Obok niego smętnie siedział policjant. Kiedy zobaczył Eve, zaczął coś mówić. Szybko potrząsnęła głową i pokazała odznakę. Bez słowa wskazała sufit, unosząc pytająco brwi.
Policjant przytaknął, uniósł kciuk i również potrząsnął głową.
Eve cicho wysunęła się z pomieszczenia. Przed rozmową ze świadkiem chciała zobaczyć ciało i obejrzeć miejsce zdarzenia.
Na piętrze było kilka pomieszczeń, lecz mimo to bez trudu odnalazła drogę. Wystarczyło iść śladem krwi. Weszła do sypialni. Tu wystrój był utrzymany w kolorach miękkich zieleni i błękitów, miała więc wrażenie, że nurkuje w oceanie. Długie łóżko, na którym piętrzyła się sterta poduszek, przykrywała satynowa pościel.
Podobnie jak w holu, stało tu też parę rzeźb – klasycznych aktów. Ściana była zabudowana szufladami, co sprawiało wrażenie, że w sypialni panuje nienaganny porządek, lecz Eve wydało się, jakby nikt tu nie mieszkał. Dywan barwy morskiej zieleni był miękki jak chmurka i zaplamiony krwią.
Poszła jej śladem do łazienki. Śmierć nie mogła nią wstrząsnąć, ale przejmowała ją lękiem i wiedziała, że zawsze będzie się jej bała: jej bezwzględności, okrucieństwa i bezsensu. Jednak zbyt często stawała nią twarzą w twarz, by mogła na jej widok doznać szoku. Nawet teraz.
Kafelki barwy kości słoniowej i bladej zieleni były zabryzgane..„ spływając po ścianach, uformowała wielką kałużę na lustrzanej podłodze łazienki. Z brzegu wanny bezwładnie zwisała ręka – w nadgarstku widniała szeroka rana.
Woda w wannie miała ciemny, ohydnie różowy kolor, a w powietrzu unosił się charakterystyczny metaliczny zapach krwi. Eye słyszała muzykę, graną na jakimś instrumencie strunowym – może na harfie.
Z obu stron długiej, owalnej wanny stały wciąż płonące świece.
Głowa nieboszczyka leżącego w różowej wodzie spoczywała na wyszywanej złotem poduszce kąpielowej, natomiast jego oczy były utkwione w pierzastych liściach zawieszonej na lustrzanym suficie paproci. Uśmiechał się, jakby widok własnej śmierci niezmiernie go ubawił.
Nie była zszokowana; z westchnieniem założyła ochraniacze na ręce i stopy, włączyła rekorder i ustawiła narzędzia obok ciała.
Rozpoznała denata. Nagim, niemal do cna wykrwawionym człowiekiem, który uśmiechał się do swojego odbicia na suficie, był słynny adwokat S. T. Fitzhugh.
– Salvatori będzie bardzo rozczarowany, mecenasie – mruknęła, zabierając się do pracy.
Wzięła próbkę zakrwawionej wody z wanny, wstępnie ustaliła czas śmierci, zabezpieczyła przecięte nadgarstki zmarłego i zarejestrowała obraz miejsca zdarzenia. Dopiero wtedy w drzwiach stanęła trochę zadyszana Peabody.
– Przepraszam, poruczniku. Miałam małe kłopoty z dostaniem się do Centrum.
– W porządku. – Podała Peabody opakowany w plastik nóż rękojeścią z kości słoniowej. – Wygląda na to, że użył tego. To antyk, pewnie pochodzi z jakiejś kolekcji. Zbadamy odciski palców.
Peabody dołożyła nóż do dowodów, po czym przyjrzała się podejrzliwie denatowi.
– Poruczniku, czy to nie…
– Tak, to Fitzhugh.
– Dlaczego się zabił?
– Jeszcze nie ustaliliśmy, czy w ogóle to zrobił. Zasada numer jeden – żadnych założeń, Peabody – powiedziała łagodnie. – Wezwij „zamiataczy” i plombujemy teren. Możemy już przekazać ciało lekarzowi sądowemu, na razie z nim skończyłam. – Eye cofnęła się; ochraniacze na jej dłoniach były poplamione krwią. – Chcę, żebyś wstępnie przepytała patrol, który przyjechał tu pierwszy. Ja porozmawiam z Foxxem.
Spojrzała za siebie na ciało i pokręciła głową.
– Uśmiecha się tak samo, jak wtedy w sądzie, kiedy myślał, że udało mu się przyłapać cię na błędzie. Sukinsyn. – Wciąż patrząc na ciało, wytarła krew i szmatkę też włożyła do woreczka. – Powiedz lekarzowi, że chcę jak najszybciej mieć wyniki z toksykologii.
Wyszła z łazienki i wróciła na dół po śladach krwi.
Foxxem wstrząsało teraz zduszone, spazmatyczne łkanie. Eve zdawało się, że na jej widok pilnujący go policjant poczuł niedorzecznie wielką ulgę
– Zaczekaj na zewnątrz na doktora sądowego i moją asystentkę. Złożycie jej raport. Ja pomówię z panem Foxxem.
– Tak jest. – Z prawie niestosowną radością gliniarz odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
– Panie Foxx, jestem porucznik Dallas. Przykro mi z powodu straty, jaka pana dotknęła. – Eve znalazła guzik sterujący kotarami i wcisnęła go, wpuszczając do pokoju mdłe światło. – Muszę z panem porozmawiać. Musi mi pan powiedzieć, co się tutaj stało.
– Nie żyje. – Głos Foxxa był z lekka melodyjny, ze śladem obcego akcentu. Piękny. – Fitz nie żyje. Nie wiem, co teraz będzie. Nie wiem, jak sobie dam radę.
Każdy daje sobie jakoś radę, pomyślała Eye. Nie ma większego wyboru. Usiadła i położyła rekorder na stole, w widocznym miejscu. Panie Foxx, obojgu nam to pomoże, jeśli porozmawia pan ze mną. Wcześniej jednak, zgodnie z procedurą, muszę pana ostrzec.
Gdy recytowała formułę o możliwości wezwania adwokata i nie odpowiadania na zadane pytania, Foxx uniósł głowę, przestał chlipać i utkwił w niej zapuchnięte, zaczerwienione oczy.
– Myśli pani, że go zabiłem? Myśli pani, że w ogóle mogłem mu zrobić krzywdę?
– Panie Foxx…
– Kochałem go. Byliśmy razem dwanaście lat. Był całym moim
Ale ty wciąż żyjesz, pomyślała. Tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy.
– W takim razie na pewno zechce mi pan pomóc. Proszę mi opowiedzieć, co się stało.
– On… od pewnego czasu miał kłopoty ze snem. Nie chciał brać środków uspokajających. Zwykle czytał, słuchał muzyki, spędzał godzinę w rzeczywistości wirtualnej albo przy jakiejś grze – cokolwiek, żeby się odprężyć. Sprawa, którą się ostatnio zajmował, bardzo martwiła.
– Sprawa Salvatoriego.
– Zdaje się, że tak. – Foxx przetarł oczy wilgotnym, zakrwawionym rękawem. – Nie dyskutowaliśmy specjalnie na temat spraw. które prowadził. Obowiązywała go tajemnica zawodowa, a ja nie jestem prawnikiem. Jestem specjalistą od żywienia. Tak się właśnie poznaliśmy. Dwanaście lat temu Fitz przyszedł do mnie po radę w sprawie swojej diety. Zostaliśmy przyjaciółmi, kochankami, a potem po prostu byliśmy razem.
Były to ważne informacje, ale teraz chciała przede wszystkim znać wypadki, które nastąpiły bezpośrednio przed tą ostatnią kąpielą.
– Miał problemy ze snem – podsunęła.
– Tak. Często męczyła go bezsenność. Tak wiele dawał swoim klientom, którymi stale się przejmował. Przyzwyczaiłem się, że wstawał w środku nocy i szedł do innego pokoju, by włączyć jakąś grę albo drzemać przed ekranem. Czasem też brał ciepłą kąpiel.
– Zrozpaczona twarz Foxxa zbladła. – O Boże! Po jego policzkach znów popłynęły gorące łzy. Eye rozejrzała się po pokoju i w kącie dostrzegła małego androida z obsługi.
– Przynieś panu Foxxowi wody – poleciła i automat posłusznie wypadł z pokoju.
– Tak właśnie stało się tym razem? – ciągnęła. – Wstał w środku nocy?
– Nie pamiętam. – Foxx uniósł ręce, lecz zaraz je opuścił. – Spałem twardo, nigdy nie miałem z tym kłopotów. Położyliśmy się jeszcze przed północą, obejrzeliśmy wiadomości i napiliśmy się brandy. Zbudziłem się wcześnie, jak zwykle.
– O której?
– Może była piąta, piętnaście po piątej. Obaj lubimy wcześnie zaczynać dzień, a ja mam zwyczaj sam przygotowywać śniadanie. Zobaczyłem, że Fitza nie ma w łóżku, pomyślałem więc, że znów miał ciężką noc i pewnie znajdę go na dole albo w innej sypialni. Potem wszedłem do łazienki i zobaczyłem go. O Boże, Fitz. Wszędzie ta krew, jak w najgorszym koszmarze.
Читать дальше