Gdy oba pojazdy wjechały pełnym gazem do pustego hangaru, Becker rozpaczliwie szukał jakiejś drogi ucieczki. Nie widział żadnej. W tylnej ścianie hangaru, zrobionej z blachy falistej, nie było ani drzwi, ani okien. Taksówka pędziła tuż obok niego. Kątem oka zauważył, że Hulohot podnosi pistolet.
Odruchowo nacisnął hamulce, co prawie w ogóle nie wpłynęło na prędkość vespy. Posadzka w hangarze była pokryta olejem. Motocykl natychmiast wpadł w poślizg.
Kilka metrów od niego rozległ się ogłuszający pisk. Łyse opony taksówki nie zapewniały dostatecznej przyczepności na śliskiej powierzchni. Samochód zawirował w odległości zaledwie kilkudziesięciu centymetrów od vespy. Czuć było swąd palonej gumy, a spod kół wydobywał się dym.
Kierowcy przestali panować nad swoimi pojazdami, które pędziły na spotkanie ze ścianą hangaru. Becker rozpaczliwie naciskał hamulec, ale na próżno – czuł się tak, jakby jechał po lodzie. Szybko zbliżał się do potężnej ściany. Obok niego bezwładnie wirowała taksówka. Becker spojrzał na ścianę i skurczył się w sobie, oczekując na uderzenie.
Rozległ się rozdzierający uszy zgrzyt metalu. Becker nie czuł jednak najmniejszego bólu. Znalazł się na dworze, wciąż siedział na vespie i jechał po łące. Jakimś cudem ściana hangaru uniosła się przed nim. Taksówka jechała w niewielkiej odległości od motocykla, a na jej masce i przedniej szybie leżał ogromny arkusz blachy falistej.
Becker dodał gazu i znikł w ciemnościach.
Jabba skończył lutować i westchnął z zadowoleniem. Wyłączył lutownicę, odłożył latarkę i przez chwilę leżał bez ruchu w ciemnym wnętrzu komputera. Był zmęczony, bolał go kark. Wszelkie operacje wewnątrz komputerów zawsze były trudne z powodu ciasnoty, a dla człowieka o jego rozmiarach szczególnie uciążliwe.
A ciągle budują coraz mniejsze, westchnął.
Zamknął oczy i przez chwilę rozkoszował się zasłużonym odpoczynkiem, ale nagle ktoś szarpnął go za but.
– Jabba! Wyłaź stamtąd! – rozległ się kobiecy głos.
Midge mnie znalazła, pomyślał.
– Wyłaź, i to natychmiast!
Jabba niechętnie wypełzł na zewnątrz.
– Na litość boską, Midge, przecież już ci powiedziałem… – zaczął, ale zaraz urwał. To nie była Midge. – Soshi? – spojrzał w górę i bardzo się zdziwił.
Soshi Kuta przypominała kroplę rtęci. Ważyła zaledwie czterdzieści parę kilogramów. Była prawą ręką Jabby; skończyła elektronikę na MIT i odznaczała się wybitną inteligencją. Często pracowała z nim do późnych godzin wieczornych i była jedynym członkiem całego zespołu, który nie bał się szefa. Rzuciła mu ostre spojrzenie.
– Do cholery, dlaczego nie odebrałeś telefonu i nie zareagowałeś na moje wezwanie?
– Twoje wezwanie? – powtórzył Jabba. – Myślałem, że to…
– Nie ma znaczenia. Coś dziwnego dzieje się z głównym bankiem danych.
Jabba spojrzał najpierw na zegarek.
– Dziwnego? – zaczął się niepokoić. – Możesz mówić nieco konkretniej?
Dwie minuty później Jabba pędził już korytarzem w kierunku banku danych.
Greg Hale leżał skulony na podłodze w Węźle nr 3. Strathmore i Susan przywlekli go tutaj z Krypto i związali dwunastożyłowym kablem od drukarek laserowych.
Susan nie mogła przestać myśleć o niezwykłym manewrze komandora. Udał, że dzwoni! Obezwładnił Hale’a, uratował Susan i znalazł czas na zmodyfikowanie Cyfrowej Twierdzy.
Spojrzała z niechęcią na związanego kryptografa. Hale ciężko oddychał. Strathmore siedział na sofie, trzymając pistolet na kolanach. Susan zmusiła się do skupienia uwagi na terminalu i poszukiwaniach losowego łańcucha znaków.
To już była czwarta próba. Również nie dała żadnego wyniku.
– Nie mamy szczęścia – westchnęła. – Chyba będziemy musieli poczekać, aż David znajdzie kopię klucza.
– Jeśli Davidowi nie uda się znaleźć pierścienia lub jeśli klucz wpadnie w niewłaściwe ręce… – odrzekł Strathmore, rzucając jej krytyczne spojrzenie.
Strathmore nie musiał kończyć zdania. Susan rozumiała. Dopóki nie zastąpią programu Cyfrowej Twierdzy na stronie internetowej Tankada nową wersją z tylną furtką, dopóty klucz będzie zagrażał całemu planowi.
– Gdy już wymienimy pliki – dodał Strathmore – nic mnie nie obchodzi, ile będzie krążyć kluczy. Im więcej, tym weselej. – Nakazał gestem, by kontynuowała poszukiwania. – Na razie ścigamy się z czasem.
Susan otworzyła usta, by przyznać mu rację, ale jej słowa utonęły w nagłym ryku syreny. Ciszą Krypto wstrząsnęło wycie syren w podziemiach. Susan i Strathmore spojrzeli po sobie. Oboje byli zaskoczeni.
– A to co ma znaczyć?! – krzyknęła Susan w przerwie między kolejnymi dźwiękami.
– TRANSLATOR! – odkrzyknął Strathmore. Wydawał się zaniepokojony. – Przegrzewa się! Być może Hale miał rację, że generatory awaryjne nie zapewniają energii na pompowanie dostatecznej ilości freonu.
– Dlaczego zatem komputer nie wyłączył się automatycznie?
Strathmore zastanawiał się przez chwilę.
– To pewnie jakieś zwarcie!
W głównej sali i w Węźle zapaliły się pulsujące, pomarańczowe światła alarmowe. W ich świetle Susan zobaczyła zaniepokojoną twarz komandora.
– Lepiej niech pan wyłączy komputer! – zawołała.
Strathmore kiwnął głową. Nikt nie mógł przewidzieć, co stałoby się, gdyby doszło do zapłonu trzech milionów przegrzanych krzemowych procesorów. Musiał pójść do swojego gabinetu i wyłączyć TRANSLATOR, nim ktoś na zewnątrz zauważy kryzys i postanowi przysłać na pomoc oddział specjalny.
Spojrzał na nieprzytomnego Hale’a. Położył pistolet na stoliku przy monitorze terminalu, tak aby Susan miała go w zasięgu ręki.
– Zaraz wracam! – spróbował przekrzyczeć wycie syren. Gdy znikał w dziurze w ścianie Węzła nr 3, odwrócił się jeszcze w jej stronę. – Znajdź ten klucz!
Susan przejrzała wyniki kolejnych nieudanych prób znalezienia klucza. Miała nadzieję, że Strathmore zaraz wyłączy komputer. Hałas i pulsujące światła w Krypto sprawiały, że czuła się tak, jakby obok startowała rakieta.
Hale zaczął się poruszać. Reagował grymasem na każdy dźwięk syreny. Susan sama się zdziwiła, gdy instynktownie chwyciła pistolet. Kiedy Hale otworzył oczy, zobaczył stojącą nad nim Susan Fletcher z pistoletem wymierzonym w jego krocze.
– Gdzie jest klucz? – spytała od razu.
– Co się stało? – Hale najwyraźniej był zupełnie zdezorientowany.
– Spieprzyłeś wszystko, to się stało. Gdzie jest klucz?
Spróbował się poruszyć, ale po chwili zdał sobie sprawę, że jest związany. Na jego twarzy pojawił się wyraz paniki.
– Rozwiąż mnie!
– Muszę mieć klucz! – powtórzyła Susan.
– Nie mam klucza! Rozwiąż mnie! – Usiłował się podnieść, ale mógł tylko potoczyć się po podłodze.
– To ty jesteś North Dakota i Ensei Tankado dał ci kopię klucza! – krzyknęła Susan między kolejnymi sygnałami syreny. – Muszę go mieć, i to zaraz!
– Zwariowałaś! – sapnął Hale. – Nie jestem North Dakotą! – Hale daremnie próbował uwolnić się od więzów.
– Nie kłam – gniewnie odrzekła Susan. – Skąd zatem wzięła się cała korespondencja North Dakoty na twoim koncie?
– Już ci powiedziałem! – przekonywał ją Hale. Syreny wciąż wyły. – Przeglądałem konto Strathmore’a! Listy elektroniczne na moim koncie to kopie listów z konta Strathmore’a! To COMINT przechwytywał na jego polecenie listy Tankada!
Читать дальше