John Katzenbach - Dzień zapłaty

Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Małżeńskie szczęścia Duncana i Megan Richardsów pryska, gdy ich syn, upośledzony umysłowo Tom, zostaje uprowadzony. Porywaczką okazuje się Olivia Barrow, dawna członkini rewolucyjnego, hippisowskiego oddziału, do którego w latach sześćdziesiątych należeli także Richardsowie. Teraz przyjdzie im drogo zapłacić za błędy młodości…

Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wziął głęboki oddech i przesunął wiadro pod drzwi stryszku.

– Słuchaj uważnie, stary. Zabiję cię. Zabiję cię na śmierć tak szybko, że nawet nie zdążysz uświadomić sobie, że jesteś w drodze do piekła. Zrobisz jeden niewłaściwy ruch i już jesteś martwy.

Przerwał, pozwalając, żeby jego słowa przeniknęły do środka.

– I wciąż będziemy mieli dzieciaka. Bill Lewis czekał z ręką na klamce.

– No, odezwij się, stary. Chcę cię usłyszeć.

– W porządku – rzekł sędzia Pearson. Zamarł w bezruchu.

– Posłuchaj tylko – ciągnął Bill Lewis. Przeładował automat i nastawił go na strzelanie. Poznajesz ten dźwięk?

– Nie…

– Oznacza, że pistolet maszynowy jest gotowy do strzału. Znów zamilkł.

– To byłaby paskudna śmierć. Dużo kul i mnóstwo krwi.

– Dobrze. – Wątpliwości zaczęły się wkradać do serca sędziego. Poczuł, jak napięcie mięśni ustępuje z lekka. Zaczął się zastanawiać: Teraz? Czy to słuszne? On jest sam, czy zdołasz obezwładnić go? Zrób to. Nie, poczekaj. Poczekaj. Nie, teraz jest najlepsza okazja. Zrób to!

Było tak, jak gdyby dwa głosy w jego wnętrzu przekrzykiwały się wzajemnie, a każdy chciał zwrócić uwagę na siebie.

Wyprostował się. I wtedy usłyszał trzeci dźwięk, własny, tubalny głos tak dobrze mu znany z licznych wystąpień sądowych wygłaszanych po wysłuchaniu argumentów obu stron.

Nie, nie teraz. Musisz poczekać.

– Nie ma mowy, żebym nie trafił. Nie tą bronią.

– Rozumiem – odparł sędzia. Przez chwilę poczuł ciężar swoich lat, poczuł ze smutkiem, jak opuszczają go siły.

Bill Lewis krzyknął:

– Jesteś gotowy, stary?

– Tak.

– Nie słyszę.

– Tak, mogę wziąć wiadro.

Kiedy sędzia Pearson odpowiadał, Bill Lewis wziął klucz, otworzył zamek i cofnął się. Uznał, że nieźle nastraszył starego człowieka. Oparł pistolet na biodrze celując w drzwi.

– No dobra. Otwieraj drzwi i bierz wiadro.

Obserwował, jak drzwi otwierają się powoli, odsłaniając sędziego, który przypatrywał mu się uważnie. Lewis lufą wskazał na wiadro. Sędzia skinął i ujął kabłąk.

– Dziękuję – powiedział. – Jesteśmy panu wdzięczni. Lewis gapił się na niego.

– Żaden problem. Chcemy, żeby było wam jak najwygodniej podczas pobytu tutaj. – Słowa wymawiał z dużą starannością. Uśmiechnął się, kiedy starszy pan skinął głową.

– Aha, jeszcze jedno.

– Słucham?

– Do kanapek życzy pan sobie musztardę czy majonez?

Bill Lewis uśmiechał się zamykając za sobą drzwi. Nie pamiętał już jak bardzo przerażony był w pierwszej chwili – przede wszystkim własną słabością.

Olivia Barrow pozwoliła, aby cisza w telefonie narastała, jakby wchłaniając w siebie całą czerń nocy. Wyobrażała sobie ziemistą bladość, jaka musiała wystąpić na twarzy jej ofiary.

– Kto mówi? – usłyszała wreszcie.

– Duncan, doprawdy! Wiesz przecież kto.

Wymówiła te słowa niemal jak kochająca cioteczka strofująca bez przekonania swojego małego siostrzeńca za to, że zbił ohydną, antyczną wazę.

– Czy rzeczywiście musimy bawić się w zgadywanki? – zapytała.

– Nie – odpowiedział.

– Kim jestem, w takim razie? Powiedz, kim jestem.

– Olivia. Tanya.

– Tą samą. No cóż, nie zamierzasz się przywitać ze starą towarzyszką broni? Upłynęło tyle czasu, spodziewałam się, że się ucieszysz, że powiesz: dzień dobry, jak się masz, co się z tobą działo przez te wszystkie lata? Tak jak na spotkaniu dawnej klasy, na zjeździe szkolnym.

– To było tak dawno – odparł.

– Ale pamiętamy wszystko, nieprawdaż? Wszystko, chociaż zdarzyło się tak dawno.

– Tak. Pamiętam.

– Naprawdę, Duncan? Pamiętasz, jak zostawiłeś mnie na pewną śmierć? Ty tchórzliwy sukinsynu!

– Pamiętam – przyznał.

– Pamiętasz, jak Emily zginęła, ponieważ nie przyjechałeś po nas? Bo zostawiłeś nas same na ulicy przed lufami tych wszystkich Świń, ty zasmarkany, wystraszony szczurzy pomiocie!

– Pamiętam.

Olivia nie była w stanie dłużej panować nad sobą. Słuchawka trzęsła się jej w dłoni.

– Czy wiesz, jak długo myślałam o tym dniu?

– Mogę sobie wyobrazić.

– Myślałam o tym w każdej minucie, codziennie przez osiemnaście lat. Duncan nie odpowiadał.

Olivia westchnęła głęboko. Potem jeszcze raz. Zamilkła, wsłuchując się w odgłosy wieczora, w ciężki oddech po drugiej stronie telefonu. Chłodne powietrze otrzeźwiło ją.

– Masz coś do powiedzenia? – zapytała. Chwilę milczał, nie mogąc znaleźć słów.

– Chyba nie.

Ponownie odetchnęła głęboko i poczuła, że gwałtowna wściekłość zaczyna z niej opadać i zastępuje ją to samo co zawsze przytłumione uczucie, które odczuwała przez tyle lat.

– No cóż – powiedziała – przyszedł dzień odpłaty. Pozwoliła, żeby słowa te zawisły w powietrzu.

– Co masz na myśli? – zapytał.

– To jest słownictwo więzienne, język skazańców, który znam tak dobrze, a o którym ty, Duncanie, nie masz pojęcia. Dzięki mnie. Ponieważ nigdy ciebie nie wydałam. Ty też używasz tego słowa – kiedy ktoś jest twoim dłużnikiem, a ty przychodzisz, żeby odebrać pieniądze. Właśnie po to tu jestem, Duncanie. Jestem po to, żeby odebrać dług. – I wyszeptała prosto do słuchawki: – Mam ich, ty szczurzy pomiocie. Mam ich i ty mi za nich zapłacisz.

– Kogo? O co ci chodzi? Co masz na myśli?

Wyczuła, że ogarnia go panika, i zrobiło jej się ciepło na sercu.

– Mam ich obu. Zabrałam ich z parkingu sprzed szkoły i teraz są moi. Dobrze wiesz, o kim mówię.

– Proszę… – zaczął Duncan.

To słowo wprawiło ją we wściekłość.

– Nie proś! Nie błagaj! Ty tchórzu! Miałeś szansę i zlekceważyłeś ją. Powinieneś być tam, a nie byłeś!

Ponownie zapadła głucha cisza.

– Czego chcesz? – wykrztusił Duncan po paru sekundach. Zawahała się.

– No, Duncanie, zaczynasz być grzeczny. Te wszystkie lata były dla ciebie udane, korzystne. Potrafiłeś świetnie zakrzątnąć się koło swoich spraw. – Wzięła głęboki oddech i dodała: – A teraz zabieram to wszystko.

– Proszę cię, tylko nie skrzywdź ich. Dam ci, co chcesz.

– To dobrze.

– Proszę… – powtórzył Duncan, nie zwracając uwagi na jej upomnienia.

– Jeśli chcesz ich z powrotem, musisz za to zapłacić.

– Zapłacę.

– Chyba nie muszę powtarzać tych bezsensownych ostrzeżeń, prawda? To, co pokazują w telewizji. Na przykład – nie dzwoń na policję. Nie mów nikomu. Rób tylko to, co ci mówię. Czy muszę ci to mówić?

– Nie, nie, wcale nie. Jestem gotowy na wszystko…

– Świetnie. Wkrótce jeszcze sobie porozmawiamy.

– Nie – poczekaj! Tommy, mój syn, gdzie…

– Ma się dobrze. I sędzia, ta stara faszystowska świnia, też. Nie martw się. Jeszcze ich nie zabiłam. Nie tak jak ty postąpiłeś z Emily. Oni wciąż jeszcze mają szansę…

– Proszę, nie wiem…

– Ale ja wiem, Duncanie. Mogę ich zabić tak samo łatwo, jak ty zabiłeś Emily i nieomal mnie. Rozumiesz?

– Tak, tak, ale…

– Czy to rozumiesz?! – podniosła głos.

– Tak – rzekł krótko.

– To dobrze, Duncanie. Teraz czekaj. Skontaktuję się z tobą. Byłam w stanie czekać na to osiemnaście lat, z pewnością więc mogę poczekać jeszcze parę godzin. – Zaśmiała się z jego przerażenia. – Życzę ci dobrej nocy, matematyk. I przekaż najlepsze pozdrowienia twojej cizi. Odwiesiła słuchawkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień zapłaty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Katzenbach - La Guerra De Hart
John Katzenbach
John Katzenbach - Juegos De Ingenio
John Katzenbach
libcat.ru: книга без обложки
John Katzenbach
John Katzenbach - Juicio Final
John Katzenbach
John Katzenbach - Just Cause
John Katzenbach
John Katzenbach - The Wrong Man
John Katzenbach
John Katzenbach - La Sombra
John Katzenbach
John Katzenbach - W słusznej sprawie
John Katzenbach
John Katzenbach - La Historia del Loco
John Katzenbach
John Katzenbach - El psicoanalista
John Katzenbach
John Katzenbach - Opowieść Szaleńca
John Katzenbach
John Katzenbach - The Madman
John Katzenbach
Отзывы о книге «Dzień zapłaty»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x