Tym razem się nie bała. Ty tępy klocu, pomyślała. Jak ważysz się do mnie odzywać.
Jednocześnie ogarnęła ją swoista fascynacja. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego oczu. Było w nich jeszcze więcej nienawiści, wystarczająco dużo, aby zaćmić Rogera z Acton. On by ją zgwałcił na tamtym wzgórzu tylko po to, żeby pokazać, iż mu wolno. Zrobiłby to również teraz, gdyby nie zjawił się z towarzyszem. Odważny wobec słabszych.
Czy to byłeś ty?
Chłopiec stał obok cicho jak śmierć. Pies skulił się za jej nogami, gdzie nie widziały go wilczury.
– Gerwazy! – rzucił ostro sir Joscelin. Potem odezwał się do Adelii: – Pani, nie zwracaj uwagi na mojego przyjaciela. Jest rozeźlony, bo jego włócznia chybiła starego lupusa… – poklepał wilczy łeb -…a moja nie.
Uśmiechnął się do towarzysza, a potem odwrócił znowu w stronę medyczki.
– Słyszałem, że zacny przeor znalazł ci lepszą kwaterę niźli wóz.
– Dziękuję – odparła. – Znalazł.
– A twój przyjaciel medyk? On się tutaj zatrzymał?
– Zatrzymał.
– Saraceńskie ścierwo i dziwka, oto co dobrze wygląda rozciągnięte na ziemi! – Sir Gerwazy robił się coraz bardziej niespokojny i poirytowany.
Tak to właśnie jest być jednym ze słabszych, pomyślała Adelia. Silni lżą cię bezkarnie. O, ty się jeszcze doigrasz.
Sir Joscelin nie zwracał uwagi na towarzysza.
– Przypuszczam, że twój medyk nie może nic zrobić dla biednego Gelherta? Wilk rozdarł mu łapę. – Wskazał głową jednego ze swoich psów. Zwierzę trzymało uniesioną nogę.
I to też jest obelga, pomyślała Adelia, choć może nie powiedziałeś jej specjalnie.
– Lepiej mu idzie z ludźmi – odparła. – Powinieneś poradzić swojemu przyjacielowi, aby go odwiedził tak szybko, jak to możliwe.
– Ee? Co powiedziała ta suczka?
– Sądzisz, iż on jest chory? – dopytywał się Joscelin.
– Ma tego oznaki.
– Jakie oznaki? – Gerwazy nagle się zaniepokoił. – Jakie oznaki, kobieto?
– Ja nie jestem tym, kto może o tym wyrokować – odezwała się do Joscelina. Co zresztą było prawdą, bo żadnych oznak nie miał. – Ale dobrze będzie, jeśli spotka się z medykiem. I to szybko.
Zdenerwowanie zmieniło się w przerażenie.
– O Boże, dzisiaj rano kichałem całe siedem razy.
– Kichanie – w zamyśleniu oznajmiła Adelia. – To może być to.
– O mój Boże! – Szarpnął za wodze i zawrócił konia, dźgnął boki ostrogami, pozostawiając medyczkę ochlapaną mułem, lecz zadowoloną.
Joscelin, śmiejąc się, uchylił czapki.
– Dobrego dnia, pani! Myśliwy ukłonił się, zebrał psy i poszedł za rycerzami.
To mógł być każdy z nich, pomyślała Adelia, patrząc, jak odchodzą. Dlatego że Gerwazy jest brutalny, a inni nic dla niego nie znaczą.
Sir Joscelin, choć o ujmujących manierach, to równie dobry kandydat jak jego nikczemny towarzysz, do którego najwyraźniej był przywiązany. No i znalazł się na wzgórzu tamtego ranka.
Ale któż się nie znalazł? Hugo, łowczy o twarzy mdłej jak mleko, równie dobrze mógł się dopuścić tych okrucieństw jak Roger z Acton, tyle że nie dając niczego po sobie poznać. Pyzaty kupiec z Cherry Hinton. Minstrel. Mnisi. Zakonnik, na którego wołali brat Gilbert, największy zgryźliwiec, jakiego kiedykolwiek spotkała. Wszyscy mieli tamtej nocy dostęp do Kręgu Wandlebury. A co do ciekawskiego poborcy podatków, to już wszystko w nim wydawało się podejrzane.
A dlaczego ja biorę pod uwagę tylko mężczyzn? Jest jeszcze przeorysza, mniszka, żona kupca, służki…
Nie, kobiety należy oczyścić z zarzutów. Takich zbrodni nie popełniają niewiasty. Żadna kobieta nie byłaby zdolna do skrzywdzenia dziecka. Adelia oglądała wiele efektów tortur i zaniedbania, ale jedyne przypadki zbliżone do okrutnego gwałtu stanowiły dzieło mężczyzn, zawsze mężczyzn.
– Rozmawiali z tobą – spokój Ulfa w przeciwieństwie do jej spokoju stanowił efekt zamarcia w podziwie. – To byli krzyżowcy. Obaj. Obaj byli w Ziemi Świętej.
– W rzeczy samej – odparła beznamiętnie.
Byli, wrócili bogaci, zasłużywszy na swoje ostrogi. Sir Gerwazy objął pieczę nad posiadłością Coton jako lennem męskiego klasztoru, sir Joscelin nad posiadłością Grantchester jako lennem klasztoru Świętej Radegundy. Obaj byli również znakomitymi myśliwymi. Pożyczyli Hugona oraz wilczury od przeora Gotfryda, ruszyli odgonić czarta jak ten, co wisiał na wierzchowcu sir Joscelina i porywał owce z traktu do Trumpington. Wszak Hugo słynął jako najlepszy tępiciel wilków w całym Cambridgeshire…
Mężczyźni, pomyślała, słuchając jego głosu pełnego podziwu. Zawsze tacy sami, nawet mali chłopcy…
Ale ten tutaj spojrzał na nią raz jeszcze, znowu oczyma przepełnionymi życiową mądrością.
– A ty im się postawiłaś.
Ona też już zdobyła swoje ostrogi.
Teraz zaprzyjaźnieni, razem wrócili do domu Starego Beniamina, a wzgardzony Stróż szedł za nimi.
Gdy Szymon zjawił się w domu, zapadła już ciemność. Zgłodniały zabrał się z wielkim apetytem do gulaszu z węgorza z kluskami i ryby zapiekanej w cieście. Dziś wypadał piątek, a Gyltha ściśle przestrzegała postów. Narzekał, że w Cambridge i okolicy jest bardzo wielu handlarzy wełną.
– Przemiłe istoty ludzkie, każdy z nich przyjaźnie tłumaczył mi, że moje skrawki pochodzą ze starej dostawy sukna… Najwyraźniej czegoś na kształt aksamitu… Ale, mój Boże, niemożliwe jest wyśledzenie beli, z jakiej one pochodzą, co miało mi posłużyć do wybadania jego historii.
Mimo przeciętności wyglądu i stroju, Szymon z Neapolu pochodził z bogatej rodziny. Przed podróżą nigdy nie zajmował się tym, co dzieje się z owczą wełną, zanim trafi do sukiennic. Teraz zaś okazał się tym zafascynowany.
Opowiadał Mansurowi i Adelii, kiedy jedli.
– Korzystają z uryny, żeby oczyścić runo, wiecie? Płuczą je w kadziach z moczem, zbieranym od całych rodzin.
Potem następowało gręplowanie, folowanie, farbowanie, bejcowanie.
– Możecie sobie wyobrazić, jakie problemy są z otrzymaniem czarnego koloru? Experto credito bazować musi na ciemnoniebieskim urzecie albo połączeniu tanin i żelaza. Mówię wam, żółty jest łatwiejszy. Rozmawiałem dzisiaj z farbiarzami, którzy ucieszyliby się, gdyby wszyscy odziewali się na żółto tak jak damy nocy…
Adelia zaczęła stukać palcami. Wesoły nastrój Szymona sugerował, że jego wyprawa zakończyła się sukcesem, ale medyczka też przyniosła wieści.
Zauważył to.
– Och, bardzo dobrze. Splot zdaje się poluźnioną wełną czesankową w stosunku do swojej pierwotnej, solidnej podstawy, ale nawet tak nie możemy go wyśledzić, jeśli ten strzęp… – Szymon pogładził czule materiał, Adelia zaś dostrzegła, że w gorączce śledztwa zapomniał, do czego go użyto. -…jeśli ten strzępek nie ma obrębienia, przełożonego osnową, używanego do wzmocnienia brzegów, charakterystycznego dla tkacza…
Spojrzał jej w oczy i dał spokój.
– To część dostawy wysłanej do opata Ely trzy lata temu. Opat ma koncesję na dostawy sukna do wszystkich miejsc związanych z kultem w Camridgeshire, takiego sukna, w jakie odziewa swoich duchownych.
Mansur odezwał się pierwszy.
– Habit? To jest z mnisiego habitu?
– Tak. Zapadła pełna zamyślenia cisza, wśród której wieczerza przestała być istotna.
– Jedyna osoba duchowna, którą możemy oczyścić z zarzutów, to przeor, bo był z nami całą noc.
Szymon przytaknął.
– Jego mnisi pod komżami noszą się na czarno.
Читать дальше