Melduję, że jestem gotów.
Jedna ofiara…
Spoza chmury błysnął snop światła i rozjaśnił front budynku biurowego. Stephen zaczął oddychać wolno i równo.
Miał szczęście: robaki trzymały się z daleka. I nie patrzyły na niego żadne twarze z okien.
45 godzin – godzina czwarta
Z karetki wytoczył się pulchny sanitariusz.
Skinęła mu głową.
– Jestem sierżant Sachs.
Skierował w jej stronę okrągły brzuch i z kamienną twarzą powiedział:
– Aha, to ty zamawiałaś pizzę? – Po czym zachichotał.
Westchnęła.
– Co się stało? – spytała.
– Co się stało? Z nim? Dał się zabić, tyle się stało. – Obrzucił ją badawczym spojrzeniem i pokręcił głową. – Jesteś policjantką? Nigdy cię tu nie widziałem.
– Jestem z miasta.
– A, z miasta. Jest z miasta. Zawsze lepiej zapytać – dodał ze śmiertelną powagą. – Widziałaś już kiedyś nieboszczyka?
Czasem trzeba trochę pokory. Musisz się nauczyć ile, ale to cenna lekcja. Czasem więcej niż cenna – konieczna. Sachs uśmiechnęła się.
– Mamy tu naprawdę trudną sytuację. Będę wdzięczna, jeśli mi pomożesz. Gdzie go znaleźliście?
Przez chwilę przyglądał się jej biustowi.
– Pytam, czy widziałaś już zwłoki, bo te tutaj to dość przykry widok. Mogę zrobić przy nim, co trzeba, dokonać oględzin i tak dalej.
– Dzięki. Zaraz się do tego zabierzemy. Ale najpierw chcę wiedzieć, gdzie znaleźliście ciało?
– W kontenerze na parkingu, jakieś dwa kilometry stąd…
– Dwie mile – poprawił ktoś.
– Cześć, Jim – powiedział sanitariusz.
Sachs odwróciła się. No nie, znów ten gliniarz, który usiłował z nią flirtować przy pasie startowym. Podszedł do karetki wolnym krokiem.
– Witaj, złotko. To znowu ja. Jak się trzyma żółta taśma na lotnisku? Co tam masz, Earl?
– Zwłoki bez rąk. – Earl rozsunął drzwi ambulansu, sięgnął do środka i rozpiął zamek worka. Na podłogę karetki bryznęła krew.
– Fuj. – Earl skrzywił się. – Słuchaj, Jim, jak tu skończysz, masz ochotę na spaghetti?
– Może lepiej zimne nóżki.
– To jest myśl.
– Sachs, co się tam dzieje? – włączył się Rhyme. – Masz te zwłoki?
– Mam. Próbuję się czegoś dowiedzieć. – Zwróciła się do grubego sanitariusza. – Pospieszmy się. Wiecie, kto to jest?
– Nie miał nic, co pomogłoby go zidentyfikować. Nie zgłaszano żadnych zaginięć. Nikt nic nie widział.
– Istnieje możliwość, że to policjant?
– Nie. W każdym razie ja go nie znam – odparł Jim. – A ty, Earl?
– Nie. Dlaczego?
Sachs nie odpowiedziała.
– Muszę go obejrzeć.
– No dobrze – rzekł Earl. – Gdybyś mnie potrzebowała, jestem pod ręką.
– Chyba nie pod jego – odezwał się Jim, parskając śmiechem. Sanitariusz znów głupkowato zachichotał.
Sachs weszła do ambulansu i rozpięła do końca worek ze zwłokami.
A ponieważ nie zdradzała ochoty, by ściągnąć przed nimi dżinsy ani nawet nie chciała niewinnie poflirtować, nie pozostawało im nic innego, jak gnębić ją dalej.
– To nie to samo co zatrzymywanie samochodu za przekroczenie prędkości – powiedział do niej Earl. – Jim, jęk myślisz, lepsze od tego, co widziałeś w zeszłym tygodniu?
– Od tamtej głowy? – Gliniarz zamyślił się. – Cholera, wolałbym codziennie świeżą głowę niż taką po miesiącu. Widziałaś kiedyś głowę po miesiącu w wodzie, złotko? Nieprzyjemna rzecz. Gdy ciało leży w wodzie trzy, cztery miesiące – nie ma sprawy, zostają tylko kości. Ale miesiąc…
– Paskudztwo – dodał Earl.
– Widziałaś kiedyś głowę z wody, złotko?
– Wolałabym, żebyś tak nie mówił, Jim – powiedziała z roztargnieniem.
– Głowa z wody?
– Złotko.
– Jasne, przepraszam.
– Sachs – rzekł zniecierpliwiony Rhyme. – Co się dzieje?
– Denat niezidentyfikowany, Rhyme. Nikt nie ma pojęcia, kto to może być. Ręce odcięte ostrą piłą.
– Percey jest bezpieczna? Hale?
– Oboje są w biurze. Jest z nimi Banks. Stoją daleko od okien. Co z wozem opancerzonym?
– Powinien u was być za trzy minuty. Musisz dowiedzieć się czegoś o denacie.
– Mówisz do siebie, złot… sierżancie?
Sachs oglądała ciało. Doszła do wniosku, że ofierze odcięto ręce w chwilę po śmierci albo w momencie agonii, ponieważ krwi było mnóstwo. Nałożyła rękawiczki lateksowe.
– Dziwne, Rhyme. Dlaczego tylko częściowo udaremniono identyfikację?
Zabójcy, jeżeli nie mają czasu, by pozbyć się ciała, udaremniają jego identyfikację, usuwając charakterystyczne części: głównie ręce i zęby.
– Nie wiem – odrzekł Rhyme. – Takie niedopatrzenie zupełnie nie pasuje do Trumniarza, nawet gdyby się spieszył. Co ofiara ma na sobie?
– Tylko bieliznę. Na miejscu zbrodni nie znaleziono ubrań ani rzeczy osobistych.
– Dlaczego Trumniarz wybrał właśnie jego? – Rhyme się zamyślił.
– Jeżeli to w ogóle był Trumniarz.
– Jak często w Westchester znajduje się ciała w takim stanie?
– Z tego, co mówią miejscowi, wynika – powiedziała przygnębiona – że co drugi dzień.
– Wracajmy do denata. Przyczyna śmierci?
– Ustaliliście przyczynę śmierci? – zawołała do pucołowatego Earla.
– Uduszenie – odrzekł sanitariusz.
Lecz Sachs od razu zauważyła, że na wewnętrznych stronach powiek nie ma nacieków krwi. Język też nie był uszkodzony. Większość ofiar podczas duszenia przygryza sobie język.
– Nie sądzę.
Earl posłał Jimowi znaczące spojrzenie i prychnął:
– Na pewno. A skąd ta czerwona pręga na szyi? Nazywamy to śladem zadzierzgnięcia, złotko. Nie możemy go tu trzymać w nieskończoność. W taki dzień jak dzisiaj szybko zacznie dojrzewać. A to zapaszek, jakiego na pewno twój kształtny nosek nie zniesie.
Sachs zmarszczyła brwi.
– Nie został uduszony.
Natarli na nią we dwójkę.
– Złot… sierżancie, to ślad zadzierzgnięcia – powiedział Jim. – Widziałem takich setki.
– Nie, nie – odrzekła. – Sprawca zerwał mu tylko łańcuszek.
– Chyba masz rację, Sachs – wtrącił Rhyme. – Pierwsza rzecz, żeby uniemożliwić identyfikację zwłok, to zabrać biżuterię. Pewnie miał medalik ze świętym Krzysztofem, może z dedykacją. Kto tam jest z tobą?
– Dwóch kretynów – odparła.
– Aha. Jaka jest więc przyczyna śmierci?
Po krótkich poszukiwaniach znalazła ranę.
– Szpikulec do lodu albo nóż o wąskim ostrzu, który wszedł z tyłu czaszki.
Drzwi zatarasowała krągła postać Earla.
– Znaleźlibyśmy to – powiedział na swoją obronę. – Przez twoich kolegów musieliśmy od razu gnać tutaj.
– Opisz go – poprosił w słuchawce Rhyme.
– Ma nadwagę, wielki brzuch. Dużo obwisłej skóry.
– Opalenizna, może oparzenie słoneczne?
– Tylko na ramionach i korpusie. Na nogach nie. Nieobcięte paznokcie u nóg, tani kolczyk ze zwykłego metalu. Slipki Sears, z dziurami.
– Wygląda na robotnika albo jakiegoś dostawcę – powiedział Rhyme. – Wiemy coraz więcej. Zajrzyj mu do gardła.
– Co?
– Może znajdziesz portfel. Kiedy ofiara ma zostać przez parę godzin anonimowa, sprawca wpycha jej dokumenty do gardła. Znajduje się je dopiero w czasie sekcji.
Z zewnątrz dobiegł wybuch śmiechu, który zaraz ucichł, gdy Sachs chwyciła szczękę nieboszczyka, odciągnęła i sięgnęła w głąb ust.
Читать дальше