Po chwili terminal pisnął. Susan poczuła, że jej tętno przyśpiesza. Wstrzymując oddech, wpatrywała się w ekran:
BŁĄD NR 22
Poczuła iskierkę nadziei. To była dobra wiadomość. Skoro komputer znalazł błąd, to TRACER był zapewne w porządku. Najprawdopodobniej wystąpiła jakaś zewnętrzna anomalia, której powtórzenie się było mało prawdopodobne.
BŁĄD NR 22. Susan próbowała sobie przypomnieć, co to znaczy. Awarie sprzętowe zdarzały się tak rzadko, że nie pamiętała wszystkich oznaczeń.
Szybko przerzuciła kartki poradnika SYS-OP w poszukiwaniu listy błędów.
19. WADLIWA PARTYCJA DYSKU
20. FLUKTUACJA NAPIĘCIA
21. AWARIA ZASILANIA
Gdy doszła do numeru 22, aż znieruchomiała. Raz jeszcze pojrzała na ekran, żeby się upewnić.
BŁĄD NR 22
Zmarszczyła brwi i wróciła do poradnika SYS-OP. To zupełnie bez sensu, pomyślała. Wyjaśnienie było bardzo krótkie:
22. WYKONANIE PRZERWANE NA POLECENIE OPERATORA
– Sprzedała pani pierścień? – wstrząśnięty Becker wpatrywał się w Rocío.
Kobieta kiwnęła głową, a jej rude włosy rozsypały się na ramiona.
– Pero… ale… – Becker ze wszystkich sił pragnął, by tak nie było.
– Jakiejś dziewczynie w parku – wyjaśniła Rocío, wzruszając ramionami.
Becker miał wrażenie, że nogi się pod nim uginają. To nie może być prawda !
– Él queria que lo guardara. On chciał go zatrzymać – dodała Rocío, wskazując na Niemca. – Nie zgodziłam się. Mam w żyłach cygańską krew. My, Cyganie, nie tylko mamy rude włosy, ale jesteśmy przesądni. Pierścień od umierającego mężczyzny nie wróży nic dobrego.
– Zna pani tę dziewczynę? – spytał Becker.
– Vaya – Rocío uniosła brwi. – Naprawdę zależy panu na tym pierścieniu, tak?
– Komu pani go sprzedała? – nalegał Becker, kiwając głową.
Gruby Niemiec siedział na łóżku i nic z tego nie rozumiał. Jego miłosny wieczór został zepsuty, a on najwyraźniej nie wiedział dlaczego.
– Was passiert ? – spytał. – Co się dzieje?
Becker go zignorował.
– Tak naprawdę to wcale go nie sprzedałam – powiedziała Rocío. – Chciałam, ale to była jakaś siksa, nie miała pieniędzy. W końcu dałam jej ten pierścionek. Gdybym wiedziała o pańskiej szczodrej ofercie, zatrzymałabym go dla pana.
– Dlaczego wyszliście z parku? – spytał Becker. – Ktoś umarł. Dlaczego nie poczekaliście na policję? Dlaczego nie oddaliście pierścionka policji?
– Nie szukam kłopotów, panie Becker. Poza tym wydawało nam się, że ten stary panuje nad sytuacją.
– Kanadyjczyk?
– Tak. To on wezwał pogotowie. Postanowiliśmy się wycofać. Nie widziałam żadnego powodu, żeby narażać siebie i mojego klienta na spotkanie z policją.
Becker pokiwał z roztargnieniem głową. Wciąż usiłował pogodzić się z okrutnym zrządzeniem losu. Ona po prostu podarowała komuś ten cholerny pierścień !
– Próbowałam pomóc temu umierającemu mężczyźnie – dodała Rocío. – Nie chciał żadnej pomocy. Zaczął z tym pierścionkiem… wciąż wpychał go nam w oczy. Miał trzy zdeformowane palce. Ciągle wyciągał rękę, tak jakby domagał się, żebyśmy zabrali pierścionek. Ja nie chciałam, ale mój znajomy w końcu go wziął. Potem ten facet umarł.
– Próbowaliście zrobić masaż serca? – spytał Becker.
– Nie, nawet go nie dotknęliśmy. Mój znajomy się przestraszył. Jest ogromny, ale to mięczak. – Rocío uśmiechnęła się uwodzicielsko do Beckera. – Proszę się nie obawiać. Nie mówi ani słowa po hiszpańsku.
Becker zmarszczył brwi. Znów pomyślał o siniakach na piersi Tankada.
– Czy lekarz z pogotowia zrobił masaż serca?
– Nie mam pojęcia. Jak mówiłam, poszliśmy sobie, nim przyjechało pogotowie.
– To znaczy, po tym jak ukradliście pierścionek – warknął Becker.
– Niczego nie ukradliśmy. – Rocío rzuciła mu ostre spojrzenie. – Ten człowiek umierał. Wyraźnie dawał do zrozumienia, czego chce. Spełniliśmy jego ostatnie życzenie.
Becker złagodniał. Rocío miała rację, on sam prawdopodobnie zrobiłby to samo.
– A później dała pani pierścionek jakiejś dziewczynie?
– Już panu powiedziałam. Ten pierścionek mnie niepokoił. A dziewczyna miała mnóstwo biżuterii. Pomyślałam, że pewnie jej się spodoba.
– Kiedy to było?
– Dziś po południu – wzruszyła ramionami Rocío. – Mniej więcej godzinę po tym, jak go dostałam.
Becker spojrzał na zegarek: za dwanaście minut dwunasta. Minęło jakieś osiem godzin. Do cholery co ja tu robię ? Powinienem być w górach. Westchnął i zadał jedyne pytanie, jakie mu przyszło do głowy.
– Jak wyglądała ta dziewczyna?
– Era un punki – odpowiedziała Rocío.
– Un punki ? – powtórzył zdziwiony Becker.
– Sí. Punki.
– Punk?
– Tak, punk – powtórzyła kiepską angielszczyzną, po czym natychmiast przeszła na hiszpański. – Mucha joyería. Dużo biżuterii. Dziwny kolczyk w uchu. To chyba była czaszka.
– Czy w Sewilli jest dużo punków?
– Todo bajo el sol. Wszystko pod słońcem – uśmiechnęła się Rocío, powtarzając slogan miejskiego biura turystycznego.
– Czy zna pani jej nazwisko?
– Nie.
– Czy powiedziała, dokąd idzie?
– Nie. Bardzo słabo mówiła po hiszpańsku.
– To nie była Hiszpanka? – spytał Becker.
– Nie. Chyba Angielka. Miała dziwne włosy… czerwone, białe i niebieskie.
– Może to była Amerykanka – zasugerował Becker, krzywiąc się na myśl o tej kombinacji kolorów.
– Nie sądzę – pokręciła głową Rocío. – Miała na sobie koszulę, która wyglądała jak brytyjska flaga.
– Okej – pokiwał głową Becker. – Czerwono-biało-niebieskie włosy, koszula w brytyjskich barwach narodowych, czaszka w uchu. Co jeszcze?
– Nic. Zwykły punk.
Zwykły punk ? Becker pochodził z innych czasów, kiedy studenci nosili dresy, garnitury i strzygli włosy. Nie potrafił nawet wyobrazić sobie kobiety, o której rozmawiali.
– Czy nie przypomina sobie pani niczego więcej? – nalegał.
– Nie – odpowiedziała Rocío po chwili namysłu. – To wszystko.
W tym momencie rozległo się głośne skrzypnięcie łóżka. Klient Rocío zmienił pozycję. Becker zwrócił się do niego.
– Noch etwas ? Coś jeszcze? – zapytał po niemiecku. – Pamięta pan coś, co mogłoby mi pomóc znaleźć tę dziewczynę z pierścieniem?
Zapadła cisza. Wydawało się, że grubas chce coś powiedzieć, ale nie wie, jak to wyrazić. Jego dolna warga drżała. Po chwili się odezwał. Z pewnością mówił po angielsku, ale z tak silnym niemieckim akcentem, że trudno było go zrozumieć.
– Fock off und die * .
– Przepraszam? – wykrztusił zszokowany Becker.
– Spierdalaj i zdychaj – powtórzył tamten, kładąc prawą dłoń na lewym przedramieniu, tak jakby naśladował znany włoski gest.
Becker był zbyt zmęczony, żeby się obrazić. Spierdalaj i zdychaj? Co się stało z Das Mięczak? Odwrócił się ku Rocío.
– Wygląda na to, że przeciągnąłem wizytę – powiedział po hiszpańsku.
– Proszę się nim nie przejmować – zaśmiała się w odpowiedzi. – Jest nieco sfrustrowany. Dostanie to, na co czeka – odrzuciła włosy do tyłu i mrugnęła do Beckera.
– Czy może pani coś dodać? – spytał David. – Coś, co mogłoby mi pomóc?
Читать дальше