– Co więc go różni od socjopatów?
– . Lubi ludzi – odparła z prostotą Mira. – I rozpaczliwie chce być przez nich lubiany i podziwiany. Manipulował nimi, zgoda, ale wierzy, że jest twórcą największego dobrodziejstwa dla ludzkości. które oczywiście ma mu przynieść fortunę.
– Może go po prostu poniosło. – Czy nie tak właśnie powiedział o wykorzystaniu Roarke”a wczorajszego wieczoru? Po prostu go poniosło. – Może też nie panuje nad swoim urządzeniem tak dobrze. jak sobie wyobraża.
– Możliwe. Z drugiej strony, Jess kocha to, co robi; musi też być świadkiem rezultatów swoich działań. Jego ego wymaga, by widział i przeżywał przynajmniej część tego, co spowodował.
Przecież nie było go z nami w tym cholernym schowku, pomyślała Eye, ale obawiała się, że rozumie, co Mira ma na myśli. Przypomniała sobie, jak Jess szukał jej wzrokiem, jak się przyglądał i uśmiechał znacząco, kiedy wrócili do gości.
– Nie to chciałam usłyszeć.
– Wiem o tym. Posłuchaj. – Mira odstawiła na bok herbatę. – Ten człowiek jest jak dziecko, to opóźniony w rozwoju emocjonalnym uczony. Jego wizja i muzyka są dla niego bardziej realne i ważniejsze niż ludzie, ale wcale nie lekceważy ludzi. Słowem, po prostu nie umiem znaleźć dowodów na to, że mógłby ryzykować własną wolność i wolność ekspresji dla zabijania.
Eye wypiła łyk herbaty, bardziej odruchowo niż świadomie.
– A jeżeli miał wspólnika? – podsunęła, przypominając sobie teorię Feeneya.
– Możliwe. Nie jest wprawdzie człowiekiem, który chętnie dzieliłby się z kimś swoimi dokonaniami, jednak ma silną potrzebę bycia podziwianym i jest żądny sukcesu finansowego. Nie jest wykluczone, że masz rację. Jeśli potrzebował pomocy na jakimś etapie konstruowania urządzenia, musiał pozyskać wspólnika.
– Dlaczego go więc nie sypnął? – Eye potrząsnęła głową. – To tchórz; na pewno by go sypnął. Niemożliwe, żeby chciał brać wszystko na siebie. – Znowu napiła się herbaty, pozwalając myślom skierować się w inną stronę. – A może zachowania socjopatyczne mamy zakodowane genetycznie? Jess jest inteligentny i na tyle sprytny, żeby to zamaskować, ale może to po prostu część jego osobowości.
– Piętno od poczęcia? – Mira niemal parsknęła z pogardą. – Nie podpisuję się pod poglądami tej szkoły. Wychowanie, otoczenie, wykształcenie, wybór między tym co moralne, a tym co niemoralne, kształtują nas przez całe życie. Nie rodzimy się potworami albo świętymi.
– Niektórzy z ekspertów są jednak przeciwnego zdania. – A jednego z nich mam pod ręką, pomyślała Eye.
Mira w lot domyśliła się, o kogo jej chodzi, i poczuła się dotknięta.
– Jeżeli chciałabyś skonsultować się z doktor Ott, masz do tego prawo. Pewna jestem, że będzie zachwycona.
Eye nie wiedziała, czy ma się uśmiechnąć, czy skrzywić. Mira niezwykle rzadko okazywała rozdrażnienie.
– Nie chciałam urazić twojej dumy zawodowej. Potrzebuję mocnych dowodów; ty mi ich me możesz dać.
– Powiem ci, co myślę o tej teorii genetycznego piętna. To po prostu ucieczka od odpowiedzialności. „Nie mogłem się powstrzymać od podpalenia tego budynku i spalenia żywcem setek ludzi. Urodziłem się jako podpalacz”. „Nie mogłem się pohamować i musiałem pobić na śmierć tę kobietę, która miała garść żetonów kredytowych. Moja matka była złodziejką”.
Ogarnęła ją wściekłość na myśl, że można wymazać własną odpowiedzialność takim prostym wybiegiem i przy okazji rzucić cień na bezbronnych ludzi, którzy urodzili potwora.
– W ten sposób jesteśmy zwolnieni z człowieczeństwa – ciągnęła
– z moralności, z wyboru między dobrem a złem. Wystarczy powiedzieć, że zostaliśmy naznaczeni już w łonie matki i me mieliśmy szans. – Spojrzała na nią z ukosa. – Spośród wszystkich ludzi ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
– Tu nie chodzi o mnie. – Eye odstawiła ze stukiem kubek. – Nie chodzi o to, skąd pochodzę ani kim zostałam. Chodzi o czworo ludzi, którym nie dano wyboru. I ktoś musi za to odpowiedzieć.
– Jedno pytanie – dodała Mira, gdy Eye wstała. – Tak ci zależy, żeby załatwić tego człowieka z powodu osobistych urazów – może skrzywdził tych, których kochasz? – czy ze względu na ofiary?
– Powiedzmy, że wchodzą w grę obydwa powody – odparła po namyśle Eye.
Nie skontaktowała się z Recanną – jeszcze nie. Potrzebowała trochę czasu, by to spokojnie rozważyć. Poza tym w swoim biurze zastała Nadine Furst.
– Jak się przedostałaś przez ochronę? – ostrym tonem zapytała
– Och, mam swoje sposoby. – Nadine machała nogą, promieniejąc przyjaznym uśmiechem. – Większość gliniarzy stąd wie o naszej historii.
– Czego chcesz?
– Nie odmówię, jeśli poczęstujesz mnie kawą.
Niechętnie podeszła do autokucharza i wstukała zamówienie na dwa kubki.
– Pospiesz się, Nadine. Zbrodnia szaleje w naszym mieście.
– Dlatego obie mamy co robić. Słuchaj, Dallas, po co wezwano cię wczoraj wieczorem?
– Słucham?
– Daj spokój. Byłam na przyjęciu. Nawiasem mówiąc, Mayis była cudowna. Najpierw zniknęliście oboje z Roarke” em. – Upiła ostrożnie łyk. – Nie trzeba nawet tak spostrzegawczego reportera jak ja, żeby się domyślić, o co chodzi. – Poruszyła znacząco brwiami i zachichotała, gdy Eye patrzyła na nią w milczeniu. – Ale twoje życie seksualne mnie akurat nie interesuje.
– Kończyły się paszteciki z krewetkami, poszliśmy więc do kuchni po następne. Wiesz, to by był wstyd…
– Tak, tak. – Nadine machnęła ręką, skupiając się na kawie. Nawet na tak wysokich stanowiskach w Kanale 75 nie mieli widocznie dostępu do takich specjałów. – Potem jako bystry obserwator zauważyłam, że zabrałaś Jessa Barrowa zaraz po występie. I już nie wróciliście. Ani ty, ani on.
– Mamy taką małą, głupią sprawę o nielegalne środki – odparła oschle Eye. – Możesz to przekazać swoim kolegom od plotek.
– A ja rypię się z jednorękim androidem.
– Zawsze szukałaś mocnych wrażeń.
– Właściwie był kiedyś taki jeden… ale to dygresja. Roarke, jak zawsze czarujący, wyprowadza ociągających się gości do centrum rekreacyjnego – nawiasem mówiąc, fantastyczna stacja holograficzna – i przekazuje nam twoje przeprosiny i wyrazy ubolewania. Wezwanie służbowe? – Nadine przekrzywiła głowę. Na moim skanerze policyjnym nie znalazłam nic, co by tamtego wieczoru mogło wyciągnąć z domu naszego asa od zabójstw.
– Skaner nie widzi wszystkiego, Nadine. Poza tym ja jestem jak żołnierz – idę, kiedy i gdzie mi każą.
– Możesz to wciskać komuś innemu. Wiem, jak blisko jesteście z Mayis. W tak ważnej dla niej chwili tylko coś bardzo pilnego mogło cię wyciągnąć z przyjęcia. – Pochyliła się do przodu. – Gdzie jest Jess Barrow, Dallas? I co, on do cholery, zrobił?
– Nic ci nie mogę powiedzieć, Nadine.
– Daj spokój, Dallas, znasz mnie. Niczego nie nagłośnię bez pozwolenia. Kogo zabił?
– Zmień kanał – poradziła jej Eye, po czym wyciągnęła nadajnik, który nagle zapiszczał. – Tylko obraz, bez dźwięku.
Szybko odczytała wiadomość od Peabody, która informowała o spotkaniu we trójkę, z Feeneyem, za dwadzieścia minut. Położyła nadajnik na biurku i podeszła do autokucharza, by zobaczyć, czy zostały jeszcze jakieś chipsy sojowe. Chciała czymś zagryźć kofeinę.
– Muszę wracać do pracy, Nadine – ciągnęła Eye, upewniwszy się, że została jej tylko ciepła kanapka z jajkiem. – Nie mam nic, co by ci mogło polepszyć oglądalność.
Читать дальше