– Przykro mi – powiedziałam – ale jakie to ma odniesienie do nas?
Molinari otworzył jedną ze swoich teczek, która zawierała świeżo przefaksowany zestaw zdjęć z miejsca zbrodni. Ukazywały trupa w kamizelce wędkarskiej z dwoma otworami po kulach. Koszula na piersiach była rozdarta, a na gołej skórze ktoś wydrapał litery MAI .
– Ten człowiek był ekonomistą z ramienia OECD, pani porucznik – powiedział Molinari. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado. – To chyba wszystko wyjaśnia.
Usiadłam, czując ucisk w żołądku. Mieliśmy trzecie morderstwo. Przyjrzałam się bliżej zdjęciom. Dwa strzały w pierś i coup de grace w czoło. W woreczku na materiały dowodowe duży oścień. I napis MAI.
– Czy te litery coś panu mówią?
– Tak. – Molinari kiwnął głową i wstał. – Opowiem pani o wszystkim w samolocie.
Lecieliśmy gulfstreamem G – 3 z czerwono – biało – niebieskim grzebieniem na kadłubie i napisem: RZĄD STANÓW ZJEDNOCZONYCH, oddanym do dyspozycji Molinariego. Zastępca dyrektora zajmował z całą pewnością wysoką pozycję w łańcuchu pokarmowym.
Pierwszy raz znalazłam się w prywatnym sektorze lotniska San Francisco, wsiadając do prywatnego odrzutowca. Gdy tylko zajęliśmy miejsca, zamknęły się za nami drzwi i zawyły silniki. Musiałam ze wstydem przyznać, że poczułam dreszcz emocji.
– To dopiero podróżowanie! – powiedziałam do mojego towarzysza, który nie zaprzeczył.
Lot do Portland trwał niewiele ponad godzinę. Przez kilka pierwszych minut Molinari telefonował, a kiedy skończył, postanowiłam z nim porozmawiać.
Rozłożyłam fotografie z miejsca zbrodni.
– Czy może mi pan wyjaśnić, co oznacza skrót MAI?
– Multilateral Agreement on Investments, tajne porozumienie handlowe – odparł. – Zawarte kilka lat temu przez bogate kraje zrzeszone w Światowej Organizacji Handlu. Dotyczyło rozszerzenia uprawnień wielkich korporacji w takim stopniu, że mogły zastępować rządy. Niektórzy uważali, że otwierało sezon łowiecki na słabsze gospodarki. W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku zostało zerwane w wyniku oddolnej ogólnoświatowej kampanii, ale mam informacje, że OECD, dla której pracował Propp, przeredagowała je i przygotowywała grunt pod nowe porozumienie. Wie pani, gdzie miało zostać zawarte?
– Na szczycie G – osiem w przyszłym tygodniu?
– Tak. A przy okazji… – otworzył swoją aktówkę – myślę, że to się pani przyda. – Wręczył mi plik teczek w obwolutach służb wywiadowczych z Seattle, zawierających dane, o które wystąpiłam. Każda opatrzona była pieczątką: ŚCIŚLE TAJNE, WŁASNOŚĆ FBI.
– Proszę się nimi nie chwalić – powiedział, mrugając do mnie porozumiewawczo. – Gdyby ktoś się o tym dowiedział, mógłbym mieć kłopoty.
Przejrzałam te dane. Kilka osób było już wcześniej notowanych za najróżniejsze wykroczenia, od podżegania do buntu i stawiania oporu przy aresztowaniu po nielegalne posiadanie broni. Studenci zatrzymani przy różnych okazjach. Robert Alan Rich, któremu założono teczkę w Interpolu za wszczęcie rozruchów podczas sesji Światowego Forum Ekonomicznego w Gstaad. Terri Ann Gates, przyłapana z trucizną. Stephen Hardaway, relegowany z Reed College chudzielec z kucykiem, który obrabował bank w Spokane.
– Zdalnie detonowane bomby, rycynina – odezwałam się, myśląc głośno. – Bardzo zaawansowana technologia. Czy ktoś z nich mógł mieć wystarczającą wiedzę, żeby dokonać tych zamachów?
Molinari wzruszył ramionami.
– Ten ktoś mógł nawiązać kontakt z zakamuflowaną komórką terrorystyczną. Technologie są na sprzedaż. Chyba że mamy do czynienia z białym królikiem.
– Biały królik? Czy nie tak nazywał się samolot Jeffersona?
– To etykietka, którą przylepiamy każdemu, kto się przez długi czas ukrywa. Na przykład Synoptycy z lat sześćdziesiątych. Większość z nich wróciła do normalnego życia. Mają rodziny, uczciwą pracę… Ale część jeszcze nie zrezygnowała z walki.
Otworzyły się drzwi kokpitu i drugi pilot powiedział, że podchodzimy do lądowania. Schowałam teczki do aktówki, pełna uznania dla Molinariego, że tak prędko spełnił moją prośbę.
– Ma pani jeszcze jakieś pytania? – zapytał, zapinając pasy bezpieczeństwa. – Kiedy wylądujemy, opadnie mnie hurma oficjeli z FBI.
– Tylko jedno – odparłam. – Jak mam się do pana zwracać? Zastępca dyrektora? To bardziej pasuje do kogoś, kto zarządza elektrownią wodną na Ukrainie.
Roześmiał się.
– W pracy najczęściej zwracają się do mnie per „pan”, ale prywatnie wystarczy „Joe”. – Uśmiechnął się. – Czy teraz będzie łatwiej, pani porucznik?
– To się okaże, proszę pana.
Z prywatnego lotniska na obrzeżu Portland zostaliśmy przewiezieni w eskorcie policji do hotelu Governor w centrum miasta. Governor był odrestaurowanym starym hotelem z okresu gorączki złota, a wczorajsze morderstwo było jedyną zbrodnią, jaka się w nim kiedykolwiek zdarzyła.
Podczas gdy Molinari konferował z szefem miejscowego biura FBI, umówiłam się z Hannah Wood z wydziału zabójstw w Portland oraz jej partnerem Robem Stone’em.
Molinari dał mi wystarczająco dużo czasu, żebym się zapoznała z miejscem zbrodni, które wyglądało dość makabrycznie. Było oczywiste, że Propp dobrowolnie wpuścił do siebie mordercę. Dostał trzy kule: dwie ugrzęzły w piersi, trzecia przeszła na wylot przez czaszkę i utkwiła w podłodze. Prócz tego został pocięty, najprawdopodobniej nożem o ząbkowanym ostrzu, który nadal leżał na podłodze.
– Zespół kryminologiczny znalazł też to. – Hannah podała mi plastikową torebkę z pociskiem kalibru 9 mm. Pokazano mi również wielki oścień na ryby w plastikowym worku.
– Znaleźliście jakieś odciski?
– Na wewnętrznej gałce drzwi. Pewnie należą do Proppa.
Konsulat szwajcarski skontaktował się z jego rodziną w kraju. Wieczorem Propp był umówiony z przyjacielem na obiedzie, a następnego dnia o siódmej rano miał lecieć do Vancouver. Poza tym nie było do niego żadnych telefonów ani nikt go nie odwiedzał.
Włożywszy rękawiczki, otworzyłam leżącą na łóżku aktówkę Proppa i przejrzałam jego notatki. Prócz nich było tam kilka książek, przeważnie akademickich.
Weszłam do łazienki. Na półce leżał przybornik toaletowy Proppa. Wszystko było starannie poukładane. Ład wnętrza nie został w najmniejszym stopniu naruszony.
– Prościej będzie, jeżeli pani nam zdradzi, czego szukacie, pani porucznik – rzekł Stone.
Nie mogłam im tego powiedzieć. Nazwisko August Spies nie zostało jeszcze odtajnione. Skupiłam uwagę na przymocowanych do lustra zdjęciach miejsca zbrodni. Przedstawiały makabryczną scenę. Wszędzie pełno krwi i ostrzeżenie: MAI.
Całość sprawiała wrażenie, jakby mordercy mieli do odrobienia zadanie domowe. Kazano im znaleźć mównicę i znaleźli ją. Ale gdzie się podziało przemówienie?
– Pani porucznik… – zaczęła z wahaniem inspektor Hannah. – Nietrudno się domyślić, dlaczego pani i zastępca dyrektora znaleźliście się tutaj. To ma związek z tymi koszmarnymi wydarzeniami w San Francisco, prawda?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wszedł Molinari w towarzystwie agenta specjalnego Thompsona.
– Zapoznałaś się ze wszystkim? – spytał.
– Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu – człowiek z FBI wyjął komórkę – zawiadomię o tym morderstwie jednostkę antyterrorystyczną w Quantico.
Molinari zwrócił się do mnie:
Читать дальше