– Te święte niewiasty też – dodał Mansur.
– To prawda – uśmiechnął się do niego Szymon – ale w tym wypadku bez znaczenia, ponieważ w trakcie śledztwa spotkałem się raz jeszcze z kupcem z Cherry Hinton, który, jak się szczęśliwie okazało, handluje wełną. Zapewnił mnie, że mniszki i jego żona oraz służące spędziły noc pod namiotem, otoczone z zewnątrz i strzeżone przez mężczyzn. Jeśli któraś z tych dam jest naszym mordercą, nie zdołałaby niespostrzeżenie chodzić po wzgórzach i nosić ciał.
Co w kręgu podejrzanych pozostawiało trzech zakonników towarzyszących przeorowi Gotfrydowi. Szymon ich wymienił.
Młody brat Ninian. Na pewno nie. Chociaż dlaczego nie?
Brat Gilbert. Nieprzyjemny człowiek, możliwy podejrzany.
Inni?
Nikt nie mógł sobie przypomnieć ani twarzy, ani charakterystycznych cech trzeciego mnicha.
– Póki nie przeprowadzimy dalszego śledztwa, nasze spekulacje są bezcelowe – oznajmił Szymon. – Zniszczony habit, może gdzieś porzucony. Morderca mógł go zdobyć gdziekolwiek. Zajmiemy się tym, jak będziemy bardziej wypoczęci. – Zasiadł ponownie i sięgnął po kubek z winem. – A teraz, pani, proszę o wybaczenie. Tak rzadko się zdarza, że to my, Żydzi, kogoś ścigamy, że jak widzisz, stałem się podekscytowany opowieścią o pogoni za zwierzyną jak każdy myśliwy. Jakie wieści?
Adelia przedstawiała swoje wiadomości chronologicznie i nie ukrywając niczego. Jakkolwiek by na to spojrzeć, prowadzone przez nią dochodzenie okazało się bardziej owocne niż Szymona, ale nie czuła, by jej się to podobało. Bo nie podobało.
Szymona podniosła na duchu opowieść o oględzinach kości świętego Piotrusia.
– To daje nam przewagę. Tego chłopca nigdy nie ukrzyżowano.
– Nie, nie ukrzyżowano – oznajmiła i słowami zabrała swoich słuchaczy na drugi brzeg rzeki, przedstawiła rozmowę z Ulfem.
– Mamy to. – Szymon parsknął winem. – Pani, ocaliłaś Izrael. To dziecko było widziane po wyjściu z domu Chaima? To znaczy, że musimy znaleźć tego chłopca, Willa, i zabrać go do szeryfa. „Spójrzcie, panie szeryfie, oto żyjący dowód na to, że Żydzi nie mają nic wspólnego ze śmiercią świętego Piotrusia…"
Cichł stopniowo, widząc minę Adelii.
– Obawiam się, że jednak mają- powiedziała.
W ciągu roku straż trzymana przez mieszczan u wrót zamku Cambridge, pilnująca, aby z warowni nie uciekli Żydzi, stopniała do osoby Agnieszki, żony sprzedawcy węgorzy i matki Harolda, którego ciałko wciąż czekało na pogrzeb.
Mały szałas, który sobie zbudowała z łoziny, wyglądał jak ul stojący pod wielką bramą. Za dnia siedziała u wejścia, szydełkując, obok miała wzięty od męża oścień na węgorze zwrócony ostrzem w dół. Po drugiej stronie, obok siebie, położyła duży dzwonek. Nocą spała w chatce.
Pewnego razu zimą, kiedy szeryf spróbował przemycić Żydów na zewnątrz, sądząc, iż niewiasta pogrążona jest we śnie, Agnieszka użyła obu sprzętów. Oścień o mało nie przebił jednego z ludzi szeryfa, a dzwonek poderwał całe miasto na nogi. Żydzi pospiesznie wrócili za mury.
Strzeżono też zamkowych furtek, pilnowały ich gęsi, mające wszcząć raban, jeśli ktoś będzie próbował wyjść, podobnie jak niegdyś ostrzegły Kapitol przed atakiem Galów. Kiedy ludzie szeryfa usiłowali powystrzelać je z zamkowych murów, podniosły taki krzyk, że mieszczanie znowu zerwali się zaalarmowani.
Adelia, wspinając się po stromej, krętej i umocnionej drodze na zamek, zdziwiła się, że pospólstwo tak długo zdołało przeciwstawiać się władzom. Na Sycylii oddział królewskich żołnierzy załatwiłby całą sprawę w kilka minut.
– I w rezultacie dokonałby masakry? – zapytał Szymon. – A gdzie od-eskortować Żydów, żeby znowu nie znaleźli się w takiej samej sytuacji? Cały kraj wierzy, że Żydzi z Cambridge krzyżują dzieci.
Dziś był przygnębiony i jak podejrzewała Adelia, bardzo rozeźlony.
– Też tak sądzę.
Zastanowiła się nad więzami, które krępowały w tej kwestii angielskiego króla. Spodziewałaby się raczej, że ktoś taki jak on, silny władca, straszliwie ukarze mieszkańców Cambridge za zamordowanie jednego z Żydów, który przynosił mu ogromny dochód. Henryk odpowiadał wszak za śmierć Becketa, koniec końców był tyranem. Ale na razie jeszcze się powstrzymywał.
Gyltha, kiedy medyczka zapytała ją, jak to wszystko może się skończyć, odparła, iż miasto nie uniknie pewnie jakiejś grzywny za zabicie Chaima, ale nie spodziewa się masowego wieszania winnych. Monarcha pozostawał wyrozumiały, pod warunkiem że ktoś nie zapolował na jego zwierzynę albo nie zirytował go ponad wytrzymałość, jak arcybiskup Tomasz.
– To nie tak, jak dawniej bywało, kiedy jego mamusia i wuj Stefan wojowali ze sobą- opowiadała. -Wieszanie? Galopem przyjeżdżał jakiś baron i nieważne, po jakiej był stronie, nieważne, po jakiej stronie ty byłeś. Wieszał cię, ot tak, za to, że akurat podrapałeś się po tyłku.
– Co racja, to racja – stwierdziła Adelia. – Niemiły obyczaj. Obie kobiety zaczynały się coraz lepiej rozumieć. Wojna domowa toczona przez Matyldę i Stefana, z tego co mówiła
Gyltha, dotarła nawet na mokradła. Wyspa Ely oraz stojąca na niej katedra tyle razy przechodziły z rąk do rąk, że nigdy nie było wiadomo, kto właśnie jest tam biskupem.
– My, biedne ludziska, byliśmy jak to ścierwo szarpane przez wilki. A kiedy przybył Gotfryd de Mandeville… – Dotarłszy do tego miejsca, Gyltha pokręciła głową i zamilkła. Potem jeszcze dodała: – To trwało ze trzynaście lat. Trzynaście lat, kiedy Bóg i święci spali i mieli wszystko gdzieś.
„Trzynaście lat, podczas których Bóg i święci spali". Od kiedy przybyła do Anglii, Adelia z tysiąc razy słyszała te słowa jako określenie wojny domowej. Ludzie wciąż pamiętali, mimo że koronacja Henryka II zakończyła walki. Minęło dwadzieścia lat, a konflikt nie powrócił. Anglia stała się spokojnym krajem.
Plantagenet był człowiekiem znacznie przebieglejszym, niż początkowo sądziła. Może należało przewartościować sądy na jego temat.
Minęli ostatni zakręt podejścia, wyszli na otwartą przestrzeń przed zamkiem.
Wzgórze ze stołpem, postawione przez Wilhelma Zdobywcę, aby strzec przeprawy na rzece, dawno już zniknęło. Drewnianą palisadę zastąpiły masywne mury, twierdza obrosła w budynki gospodarcze i służebne, kościół i stajnie, baraki, kwatery dla kobiet, kuchnie, pralnię, ogrody warzywne i zielne, serowarnię, szranki, szubienice oraz lochy niezbędne dla szeryfa administrującego sporym, dobrze prosperującym miastem. Na drugim krańcu warowni rusztowania oraz platformy otaczały budowaną teraz wieżę, która miała zastąpić tę zawaloną wskutek pożaru.
Pod bramą dwóch strażników opierało się o włócznie i gawędziło z Agnieszką, która siedziała, szydełkując, na stołku obok szałasu. Była tam jeszcze jedna osoba. Siedziała na ziemi, opierała głowę o mur zamku.
– Czy ten człowiek jest wszędzie? – jęknęła Adelia.
Roger z Acton na widok przybyszy zerwał się na równe nogi. Podniósł leżącą obok drewnianą tablicę na kiju i zaczął krzyczeć. Napis sporządzony kredą głosił: „Mudl się za świentego Piotrusia, ukszyżowanego przez żydów".
Wczoraj naganiał pielgrzymów do klasztoru Świętej Radegundy. Dziś zaś, gdy się okazało, że szeryfa odwiedzi biskup, Acton przygotował się na jego powitanie.
Jak zwykle nie rozpoznał ani Adelii, ani, mimo jedynego w swoim rodzaju wyglądu Mansura, dwóch towarzyszących jej mężczyzn. On nie dostrzega ludzi, pomyślała, tylko paliwo dla ognia piekielnego. Zauważyła, że brudna sutanna Rogera uszyta jest z czesankowej wełny.
Читать дальше