Po kolejnych piętnastu sekundach dzwonek umilkł. Jabba westchnął z ulgą.
Minutę później zatrzeszczał głośnik na ścianie: „Kierownik działu bezpieczeństwa systemów proszony jest o skontaktowanie się z główną centralą w celu odebrania wiadomości”.
Jabba przewrócił oczami. Nie mógł w to uwierzyć. Czy ona nigdy nie zrezygnuje? Zignorował wezwanie.
Strathmore wsunął SkyPager do kieszeni i odwrócił się w stronę Węzła nr 3. Starał się przebić wzrokiem ciemności.
– Chodź – powiedział do Susan i wyciągnął do niej rękę. Ich palce jednak się nie zetknęły.
Nagle rozległ się długi, nieartykułowany krzyk, któremu towarzyszył hałas, jakby w ich stronę pędziła ciężarówka bez świateł. Ułamek sekundy później nastąpiło zderzenie. Strathmore zniknął.
To był Hale. Dzwonek pagera zdradził ich obecność.
Susan usłyszała trzask uderzenia pistoletu o posadzkę. Przez chwilę stała, jakby wrosła w podłogę. Nie wiedziała, co robić. Instynkt podpowiadał jej, że powinna uciekać, lecz nie znała kodu windy. Serce mówiło jej, że powinna pomóc Strathmore’owi, ale jak? Spodziewała się, że usłyszy odgłosy walki na śmierć i życie, a tymczasem w Krypto zapanowała grobowa cisza, tak jakby Hale uderzył komandora, po czym zniknął w ciemnościach.
Susan czekała i wytężała wzrok. Miała nadzieję, że komandorowi nic się nie stało. Po paru sekundach, które dla niej były wiecznością, postanowiła się odezwać.
– Komandorze? – szepnęła.
Zanim skończyła mówić, uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Nagle poczuła za plecami zapach wody kolońskiej. Odwróciła się, ale było za późno. Nim zdążyła coś zrobić, Hale chwycił ją, zgniótł ramionami i przycisnął jej twarz do klatki piersiowej. Susan wiła się i próbowała złapać powietrze.
– Jaja tak mnie bolą, że zaraz zdechnę – sapnął jej prosto do ucha.
Poczuła, że nogi się pod nią uginają. Gwiazdy widoczne przez kopułę zawirowały nad jej głową.
Hale zacisnął mocno ręce na karku Susan.
– Komandorze, mam twoja ukochaną! – krzyknął w ciemności. – Chcę się stąd wydostać!
Odpowiedzią na jego żądanie była kompletna cisza.
– Skręcę jej kark! – zagroził i wzmocnił chwyt.
Za jego plecami rozległ się szczęk repetowanej broni.
– Puść ją – powiedział Strathmore spokojnym tonem.
– Komandorze! – krzyknęła Susan, krzywiąc się z bólu.
Hale szybko odwrócił się tak, żeby Susan znalazła się miedzy nim i Strathmore’em.
– Jeśli pan strzeli, trafi pan swoją drogocenną Susan – zapowiedział. – Jest pan gotów zaryzykować?
– Puść ją – powtórzył Strathmore. Był teraz bliżej.
– Wykluczone. Pan mnie zabije.
– Nie zamierzam nikogo zabijać.
– Och, doprawdy? Niech pan to powie Chartrukianowi.
– Chartrukian nie żyje – odpowiedział Strathmore, zbliżając się jeszcze bardziej.
– Co za nowina. Zabił go pan, sam widziałem.
– Daj z tym spokój, Greg – spokojnie odrzekł Strathmore.
Hale przyciągnął do siebie Susan.
– Strathmore popchnął Chartrukiana – szepnął jej do ucha. – Przysięgam, że tak było!
– Ona nie da się nabrać na te bajeczki – rzucił Strathmore. – Puść ją!
– Chartrukian był jeszcze szczeniakiem – syknął Hale. – Na litość boską, dlaczego pan to zrobił? By ochronić swój mały sekret?
– A cóż to za mały sekret? – spytał komandor.
– Dobrze pan wie, co to za pierdolony sekret! Cyfrowa Twierdza!
– No, no – mruknął lekceważąco Strathmore. Jego głos brzmiał lodowato. – Zatem wiesz o Cyfrowej Twierdzy. Już myślałem, że nawet temu zaprzeczysz.
– Odpierdol się.
– Bardzo pomysłowa obrona.
– Jest pan głupcem – prychnął Hale. – Do pańskiej wiadomości, TRANSLATOR się przegrzewa.
– Doprawdy? – zachichotał Strathmore. – Niech zgadnę… pewnie powinienem otworzyć drzwi i wezwać ekipę od bezpieczeństwa systemów?
– Niewątpliwie – odpalił Hale. – Jeśli pan tego nie zrobi, to jest pan idiotą.
– A więc to jest twój wielki plan? – tym razem Strathmore głośno się zaśmiał. – TRANSLATOR się przegrzewa, a ja mam otworzyć drzwi i pozwolić ci uciec?
– Cholera, to prawda! Byłem w podziemiach! Generatory awaryjne nie dają wystarczającej ilości energii na pompowanie freonu!
– Dziękuję za radę – odpowiedział Strathmore – ale TRANSLATOR wyłącza się automatycznie po przekroczeniu krytycznej temperatury. Jeśli się przegrzeje, sam przerwie pracę.
– Jest pan wariatem! – krzyknął Hale. – Kurwa, co mnie obchodzi, czy TRANSLATOR wybuchnie? Ta przeklęta maszyna i tak powinna być zakazana.
– Dziecięca psychologia sprawdza się tylko w stosunku do dzieci – westchnął Strathmore. – Puść ją.
– Żeby pan mógł mnie zastrzelić?
– Nie zastrzelę cię. Chcę tylko dostać klucz.
– Jaki klucz?
– Klucz, który przekazał ci Tankado – Strathmore znów westchnął.
– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi.
– Kłamca! – zdołała wtrącić Susan. – Widziałam listy jakie pisał do ciebie Ensei!
Hale zesztywniał. Odwrócił ją twarzą w swoją stronę.
– Grzebałaś w moim terminalu?
– A ty przerwałeś pracę TRACERA – odpaliła Susan.
Poczuł raptowny wzrost ciśnienia krwi. Wydawało mu się że dobrze zatarł wszystkie ślady; nie miał pojęcia, że Susan wie, co zrobił. Nic dziwnego, że nie wierzyła w jego słowa. Hale czuł się coraz bardziej osaczony. Wiedział już, że tym razem nie uda mu się załatwić sprawy gadaniem.
– Susan, to Strathmore zabił Chartrukiana – szepnął z desperacją.
– Puść ją – spokojnie powiedział komandor. – I tak ci nie uwierzy.
– Dlaczego miałaby uwierzyć? – odpowiedział Hale. – Ty kłamliwy sukinsynu! Zrobiłeś jej pranie mózgu! Mówisz jej tylko to, co ci pasuje! Czy ona wie, co naprawdę zamierzasz zrobić z Cyfrową Twierdzą?
– Cóż takiego? – zakpił Strathmore.
Hale wiedział, że to, co teraz powie, będzie albo biletem na wolność, albo wyrokiem śmierci. Wziął głęboki oddech i poszedł na całość.
– Zamierzasz umieścić w Cyfrowej Twierdzy tylną furtkę.
W ciemnościach zapadła cisza. Hale wiedział, że trafił w dziesiątkę.
– Kto ci to powiedział? – w głosie Strathmore’a pojawił się szorstki ton. Najwyraźniej to starcie było trudną próbą dla jego nerwów.
– Sam przeczytałem – odpowiedział gładko Hale, usiłując wykorzystać zmianę sytuacji. – Przejrzałem scenariusz, jaki układałeś za pomocą BrainStrom.
– Niemożliwe. Nigdy nie drukuję opracowanych scenariuszy.
– Wiem. Przeczytałem zapis bezpośrednio z twojego konta.
– Włamałeś się do mojego gabinetu? – sceptycznie spytał Strathmore.
– Nie. Przejrzałem twoje konto z Węzła numer trzy – Hale zmusił się do chichotu. Wiedział, że musi wykorzystać wszystkie umiejętności negocjacyjne, których nauczył się w piechocie morskiej, by wyjść z Krypto na własnych nogach.
Strathmore zbliżył się o krok. Trzymał berrettę w pozycji gotowej do strzału.
– Skąd wiesz o planach tylnej furtki?
– Już powiedziałem. Mam dostęp do twojego konta.
– To niemożliwe.
– Gdy się zatrudnia najlepszych, niekiedy pojawia się problem… mogą okazać się zbyt dobrzy – zakpił Hale.
– Młody człowieku – powiedział spokojnie Strathmore, choć cały kipiał. – Nie wiem, skąd masz te informacje, ale wpadłeś na całego. Albo puścisz natychmiast panią Fletcher, albo wezwę ochronę i resztę życia spędzisz w więzieniu.
Читать дальше