ćwiczeń rehabilitacyjnych w miejscowej siłowni. Z wypadku, w którym jego porsche został staranowany przez nieznane auto i zepchnięty do kanionu, Bobby Callahan ledwo wyszedł z życiem, straszliwie okaleczony; jadący z nim kolega zginął na miejscu. Choć ani rodzina, ani policja w to nie wierzą, Bobby jest przekonany, że usiłowano go zabić, ponieważ dowiedział się czegoś, co stanowi bezpośrednie zagrożenie dla mordercy. Dotknięty po wypadku częściową utratą pamięci, nie potrafi odtworzyć informacji, będącej kluczem do zagadki. Zanim sobie przypomni, zginie. Kinsey Millhone zawsze wywiązuje się z umowy. Nie udało się zapobiec zbrodni – ale teraz uczyni wszystko, by odnaleźć jej sprawcę.

Z Jak Zwłoki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Z Jak Zwłoki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wybacz, że ci przeszkadzam, Frank – powiedziałam – ale musisz udać się na kilka testów do pokoju obok. Nie wyglądasz najlepiej.

Z wahaniem sięgnęłam rękoma pod kark i kolana Franklina i pociągnęłam, zsuwając go z miejsca spoczynku na wózek. Był zadziwiająco lekki, dotykanie go przypominało wyjmowanie surowej piersi kurczaka z lodówki. Boże, pomyślałam, dlaczego prześladuje mnie plaga tych kuchennych obrazów? I jak tu znaleźć w sobie chęć do nauki gotowania?

Musiałam się sporo namanewrować, by wyprowadzić wózek z kostnicy na korytarz, potem do poczekalni w gabinecie radiologicznym i do jednego z pomieszczeń w głębi. Ustawiłam go w pozycji równoległej do stołu i zepchnęłam ciało na stół. Uniosłam i obniżyłam kilka razy stożek, sunąc nim wzdłuż zawieszonej u góry szyny, aż znalazł się dokładnie nad żołądkiem Franklina. Musiałam zgadnąć, jak daleko od ciała powinien się znajdować. Prócz tego pomyślałam, że skoro zamierzam wykonać kilka zdjęć, powinnam znaleźć jakąś kliszę.

Przeszukałam dwie szafki stojące w pomieszczeniu, ale nic nie znalazłam. Obeszłam gabinet. W ścianę wmontowano płaski kredens, podobny do skrzynki na bezpieczniki z podwójnymi drzwiczkami. Po jednej stronie naklejono pasek taśmy maskującej z wypisanym długopisem słowem „Wywołane”. Drugi pasek głosił „Niewywołane”. Otworzyłam te drzwiczki. Znalazłam kasety z kliszami różnych rozmiarów, ułożone niczym tace. Wyciągnęłam jedną.

Wróciłam do stołu, gdzie przestudiowałam budowę urządzenia. Nie odkryłam jeszcze sposobu załadowania kasety do aparatury, ale w stole zauważyłam kieszeń, tuż pod miękką krawędzią. Wysunęłam ją i włożyłam kasetę. Miałam nadzieję, że wybieram właściwą stronę. Wszystko wyglądało jak należy. Może to jest zaczątek mojej nowej kariery?

Doszłam do wniosku, że Franklin nie potrzebuje zabezpieczenia, więc zdjęłam fartuch ołowiany maksymalnej długości i sama go nałożyłam, czując się w nim trochę jak bramkarz hokejowy. Tak naprawdę nie widziałam jeszcze, by jakikolwiek technik biegał w takim kombinezonie, ale on dodawał mi pewności. Nakierowałam głowicę na brzuszysko Franklina, odległość wynosiła jakieś trzy stopy, a potem skryłam się za parawanem w kącie.

Powtórnie sprawdziłam podręcznik, tak długo go kartkowałam, aż natknęłam się na stosowne diagramy. Mnóstwo wskaźników ze wskazówkami w położeniu spoczynkowym czekało w gotowości, by przeskoczyć na zakres zielony, żółty lub czerwony za dotknięciem guzika. Po prawej stronie widniała dźwignia oznaczona „Zasilanie”, którą przestawiłam w pozycję „Włączone”. Nic się nie zdarzyło. Zmieszanie. Cofnęłam dźwignię i sprawdziłam ścianę po lewej stronie. Były tam dwie skrzynki z wyłącznikami, które przestawiłam z pozycji „Wyłączone” na „Włączone”. Usłyszałam szmer generowanej mocy. Jeszcze raz przestawiłam dźwignię zasilania na pozycję „Włączone”. Maszyna zaświeciła. Uśmiechnęłam się. To było wspaniałe.

Obejrzałam panel, który miałam przed sobą. Zobaczyłam timer, który nastawiało się w zakresie od jednej stodwudziestej sekundy do sześciu sekund. Miernik kilowoltów. Na drugim widniał napis „miliampery”. Boże, do wyboru trzy rzędy świecących na zielono prostokącików. Zaczęłam od ustawienia wszystkiego na środku skali, postanowiłam wybrać jeden miernik jako miernik odniesienia i pozostałe ustawiać w systemie wirującym. A później na kliszy będę sprawdzać efekty, by zorientować się, jakie wychodzą zdjęcia.

Wyjrzałam zza parawanu.

– W porządku, Frank, weź głęboki oddech i przytrzymaj przez chwilę.

No cóż, przynajmniej tę część z „przytrzymywaniem” wziął sobie do serca.

Wcisnęłam przycisk na uchwycie. Usłyszałam krótkie „bzzt” i ostrożnie wyszłam zza parawanu, jakby promienie X wciąż fruwały po gabinecie. Podeszłam do stołu i wysunęłam kasetę. No i co teraz? Musiał istnieć jakiś proces wywoływania, ale chyba nie odbywało się to tutaj. Pozostawiłam maszynę włączoną i zabierając z sobą kasetę, ruszyłam na przeszukiwanie sąsiednich pomieszczeń.

Już w drugim pomieszczeniu obok natrafiłam na to, czego szukałam. Na ścianie wisiał schemat technologiczny, omawiający krok po kroku procedurę wywoływania zdjęć. Teraz mogłam przystąpić do dzieła.

Ponownie należało włączyć zasilanie. Potem pracowałam w tępym, czerwonym świetle lamp ciemniowych. Mrużąc oczy, powoli brnęłam naprzód. Wbudowany w ścianę zbiornik napełniłam odpowiednio wodą. Odwróciłam kasetę i zwolniłam zatrzask, wydostając film, który położyłam na tace. Zniknął w maszynie, nie wydając głosu.

Do licha, gdzie on się podział? Nie zauważyłam w pomieszczeniu niczego, co mogłoby wywołać kliszę. Byłam jak szczenię, zaciekawione, co się stanie, gdy piłka wpadnie pod łóżko. Opuściłam gabinet i skierowałam się w stronę sąsiednich drzwi. Znajdował się tam odwłok automatycznego wywoływacza, przypominający wielką kserokopiarkę ze szczeliną. Czekałam. Półtorej minuty później wyślizgnęła się gotowa klisza. Popatrzyłam na nią. Czarne jak smoła. Cholera. Co zrobiłam źle? Jak mogło być prześwietlone, kiedy tak uważałam? Popatrzyłam na wywoływacz. Wieko było uchylone. Zerknęłam do środka. Spróbowałam je pchnąć. Przymknęło się. Może to załatwi sprawę?

Wróciłam do poprzedniego pomieszczenia, wyciągnęłam drugą kasetę i przeprowadziłam ponownie całą procedurę. Dwie rundy potem znalazłam to, czego szukałam. Ogólna jakość obrazu była słaba, ale zarys przedmiotu wyraźnie widziałam. W środku brzucha Franklina widniała solidna, biała sylwetka pistoletu. Wyglądał na automatyczny, ułożony pod kątem, być może, żeby dostosować się do układu kostnego lub organów wewnętrznych. Coś w tym zdjęciu napawało niepokojem. Zwinęłam kliszę i obwiązałam ją gumką. Czas, by się stąd zmyć.

W pośpiechu wyłączyłam aparaturę, zrzuciłam Franklina na wózek, fundując mu przejażdżkę z powrotem do chłodni, po drodze wyłączając światła i zamykając gabinet.

Lawirując noszami, wydostałam się na korytarz, a po chwili dotarłam do kostnicy. Wykładałam właśnie Franklina na jego pryczę, gdy coś przykuło mój wzrok. Zerknęłam na następny rząd piętrowych łóżek. Dokładnie na wysokości moich oczu widniała dłoń mężczyzny, wydawała się przy tym jakaś inna. Zwłoki, które oglądałam, były trupio blade, ich ciało przypominało skórę lalki, były gumowate i nierzeczywiste. Ta dłoń miała zbyt różową barwę. Teraz dostrzegłam, że ciało tylko powierzchownie przykryto plastikową folią. Czy znajdowało się tu wcześniej? Przysunęłam się bliżej, sięgając niezdecydowanie ręką. Chyba wydałam ten buczący dźwięk, który się zwykle wydaje tuż przed właściwym krzykiem.

Uważnie odsunęłam plastik z twarzy. Mężczyzna, biały, dwadzieścia kilka lat. Nie wyczułam pulsu, ale to chyba dlatego, że ligatura ściśle opięła jego szyję, nieomal tonąc w ciele, aż język wysunął się na zewnątrz. Ciało było chłodne, ale nie zimne. Przestałam oddychać. Myślałam, że moje serce też stanie. Miałam podstawy sądzić, że poznałam właśnie Alfiego Leadbettera, niedawno zmarłego. W tej chwili nie martwiłam się tym, kto go zabił, ale kto otworzył mi drzwi. Nie przypuszczałam, żeby to był Alfie. Nagle zaczęłam podejrzewać, że krążę po tym opuszczonym budynku w towarzystwie zabójcy, który bez wątpienia wciąż czai się w pobliżu, sprawdzając, co zamierzam zrobić, i czekając na sposobność załatwienia mnie w ten sam sposób co tego nieszczęsnego asystenta, który wszedł mu w drogę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Z Jak Zwłoki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Z Jak Zwłoki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Sue Grafton - T de trampa
Sue Grafton
Sue Grafton - U Is For Undertow
Sue Grafton
Sue Grafton - I de Inocente
Sue Grafton
Sue Grafton - H is for Homicide
Sue Grafton
Sue Grafton - P is for Peril
Sue Grafton
Sue Grafton - O Is For Outlaw
Sue Grafton
libcat.ru: книга без обложки
Sue Grafton
Sue Grafton - F is For Fugitive
Sue Grafton
Sue Grafton - C is for Corpse
Sue Grafton
Sue Grafton - E Is for Evidence
Sue Grafton
Sue Grafton - K Is For Killer
Sue Grafton
Отзывы о книге «Z Jak Zwłoki»

Обсуждение, отзывы о книге «Z Jak Zwłoki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x