– Słuchaj, nie zrobiłem nic, żeby umyślnie…
– Minton, rozejrzyj się. Jesteśmy tu sami. Nie ma kamer, podsłuchu, świadków. Chcesz mi wmawiać, że usłyszałeś o Corlissie dopiero na wczorajszym zebraniu?
Ze złością wycelował palec w moją twarz.
– A ty chcesz mi wmówić, że usłyszałeś o nim dopiero dzisiaj rano?
Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
– Może i jestem żółtodziobem, ale nie idiotą – powiedział. – Cała twoja strategia polegała na tym, żeby mnie zmusić do wystawienia Corlissa. Od początku wiedziałeś, co możesz z nim zrobić. I pewnie sprzedała ci go twoja była.
– Jeżeli możesz to udowodnić, spróbuj – odrzekłem.
– Och, nie martw się. Mógłbym… gdybym miał czas. Ale mam tylko pół godziny.
Wolno uniosłem rękę i spojrzałem na zegarek.
– Raczej dwadzieścia sześć minut.
– Daj mi numer komórki.
Kiedy podałem mu numer, poszedł. Stałem w westybulu jeszcze piętnaście sekund, po czym wyszedłem na korytarz. Roulet stał przy przeszklonej ścianie wychodzącej na dziedziniec. Jego matka i CC. Dobbs siedzieli na ławce pod przeciwległą ścianą. W głębi korytarza zobaczyłem detektyw Sobel.
Roulet zobaczył mnie i szybkim krokiem ruszył w moją stronę.
Pospieszyli za nim jego matka i Dobbs.
– Co się dzieje? – pierwszy spytał Roulet.
Zaczekałem, aż cała trójka zgromadzi się wokół mnie, po czym odparłem:
– Chyba wszystko zaraz wybuchnie.
– Co to znaczy? – spytał Dobbs.
– Sędzia zastanawia się nad zaleceniem ławie wyroku. Wkrótce się dowiemy.
– Co to jest zalecenie wyroku? – wtrąciła Mary Windsor.
– Sędzia przejmuje od przysięgłych prawo decyzji i wydaje wyrok uniewinniający. Jest wkurzona, bo mówi, że Minton naruszył zasady, powołując Corlissa na świadka, i ma do niego jeszcze inne pretensje.
– Naprawdę może to zrobić? Uniewinnić go?
– Jest sędzią. Zrobi, co zechce.
– O Boże!
Windsor zakryła usta dłonią i wyglądała, jak gdyby zaraz miała wybuchnąć płaczem.
– Powiedziałem, że się zastanawia – przestrzegłem. – Nie wiadomo, czy rzeczywiście do tego dojdzie. Zaproponowała mi unieważnienie procesu, ale się nie zgodziłem.
– Nie zgodziłeś się? – krzyknął Dobbs. – Dlaczego, u licha?
– Bo to bez sensu. Prokurator wniesie oskarżenie jeszcze raz i wznowią proces – tym razem z lepszej pozycji, bo będą znać nasze ruchy. Nie, nie ma mowy o unieważnieniu procesu. Nie będziemy uczyć prokuratury. Potrzebujemy ostatecznego orzeczenia, bez możliwości wznowienia, inaczej czekamy na wyrok ławy. Nawet gdyby był niekorzystny, mamy solidne podstawy do apelacji.
– Czy to nie Louis powinien o tym decydować? – zapytał Dobbs.
– W końcu to on…
– Zamknij się, Cecil – fuknęła Mary Windsor. – Zamknij się i przestań wiecznie krytykować to, co ten człowiek robi dla Louisa.
Ma rację. Nie będziemy przeżywać tego od początku!
Dobbs wyglądał, jakby dostał od niej w twarz. Odsunął się od nas o pół kroku. Spojrzałem na Mary Windsor i zobaczyłem zupełnie inną twarz. Twarz kobiety, która zbudowała firmę od zera i doprowadziła na sam szczyt. Równocześnie zupełnie inaczej spojrzałem na Dobbsa, zdając sobie sprawę, że od początku szeptał jej na ucho jadowite uwagi na mój temat.
Nie zaprzątając tym sobie głowy, skupiłem się na najważniejszym.
– Prokuratura tylko jednej rzeczy nienawidzi bardziej niż przegranego wyroku – powiedziałem. – Upokorzenia spowodowanego zaleceniem ławie wyroku, zwłaszcza po wykryciu naruszenia zasad przez oskarżenie. Minton poszedł na dywanik, a jego szef to polityczna figura i zawsze wie, skąd wiatr wieje. Za kilka minut powinniśmy już coś wiedzieć.
Roulet stał tuż przede mną. Ponad jego ramieniem widziałem, że Sobel wciąż jest w korytarzu. Rozmawiała przez telefon.
– Posłuchajcie – powiedziałem. – Na razie trzeba czekać. Jeżeli nie dostanę żadnego sygnału od prokuratora, za dwadzieścia minut wrócimy na salę i zobaczymy, co sędzia chce zrobić. Zostańcie tu. Jeśli pozwolicie, pójdę do toalety.
Poszedłem w głąb korytarza w kierunku Sobel. Ale Roulet zostawił matkę i jej adwokata i dogonił mnie. Chwycił mnie za ramię, żeby mnie zatrzymać.
– Nadal chcę wiedzieć, gdzie Corliss usłyszał te bzdury – oznajmił stanowczym tonem.
– Co to za różnica? Ważne, że działają na naszą korzyść.
Roulet zbliżył twarz do mojej twarzy.
– Facet zeznaje pod przysięgą, że jestem mordercą. Jak to może działać na naszą korzyść?
– Bo nikt mu nie uwierzył. Dlatego sędzia jest taka wkurzona.
Bo wezwali na świadka zawodowego łgarza gotowego wygadywać o tobie najgorsze rzeczy. Na tym właśnie polega naruszenie zasad.
Dopuścili go przed przysięgłych, a potem się okazało, że jest łgarzem. Nie rozumiesz? Musiałem podnieść stawkę. To był jedyny sposób, żeby przycisnąć sędzię, żeby z kolei ona przycisnęła prokuratora. Robię dokładnie to, co chciałeś, Louis. Próbuję cię z tego wyciągnąć.
Przyglądałem się, czekając, aby to do niego dotarło.
– Dlatego odpuść sobie – poradziłem. – Wróć do matki i Dobbsa i pozwól mi się wysikać.
Pokręcił głową.
– Nie, nie odpuszczę, Mick.
Dźgnął mnie palcem w pierś.
– Tu chodzi o coś innego, Mick, i bardzo mi się to nie podoba.
Musisz o czymś pamiętać. Mam twój pistolet. A ty masz córkę. Musisz…
Złapałem go za rękę i odsunąłem od siebie.
– Nie waż się nigdy grozić mojej rodzinie – powiedziałem opanowanym głosem, który drżał jednak od gniewu. – Chcesz się odegrać na mnie, świetnie, odgrywaj się na mnie. Ale jeżeli kiedykolwiek zagrozisz mojej córce, zagrzebię cię tak głęboko, że nikt cię nigdy nie znajdzie. Zrozumiałeś, Louis?
Wolno pokiwał głową, a na jego twarzy zjawił się uśmiech.
– Jasne, Mick. Czyli się rozumiemy.
Puściłem jego rękę i ruszyłem w głąb korytarza, gdzie znajdowały się toalety i gdzie czekała Sobel, rozmawiając przez telefon. Szedłem jak ślepiec, myśląc tylko o groźbach pod adresem mojej córki.
Otrząsnąłem się jednak, zbliżając się do detektyw Sobel. Na mój widok zamknęła komórkę.
– Witam, pani detektyw – powiedziałem.
– Dzień dobry, panie Haller.
– Mogę spytać, co pani tu robi? Przyszła mnie pani aresztować?
– Przyszłam, bo mnie pan zaprosił, nie pamięta pan?
– Hm, nie bardzo.
Zmrużyła oczy.
– Powiedział pan, żebym wpadła zobaczyć proces.
Uświadomiłem sobie, że mówi o niezręcznej rozmowie, jaką odbyliśmy w moim domu w poniedziałek wieczorem podczas rewizji.
– Ach, tak, zapomniałem. Ale cieszę się, że skorzystała pani z zaproszenia. Wcześniej widziałem tu chyba pani partnera. Co się z nim stało?
– Jest gdzieś w budynku.
Próbowałem zinterpretować tę informację. Nie odpowiedziała mi na pytanie, czy przyszła mnie aresztować. Wskazałem przeciwległy koniec korytarza, gdzie było wejście na salę rozpraw.
– I co pani sądzi?
– Ciekawe. Żałuję, że nie jestem muchą na ścianie w gabinecie sędzi.
– Proszę zostać. To jeszcze nie koniec.
– Może zostanę.
Zaczęła wibrować moja komórka. Sięgnąłem pod marynarkę i zdjąłem telefon z paska. Z numeru na wyświetlaczu wynikało, że dzwonił ktoś z prokuratury.
– Muszę odebrać – powiedziałem.
– Naturalnie.
Otworzyłem telefon i zacząłem iść w stronę Rouleta, który spacerował po korytarzu.
Читать дальше