James Patterson - Róże Są Czerwone

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Róże Są Czerwone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Róże Są Czerwone: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Róże Są Czerwone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria krwawych napadów na banki w Marylandzie i Wirginii. Tajemniczy, wyjątkowo przebiegły przestępca wynajmuje za każdym razem innych ludzi do rabunku… a potem ich zabija. Śledztwem kieruje Alex Cross. Kolejne tropy prowadzą donikąd. Lecz Cross nie rezygnuje. Nawet kiedy przekonuje się, że inteligentny zbrodniarz prowadzi z nim wyrafinowaną grę. I że za najmniejszy błąd może zapłacić śmiercią.

Róże Są Czerwone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Róże Są Czerwone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Betsey zgodziła się ze mną.

– Nie zaryzykują odbioru okupu na którejś ze stacji. Po co mieliby to robić? Wiedzą, że nie możemy obstawić całej trasy stąd do Bostonu. Dlatego kazali nam odwołać obserwację z powietrza.

– Załatwili nas – przyznał agent Walsh. – Cwany skurwysyn.

– A może to ona, nie on – zauważyła Betsey.

– Tony Brophy mówił, że spotkał się z facetem – przypomniałem jej. – Jeśli można mu wierzyć.

– I jeśli ten facet był Supermózgiem – skontrowała.

– Ta ksywa nie daje mi spokoju – wtrącił się agent Doud. – To musi być jakiś przegrany świr.

– Brophy twierdził, że to palant – odparła Betsey. – A mimo to, chciał dla niego pracować.

– Bo gość dobrze płacił – powiedział Doud.

Betsey wzruszyła ramionami.

– Może to świr, może geniusz komputerowy. Nie byłabym zaskoczona. Tacy teraz rządzą światem, nie jest tak? Odgrywają się za to, że nie doceniano ich w szkole średniej. Jak mnie.

– Ja nie narzekałem – zastrzegłem i mrugnąłem do niej.

Odezwało się handie-talkie.

– Cześć, gwiazdy sił porządkowych. Zaraz zacznie się prawdziwa zabawa. Przypominam, że jeśli w pobliżu pociągu zauważymy jakieś helikoptery lub samoloty, zastrzelimy zakładników – poinstruował znajomy głos. Supermózg?

– Skąd możemy wiedzieć, że jeszcze żyją? – zapytała Betsey. – Dlaczego mamy wam wierzyć? Już zabijaliście niewinnych ludzi.

– Nie możecie wiedzieć. Nie musicie nam wierzyć. Zabijaliśmy niewinnych ludzi. Pasażerowie autokaru jeszcze jednak żyją. Dobra, a teraz otwierać drzwi wagonu! Już! I czekać na mój sygnał. Przysunąć worki do drzwi! Już, już, już! Ruszać się! Nie zmuszajcie nas, żebyśmy kogoś zabili.

Rozdział 61

Nasza czwórka rzuciła się do ciężkich worków. Przyciągnęliśmy je do najbliższych drzwi. Zrobiło mi się gorąco. Zaczynałem się pocić.

– Przygotować się! Przygotować się! – rozkazywał histerycznie głos w handie-talkie.

Betsey wzywała przez radio swoich ludzi w terenie. Na zewnątrz pociągu migał zielono-brązowy krajobraz. Byliśmy gdzieś w okolicach Aberdeen w Marylandzie. Ostatnią stację minęliśmy jakieś siedem minut wcześniej.

– Gotowi? Nie rozczarujcie mnie! – wydzierał się głos.

Jak dotąd, przyszło nam do głowy tylko tyle, żeby wyrzucić worki jak najdalej od siebie. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie zostawić jednego w pociągu. Wtedy poszukiwania zajęłyby porywaczom trochę czasu. Ale uznaliśmy to za zbyt niebezpieczne dla zakładników.

Handie-talkie znów zamilkło.

– Kurwa! – zdenerwował się Doud.

– Wyrzucamy worki? – zawołał Walsh, przekrzykując łoskot pociągu i szum wiatru.

– Nie! Czekajcie! – Wrzasnąłem do niego i Douda, który pochylił się niebezpiecznie nad krawędzią wagonu. – Zaczekajmy na instrukcje!

– Skurwysyn! – krzyknęła Betsey i zamachnęła się szerokim łukiem. – Robią nas w konia! Śmieją się z nas!

– Masz rację, chyba mają niezłą zabawę – powiedziałem. – Spokojnie, wyluzuj się.

FBI wychodziło z siebie, żeby wytropić kanał, na którym rozmawiają porywacze. Bez skutku. Tamci używali wyrafinowanych nadajników wojskowych. Miały mikroukłady zaprogramowane na zmianę częstotliwości przy każdym połączeniu. Możliwe, że korzystali z kilku takich zabawek. Wyrzucali je po każdej rozmowie i brali następne.

Betsey dalej się wściekała. Oczy jej płonęły.

– Skurwiel pomyślał o wszystkim! Nie daje nam czasu na ułożenie planu! Kim on jest?!

Handie-talkie znów zaskrzeczało.

– Otwierać drzwi! Przygotować się do wyrzucenia worków! – rozkazał ponownie głos.

Chwyciłem dwa worki z dwudziesto – i pięćdziesięciodolarówkami i po raz drugi podbiegłem do otwartych drzwi. Serce podeszło mi pod gardło. Na zewnątrz huczał wiatr.

Pociąg pędził teraz przez las, dookoła rosły wiązy, sosny i gęste krzaki. Nie widziałem żadnych domów. I nikt nie czaił się między drzewami. Dobre miejsce na wyrzucenie worków.

Ale handie-talkie znów zamilkło.

– Pojebańcy! – ryknął na całe gardło Doud.

Opadliśmy z jękiem na podłogę.

Przez następną godzinę i piętnaście minut głos musztrował nas tak jedenaście razy. Trzy razy musieliśmy przenosić pieniądze do różnych wagonów. Wysyłał nas do ostatniego i natychmiast kazał wracać do pierwszego.

– Jesteście całkiem dobrzy – pochwalił w końcu. – Umiecie słuchać.

Potem się wyłączył.

Rozdział 62

– Dłużej nie wytrzymam! – wrzasnęła Betsey. – Niech go szlag trafi! Zabiję tego cholernego skurwiela, jak go dorwę!

Worki były duże i ciężkie. Mieliśmy dosyć targania ich po całym pociągu. Byliśmy spoceni, zakurzeni i brudni od sadzy. Puszczały nam nerwy. Ciągły stukot pociągu wydawał się coraz głośniejszy i doprowadzał nas do szału.

Pociąg Amtraku znów pędził przez las i trąbił głośno. Walsh liczył mijane stacje.

Handie-talkie raz jeszcze ożyło.

– Przygotujcie pieniądze i diamenty. Otwórzcie drzwi. Już! I macie rzucać worki blisko siebie. Inaczej zabijemy zakładników. Obserwujemy każdy wasz ruch. Jesteś bardzo ładna, agentko Cavalierre.

– Jasne. A ty jesteś palant – mruknęła Betsey.

Jej bladoniebieski T-shirt był ciemny od potu. Czarne włosy lepiły się jej do czoła. Jeśli przedtem miała na ciele choć gram tłuszczu, spaliła go podczas tej cholernej podróży.

– Fałszywy alarm – oznajmił wesoło porywacz. – To na razie tyle.

Wyłączył się.

– Gówno!

Opadliśmy ciężko na worki. Ledwo dyszeliśmy. Próbowałem coś wymyślić, ale po każdym fałszywym alarmie szło mi coraz trudniej. Nie byłem pewien, czy dam radę przebiec jeszcze raz w drugi koniec pociągu.

– Może wyskoczymy razem z workami? – podsunął Walsh. – Spieprzymy im plan. Zrobimy coś, czego się nie spodziewają.

– To jest jakiś pomysł – przyznała Betsey. – Ale zbyt niebezpieczny dla zakładników.

Walsh i Doud zaklęli głośno, kiedy porywacz znów się odezwał. Doszliśmy niemal do granic wytrzymałości. Tylko gdzie one były?

– Żadnego odpoczynku dla grzeszników – oznajmił głos i usłyszeliśmy syk otwieranej puszki napoju orzeźwiającego albo piwa, a potem westchnienie ulgi. – A może ta linijka powinna brzmieć: odpoczynek dla grzeszników?

Nagle ryknął na nas.

– Wyrzucać worki! Już! Obserwujemy pociąg! Widzimy was! Wyrzucać worki, bo rozwalimy tamtych!

Nie mieliśmy wyboru. Mogliśmy tylko starać się rzucać worki jak najbliżej jeden od drugiego. Zmęczenie bardzo obniżyło sprawność naszych mięśni. Czułem się tak, jakbym poruszał się we śnie. Ubranie miałem mokre od potu, bolały mnie ręce i nogi.

– Szybciej! – rozkazał głos. – Pokaż nam swoją kondycję, agentko Cavalierre!

Rzeczywiście nas widział? Możliwe. Na to wyglądało. Bez wątpienia rozmawiał z nami z lasu. Ilu ich tam było?

Wyrzuciliśmy dziewięć worków tuż przed ostrym zakrętem. Nie mogliśmy zobaczyć, co się dzieje pięćdziesiąt metrów za nami. Jęcząc i przeklinając, padliśmy na podłogę.

– Niech ich szlag… – wysapała Betsey. – Udało im się. Uciekną z forsą. Żeby ich jasna cholera!

Znów włączyło się handie-talkie. Jeszcze z nami nie skończył.

– Dzięki za pomoc. Jesteście najlepsi. Zawsze dostaniecie pracę w sklepie przy pakowaniu zakupów. To może być niezłe wyjście po dzisiejszym dniu.

– Ty jesteś Supermózgiem? – zapytałem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Róże Są Czerwone»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Róże Są Czerwone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Second Honeymoon
James Patterson
James Patterson - Tick Tock
James Patterson
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Podmuchy Wiatru
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Róże Są Czerwone»

Обсуждение, отзывы о книге «Róże Są Czerwone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x